LIV
Liverpool
Premier League
31.03.2024
15:00
BHA
Brighton & Hove Albion
 
Osób online 953

Analiza taktyczna meczu z United

Artykuł z cyklu Analiza Taktyczna


Liverpool był silniejszy na początku spotkania, ale Manchester United przejął kontrolę nad grą po odesłaniu do szatni Jonjo Shelveya. Brendan Rodgers wystawił tego gracza jako najbardziej wysuniętego pomocnika. Glen Johnson wystąpił na lewej obronie. The Reds zdominowali pierwszą połowę, United drugą. Czerwona kartka dla Shelveya okazała się punktem zwrotnym w taktycznej bitwie obu zespołów.

Sir Alex Ferguson oszczędził Nemanję Vidica, a w środku zamiast Paula Scholesa czy Toma Cleverleya postawił na Ryana Giggsa.

Pierwsza połowa

Przeciwnicy wyszli do walki z zupełnie innym nastawieniem. Liverpool, tak jak zwykle pod wodzą Rodgersa, starał się przejąć kontrolę nad spotkaniem przez posiadanie piłki, a Manchester United zamierzał grać z kontry.

Biorąc to pod uwagę: kluczowa bitwa tego meczu rozegrała się w centrum pomocy gospodarzy, gdzie Joe Allen zmagał się z Shinji Kagawą. Walijczyk został ustawiony głęboko i dyrygował grą the Reds. Przez 90 minut spotkania wymienił więcej podań niż jakikolwiek inny gracz na boisku. Tymczasem Japończyk starał się nie dać wciągnąć w walkę w środku pola, próbując utrzymać wysoką pozycję blisko van Persiego. W grze bez piłki formacja United często wyglądała podobnie do 4-4-2.

To oczywiste, że Kagawa odgrywał podobną rolę do tej, którą pełnił w Borussii Dortmund - nie angażował się zbytnio w obronę, starając się za to szukać wolnej przestrzeni i rozpoczynać kontrataki. Krążył wokół Allena, a jego głównym defensywnym zadaniem było tworzenie bariery pomiędzy Walijczykiem a piłką, zapobiegając tym samym łatwemu wyprowadzaniu gry z formacji obronnej.

Przesunięcie dwóch pozostałych pomocników na głębsze pozycje pozwoliło Liverpoolowi na rozgrywanie piłki w środku pola i zdominowanie posiadania właśnie z tej strefy. Brak obowiązków obronnych Kagawy na początku spotkania oznaczał, że Allen był w stanie łatwo otrzymywać piłki. Jednak nie zdecydowała o tym zła gra Japończyka, ale podejście United , które zrezygnowało z kontroli środka pola na rzecz dodatkowego obiektu podań w ataku.

3 na 2 zmienia się w 4 na 2

Ferguson był zadowolony z walki w środku pola, gdzie dwóch jego pomocników zmagało się z trzema Liverpoolu. Ale United przestało sobie radzić w momencie, gdy Luis Suarez zaczął cofać się do pomocy. Wystąpił wtedy podobny problem do tego z jakim Ryan Giggs i Michael Carrick musieli sobie radzić w przeszłości, w finale Ligi Mistrzów z Barceloną w 2011 roku. Nie chodziło o prostą liczebną przewagę polegającą na tym, że defensywny pomocnik przeciwnika gra wyżej niż 'dziesiątka' United (tamtego dnia był nią Wayne Rooney), ale o problemy jakie sprawiła im 'fałszywa dziewiątka'.

Liverpool miał świetną okazję, kiedy Suarez zszedł w głąb pola i zagrał do Fabio Boriniego wbiegającego z lewej strony. Akcja szybko dobiegła końca z powodu słabego odegrania Włocha, ale ten przykład znakomicie obrazuje grę the Reds. Suarez schodził głębiej, tam gdzie miał miejsce, a na jego pozycję przechodził jeden z bocznych napastników. Borini miał tutaj grać rolę Pedro z Barcelony, a powyższa wymiana pozycji była dokładnie tym, co przez ostatnie kilka sezonów robili Messi z Pedro.

Zmagania United

Manchester próbował dostarczyć piłkę Kagawie w dogodnej pozycji, ale nie udało mu się zaangażować go w ofensywną grę podczas pierwszej połowy meczu. Na przeszkodzie stanęły dwa główne problemy. Po pierwsze, Allen grał z dyscypliną i często przecinał podania skierowane do Japończyka, kilka razy zatrzymywał go nawet faulami. Po drugie, pressing Liverpoolu sprawił, że piłki wyprowadzane z obrony United były bezmyślne, co przełożyło się na słabe wprowadzanie jej do gry.

Połączenie tych problemów, - zdominowania posiadania przez Liverpool, które Ferguson przewidział, ale nie aż do takiego stopnia, oraz braku łączności z Kagawą – spowodowało, że Japończyk w końcu zaczął częściej opuszczać Allena, co poskutkowało walką trzech na trzech w środku pola. Spotkanie stało się bardziej wyrównane, gdy boisko opuścił Shelvey.

10 na 11

Obaj menedżerowie zdecydowali się na zmiany w połowie meczu. Ferguson wymienił Naniego na Paula Scholesa, przesuwając Ryana Giggsa na skrzydło i tym samym zwiększając potencjał United w utrzymywaniu się przy piłce. Tymczasem w zespole Liverpoolu kontuzji uległ Borini, który został zmieniony przez Suso. Rodgers zrobił to co najbardziej naturalnego można zrobić z dziesięcioma ludźmi na boisku – przesunął Suso i Raheema Sterlinga w głab pola, ustawiając zespół w formacji 4-4-1.

Pierwsze 10-15 minut było nudne pod względem taktycznym. Liverpool starał się być bardziej zwarty, a United chciało powrócić do gry. To dziwne, że dwie pierwsze bramki padły właśnie w tym okresie.

United wychodzi na prowadzenie

W dalszym ciągu drugiej połowy Manchester United uzyskał przewagę z powodu dodatkowego gracza na boisku, a także wzrostu jakości podań za sprawą Scholesa. Pierwsze dwadzieścia minut drugiej części spotkania upłynęło pod znakiem dominacji zespołu gości nad Liverpoolem.

Wielu menedżerów byłoby zadowolonych z przyzwoitej postawy na boisku mimo małego posiadania piłki, ale nie Rodgers, który tak bardzo koncentruje się na tym aspekcie gry. Prawdopodobnie dlatego zdecydował się na zaskakującą zmianę – Sterling, który do tej pory sprawiał kłopoty Evrze został zmieniony przez Jordana Hendersona.

Od tej pory Liverpool całkowicie zmienił formacje. 4-4-1 przekształciło się w 4-3-1-1: Allen grał jako defensywny pomocnik, Gerrard i Henderson zajęli się dystrybucją piłki, a Suso utrzymywaniem połączenia z osamotnionym Suarezem oraz przeszkadzaniem pomocnikom United, gdy to oni byli przy piłce.

Liverpool dysponował dzięki temu dodatkowymi zawodnikami w środku pola i próbował odzyskać przewagę w posiadaniu piłki. Obecność dwóch napastników pełnych energii i mobilnego Hendersona w środku przełożyła się na większy pressing.

Zmiana formacji prawdopodobnie nie miała żadnego wpływu na wynik spotkania, ale wpłynęła na ogólne odczucia płynące z meczu – gra stała się szybsza, a obie pary bocznych obrońców zyskały mnóstwo przestrzeni do wypadów w kierunku bramki przeciwnika. Evra i Rafael nie mieli bezpośrednich przeciwników, a Martin Kelly i Johnson mieli za zadanie dodanie zespołowi szerokości na skrzydłach.

Ostatecznie United strzeliło zwycięską bramkę w rezultacie słabej obrony. Liverpool łatwo oddał posiadanie, podczas gdy jego obrona była ustawiona wysoko na boisku – to ciągły motyw w meczach the Reds w tym sezonie.

Wnioski

Przy grze jedenastu na jedenastu Liverpool był lepszym zespołem. United miało małe posiadanie piłki, czego wcześniej oczekiwano, ale też nie potrafiło przedostać się pod bramkę przeciwnika podczas kontr, co było jeszcze poważniejszym problemem. Nieumiejętność przełożenia dominacji na bramki to kolejny frustrujący problem Rodgersa, choć może wyciągnąć również pozytywy – zwłaszcza, że Suarez i Borini wydawali się nadawać na tych samych falach.

Najważniejsze okazało się odesłanie Shelveya do szatni. Ferguson w zasadzie dokonał jednej zmiany pomiędzy tym zdarzeniem, a strzeleniem zwycięskiej bramki – wprowadził Scholesa tym samym zapewniając United większą kontrolę środka pola. Trudno powiedzieć, jak wielki wpływ na mecz miała ta zmiana wykonana zaledwie pięć minut po czerwonej kartce dla gospodarzy, ale podobnie jak w spotkaniu z Southampton, podania Manchesteru o wiele zyskały na jakości za sprawą tego zawodnika.

Byłoby zbytnim uproszczeniem mówić, że Liverpool przegrał, więc zmiana formacji przez Rodgersa zawiodła, ale to za jej sprawą więcej zawodników zostało uwolnionych, a mecz stał się bardziej otwarty, na czym zyskał zespół z większą ilością zawodników.

zonalmarking.net



Autor: PiotrekB
Data publikacji: 27.09.2012 (zmod. 02.07.2020)