FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 842

Analiza meczu z FC Basel

Artykuł z cyklu Analiza Taktyczna


Liverpool rozczarował swoich fanów w drugiej kolejcie Ligi Mistrzów. Nie trzeba długo się zastanawiać nad tym co zawiniło. Przedstawiamy Wam aspekty gry, które ciągle wymagają poprawy oraz analizę gry w ataku, która po raz kolejny zawiodła czerwonych kibiców

Bramka, którą stracił Liverpool w meczu Ligi Mistrzów padła po rzucie rożnym. Po raz kolejny, The Reds musieli się pogodzić z tym, że stałe fragmenty gry to nie jest ich najmocniejsza strona w tym sezonie. Zawiniło kilka aspektów: komunikatywność, sposób krycia i brak szczęścia. Można zaryzokować tezę, że tym razem nic nie poszło pomyśli zawodników broniących.

Pozycja wyjściowa: Gerrard (czarny) kryje strefę przy krótkim słupku. Kilka razy w tym meczu skutkowało to wybiciem piłki przez kapitana. Jordan Henderson (czerwony) kryje zawodnika na krótkim słupku. Martin Skrtel (niebieski) opiekuje się graczem, który jest pomiędzy krótkim a długim słupkiem bramki. W tym wypadku był to Schar. Dejan Lovren (żółty) miał za zadanie walczyć z najwyższym zawodnikiem, Strellerem. Jose Enrique (biały) stanął na linii bramkowej, aby zablokować potencjalny strzał. Mario Balotelli (fioletowy) pilnował gracza, który wchodził w pole sześciu metrów z głębi pola. Manqiullo (szary) miał za zadanie nie dopuścić do strzału gracza na długim słupku.

Gdy piłka była w locie, zawodnik na krótkim słupku wykonał ruch do przodu. Tym samym, Gerrard (czarny) postanowił, że to on będzie walczył z nim o piłkę. Jak się później okazało, była to błędna decyzja, bo futbolówka minęła obu zawodników. W tym samym czasie, Henderson (czerwony) przejął rolę kapitana i miał wybić piłkę, które zmierzała w pole sześciu metrów. Jednakże i jego ona minęła. Skrtel (niebieski) i Lovren (zółty) nadal opiekowali się swoimi zawodnikami, Jose Enrique (biały) również pozostał na swoim miejscu. Balotelli (fioletowy) odpuścił krycie zawodnika, a Manquillo (szary) kontrolował ruch gracza za nim.

Warto zwrócić uwagę na sposób krycia Skrtela i Lovrena. Obaj wybrali bardzo niefortunnie. Skrtel postanowił, że będzie stał bliżej linii bramkowej, a tym samym, że zablokuje potencjalny strzał. Inaczej zachował się Chorwat. Postanowił, że agresywnie powalczy o piłkę i postara się wyprzedzić Strellera.

Jak się okazało, Słowak nie miał okazji zablokować strzału, bo sam piłkę skierował w stronę bramki.

Chorwat, który próbował wygrać pojedynek główkowy wyprzedził swojego rywala, ale tym samym zostawił za sobą miejsce, które wykorzystał napastnik przeciwnika. Obie decyzje były niefortunne, a akcja potoczyła się zgoła inaczej niż wyobrażali to sobie defensorzy.

Wydaje się, że głównym winowajcą przy tej bramce był Skrtel, który nie tylko wybrał zły sposób krycia, który nie pozwolił Chorwatowi, aby ten mógł spróbować wygrać swój pojedynek ale również skierował piłkę w światło bramki. Z moją opinia zgadza się również system Opta, z którego korzysta min. strona whoscored.com, wyznaczył on Słowaka na jedyne winowajcę przy tej akcji.

Wydaje się, że Szwajcarzy, tak naprawdę nie mieli z góry ustalonego planu jak wykonać ten rzut rożny. Ruch jednego z zawodników na bliski słupek był przypadkowy, a atak z głębi pola wydaje się być czymś naturalnym dla każdego, kto kiedykolwiek widział jak wykonuje się rzuty rożne.

Niepotrzebna zamiana ról Gerrarda i Hendersona (w tym przypadku, to kapitan zbędnie chciał być tym, który kryje zawodnika), naiwność Chorwata i wygrany pojedynek główkowy Słowaka to główne składowe tej akcji, które przekreśliły marzenia o zachowaniu czystego konta. Jak się okazało, czterech z sześciu graczy Liverpoolu zachowało się źle przy wykonaniu tego rzutu rożnego.

Największą ironią w tym meczu była dobra forma Simona Mignoleta. Niewiele było sytuacji, w których Belg mógł zachować się lepiej, a przy rzucie rożnym, jego nieudana interwencja mogła spowodować, że Jose Enrique wyekspediuje piłkę z pola karnego raz na zawsze. Nawet dobrze wykonane zadanie, w tym przypadku, było tym niefortunnym.

Coutinho

Po meczu można było usłyszeć o kilku spięciach pomiędzy zawodnikami, a także pomiędzy Brendanem Rodgersem, a jego podopiecznymi. Jednym z tych przypadków, była złość Coutinho, który był zły na menedżera za to, że go ściągnął z boiska. Mimo, że wykazał się niesubordynacją, miał całkowitą rację. Spośród wszystkich zawodników na boisku, to on miał największy wpływ na grę z przodu. Był drugi pod względem ilości celnych podań w strefie ataku (14), a także to po jego rzutach rożnych było najgroźniej pod bramką przeciwnika. Najważniejszy był jednak fakt, że stworzył on aż 5 okazji strzeleckich dla kolegów. Cały zespół zdołał wykreować ich tylko o dwie więcej. To pokazuje, że Brazylijczyk był ważnym, o ile nie najważniejszym graczem na boisku.

Tylko Martin Skrtel miał lepszą skuteczność podań od Coutinho w tym meczu. Pomimo tego faktu, nie należy zbytnio za to chwalić rozgrywającego. Dokładność jego zagrań wyniosła 84 %. Z linii pomocy, tylko Steven Gerrard zdołał osiągnąć porównywalny wynik. Poza nimi, każdy z graczy nie mógł się wznieść ponad 70 % skuteczność. Ten wynik poprawili gracze, którzy weszli na boisko z ławki: Lambert (100%) i Lallana (92%).

Ponadto, Philippe wykonał dwa dryblingi (lepsi byli tylko Markovic i Sterling, którzy zaliczyli trzy dryblingi) i czterokrotnie próbował odebrać piłkę przeciwnikowi (tylko raz mu się to udało skutecznie). Było to jedno z lepszych spotkań tego gracza w tym sezonie. Jako jedyny potrafił zagrozić po dośrodkowaniach (poza nim, tylko Gerrard i Jose Enrique potrafili dośrodkować celnie, ale tylko po jednym razie). Poniżej zagrania Coutinho w strefie ataku przeciwnika.

Natomiast Liverpool w ataku po raz kolejny dał plamę. Nieskuteczny, statyczny, nieaktywny. Gra jednym napastnikiem ewidentnie nie służy drużynie i widzą to już chyba wszyscy poza najważniejszymi osobami w klubie. Jednak to co gorsze to fakt, że nie zdarza się to po raz pierwszy lecz po raz któryś z kolei. Zacznijmy jednak od tego ile wystarczyło rywalom do szczęścia.

Basel jak widać powyżej dośrodkowywało niecelnie. Dwa celne crossy to sytuacje, które poprzedziły bramkę oraz sytuacja z rzutu rożnego, która dała prowadzenie. Jeśli ktoś chciałby powiedzieć, że gospodarze byli nieskuteczni to musi zobaczyć jak centrowali zawodnicy Liverpoolu.

Tutaj jedyne celne dośrodkowanie to wrzutka z rzutu rożnego, po której nie było nawet celnego strzału (bądź co bądź, Liverpool nie jest już tak groźny jak w zeszłym sezonie). Crossów mniej, bo i mniej sytuacji. Jest jednak jeden argument, który dobitnie wyjaśnia brak większej ilości dośrodkowań. Jest nim proste pytanie. Do kogo miały być grane te centry?

Właśnie tym pytaniem zmierzamy do analizy gry naszych piłkarzy w napadzie. Problemem znowu był brak komunikacji, brak płynności, aktywności w akcjach ofensywnych. Poniżej ustawienie naszych zawodników przy jednej z akcji w ataku.

Balotelli w polu karnym jest osamotniony. Obok niego dodatkowo jest obrońca. Reszta zawodników hasa sobie gdzieś za polem karnym. I nie chodzi o to, że oni tam być nie mają, bynajmniej. Powinni jednak być bardziej produktywni. A co wychodziło z tej asekuracyjnej gry?

To co widzimy powyżej. Ballo ciągle jest osamotniony, obrona Basel jest już świetnie zorganizowana a Markovic kompletnie nie wie gdzie się powinien znajdować. Dodatkowo za polem karnym jest cały czas Sterling, który powinien być bliżej Hendersona. Strzał? Słaby. Brak gry kombinacyjnej był gwoździem do trumny. A czytelna gra piaskiem, który tę trumnę zasypał.

Basel zagrał nie tyle idealnie w obronie, co po prostu dobrze. Ułatwiło im to oczywiście nasze bieganie bez celu w ataku, lecz skuteczność odbiorów i czytanie gry pomogło zdecydowanie w dociągnięciu wyniku do końca. A naprawdę Liverpool ułatwił zadanie rywalom.

Zacznijmy od ustawienia Ballo. Biegnie na skrzydle, gdzie jest już Coutinho i w ten sposób ani jeden z nich nie wnosi nic do akcji. Sterling jest osamotniony i otacza go aż pięciu zawodników. Czerwone pole to miejsce, gdzie powinien znajdować się przynajmniej jeden z naszych piłkarzy, po to aby Raheem mógł zagrać piłkę prostopadłą. Nie był w stanie więc zdecydował się na inne zagranie. Co z tego wyszło? Henderson nie zdążył do podania, zawodnik Basel (czarna strzałka) był szybszy, rozpoczęła się kontra, po której był rzut rożny, po którym mianowicie padła bramka. Elementarz piłki nożnej nieznany dla Liverpoolu.



Autor: Gall
Data publikacji: 03.10.2014 (zmod. 02.07.2020)