SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1604

Czas zwolnić Kloppa

Artykuł z cyklu Artykuły


Tak, dobrze przeczytaliście. Może nawet szukaliście takiego tytułu przeglądając ostatnio Internet. Teraz jak już przykułem Waszą uwagę, mogę oczywiście wyjaśnić, że chodzi oczywiście o „zwolnienie” czyli danie sobie czasu. Zajebiście dużo czasu, cierpliwości i zrozumienia. Do tego dodajmy jeszcze pieniądze, chociaż Liverpool FC nie ma takich środków jak niektóre inne kluby. Sakiewki pełne pieniędzy były dostępne tego lata i dokonano próby ich wydania.

Demagogia

Ok, czas na tyradę na początek, zanim przejdziemy do analizy dotyczącej tego, co myślę, że Jürgen Klopp próbuje zrobić. Sytuacji nie pomaga fakt, że ze słabszych drużyn Premier League po czterech meczach są zwalniani menadżerowie, co sprawia, że zaczynamy myślimy, iż cztery mecze bez wygranej to katastrofa.

Wczoraj ktoś powiedział mi, że „Shankly powiedział, że Liverpool Football Club istnieje by wygrywać trofea”. Prawda, ale on sam również miał okres siedmiu lat bez jakiegokolwiek trofeum, wliczając w to całkiem nudne sezony (mało strzelonych goli, dużo remisów, mało wygranych) próbując wycofać drużynę, która wygrała dwa tytuły, lecz swoje lata świetności miała za sobą i uformować całkowicie nową. To nie jest przytyk w stronę Shankly’ego, lecz po prostu fakt. Siedem lat bez trofeum.

Oczywiście, nikt nie dostaje siedmiu lat do stracenia. Jednak tu chodzi o to, by przestać cytować osoby żyjące w latach 60-tych, ponieważ kontekst wtedy był zupełnie inny. Wtedy drugie miejsce było porażką, teraz daje kwalifikację do elitarnych europejskich rozgrywek, które dają szansę zbudować silniejszy skład przez przyciągnięcie i utrzymanie czołowych zawodników (lecz z drugiej strony nakładają większe obciążenia na zawodników, przez co gra w pucharach rok w rok jest dobra, lecz teraz trzeba walczyć o cztery czołowe miejsca w tabeli, z pięcioma chętnymi do ich zajęcia). Teraz nagrodę za wygraną poszczególnych turniejów postrzega się inaczej, na przykład Mistrzostwa Świata nie były postrzegane jako tak istotne – Anglia do nich nie weszła – tak samo jak Puchar Europy – do którego angielskie drużyny się nie zakwalifikowały. Gdy Shankly wygrał Puchar Anglii w 1965 roku, było to uważane za osiągnięcie porównywalne z wygraną w lidze, coś w dzisiejszych czasach nie do pomyślenia. Priorytety się zmieniają.

Wtedy natknąłem się na dość dziwną logikę (ubraną w słowa przez Tima Sherwooda) mówiącą o tym, że Klopp musi pokonać Leicester w pucharze by móc wciąż wystawiać piłkarzy takich jak Ben Woodburn przez pozostałą część sezonu, i że nie powinien wystawiać drugiego garnituru, by nie sabotować możliwości awansu, lecz, zakładamy, że wystawienie słabszej drużyny oznaczało zmianę Woodburna na Coutinho w przerwie itp. Oczywiście, Klopp chciał awansować, dając przy tym zagrać zawodnikom z kadry, a dokładnie to samo zrobiło Leicester. Nie można jednak mieć wszystkiego.

Tak jak mówiłem już kilka razy, terminarz w ciągu ostatnich dwóch sezonów robił się intensywny w styczniu i trzeba było rozegrać około 9-11 meczów w 30-33 dni chwilę po Świętach. Dwu-meczowe półfinały Pucharu Ligi przeciwko solidnym drużynom Premier League (Stoke i Southampton) były zmorą, która wyssała energię z Liverpoolu . Wtedy przytrafiły się kontuzje i spadek formy. Wtedy właśnie zagrała prawdziwie rezerwowa drużyna w Pucharze Anglii, gdy nikt pozostały nie był wystarczająco świeży. The Reds przegrali, a wszyscy nagle postradali zmysły, mimo, że the Reds dotarli do finału Ligi Europy w 2016 roku, a w 2017 skończyli w TOP 4, z drugim najlepszym wynikiem w ciągu ośmiu lat. W 2005 roku byłem wściekły, gdy twierdzono, że katastrofą jest odpadnięcie the Reds z Burnley z Pucharu Anglii. Dwa finały pucharów i tryumf w Lidze Mistrzów cztery miesiące później stanowiły potwierdzenie mojej teorii. Hej, ale co ja tam wiem! Przecież nie możesz oczekiwać, że po złym okresie zaczniesz grać dobrze, a złe wyniki po prostu się zdarzają.

Mamy też logikę, która mówi, że fani, którzy pojechali do Leicester ‘zasługują, by zobaczyć silną jedenastkę’, co nie bierze pod uwagę faktu, że ci fani (plus część innych) będzie też jechało do Leicester (znowu) w sobotę, we wtorek do Moskwy i do Newcastle kilka dni później. Nie płacisz za prawo oglądania wyłącznie najlepszych piłkarzy, ponieważ menadżer musi lawirować kadrą między różnymi rodzajami meczów. To nie 1965, a nawet wtedy Shankly dał odpocząć całej drużynie w lidze kilka dni po finale Pucharu Anglii. Bo nie był durniem.

Jeśli najlepsi piłkarze będą grali w każdym meczu we wszystkich rozgrywkach, wtedy w lutym nie będziemy mieli możliwości sklejenia zdrowej jedenastki. Każdy kto wtedy będzie płacił za bilet zobaczy bardzo osłabioną drużynę. Kibice na Anfield będą oglądali drużynę U-15 w Premier League. Wtedy dopiero zaczną jęczeć na temat kontuzji i metod treningowych Kloppa i czemu nie dał części z nich odpocząć wcześniej, gdy można było to zrobić, lecz wtedy by mówili, że są rozczarowani, bo rotował składem.

Dlatego ostatni komentarz Alana Smitha dotyczący krycia strefowego, że „nie zawsze ono działa”. Hmm, ale krycie indywidualne działa? Co dalej? “Wykonywanie rzutów karnych – to nie zawsze się udaje”. Smith to widocznie jeden z bystrzejszych byłych piłkarzy, z pokończonymi kursami i tak dalej. Jest 2017, lecz wciąż moja pierwsza książka z 2005 roku jest aktualna, od wściekłości na przesadzone reakcje po porażce z Burnley, do mojego przykładu goli straconych przy indywidualnym kryciu pięcioosobowym w meczach przeciwko Norwich i Middlesbrough. Jak daleko zaszliśmy i jak długa droga nas jeszcze czeka.

Łatwo być negatywnie nastawionym i twierdzić, że ogólnie źle się dzieje, gdy drużynie nie idzie, lecz zawsze zdarzą się złe okresy i gorsze sezony. Żadna drużyna tego nie uniknie. Większość ma też świetne sezony, ale nie każda, szczególnie w Wielkiej Szóstce, gdzie dobre sezony zdarzają się równie często co złe, a to przez to, że jest łatwiej o gorsze wyniki, gdy każdy mierzy w tytuł. Jeśli jest sześć klubów na cztery miejsca, mamy sześć klubów w wyścigu o tytuł.

Ten sezon jeszcze się nie skończył i czuję, że to może być najlepsza od dekady drużyna the Reds. To się nazywa progres.

Różnice

Główną kwestią martwiącą fanów Liverpoolu, co różni nas od innych, że ci kibice chcą wygrać ligę za wszelką cenę, tak samo jak szukający Świętego Graala, oraz są ci, którzy chcą wygrać nawet mniej istotne trofea, co w pełni rozumiem, takie jak Puchar Ligi, którym jak na ironię Bill Shankly się kompletnie nie interesował.

Jednak te dwa cele się wzajemnie wykluczającą, chyba, że masz jakiś über-skład. Nie możesz w pełni mierzyć w tytuł, celując jednocześnie w puchary, chyba, że masz ogromną kadrę i dozę szczęścia. Okazjonalnie uda się zgarnąć dublet lub potrójną koronę, lecz te drużyny mają zwykle duże doświadczenie w wygrywaniu ligi.

Jak menadżer może zadowolić swoich fanów, gdy różne strefy wymagają różnych rozwiązań? Pewien wściekły kibic Liverpoolu (to mogłaby być nasza nowa maskotka klubowa) powiedział mi, że Klopp popełnił błąd odpuszczając Puchar Ligi, bo Liverpool nie wygra tytułu i nie wygra Ligi Mistrzów. Więc co, klub powinien się poddać? To oczywiste, że to cele dość mało prawdopodobne do zrealizowania, ale nie kwalifikujesz się do Ligi Mistrzów tylko po to, by wystawić silniejszy skład w niemal nieistotnym Pucharze Ligi. Inni kibice byliby wściekli, gdyby wystawił najlepszą drużynę, a kilku piłkarzy by odniosło kontuzje i zostało zawieszonych.

W dłuższej perspektywie wygrywanie w pucharach wydaje się pomóc w wygraniu ligi, lecz wcześniej dowiodłem tego w szczegółowych badaniach na tej stronie, że więcej niż 20 meczów pucharowych na sezon (lub mniej, jeśli jesteś mniejszym klubem) powoduje utratę punktów. Czy takie zespoły jak Manchester City z 2011 roku wygrały ligę w 2012 roku ponieważ zdobyli puchar krajowy, czy dlatego, że wydali kwadryliony na tabun świetnych piłkarzy i stali się po prostu lepsi?

Jak często drużyna Liverpoolu wygrała ligę w ciągu ostatnich 27 lat mimo, że wygrała dziewięć pucharów krajowych, w tym cztery Puchary Ligi? Jak wielu było zachwyconych drużyną z 2003 roku, która miała serię JEDENASTU meczów bez zwycięstwa, lecz wygrała Puchar Ligi? Czy Arsenal wygrał ligę po tym, jak ostatnio wygrali trzy czy cztery puchary? Czy to dało Arsene’owi Wengerowi więcej zaufania ze strony kibiców? (Nie).

Gówniany początek

To był trudny początek sezonu, prawdziwie gówniany, z Arsenalem i Manchesterem City w ciągu pierwszych pięciu spotkań. Jest dziesięć meczów w tym sezonie przeciwko drużynom z dużej szóstki, więc w terminarzu powinny one się zdarzać średnio raz na cztery mecze, a mecze przeciwko dwóm z nich pod rząd, średnio, po ósmej kolejce, nie piątej. To beznadziejny terminarz na początek.

Liverpool spotka się z trzecim, Manchesterem United, w swoim siódmym meczu. Mimo, że the Reds dobrze sobie radzą w tych starciach, to wciąż trudne wyzwania.

Dodajmy do tego spotkania (u siebie i na wyjeździe) w eliminacjach do Ligi Mistrzów z drużyną z czołówki Bundesligi oraz pierwszy mecz fazy grupowej tego turnieju z jedną z czołowych drużyn z Hiszpanii (trzy trofea na arenie europejskiej na przestrzeni minionych czterech sezonów). Następnie wyjazdowe spotkanie ze zwycięzcą Premier League z 2016 r. i ćwierćfinalistą Ligi Mistrzów w 2017 r. (nadal nie jestem w stanie wyjaśnić, jak to osiągnęli, ale ten zespół zazwyczaj jest zadziorny i zawzięty w swoim działaniu) w pierwszej kolejce krajowego pucharu. Ten nadzwyczaj parszywy i nieprzyjemny rozkład spotkań na otwarcie sezonu dopełniony został nieobecnością w składzie Philippe Coutinho (i jego „dublera” Adama Lallany), a później zawieszeniem Sadio Mané za przekroczenie przepisów, które zasługiwało na czerwoną kartkę, ale za które NIKT NIGDY WCZEŚNIEJ NIE ZOSTAŁ ZAWIESZONY (wliczając w to najlepszego zawodnika Newcastle, który będzie mógł zagrać w przyszłotygodniowym pojedynku z Liverpoolem)! Mecz z Leicester był okazją do sięgnięcia po inne opcje dostępne w zespole i możliwością wystawienia kilku nowych piłkarzy (Leicester miało podobne podejście, ale do ich zespołu zaangażowane nieco mniej dzieciaków).

To na początek, zanim wskażę na przypadkowość decyzji, które nie dotyczą Mané, jak na przykłada ta, dotycząca potencjalnego rzutu karnego za faul na Salahu, czy też nieprawidłowo uznana bramka wyrównująca w meczu otwierającym sezon 2017/18, kiedy to arbitrzy zawiedli w prawidłowej interpretacji zasad spalonego.

Do tego wszystkiego jeszcze przeciwnicy, którym wszystkie strzały lecą w samo okienko, tak jakby każdy z ich piłkarzy był Lionelem Messim.

Bez względu na to, czy pokonasz tych trudnych rywali, czy nie, to z czysto logicznego punktu widzenia spotkania z nimi kosztują piłkarzy wiele wysiłku. Ponadto, Liverpool to jedyny zespół z Anglii, który rozegrał dwa dodatkowe mecze w Lidze Mistrzów w tym sezonie (kwalifikacje). Skutkiem tego jest ogólna większa liczba spotkań do rozegrania w krótkim okresie czasu, co z kolei powoduje, że zespołowi brakuje świeżości i zmniejsza szanse na zwycięstwo. Grupa w Lidze Mistrzów wydaje się być łatwa, oczywiście z pominięciem Sevilli. Liverpool powinien wykorzystać spotkanie z Mariborem, mając na uwadze wcześniejsze spotkania z tego sezonu.

Pomijając mecz z City (od momentu utraty jednego zawodnika), Liverpool nie gra źle. Wprawdzie druga połowa spotkania z Leicester była naprawdę słaba, to jednak the Reds w pierwszej połowie zrobili wszystko za wyjątkiem zdobycia bramki. Powodem, dla którego wymyślono xG, była chęć pokazania, jak zakończyłby się mecz, gdyby wyłączyć losowość efektywności wykańczania akcji, co miałoby pozwalać dokładniej przewidywać ostateczny wynik (lub wartość wyniku) niż posiadanie piłki, które niektóre zespoły chętnie oddają rywalowi. Liverpool na podstawie współczynnika xG wyraźnie wygrał spotkania z Burnley i Leicester, jednak obecnie efektywność strzelecka the Reds siadła (zdarza się), a rywale strzelają im niesamowite bramki zza pola karnego (to też się zdarza, ale normalnie nie aż tak często). Rzeczywiście zatem mają pecha, nawet jeżeli sami po części przyczynili się do swojej kiepskiej formy w ostatnim czasie.

W rzeczy samej, oba gole stracone w tym tygodniu były wynikiem drobnych “potknięć”. Przeciwko Burnley niziutki Trent Alexander-Arnold przegrał pojedynek powietrzny z wysokim zespołem Burnley a piłka przeleciała nad głową Matipa. Ragnar Klavan przybył z odsieczą, ale zawodnik Burnley dostawił czubek stopy i delikatnie zmienił kierunek piłki, co sprawiło, że Klavan był w niekomfortowym położeniu (jednak gdyby się nie pojawił w tym miejscu, to pojawiłaby się wolna przestrzeń, gdyby muśnięcie piłki przez rywala nie nastąpiło). W meczu przeciwko Leicester pierwszy gol był prostym strzałem do wybronienia zanim jeszcze Andy Robertson i Danny Ward dowiedzieli się, że do uderzenia może dojść. Bywa. Jeszcze raz podkreślę, to nie jest tak, że moim zdaniem defensywa gra świetnie a wszystko jest tylko efektem pechowych okoliczności. Te dwie bramki nie padły w taki sposób, jak pierwsza bramka w meczu z Sevillą, która była po prostu potrójnie spieprzoną przez piłkarzy sprawą.

Dobra wiadomość jest taka, że tournée po trudnych przeciwnikach jest już praktycznie zakończone, chociaż i tak przed zespołem trzy lub cztery mecze wyjazdowe w momencie, kiedy morale jest niskie. To sprawia, że będzie się grało trudniej, ale nie oznacza, że przeciwnicy nagle staną się topowymi zespołami. Jednocześnie, kiedy atmosfera na Anfield jest nieco napięta, mecze wyjazdowe mogą okazać się bardzo pomocne. Jednak jeżeli nie ma w drużynie pewności siebie na obcym terenie i musisz odrabiać straty, to życie staje się okropnie trudne.

Następnie czeka w kolejce Manchester United do ugoszczenia na własnym terenie. Ekipa Jose Mourinho nie zagrała jeszcze ani jednego meczu z przyzwoitym przeciwnikiem. Gościli u siebie Burton w pucharze po serii łątwiejszych meczów w lidze oraz niczym nie wyróżniający się zespół ze Szwajcarii w Lidze Mistrzów. Czy to David Moyes był tym, który musiał mierzyć się z bardzo sukowatym terminarzem na początku sezonu? Któryś z byłych menedżerów United o tym wspomniał. Z pewnością nie był to Alex Ferguson! Tak czy inaczej, West Ham, Swansea, Leicester u siebie, Stoke, Basel, Everton, Burton oraz Huddersfield to raczej nie były najtrudniejsze sprawdziany na frontach wszystkich rozgrywek. To osiem meczów do wygrania i większość z nich wygrali w dobrym stylu, ale też były to mecze, które powinni wygrać, pomimo że zremisowali ze Stoke.

Możemy teraz wspólnie debatować, jak dobrze Liverpool grał w tym sezonie, ale dla mnie poza jakąkolwiek dyskusją jest poziom trudności dotychczasowych meczów. Sugestie, że to po prostu wyolbrzymianie niczym nie wyróżniającego się terminarza, są po prostu kompletnymi bredniami.

Naciąganie koca: Liverpool FC i ból związany z budowaniem kompletnego zespołu aka teoria Piłkarzy Całego Koca.

Wierzę, że najlepszy zespół dysponuje zbiorem “piłkarzy całego koca”.

To określenie pochodzi od powiedzenia, które po raz pierwszy usłyszałem z ust Rafy Beniteza, a które z pewnością już kiedyś przywoływałem. Według tego powiedzenia, trener dysponuje kocem, który często nie jest wystarczająco duży, by pokryć wszystkie metaforyczne palce i ramiona zespołu. Kiedy pociągniesz w górę, to będą wystawać ci stopy. Pociągnij w dól, a górna połowa ciała zaczyna marznąć. Z pewnością kiedyś już to słyszeliście. Dlatego zacząłem się zastanawiać nad tym, jak zespoły pozyskują i rozwijają zawodników, których nazywam “piłkarzami całego koca.

Wróćmy do 2004 roku, kiedy to Benitez musiał odnieść sukces z drużyną, w której brakowało wszechstronnych piłkarzy. Steven Gerrard oczywiście nim był, ale Sami Hyypia chociaż był świetnym obrońcą – do gwiazd światowego formatu się nie zaliczał. Gérard Houllier przez ostatnie 2 lata na Anfield zmagał się z dwójką obrońców Hyypia – Henchoz, z których żaden nie miał odpowiedniej szybkości. W praktyce oznaczało to, że musieli być ustawieni blisko bramki umożliwiając przeciwnikowi dużą ilość podań do napastników.

Michael Owen był bardzo wszechstronny, a swoją szybkością niszczył defensywę rywala, ale ze względu na wzrost i wagę potrzebował bodyguarda w osobie Emile’a Heskeya. Liverpool posiadał więc głęboką obronę i dwóch napastników, których pomoc nie potrafiła pogodzić. Oczywiście obaj snajperzy odeszli z klubu w 2004 roku.

Obecnie Everton nie posiada chociażby jednego takiego piłkarza, a przynajmniej nie pojawił się taki na boisku w meczu z Manchesterem United. Gary Neville wówczas stwierdził, że the Tofees nie mają prędkości ani z przodu ani z tyłu. Nie mogą naciskać na rywali jeżeli ich defensywa boi się opuścić własną połowę choćby na milimetr.

Liverpool nie miał "drużyny pełnego koca" od 1990 roku, może z wyjątkiem sezonu 2008/2009, kiedy the Reds odnotowali najlepszy wynik strzelecki w Premier League. I tak zdobyli wtedy „tylko” 77 goli co nie jest wybitnym wynikiem. Tamta drużyna była jednak zbalansowana, nie nastawiona wyłącznie na atak. Linia ofensywna była w pełni wszechstronna tylko gdy Gerrard grał z Fernando Torresem, co w tamtym sezonie zdarzyło się zaledwie 14 razy.

Gdyby ta dwójka częściej mogła grać razem, tytuł mistrzowski byłby znacznie bardziej prawdopodobny. To była świetna drużyna, kiedy wszyscy byli zdrowi. Niestety rezerwowym napastnikom i nawet najlepszym skrzydłowym brakowało prędkości (pewnie dlatego Nabil El Zhar grał w tak niewielu meczach i przeprowadzka do La Liga nic w tym względzie nie zmieniła).

Ekipa Houlliera z sezonu 2000/2001 była świetna z kontrataku i łupała gole aż miło – wycieczki do takich miejsc jak Barcelona były torturą jeśli zauważymy ilu piłkarzy znajdowało się za linią piłki. Ta skuteczna taktyka stała się jednak ograniczona. Strzelili 127 goli, ale nie potrafili bronić z dala od bramki, więc nie była to drużyna kompletna.

Od 2009 roku mieliśmy drużynę mocną tylko w defensywie, albo w ofensywie. Pierwsza obejmuje okres ostatniego sezonu Beniteza, bronienie w ośmiu chłopa za kadencji Roya Hodgsona i zespół Kenny’ego Dalglisha z mocnym wpływem Steve’a Clarke’a, w którym Luis Suarez marnował okazję za okazją, a sytuacje bramkowe mieli kreować „skrzydłowi” Stewart Downing i Jordan Henderson. Później Brendan Rodgers postawił wszystko na atak i od tamtej pory w naszej grze obronnej nie ma żadnej poprawy. Częściowo nastąpiło tąpnięcie, a później jeszcze Jamie Carragher odszedł na emeryturę. Gra Liverpoolu do tego jest nastawiona na atak, że klub zaprzestał kupować wybitnych obrońców.

Tego roku Liverpool postanowił sięgnąć po gwiazdy światowego formatu. Mo Salah ma diabelską szybkość i wytrzymałość, dzięki czemu przez cały mecz może naciskać na rywala. To nie jest jeździec bez głowy, ale myślący piłkarz, który wie kiedy należy zejść do środka, żeby zgubić krycie. Sadio Mané, który przyszedł rok wcześniej ma tę samą prędkość i olbrzymią jakość. Mając za plecami świetnych pomocników mogą być zabójcami każdej defensywy.

Naby Keita to w pełni profesorski pomocnik. Oprócz umiejętności zdobywania bramek i asyst ma też szybkość, wytrzymałość i warunki fizyczne, żeby wygrywać pojedynki główkowe i walkę o piłkę. Wielu znanych ekspertów twierdzi, że może stać się jednym z najlepszych pomocników na świecie. Musimy na niego poczekać, ale lepiej mieć go za rok niż wcale.

Virgil van Dijk jest "obrońcą pełnego koca". Ma odpowiednią szybkość, żeby bronić będąc wysuniętym do przodu, ale także świetne warunki fizyczne, żeby bronić głęboko. Jego zakup okazał się jednak niemożliwy, co było frustrujące. Kiedyś na święta chciałem Stretcha Armstronga [gumowa rozciągająca się lalka – strongman, która zawsze wraca do swojego pierwotnego kształtu – przyp. red.], ale sklep wyprzedał już wszystkie egzemplarze, więc rodzice kupili mi My Little Pony [kucyk – przyp. red.] i zdecydowanie nie byłem z tego zadowolony.

Chociaż można wokół zobaczyć wielu wybitnych obrońców to pozyskanie ich byłoby mrzonką. Jako przykład weźmy Vincenta Kompany’ego, który pasowałby do nas idealnie, ale jest nie do wyjęcia z Manchesteru City. Doskonale rozumiem dlaczego Liverpool nie poszedł na kompromis i nie kupił kogokolwiek, bo mogłoby to się skończyć drugim Dejanem Lovrenem, który w systemie Southampton wyglądał na świetnego zawodnika.

Joel Matip w wielu względach przypomina van Dijka, ale nie jest aż tak szybki, silny i dobry w powietrzu. "Piłkarze całego koca" poza talentem mają też odpowiednie warunki fizyczne i przygotowanie atletyczne. Są też drożsi ze względu na swoją wyjątkowość. Odpowiedni wzrost dużo dodaje do ceny końcowej zawodnika. Jeśli nie ma innych zawodników to klub może zaakceptować niższy wzrost piłkarza, ale musi się wtedy zmagać ze stałymi fragmentami i wrzutkami w pole karne. Ci wybitni piłkarze nieuchronnie zmierzają do najlepszych i najdroższych zespołów. Żeby osiągnąć sukces nie potrzebujesz jednak 11 "piłkarzy całego koca", wystarczy że część z nich po prostu dobrze wykonuje swoją pracę. Im więcej posiadasz tych najlepszych z tym większym skutkiem będziesz bronił i atakował.

Im więcej może zrobić pojedynczy gracz tym większy wpływ będzie miał na grę całej drużyny. To mógł być powód, dla którego Jürgen Klopp tak usilnie chce włączyć Kariusa do pierwszego składu, ponieważ Niemiec szybciej wychodzi do wrzutek, więc w przypadku naszych niepewnych stoperów czyni go bardziej kompletnym bramkarzem. Karius nie odegrał jednak znaczącej roli w zespole, podobnie jak Claudio Bravo w zeszłym sezonie w Manchesterze City.

Myślę, że nawet będący w najlepszej formie Sami Hyypia niewiele by dziś pomógł. Gra stała się szybsza, co widać po ilości sprintów teraz i dekadę temu. Jeśli obrońcy brakuje szybkości to nawet najlepsze czytanie gry może mu utrudniać grę na wysokim poziomie.

Problem w tym, że chociaż Dejan Lovren jest szybszy od Hyypii to… wciąż nie jest wystarczająco szybki. Hyypia był wolniejszy, ale poza tym znacznie lepszym piłkarzem od Chorwata. Fin był nie do przejścia, ale jego walory lepiej byłyby teraz widoczne w drużynie, która gra czterema defensywnymi obrońcami. Pamiętaj, że jeśli decydujesz się na grających głęboko bocznych obrońców to stracisz mniej goli, ale również mniej strzelisz. Chcąc i to i to domagasz się perfekcji co jest niezwykle rzadkie w futbolu.

Oczywiście możesz mieć mniej spektakularnych piłkarzy w swoim zespole. Emile Heskey mógł siać zamęt i spustoszenie w liniach obronnych rywali, ale zdawał się sam w to nie wierzyć i tylko w kilku meczach pokazał swój potencjał. Był przyjaznym wielkoludem, ale mógł dać z siebie więcej.

Są również wspaniali pomocnicy, którzy mimo gorszych warunków fizycznych są w stanie rozrywać linie defensywne rywala za pomocą podań. Tacy piłkarze nie wbiegną z piłką między rywali i nie zawalczą o nią w pojedynku główkowym – tak grał chociażby Steven Gerrard. Phillipe Coutinho jest jednym z takich pomocników, tak jak Kevin de Bruyne czy Henrikh Mkhitaryan. Ci piłkarze wykorzystują siłę i szybkość innych, ich zadaniem jest dostarczyć piłkę do napastnika.

Obecnie Liverpool posiada tylko kilku "piłkarzy całego koca". Zaliczają się do nich: Sadio Mané, Mo Salah i Emre Can. Roberto Firmino brakuje prędkości, ale jego poruszanie się na boisku sieje podobny zamęt w szeregach rywali.

Uważam, że ważną rolę może odgrywać Jordan Henderson. Brakuje mu prędkości, ale ma wszystko co potrzebne, żeby trzymać drugą linię w kupie (nie każdy może być box to box). Gini Wijnaldum jest inteligentny i potrafi wedrzeć się w pole karne rywala, a także ma wytrzymałość niezbędną do powrotu do obrony, ale nie jest szybki jak błyskawica. Zarówno Alberto Moreno jak i Andy Robertson nie są tytanami obrony, ale Szkot jest młody i ciągle się rozwija, a Hiszpan ma świetną wytrzymałość i wraca do obrony nawet po lekkomyślnej stracie.

Również Alex Oxlade-Chamberlain ma odpowiednią szybkość i wytrzymałość, chociaż przyznaję, że jego pierwszy mecz nie był najlepszy. Daniel Sturridge jest jednym z tych, którzy mogliby zaliczać się do elity, ale jego prędkość zanikła po szeregu kontuzji. Origi również miał zadatki na takiego piłkarza, ale musiałby nauczyć się używać swojej szybkości podczas gry na wypożyczeniu. Belg może uciec rywalowi i uderzyć z dystansu, ale brakuje mu umiejętności poruszania się wśród obrońców, co już osiągnął 19-letni Dominic Solanke.

Liverpool ma jednak wiele potencjalnych gwiazd. W wieku 20 lat Trent Alexander-Arnold powinien być lepiej zbudowany i trochę wyższy (w jego wieku możliwe, że jeszcze rośnie), a także bardziej doświadczony w defensywie. W kategorii U-23 już jest jednym z najlepszych, więc pozostaje mu tylko dorosnąć i zmężnieć.

To samo dotyczy Dominica Solanke. Fizycznie jest 19-latkiem, ale ma dar poruszania się po boisku. Potrzebuje doświadczenia w zdobywaniu bramek, zupełnie jak Harry Kane w jego wieku. Ma odpowiednią prędkość, ale nie jest elektryczny i wie jak się dostać za plecy obrońców. Jeśli nie masz wystarczająco czasu, żeby poczekać aż się rozwinie, masz jedną alternatywę – wydać masę pieniędzy.

Ważne jest to, że wymienieni przed chwilą gracze już teraz świetnie grają w piłkę jako dzieci, po prostu brakuje im jeszcze do ideału.

Pamiętajcie, że boczny obrońca z najwyższej półki kosztuje 50 milionów funtów. Manchester United w przeciągu roku kupił 2 piłkarzy za 94 i 90 milionów, kiedy Manchester City zapłacił 100 milionów za 2 bocznych obrońców. Ich zespoły były znacznie kosztowniejsze i bliżej końca budowy niż ekipa Liverpoolu.

Nie mam wątpliwości, że Joe Gomez posiada potencjał na jednego z najlepszych środkowych obrońców, ale nikt nie ufa środkowemu obrońcy poniżej 25 lat, a on dopiero minął 20. Dzieje się tak, ponieważ na tej pozycji zawodnik potrzebuje doświadczenia i warunków fizycznych, a te przychodzą z wiekiem. Ilu środkowych obrońców zostało włączonych do składu zespołu z czołowej szóstki na przestrzeni ostatnich 20 lat? Zgaduję, że nie było takiego od czasu Johna Terry’ego w 1998 roku. Jamie Carragher zaczął regularną grę na środku defensywy dopiero w wieku 25 lat. Wcześniej przez kilka lat grał na boku obrony po tym jak pierwsze eksperymenty z ustawianiem go na środku okazały się niewypałem. Może jeszcze Johnny Evans w Manchesterze United, ale on ostatecznie był traktowany jako dodatek. Żaden z nich nie był tak szybki i silny jak Joe Gomez.

Cała rzesza młodych stoperów odchodziła z klubów czołowej 6-tki i stawała się podstawowymi graczami swoich zespołów dopiero po przekroczeniu 25-ciu lat. Również w Liverpoolu mieliśmy Mikela San Jose i Gabriela Palettę, którzy kupieni jako młodzi, perspektywiczni piłkarze odchodzili nie odciskając żadnego piętna na zespole. Chyba połowę obecnych środkowych obrońców w Premier League wypuścił ze swoich rąk Manchester United. Jednym z graczy, których Czerwone Diabły skreśliły był Gerard Pique. Kluby nie chcą cierpieć z powodu błędów juniorów. Phil Thompson we wczesnych latach 70-tych był chyba ostatnim młodzikiem włączonym do gry jako środkowy obrońca. Może znalazłoby się jeszcze miejsce dla 1 lub 2 takich jak Dominic Matteo, którzy szybko przenieśli się gdzieś indziej. (Nieważne – jak sprawdziłem to nawet Phil Thompson zaczynał jako pomocnik).

Nawet Mats Hummels, który wyjątkowo rozgrywał świetne zawody jako stoper tuż po skończeniu 20 lat pod okiem Jürgena Kloppa – został wcześniej sprzedany przez Bayern Monachium, ponieważ prawdopodobnie uznali, że nie jest jeszcze gotowy. W wieku 20 lat udał się na wypożyczenie do Borussii Dortmund, rok później BVB go kupiło, a w wieku 27 lat Bayern zakontraktował go ponownie. Myślę, że prędkość i siła Joe Gomeza pozwoli mu szybciej zaadaptować się na pozycji środkowego obrońcy, ale nie ominiemy kilku jego błędów spowodowanym brakiem koncentracji. Młodzi obrońcy popełniają błędy i tego nie możemy uniknąć.

Ben Woodburn posiada za to wszystko, żeby stać się "piłkarzem całego koca". Oczywiście nie chodzi o to, żeby mieć samych superszybkich zawodników niezdatnych do czegokolwiek innego. Ben przypomina Kenny’ego Dalglisha w tym jak szybko widzi różne opcje na boisku. Oczywiście z całym szacunkiem dla Kinga Kenny’ego – Ben jest od niego szybszy. Warto wspomnieć, że Kenny dołączył do Liverpoolu w wieku 20 lat, a także Scholes (do którego porównałem Woodburna latem) wystrzelił w Manchesterze United w tym samym wieku. Nie oczekujmy więc od 17-letniego Woodburna tych samych umiejętności.

Również Marko Grujić jest jednym z tych, którzy mają większość potrzebnych do gry na wysokim poziomie umiejętności, ale odbiór piłki nie jest jedną z nich i to może sprawić mu kłopoty w Premier League.

Liverpool posiada też najlepszego bramkarza juniorów jakiego kiedykolwiek widziałem w tym klubie – Kamila Grabarę. Posiada on wszystko oprócz doświadczenia. Za każdym razem jak go oglądam to widzę bramkarza z samej elity światowego futbolu, ale póki co robi to przeciwko piłkarzom U-23, a nie innym elitarnym piłkarzom. Może więc tylko świetnie spisywać się przeciwko juniorom. Ale który duży klub daje szansę regularnej gry nastoletnim bramkarzom? W Premier League nie ma kompromisu dla młodych golkiperów i nawet ktoś tak utalentowany jak David de Gea musi kilka lat adaptować się do gry na tym poziomie. Sztab Kloppa monitoruje wszystkich tych graczy i wprowadza ich krok po kroku, ale w takich przypadkach wpadki muszą się przytrafiać.

Pod Kloppem zaczyna się zarywać grunt. Spójrzcie jednak na wszystkie fakty dodając do tego absencję Coutinho i to, że jego transfer request tuż przed startem rozgrywek nie pomógł drużynie. Tak naprawdę wciąż nie oglądaliśmy najlepszej jedenastki the Reds w tym sezonie, ponieważ ta zawiera Phillipe’a Coutinho i Sadio Mané, a także terminarz i nieprzychylne sędziowanie uczyniło ten start sezonu wyjątkowo ciężki. Mimo to Liverpool nie przegrał meczu, w którym grali jego najlepsi zawodnicy nie licząc jednego, w którym Mané ujrzał czerwoną kartkę. Im lepsza jedenastka wyjdzie na boisko tym bardziej prawdopodobne, że zapobiegniemy błędom w defensywie i chociaż nigdy nie udaje się uchronić wszystkich od kontuzji, możesz zachować korpus, dzięki któremu reszta spisuje się na odpowiednim poziomie.

Najlepsi gracze wciąż doceniają Kloppa i chcą u niego grać. Jego Borussia Dortmund potrafiła bronić, ale nie nauczyła się tego w jedną noc. Zajęło mu 2 lata zanim zauważono jakikolwiek postęp. Czuję, że Liverpool idzie we właściwym kierunku z jedną małą plamką – i to w meczu, w którym graliśmy w osłabieniu.

Nic nie wskazuje na to, że Liverpool z dnia na dzień zacznie rozbijać wszystkich rywali i wygra ligę z przewagą 15 punktów. Okażmy cierpliwość, a czekają nas ekscytujące chwile.

W tłumaczeniu brali udział także: ManiacomLFC i Poommaster

Paul Tomkins



Autor: ElWojtasso
Data publikacji: 24.09.2017 (zmod. 02.07.2020)