FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 834

Richardson: Klopp głównym psychologiem w klubie

Artykuł z cyklu Artykuły


Jak brzmi to powiedzenie? Zanim ocenisz człowieka, załóż jego buty.

Lee Richardson, psycholog sportowy w sztabie Liverpoolu dostrzega pożądaną zmianę podejścia do kwestii zdrowia psychicznego w futbolu. Likwidowane są bariery i stopniowo zmniejsza się stygmatyzacja, jaka wiązała się zwykle z szukaniem pomocy w takich kwestiach – jednak jest to wciąż obszar, który wymaga ciągłej pracy.

- Niektórzy ludzie nadal patrząc z zewnątrz dostrzegają wyłącznie fakt, że piłkarze zarabiają ogromne sumy pieniędzy i myślą, że to w jakiś sposób uodparnia ich na wszystko lub zmienia ich w pozbawione uczuć maszyny – powiedział Richardson w wywiadzie udzielonym The Athletic.

- Widzę, że takie podejście może się zdarzyć u osoby, która ma pewnego rodzaju klapki na oczach. Chyba, że ten ktoś doświadczył jak to jest być naprawdę sławnym, iść ulicą i mijać rozpoznających cię ludzi, którzy nigdy nie grali w piłkę nożną na najwyższym poziomie, nie mają pojęcia jak to jest, więc już z tego tylko powodu ich punkt widzenia jest obarczony błędem.

- Wiem jak to jest być na zasiłku, mieć rodzinę i dzieci, które mają problemy zdrowotne, wiem jakie to uczucie doświadczyć w życiu trudnych momentów. Ale wiem też jak to jest być popularnym, prowadzić wygodne i finansowo komfortowe życie.

- Każdy mieszkaniec tej planety, w związku z procesami psychologicznymi, które zachodzą w człowieku, prędzej czy później najprawdopodobniej doświadczy trudności związanych ze swoim zdrowiem psychicznym. Nie ma dzisiaj sensu to, że stawiamy na pierwszym miejscu kwestie związane z naszym zdrowiem fizycznym i mówimy „jeśli czujesz ból w kolanie to w pełni to rozumiemy – ale jeśli cierpisz na ataki lękowe, masz obniżony nastrój lub jesteś szczególnie zestresowany to nie jest to dla nas równie ważne”.

- Ludzie w różny sposób radzą sobie ze swoim zdrowiem psychicznym. Niektórzy spożywają alkohol, inni palą papierosy – jest mnóstwo rodzajów zachowań, które stanowić mają ucieczkę przed problemami. Wydaje się jednak, że na szczęście w społeczeństwie rośnie świadomość, że tego rodzaju działania są rozwiązaniem jedynie na krótką metę. Coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że musimy samodzielnie troszczyć się o stan swojego zdrowia psychicznego, a kiedy jest to konieczne, szukać dodatkowego wsparcia.

Richardson jest wciągającym rozmówcą. W ciągu godziny wywiadu rozmawiamy o jego niezwykłej drodze od zawodnika, przez trenera i menedżera do psychologa sportowego w sztabie mistrzów Anglii. I o tym jak się rozwija, by móc wspierać ludzi na całym świecie podczas tego trudnego okresu.

Z pewnością znalazł dla siebie idealne środowisko w zespole Liverpoolu prowadzonym przez Jürgena Kloppa. Odkąd przybył do Melwood prawie 18 miesięcy temu, zarówno zawodnicy jak i sztab wyrażali uznanie dla jego pracy. Podczas swojego pierwszego sezonu pracy w klubie zespół zdobył Superpuchar, tytuł Klubowych Mistrzów Świata oraz mistrzostwo kraju.

- Byłem z zespołem w Katarze podczas Klubowych Mistrzostw Świata i było to wyjątkowe przeżycie, nie mogłem jednak być obecny podczas wręczania trofeum Premier League ze względu na restrykcje związane z COVID-19 – mówi Richardson.

- Gdyby ktoś na początku ubiegłego sezonu powiedział mi, że możemy zdobyć tytuł, ale nie będę mógł uczestniczyć w momencie wręczenia trofeum, to pewnie jak większość osób, poszedłbym na taki układ.

Psychologia to dziedzina, która zawsze fascynowała Kloppa. Stanowiła istotną część jego pracy dyplomowej z nauk sportowych na Uniwersytecie Goethego we Frankfurcie, gdzie uzyskał tytuł naukowy podczas dni spędzonych w Mainz w połowie lat 90.

Była to też dziedzina, której pasjonatem był Wolfgang Frank, legendarny niemiecki trener, który wywarł ogromny wpływ na decyzję Kloppa o podjęciu kariery trenerskiej.

- Jürgen ma absolutnie niesamowitą zdolność komunikacji, jest pod tym względem najlepszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem – mówi Richardson.

- Jeśli byłby liderem Partii Pracy, wygrałaby ona w ubiegłym roku wybory z ogromną przewagą głosów. Jeśli byłby liderem Demokratów w Stanach Zjednoczonych, to myślę, że Donald Trump straciłby urząd bardzo szybko. Jest aż tak dobry, jeśli chodzi o przekazywanie wiadomości dużej publiczności.

- Na wiele sposobów to Jürgen jest głównym psychologiem w Liverpoolu. To on jest właśnie tą postacią, która wywiera wpływ na większość osób w swoim otoczeniu wszystkim co robi – każdą rozmową, którą odbywa z zespołem i każdą podjętą przez siebie decyzją. Rola osoby rzeczywiście zatrudnionej na stanowisku psychologa polega na wspieraniu i rozwiązywaniu różnych problemów, z którymi nie zawsze może poradzić sobie trener. Łączę w sobie doświadczenie piłkarza, trenera, menedżera i teraz psychologa, i wydaje mi się, że to daje mi pewną przewagę, jeśli chodzi o zrozumienie problemów, z którymi przychodzi mi się mierzyć.

- Atmosfera w Melwood z pewnością pomaga mi w pracy. Jürgen jest kluczową postacią, ale z pewnością jako pierwszy podkreślałby, że mnóstwo świetnych ludzi się do tej atmosfery przyczynia.

- Jeśli ktoś nie chce ze mną rozmawiać, to w porządku. Nigdy nie traktuję tego osobiście. Nie muszą tego robić, to nie wygląda w ten sposób. Jestem po prostu obok, kiedy jest to potrzebne i jest to dla mnie zaszczyt i przywilej, że mogę być częścią klubu, który stanowi światowy fenomen. To gigantyczny proces. Głównym jego elementem są z pewnością nasi piłkarze, którzy wychodzą na boisko i dają z siebie wszystko, a także trener i jego sztab szkoleniowy, którzy opracowują strategię gry. Ja jestem tylko i wyłącznie jedną z wielu osób wspierających zespół i wszyscy staramy się wypełniać naszą rolę, by występy na boisku były na najwyższym możliwym poziomie.

Dorastając w miejscowości Halifax położonej w zachodnim Yorkshire, Richardson spełnił swoje marzenie i został profesjonalnym zawodnikiem w swoim miejscowym klubie w 1987 roku. Był nastawionym na walkę pomocnikiem, którego dynamiczne występy jako nastolatka w starej Fourth Division przyciągnęły to The Shay wielu skautów z całego kraju.

- W tamtym okresie piłka nożna nie była jeszcze tak wystawionym na ocenę publiczną sportem i nie była analizowana w takim stopniu, jak ma to miejsce dzisiaj – ale patrzyłem na piłkarzy jak na bogów i bohaterów, nawet tych grających w Halifax – śmieje się Richardson.

- Kariera w piłce nożnej zawsze była na pierwszym miejscu mojej listy marzeń. Każdego dnia jako dziecko wychodziłem na boisko pograć w piłkę. W tamtym czasie w Halifax było nas kilku, młodych chłopaków rozpoczynających karierę w klubie. Terry McPhillips, były wychowanek Liverpoolu, Wayne Allison, który później grał w Sheffield United, Briston City i Tranmere - i ja.

- Dobrze rozgrywałem podania i potrafiłem zdobywać bramki. W tamtych czasach jako pomocnik musiałeś być zdecydowanie bardziej wszechstronnym zawodnikiem. W mojej ocenie obecnie dla pomocników gra stała się prostsza – przez sposób, w jaki zespół utrzymuje się w posiadaniu piłki i wykorzystuje szerokość boiska. Zwykle też gra się w ustawieniu trzech zawodników w środku boiska. Podczas mojej kariery najczęściej graliśmy w ustawieniu 4-4-2 przeciwko zespołowi, który również grał systemem 4-4-2 i w dużej mierze była to walka na wyczerpanie i wyrywanie sobie wzajemnie piłki. Zostało nam zaszczepione, że w pierwszej kolejności mamy wygrywać te fizyczne pojedynki, a potem próbować rozgrywać piłkę.

Jeśli sprawy potoczyłyby się inaczej, Richardson mógł znaleźć się w Liverpoolu trzy dekady wcześniej niż teraz, kiedy trafił do klubu jako psycholog sportowy.

Zajmujący się rekrutowaniem zawodników Ron Yeats był regularnym gościem podczas piątkowych meczów odbywających się w Halifax i opinie Kenny’ego Dalglisha były bardzo pozytywne. Dalglish nawet osobiście złożył wizytę na The Shay, by ocenić umiejętności Richardsona, jednak umowa nie doszła do skutku. Richardson trafił do Watfordu w 1989 roku, za około 200 tysięcy funtów.

- Kenny powiedział mi później, że nie sądził, by Liverpool powinien płacić takie pieniądze za tak młodego zawodnika, który najprawdopodobniej trafi do rezerw – wspomina.

- Menedżer, świętej pamięci Billy Ayre, wziął mnie pewnego razu na bok i powiedział do mnie: „słuchaj, będziesz miał o wiele lepsze oferty niż Watford, jeśli tutaj zostaniesz do końca sezonu”. Ale starsi piłkarze zachęcali mnie do wykorzystania nadarzającej się okazji i byłem żądny rozwoju. Nie miałem wtedy okazji do prowadzenia rozmów z Liverpoolem, ale wiem, że byli chętni. Mój kontrakt z Watfordem ustanowił wtedy rekord ceny za transfer nastolatka.

Następnego roku Richardson znowu zmienił barwy, kiedy Blackburn Rovers pobili swój rekord transferowy, by zakontraktować go za kwotę 250 tysięcy funtów. Krótko po tym lokalny biznesman, Jack Walker kupił klub i duży zastrzyk gotówki zmienił losy klubu.

- Powiedziano mi wtedy, że pieniądze Jacka miały duży wpływ na zaoferowany mi kontrakt – zdradza Richardson.

- Niedługo po tym, jak podpisałem umowę, Jack oficjalnie zaangażował się w działania klubu i wtedy zakontraktowaliśmy Steve’a Livingstone’a i Tony’ego Dobsona. Steve Livingston kosztował 450 tysięcy funtów, co pobiło mój wcześniejszy, rekordowy dla klubu transfer.

- Przed przejęciem klubu przez Jacka, klub nie radził sobie dobrze. Ledwo udało nam się uniknąć spadku z ligi – obecnej Championship. Tamtego sezonu byłem kapitanem drużyny. Podczas jednego ze spotkań Don Mackay powiedział do nas: „zapamiętajcie moje słowa, ten klub będzie grał w europejskich rozgrywkach w przeciągu następnych pięciu lat”. Pamiętam, że wszyscy spoglądaliśmy po sobie myśląc: „w końcu całkowicie stracił rozum”. W tamtym momencie nie mieliśmy pojęcia o Jacku.

Richardson stanął później przed szansą grania pod wodzą Dalglisha, który przejął drużynę po Mackayu w październiku 1991 r. W maju następnego roku Richardson zszedł z ławki rezerwowych w finale play-offów na Wembley, gdzie zespół zwyciężył 1:0 z Leicester City, co sprawiło, że awansował do swojego pierwszego sezonu w Premier League.

- Dochodziły do nas wtedy plotki, że Kenny Dalglish ma się pojawić razem z Rayem Harfordem. Nie minęło wiele czasu od momentu, kiedy Kenny opuścił Liverpool i nadal był jednym z największych nazwisk w piłce nożnej – mówi Richardson.

- Pamiętam, że wracałem wtedy do domu i myślałem sobie, że niektóre plotki, które krążą po tym klubie są absurdalne. I wtedy w sobotę, przed spotkaniem z Playmouth na naszym boisku, Tony Parkes wszedł razem z Kennym i Rayem. Szczęki opadły nam na podłogę, tak jak to wygląda w kreskówkach. Byliśmy cali nabuzowani, wygraliśmy wtedy ten mecz z Playmouth 5:2.

- Zmiana, jaka nastąpiła w klubie dzięki Jackowi i Kenny’emu była ogromna. Ze słabej drużyny staliśmy się zespołem, o którym mówiła w wieczornych wiadomościach prezenterka BBC Moira Stuart. To było zadziwiające uczucie.

- Na początku było nam ciężko przyzwyczaić się do Kenny’ego w roli menedżera, myślę, że wielu z nas było nim onieśmielonych. Ale z biegiem czasu pokochałem to, był mistrzem, niesamowitym gościem ze świetnym poczuciem humoru. Zrobilibyśmy dla niego wszystko.

- Moją ostatnią grą rozegraną w barwach Blackburn był finał fazy play-off na Wembley. Nie grałem wtedy w pierwszym składzie, z ławki rezerwowych zastąpiłem mojego kolegę, Scotta Sellarsa. Chciałem odejść z klubu, bo przestałem grać regularnie w pierwszym składzie. Nie rozumiałem tego pomysłu na skład drużyny, uważałem, że nie ma sensu. Byłem przyzwyczajony do grania co tydzień, a Blackburn kontraktowało coraz to nowych zawodników. Nie uważałem też, żeby Premier League była dobrym pomysłem. Brzmiało to dla mnie jakoś staromodnie, First Division było dla mnie dużo lepsze. To pokazuje, jak mało człowiek czasem wie o tego typu rzeczach!

- Po dwóch latach w Aberdeen, gdzie stał się bohaterem, Richardson powrócił na południe podpisując umowę z Oldham Athletic. Był to ruch, którego prędko pożałował. Poczuł, że jego kariera zaczyna przemijać i zaczął myśleć o swojej przyszłości. W wieku 28 lat rozpoczął studia doktoranckie z psychologii na Uniwersytecie Open.

- Czytałem ostatnio wypowiedzi Alexisa Sancheza w których stwierdził, że szybko zdał sobie sprawę, że przejście z Arsenalu do Manchesteru United było błędem i dokładnie tak samo się czułem po moim transferze do Oldham – mówi.

- Nie umniejszając im, ale dopiero co spadli z Premier League, a Joe Royle odchodził. Aberdeen za to w tamtym momencie się rozwijało, tak więc zostając byłbym w klubie, który podążał w całkiem innym kierunku. Było mi ciężko. Powinienem był zostać kolejny rok lub dwa w Aberdeen, ale wtedy byłem przekonany, że muszę wrócić do Anglii.

- Mniej więcej w tamtym momencie zacząłem się zastanawiać nad tym, co przyniesie przyszłość. Byłem też prawdopodobnie trochę wypalony. Chciałem inaczej wykorzystać swój czas. Rozpocząłem kurs z nauk społecznych na Uniwersytecie Open i było to dla mnie fascynujące. To tam zaczęła się właśnie moja ścieżka prowadząca do psychologii.

Podczas swojej kariery piłkarskiej Richardson zaczął dostrzegać, jak kwestie zdrowia psychicznego wpływają na występy zawodników.

- Doszedłem do tych wniosków małymi krokami. Kilka doświadczeń sprawiło, że zdałem sobie sprawę, że zasadniczą kwestią w futbolu jest jego psychiczna i psychologiczna strona.

- Nie chce być kontrowersyjny, ale pod względem wartości procentowej myślę, że jest to najważniejszy aspekt naszego życia, sportu i piłki nożnej. Czasem ludzie prowadzą dyskusje na temat serca, duszy i mentalności w piłce nożnej, ale dla mnie to elementy składowe tego samego zagadnienia.

- Czasem trenerzy, dla których grałem organizowali nam spotkania z mówcami motywacyjnymi. To jednak nie działało. Zawsze interesowało mnie co mają do powiedzenia, ale nie sądzę, żeby te spotkania były pozytywnie odbierane przez zespół. Niektórzy tylko siedzieli i drapali się po głowach, nie mogąc zrozumieć tego, co te osoby próbowały im przekazać.

- Moje doświadczenie z rozgrywania ważnych spotkań w zespołach Blackburn i Aberdeen otworzyło mi oczy na to, jak niesamowicie ważna jest psychologiczna strona gry. Pod koniec mojej kariery, miałem większe trudności. Zauważałem też wiele nerwowości u niektórych z moich kolegów i wydawało mi się to interesujące. Widziałem swoich kolegów, o których wiedziałem, że są świetnymi zawodnikami, którzy mieli problem z kontrolowaniem swojego, jak to nazywam, „stanu” jeszcze przed wyjściem z szatni. A to oczywiście później wpływało na ich grę.

- Uderzyło mnie, że niezależnie od ogromu pracy, którą wykonują trenerzy i sztab szkoleniowy, a także zawodnicy dający z siebie wszystko na treningach, czasem kluczowym czynnikiem było to, co działo się w ich głowach.

- Chodzi też o to przejście z grania na poziomie, w którym jest to najprzyjemniejsza rzecz, którą możesz robić. Rozmawiałem ostatnio z jednym piłkarzem o tym, że kiedy jesteś na najwyższym poziomie jako piłkarz czy też jakikolwiek inny profesjonalny sportowiec, to poczucie kontroli nad swoimi umiejętnościami i wpływania na przebieg wydarzeń jest największe. Wtedy zapewne czujesz się najbardziej wolny. Kiedy to uczucie zaczyna umykać i czujesz się gorszy, ze względu na to, że twoje ciało zaczyna Cię zawodzić, zaczynają się problemy.

- Gra wyglądała inaczej, kiedy sam byłem zawodnikiem. Nie było w żaden sposób zbliżonego nawet poziomu wsparcia dla zawodników, opartego na naukach sportowych, ale z drugiej strony nie było też tak szczegółowej analizy każdego aspektu piłki nożnej.

Początkowo dla Richardsona studiowanie psychologii miało stanowić użyteczne narzędzie w przygotowaniach do kolejnego etapu jego kariery, tym razem w roli trenera. Swoje piłkarskie buty odwiesił w wieku 35 lat, po okresie gry spędzonym w Chesterfield i tam też pozostał dołączając początkowo do sztabu szkoleniowego, a w kwietniu 2007 roku przejmując rolę trenera. Zespół skończył odpowiednio na ósmym i dziesiątym miejscu w League Two podczas dwóch sezonów pod kierownictwem Richardsona. Brak awansu kosztował go utratę stanowiska, co nastąpiło w maju 2009 roku.

- Przejście do kariery trenerskiej jest oczywiście naturalną drogą dla piłkarzy. W głębi nie byłem przekonany, czy to na pewno jest to, co chciałbym robić, ale podczas pełnienia roli trenera studiowałem i badałem także inne ścieżki kariery – mówi Richardson.

- Zdobyłem uprawnienia Pro Licence razem z Garethem Southgatem i Mike’m Phelanem. Podczas mojego kursu A Licence byli tam również Dean Smith i Brendan Rodgers – faceci, którzy poradzili sobie naprawdę świetnie w dalszej drodze zawodowej.

- Zakończyłem kursy, uzyskałem pełne kwalifikacje i w zasadzie tydzień później zostałem zwolniony. Niewiele później to samo spotkało Garetha w Middlesbrough.

- Kolejne półtora roku dalej próbowałem sprawdzać się w roli trenera lub menedżera. Ale szybko dostrzegłem, jak trudne to będzie. Zmieniały się okoliczności. Wielu piłkarzy kończyło kariery jako zawodnicy, a finansowo radzili sobie znacznie lepiej i byli w stanie przyjąć oferty pracy, które może nie były tak korzystne pod względem pieniędzy, ale dawały im możliwości rozwoju. Nie mogłem z tym konkurować.

- Musiałem zgłosić się po zasiłek po raz pierwszy w moim życiu, co było dla mnie niszczącym doświadczeniem. Wtedy zakończyłem już dwie kariery – piłkarską i trenerską. Miałem dyplom i im dłużej studiowałem psychologię, tym bardziej byłem nią zainteresowany. Zrozumiałem, że jest to coś, za czym chcę podążać.

- Nawet kiedy byłem w Chesterfield, zachęcałem lokalnego psychologa klinicznego Petera Leakey’a, by do nas przychodził i nam pomagał. Czułem, że w klubie jest miejsce dla kogoś, kto będzie podejmował działania wspierające występy zespołu, a także pomagał ludziom w ich prywatnych problemach. Wydawało mi się niesprawiedliwym zakładanie przez innych, że menedżer i sztab szkoleniowy mogą mierzyć się z tymi wszystkimi sprawami i jednocześnie walczyć o zapewnienie korzystnego wyniku w niedzielę. Poczułem, że ze swoim doświadczeniem oraz kwalifikacjami psychologa, mam coś do zaoferowania.

- Myślę, że decydującym momentem było dla mnie dostanie się do finałowej trójki w rozmowach dotyczących pracy w Oldham. Wiedziałem, kto jeszcze znalazł się na tej krótkiej liście i wiedziałem, że byłem równie wykwalifikowany jak pozostali. Miałem więcej doświadczenia niż niektórzy. Ponadto dwa razy w ciągu trzech lat zdobyłem wyróżnienie dla najlepszego zawodnika roku, czułem więc, że miałbym też poparcie fanów. Nie dostałem jednak tej pracy i to mnie zabolało.

- Pomyślałem wtedy: „czy to naprawdę droga dla mnie? Jak długo to będzie trwać?”. Najtrudniejszym wyzwaniem związanym z rolą trenera, jest nieposiadanie pracy. Zastanawiałem się, czy ja chcę być trenerem, skoro najwyraźniej świat piłki nożnej nie chce mnie w tej roli. To wtedy zdecydowałem się na zmianę taktyki i swojej drogi zawodowej.

W 2010 roku Richardson i jego brat Nick założyli wspólnie firmę skupiającą się na zarządzaniu występami i wynikami piłkarzy - AIM. Stworzyli też narzędzia służące do wspierania online zdrowia psychicznego pod nazwą the Safety Net, które oferują informacje i wsparcie we wszelkiego rodzaju problemach, od stresu po żałobę czy uzależnienie. Narzędzie to ostatecznie zostało przejęte przez Stowarzyszenie Zawodowych Piłkarzy.

- Wpadliśmy na ten pomysł w okresie, kiedy zdrowie psychiczne dalej stanowiło temat tabu – kontynuuje Richardson.

- Mój punkt widzenia, który podziela wielu psychologów i psychiatrów, jest taki, że zdrowie psychiczne jest nierozerwalnie powiązane ze zdrowiem fizycznym w tym sensie, że potrzebuje dokładnie takiego samego traktowania i zarządzania.

- Koncepcja, że to są po prostu szczęśliwi, zdrowi ludzie, którzy przechodzą przez życie nie mając żadnych trudności jest kompletną fantazją. Każdy z nas w pewnym momencie życia zmierzy się z problemami, jest to naturalna kolej losu – utrata pracy, rozpad związku, żałoba. Może nas spotkać wiele wydarzeń, które wywrą na nas psychologiczny wpływ.

- Są pewne konkretne procesy psychologiczne, takie jak napady lękowe, które są czymś naturalnym, ale w pewnych sytuacjach stają się problematyczne. Rozumiem ten mechanizm. The Safety Net miało służyć do tego, by zaprzestać stygmatyzacji problemów psychicznych i uświadomić ludzi, że szukanie pomocy w tych sprawach oraz wsparcia w momentach kryzysowych jest czymś, do czego należy innych zachęcać. Takie sytuacje powinny być traktowane całkowicie normalnie, tak jak ma to miejsce w przypadku problemów związanych z naszym zdrowiem fizycznym i utrzymywaniem formy. Jeśli cierpisz na jakiś uraz lub zachorujesz, idziesz i otrzymujesz pomoc - zdrowie psychiczne nie powinno być traktowane odmiennie.

- Nie powinno być tego stygmatu, który można zauważyć obecnie. Obecnie ta stygmatyzacja istnieje często w umyśle tej osoby, która poszukuje pomocy. Ja właśnie długo żyłem z takim nastawieniem, bazując na swoich doświadczeniach i edukacji.

Dostanie posady w jednym z najlepszych klubów nie było proste. Przełom nastąpił, kiedy Sam Allardyce wyznaczył Richardsona jako konsultanta psychologicznego w West Hamie w 2011 roku.

- Sam był zafascynowany tym, co było w istocie amerykańskim podejściem do tematyki nauk sportowych – wspomina.

- Dave Brailsford otrzymał wiele uznania za medale olimpijskie, które Brytyjczycy zdobyli, dzięki jego polityce małych kroków, ale Sam stosował ją lata wcześniej.

- Po latach czuję, że był ofiarą niesprawiedliwej prasy. Jestem pewny, że kiedy o tym myśli czuje, że trochę tego było efektem jego własnych działań w tamtym czasie, ale wywarł na mnie wpływ na wiele sposobów. Jego filozofia gry jest niezrozumiana. Sam jest świetnym menedżerem i to był zaszczyt móc z nim pracować.

Richardson pracował z Allardycem ponownie w Crystal Palace po przygodzie z drużyną Anglii U-19 i Wigan Athletic. Powoli, ale w sposób stały podejście do jego pracy się zmieniało i coraz więcej piłkarzy i sztabów liczyło na jego pomoc.

- To było zdecydowanie większe wyzwanie kiedy zaczynałem niż teraz – wspomina.

- To właśnie te uprzedzenia i piętno sprawiało, że zajmowanie się to tematyką było trudne. Ludzie często nie są w stanie obiektywnie ocenić swoich własnych zachowań, to coś naturalnego.

- Teraz każda czołowa drużyna piłkarska ma departament zajmujący się naukami sportowymi, składający się z co najmniej 20 osób. Zdecydowana większość z tych osób zajmuje się kwestiami związanymi z fizycznością. Uważam, że sensowne jest posiadanie w tym środowisku przynajmniej jednej osoby – poza trenerami i sztabem szkoleniowym - która przygląda się psychologicznym aspektom gry.

- Musisz mieć człowieka, który jest właściwy do tego rodzaju pracy. Psychologia sportowa nie zawsze jest dziedziną, którą zajmują się osoby obyte w tym środowisku. Ale myślę, że osób interesujących się tym tematem jest coraz więcej, w szczególności ponieważ jest coraz więcej byłych sportowców na rozsądnym poziomie, którzy angażują się w tę dziedzinę i bardzo mnie to cieszy.

- Jest też obecnie wielu fizjoterapeutów, którzy są byłymi piłkarzami i to pomaga im wykonywaniu tej pracy z zawodnikami. Jeśli doświadczyłeś jak to jest zwyciężać i przegrywać i całego bólu i problemów jakie się z tym wiążą to myślę, że masz dodatkową przewagę, jeśli chodzi o komunikowanie się i funkcjonowanie w tym wyjątkowym środowisku.

Klopp był zainteresowany sprowadzeniem do klubu psychologa, by wzmocnić system wsparcia funkcjonujący w Liverpoolu, w związku z czym został mu polecony Richardson. Najpierw spotkał się z dyrektorem sportowym klubu Michaelem Edwardsem, a następnie z menedżerem do spraw związanych z rehabilitacją medyczną Philem Jacobsem. Dopiero po tych rozmowach miał możliwość usiąść z Kloppem i jego asystentem Pepem Lijndersem.

Proces ten trwał kilka miesięcy i zakończył się rozpoczęciem przez Richardsona pracy w Liverpoolu w czerwcu 2019 roku. Jego pierwszy prawdziwy kontakt z zespołem nastąpił podczas mającej miejsce w kolejnym miesiącu trasy przedsezonowej zespołu po Stanach Zjednoczonych.

Od tego czasu trzy razy w tygodniu pracował z Melwood, przez pozostały czas pozostając dostępnym pod telefonem dla zawodników i sztabu szkoleniowego. Szczegóły jego pracy objęte są oczywiście tajemnicą zawodową, ale zwykle prowadzi jednoosobowe sesje. Jego innym głównym klientem jest klub krykietowy w Lancashire.

- Jest grupa osób w Liverpoolu i Lancshire, dla których jestem dostępny pod telefonem albo komputerem przez całą dobę, jeśli tylko będą mnie potrzebować. Nie zawsze chodzi o to, żeby być w ośrodku szkoleniowym – mówi.

- To trener nadaje ton, jeśli chodzi o to, w jaki sposób sprawy mają funkcjonować. Są różne sposoby, różne modele podejścia do tych kwestii. Wygląda to inaczej w każdym klubie

- Pracuje z konkretnymi zawodnikami w oparciu o określone metody. Członkowie sztabu w Melwood również są ze mną w kontakcie. Zawsze może pojawić się jakiś problem, co do którego zostanę poproszony o pomoc. Jeśli chodzi o współpracę z indywidualnymi zawodnikami, moja nadzieja polega na wypracowaniu takich relacji, gdzie potencjalne bariery nie będą istnieć. To jest naprawdę ważne.

- W takim miejscu jak Liverpool, gdzie obecnie pracuję, jest grupa niesamowitych piłkarzy, którzy mają wyjątkową mentalność. Jednak jednocześnie wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Dla mnie jako psychologa podkreślanie tego jest kluczowe. Szukanie pola do poprawy zawsze powinno być częścią nastawienia profesjonalnego sportowca. Rozpoznawanie obszarów, w których można się rozwijać jest ważne. Ale jednocześnie istotna jest świadomość, że sprawy mogą potoczyć się źle zarówno na boisku jak i poza nim, niezależnie od tego czy chodzi o poważną kontuzję, utratę formy czy o sprawy osobiste. Dlatego oczywistym jest, że należy mieć w pobliżu osobę, która doświadczyła podobnych problemów i posiada strategie i techniki, które pozwolą sobie z tym poradzić.

W ciągu roku 2020 większość pracy Richardsona została zdominowana przez COVID-19. Po rozpoczęciu lockdownu w marcu, wysłał wszystkim zawodnikom prezentację, która miała im pomóc przejść ten trudny okres. Głównym przesłaniem było zaakceptowanie tego, czego nie mogą kontrolować.

Piłkarze prowadzą życie oparte na nawykach, a przez sytuację na świecie ich rutyna została zachwiana. Richardson pozostawał w bliskim kontakcie z drużyną Kloppa podczas tej przerwy od rozgrywek.

- Zasada nieprzewidywalności jest podstawowym procesem w życiu człowieka – mówi.

- Potrzeba poczucia pewności i znajomości sytuacji jest konieczna, żebyśmy mogli funkcjonować w zdrowy pod względem psychologicznym sposób. To zostało jednak zaburzone przez trwającą pandemię. Dlatego też ten rok był dla nas niezwykle trudny, niezależnie od tego czy jesteś psychologiem, dziennikarzem czy światowej klasy piłkarzem. To podkreśliło, jak bardzo ludzie są wrażliwi na wszelkie sytuacje, które mogą się wydarzyć.

Richardson jest przekonany, że trwający ciągle brak obecności kibiców na meczach Premier League ma wpływ na mentalność zawodników.

- Tak, to tak zwany efekt publiczności. To była jedna z pierwszych koncepcji w psychologii sportu, odkryta w XIX wieku przez psychologa Normana Tripletta – mówi.

- Zasada mówi, że publiczność wpływa na występy sportowców w wydarzeniach opartych na rywalizacji. Triplett odkrył, że w zasadzie im bardziej zdolny sportowiec, tym w większym stopniu jego występ poprawi się przy obecności widzów. Mając to na uwadze myślę, że restrykcje związane z COVID w tym momencie wyrównały poziom gry.

Zakres działań Richardsona wykracza daleko poza Melwood i nieustannie się rozwija. Pandemia sprawiła, że zdrowie psychiczne stało się centrum zainteresowań, szczególnie ze względu na trudności ekonomiczne oraz poczucie izolacji, które zbierają ciężkie żniwo. Firmy i szkoły z całego świata zaczęły korzystać z platformy internetowej the Safety Net za pośrednictwem jego strony www.aim-for.com

- Słyszymy, że to narzędzie, które jest naprawdę potrzebne i odpowiada na potrzeby, które do tej pory były zaniedbywane - dodaje.

- Nie jesteśmy jedyną firmą, która robi takie rzeczy, ale to dobrze. Są przecież miliony osób, które potrzebują tego rodzaju pomocy czy przynajmniej wsparcia. Ludzie mogą w ten sposób sami dyskretnie szukać tej pomocy we własnym czasie, bez konieczności zdradzania się przed innymi. Głęboko wierzę, że to naprawdę ważne. Nie każdy chce publicznie mówić, że boryka się z problemami psychicznymi.

- Musimy zadbać o to, by ludzie mieli dostęp do wysokiej jakości, sprawdzonych informacji i źródeł bez konieczności rozmawiania z innymi osobami, jeśli miałyby się z tego powodu czuć w jakikolwiek sposób stygmatyzowane. Każdy, kto znajduje się w ciężkim kryzysie, w sytuacji stanowiącej dla niego zagrożenie, potrzebuje pomocy od innych tak szybko jak to tylko możliwe. Ale też jest wiele osób, które napotykają trudności, ale najpierw chcą dowiedzieć się więcej o ich przyczynach. Dlatego platforma the Safety Net jest tak ważna. Wszędzie, gdzie jest dostęp do sieci internetowej, możemy zapewnić tego rodzaju wsparcie.

- Rozrastamy się jako firma. Mamy więcej cyfrowych produktów, oferujemy kursy dotyczące sposobów myślenia i narzędzia dla osób zarządzających zespołami. Na początku listopada dostępna będzie nasza aplikacja, która pozwoli ludziom na dostęp do wykładów najlepszych psychologów sportowych, a ponadto pozwoli im na poprawienie własnych wyników.

Kiedy chodzi o świat piłki nożnej, Richardson podkreśla, że jest jeszcze wiele do zrobienia.

- Martwi mnie, że czasami nadal ludzie negatywnie komentują kwestie związane z ochroną zdrowia psychicznego. To naprawdę przykre – mówi.

- Trzeba być ostrożnym z językiem, którego używamy mówiąc o tych kwestiach i ze sposobem dyskusji. Na przykład mówienie, że piłkarz jest mentalnie silny lub słaby. Wołałbym słyszeć, jak ludzie mówią, że ktoś ma wielką determinację, pragnienie, odporność, inteligencję – raczej niż, że ma silną mentalność. To jest taki arbitralny termin, który nie niesie za sobą jakiegokolwiek znaczenia.

- Jeśli chodzi o sprawność sportową, najlepsi zawodnicy mają wiele zalet i talentów. Ale to trochę jak z grą w karty – każdy dostaje inne. Gra oczywiście wymaga umiejętności, strategii i rozumienia piłki nożnej, ale często też dostajesz w pakiecie rzeczy, które mogą minimalizować twoje szanse na sukces. Ludziom łatwo przychodzi myślenie, że szanse w życiu są wyrównane, ale wiemy, że to nie jest prawda.

- Dlatego też ocenianie, że ktoś jest silniejszy psychicznie od innej osoby na podstawie nierównych szans, które dostajemy w życiu jest niebezpieczne. Możemy pracować nad tym, by być bardziej wytrzymali psychicznie, by mieć większą zdolność radzenia sobie z trudnościami, ale w tym samym czasie musimy też przestać stygmatyzować osoby, które

- Wszyscy jesteśmy różni, ale wszyscy mamy podobne cele, marzenia, pragnienia i obawy. Więcej człowieczeństwa na świecie to na pewno coś, czego bardzo potrzebujemy.

James Pearce



Autor: AlexRedComrade
Data publikacji: 16.10.2020