28.11.2012 Tottenham 2:1 Liverpool
Artykuł z cyklu Oceny LFC.pl
Prezentujemy Państwu oceny według LFC.pl za środowe spotkanie z Tottenhamem Hotspur w ramach 14 kolejki Premier League. Gospodarze za sprawą Aarona Lennona i Garetha Bale'a szybko objęli prowadzenie, któremu the Reds nie byli w stanie sprostać. Bitwa na White Hart Lane ostatecznie zakończyła się wynikiem 2:1.
WYJŚCIOWA XI:
Pepe Reina – 5 – Był bez szans przy pierwszym trafieniu Tottenhamu. Na początku meczu z trudem obronił potężny rzut wolny Garetha Bale'a, ale nie powtórzył tego wyczynu w 16 minucie, gdy Walijczyk niemal przerwał siatkę równie mocnym, co perfekcyjnie wykonanym strzałem z rzutu wolnego. Prawdopodobnie piłka odbiła się jeszcze od muru zmieniając tor lotu, ale wydaje się, że w tej sytuacji Reinie nieco zabrakło zimnej krwi - podjął złą decyzję idąc w stronę swojego lewego słupka. W pierwszej połowie był raczej nerwowy z powodu ciągłego nacisku gospodarzy, natomiast w drugiej udało mu się wybronić kilka mocnych uderzeń Londyńczyków. Na plus trzeba mu zaliczyć dobrą dystrybucję piłki w obliczu silnego pressingu Kogutów.
Glen Johnson – 6.5 - Miał za zadanie powstrzymać Bale'a, ale to właśnie jego błąd pozwolił Spurs na wyprowadzenie błyskawicznego ataku, który dał im pierwszą bramkę. W pierwszej połowie zostawiał zdecydowanie za dużo miejsca na atak piłkarzom gospodarzy. Za to kiedy Liverpool doszedł do siebie i zaczął naciskać gości Johnson i jego umiejętności ofensywne okazały się nieocenione. W pamięć zapadły zwłaszcza jego rajdy zakończone wejściami w pole karne, jeden z nich skończył się zagraniem do Enrique, który niestety chwilę potem spudłował. W końcówce spotkania popisał się genialnym dośrodkowaniem w kierunku Suareza. Druga połowa meczu to także większe opanowanie Glena w grze obronnej. Angielski obrońca sporo wniósł do naszej gry i częściowo przykrył tym swoje błędy z wczesnej fazy spotkania.
Martin Skrtel – 6.5 - Zachował się nieco niepewnie przy wejściu Bale'a w pole karne, dające Spurs pierwszą bramkę, pozostawiając walijskiemu gwiazdorowi nieco zbyt dużo miejsca. Poza tym jak zwykle dawał z siebie wszystko, nie darując Defoe ani chwili spokoju. Na początku spotkania wykazał się dużą przytomnością umysłu i znakomicie odebrał piłkę szarżującemu Dempseyowi. W 38 minucie obejrzał żółty kartonik za agresywny faul na tym zawodniku.
Daniel Agger – 7 – Duński obrońca nie zdołał przeciąć mocnej piłki wbitej przez Bale'a w pole karne, która otworzyła drogę Lennonowi do strzelenia pierwszej bramki, zabrakło mu dosłownie centymetrów Grał bardzo stabilnie w obronie, zachowywał spokój w obliczu żelaznego pressingu Spurs i oddalał zagrożenie spod własnej bramki. Pokazał się z najlepszej strony także w polu karnym przeciwnika – przy rzucie wolnym, po którym padł gol dla Liverpoolu bardzo przytomnie zgrał piłkę na lewy słupek, gdzie odnalazł ją Gerrard. Zaimponował olbrzymią wolą walki i determinacją, by z White Hart Lane wywieźć choćby punkt. Popisał się niemal kosmicznym zagraniem na linii końcowej boiska: nie mogąc opanować piłki podbił ją z przewrotki, a ta trafiła idealnie pod stopy Luisa Suareza, jednak strzał Urugwajczyka był niecelny.. Mimo rozczarowującego wyniku zaliczył naprawdę bardzo dobry występ.
Stewart Downing – 3 – Fatalny mecz Downinga. Rodgers wystawił go na lewej obronie, co okazało się katastrofalnym w skutkach błędem. Anglik znacząco przyczynił się do utraty pierwszej bramki zupełnie ignorując zagrożenie ze strony Lennona, któremu zostawił hektary wolnej przestrzeni. Grał bardzo nieśmiało i niepewnie czuł się z piłką przy nodze, nie stanowił też żadnego wyzwania dla Lennona i ofensywy gospodarzy. Podczas 78 minut spędzonych na boisku, przed zmienieniem go przez Assaidiego mogliśmy zaobserwować zaledwie kilka chwil, w których próbował być aktywny na skrzydle - posłał wtedy bezowocne dośrodkowanie w pole karne. Poza tym wykazywał totalny brak zaangażowania oraz bardzo łatwo tracił posiadanie piłki. Tak słaby występ Downinga stawia pod znakiem zapytania jego dalszą karierę na Anfield. Jeżeli do tej pory jeszcze zasługiwał na szansę i resztki zaufania, to od tej pory jego dni w czerwonej koszulce wydają się być policzone.
Joe Allen – 6 – Starał się opanować środek pola, ale zbyt łatwo oddawał futbolówkę przeciwnikowi. Jedna taka sytuacja doprowadziła do szybkiej kontry Spurs i groźnego strzału Lennona. Poza tym był dosyć przytomny w obronie i bardzo dobrze rozdawał piłki kolegom. Niestety jego nikłe gabaryty sprawiły, że zbyt często uciekał się do agresywnych wejść, co musimy zaliczyć mu na minus. Jedno z nich, nieodpowiedzialny faul na skraju pola karnego stworzył Tottenhamowi znakomitą sytuację bramkową. Kolejny niekonsekwentny występ naszego walijskiego rozgrywającego.
Steven Gerrard – 5 – Nasz kapitan jest totalnie bez formy, utrata piłki w groźnych sytuacjach powoli staje się jego znakiem firmowym. Tym razem nie było inaczej i Gerrard zamiast tworzyć okazje bramkowe dla Liverpoolu obdarzał nimi przeciwników. Ponosi sporą część winy przy pierwszym golu Spurs, kiedy jego dwie nieudolne interwencje pozwoliły Bale'owi na błyskawiczne wystrzelenie do przodu. Przez całe spotkanie w grze Stevena raziła powolność i nieudolność. Kapitan dotychczas słynący z mobilizacji przed spotkaniami z gigantami angielskiej piłki tym razem nie pokazał wiele woli walki, był mało aktywny. Mimo uspokajających słów Rodgersa głębsza pozycja na boisku wydaje mu się niezbyt pasować – podobnie jak jego rola w nowym systemie gry. Miał szansę na wywalczenie rzutu karnego, kiedy został zmiażdżony przez obrońce i bramkarza Londyńczyków, ale sędzia słusznie nie odgwizdał jedenastki. Za to nasz numer 8 odpowiada za zdobycie trafienia pocieszenia dla the Reds – po podbiciu piłki przez Aggera precyzyjnie uderzył ją w okolice prawego słupka, a spanikowani zawodnicy Tottenhamu zajęli się resztą.
Jordan Henderson – 4 – Młody Anglik wydaje się być dobrym kandydatem do zdobywcy tytułu pudła roku. Możemy się tylko zastanawiać, jak potoczyłoby się środowe spotkanie, gdyby Henderson zachował wystarczająco dużo zimnej krwi, by umieścić piłkę w pustej bramce, lub chociaż próbował oddać piłkę zagrywającemu do niego przed chwilą Enrique. Dosłownie chwilę po tej sytuacji Henderson starał się zatrzymać atakującego Dempseya, który zanurkował przy minimalnym kontakcie, a sędzia niesłusznie odgwizdał faul. Pech chciał, że to właśnie z tego rzutu wolnego padła druga bramka dla gospodarzy. Zadaniem naszego numeru 14 było wywieranie pressingu na przeciwniku, ale szło mu to fatalnie. Często tracił piłkę i nie był w stanie wnieść nic konstruktywnego do naszych ataków. W 63 minucie zastąpił go teoretycznie bardziej usposobiony ofensywnie Jonjo Shelvey.
Raheem Sterling – 6.5 – Jak zwykle robił mnóstwo szumu na skrzydle, w pierwszej połowie zaliczał się do najbardziej walecznych zawodników na boisku, bez żadnych kompleksów atakował Bale'a i spółkę, bezustannie próbując utrudniać im życie. Jamajczyk włożył mnóstwo energii w swój występ, ale nie przełożyło się to na nic konkretnego. Kilka razy znakomicie wchodził w pole karne, czym przysporzył Tottenhamowi sporo kłopotów. Środowy występ rozpoczął na prawej stronie, co być może lekko utrudniło mu oddawanie strzałów na bramkę, ale zupełnie nie przeszkadzało mu to w grze. Jasny punkt naszych akcji ofensywnych.
Luis Suarez – 7 – Urugwajczyk ciągle pozostaje motorem naszej ofensywy, cały nasz atak jest zogniskowany wokół niego, ale spotkania ze Spurs nie może zaliczyć do udanych, bardzo często brakowało mu odrobiny szczęścia. W pierwszej połowie brawurowo wypuścił podaniem Jose Enrique, jednak nic z tego nie wyszło. Próbował uderzać na bramkę Hugo Llorisa, ale żaden jego strzał nie zdołał pokonać francuskiego golkipera. Nawet w sytuacji, gdy miał do niej tylko kilka metrów, a wokół panowało niebywałe zamieszanie nie zdołał wepchnąć futbolówki za linię – cudem interweniowali obrońcy. Kilkakrotnie postępował zbyt samolubnie i tracił piłki wdając się w niepotrzebne dryblingi. Dobrze współpracował ze Stevenem Gerrardem i często uruchamiał innych kolegów z drużyny. Raził nieskutecznością także potem, gdy niesamowicie dobrze zgrana piłka od Aggera trafiła pod jego nogi w polu karnym, a on nie potrafił umieścić jej w siatce będąc w znakomitej sytuacji. W końcówce meczu upadł w polu karnym po kontakcie z Gallasem, ale sędzia nie podyktował jedenastki. Był z pewnością najaktywniejszą postacią naszego ataku, bezustannie nękającą obrońców Tottenhamu, ale wymagamy od niego znacznie więcej.
Jose Enrique – 7.5 – GRACZ MECZU – Hiszpański obrońca po raz kolejny rozpoczął spotkanie na skrzydle i po raz kolejny pokazał jak dobrze się na nim czuje. Był niesamowicie aktywny zarówno w ataku, jak i w obronie, gdzie pomagał nieradzącemu sobie Downingowi. Enrique zaznaczył swoją obecność w niemal każdym ataku, wielokrotnie udało mu się groźnie wchodzić w pole karne. Był sprytny z futbolówką przy nodze, bardzo dużo widział na boisku, szukał lepiej ustawionych kolegów (czasem nawet za bardzo – po dośrodkowaniu w okolicy bramki próbował na siłę zgrywać piłkę głową zamiast zdecydować się na wymagający odwagi strzał), zwłaszcza Luisa Suareza. Hiszpan i Urugwajczyk wydają się nadawać na tych samych falach, jeden doskonale rozumie się z drugim, a ich wspólne akcje wyglądają świetnie. Jose Enrique niemalże zaliczył asystę, gdy w sytuacji sam na sam z bramkarzem zgrał piłkę do niekrytego Hendersona, jednak ten zmarnował tą sytuację. Hiszpański obrońca bardzo dobrze dośrodkowywał w pole karne, ale też szukał okazji do powiększenia swojego dorobku bramkowego. Zdecydował się na uderzenie z bardzo trudnej pozycji w polu karnym, kiedy to odkręcił się całym ciałem i zaskoczył Llorisa mocnym strzałem. Jego następne uderzenie po świetnym dograniu Johnsona nie dosięgło francuskiego bramkarza, ponieważ zostało zablokowane przez Walkera. Pod koniec meczu próbował jeszcze pokonać go potężnym uderzeniem z dystansu, lecz piłka o centymetry minęła bramkę. Warto zauważyć, że były obrońca Newcastle umie ustawiać się na boisku tak, by zawsze stwarzać zagrożenie. Jego wola walki i ciąg na bramkę sprawiły, że był najlepiej grającym piłkarzem the Reds. Po zejściu Downinga zajął jego miejsce w obronie, pozwalając Assaidiemu na grę z przodu. Nowa pozycja wydaje się mu bardzo pasować, ponowne wystawienie Enrique na skrzydle było bardzo dobrą decyzją Rodgersa.
REZERWOWI:
Jonjo Shelvey – 6 – Wszedł w 63 minucie za Hendersona, miał ożywić naszą grę w ataku. Wniósł nieco energii, ale jedyna godna zapamiętania sytuacja jego autorstwa to dobrze wykonany rzut rożny w rezultacie dający nam trafienie na 2-1. Ocena wyjściowa.
Oussama Assaidi – 5.5 – Testowany dotychczas głównie w Lidze Europy Assaidi tym razem nie udźwignął presji spotkania na White Hart Lane. Wystarczyło kilkadziesiąt centymetrów, a dotarłby do dogrania Sterlinga z boku pola karnego - mógł uratowałby dla nas remis. Wszedł aż w 78 minucie, ale nawet przez czas pozostały do końca meczu popełnił sporo rażących błędów i strat piłki. Lekki zawód dobrze tłumaczący, dlaczego nie widujemy go częściej w Premier League.
Autor: PiotrekB
Data publikacji: 29.11.2012 (zmod. 02.07.2020)