FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1514

Wywiad z Diogo Jotą

Artykuł z cyklu Artykuły


Diogo Jota mając uśmiech na ustach opowiada historię, która dobitnie pokazuje, jak daleko już zaszedł. Był taki czas, nie tak wcale dawno, gdy oślepiające reflektory stadionów Premier League oraz Ligi Mistrzów były jedynie odległym marzeniem.

- Wciąż dopłacałem z własnej kieszeni, by móc grac w piłkę w wieku 16 lat – wyjawia.

- Obecnie dzieciaki, które mają 14 lub 15 lat związani są już profesjonalnymi kontraktami, co generalnie jest dobrą rzeczą, choć mnie nigdy to nie dotyczyło.

- Do swoich szesnastych urodzin grałem w sumie jedynie dla zabawy. Miałem to szczęście natomiast, że należałem do drużyny, która była jak jedna wielka rodzina. Kopaliśmy piłkę razem przez 9 lat. Na naszym poziomie byliśmy całkiem nieźli w Gondomar.

Z dziewięcioma golami na koncie w zaledwie pierwszych piętnastu spotkaniach, reprezentant Portugalii pokazał wszystkim, jak powinno się wchodzić do nowej drużyny, gdy we wrześniu przeniósł się z Wolverhampton Wanderers za kwotę 41 milionów funtów. Stał się pierwszym piłkarzem w historii klubu, który strzelał bramki w swoich pierwszych czterech domowych występach.

Podczas zbierającego krwawe żniwo napiętego terminarza, był on jednym z kluczowych graczy utrzymujących Mistrzów Premier League na torach wiodących ku obronie ligowego tytułu oraz który walnie przyczynił się do wyjścia the Reds z grupy w Lidze Mistrzów.

Jego dynamika, boiskowa agresja oraz wysoka skuteczność umożliwiły mu najlepsze przedstawienie się nowym fanom oraz kolegom z zespołu. Według Pepa Lijndersa, dwudziestorzylatek jest „maszyną do nakładania pressingu”, a Klopp określił go, jako łatwego do polubienia.

Jota wierzy, że jego niezłomny charakter oraz skromna osobowość zostały ukształtowane przez wiele niepewnych momentów, które napotkał na drodze do gry na najwyższym poziomie.

Dorastał w Massarelos w Porto, a uczestniczył w młodzieżowych rozgrywkach w ramach niższej ligi Gondomar, oddalonej o niecałe 10 minut od słynnego Estadio do Dragao.

Mając 16 lat, w roku 2012 przeniósł się do małego klubu Pacos de Ferreira. Zaliczył tam debiut w seniorskiej piłce będąc starszy już o rok i zanotował 18 goli w 47 meczach. Był to jednak inny świat, w porównaniu do elitarnych klubów takich, jak Porto, Benfica czy Sporting.

- Miałem co prawda parę okazji uczestniczyć w treningach lepszych klubów, ale nie zostałem w żadnym z nich.

- Były to więc takie małe porażki, gdy przecież celowałem znacznie wyżej. Na szczęście, teraz wszystko zagrało poprawnie. Moja historia pokazuje, że kluczem jest niezłomność i upór. To absolutny klucz.

- Każde nowe doświadczenie, każda porażka, one zawsze czynią cię silniejszym. Tak było też ze mną. Trzeba walczyć o to, na czym nam zależy.

Jako dziecko Jota był inspirowany przez reprezentację Portugalii, której udało się dotrzeć do finału Mistrzostw Europy, a która w finale, mając w składzie Cristiano Ronaldo, Figo oraz Deco, została niespodziewanie pokonana przez Grecję.

- Jak daleko sięgam pamięcią, to futbol był moją pasją – opowiada.

- Pamiętam, że mając około 6 lat, mój tata zapisał mnie na zajęcia pływania. Ze łzami w oczach zapytałem go, czy mógłby mnie przepisać na zajęcia piłkarskie, ponieważ odbywały się w tym samym czasie. O wiele bardziej wolałem być na boisku, niż w basenie.

- Najwcześniejsze wspomnienia chyba dotyczą Euro 2004, gdy Portugalia dotarła do finału, ale niestety w nim przegrała. Miałem siedem lat i pamiętam to doskonale. Piłka jest moją pasją już od dawna.

- Cristiano Ronaldo był moim idolem. W tamtym czasie, miał jedynie 19 lat, a grał na Euro otoczony doświadczonymi piłkarzami. Przez moje dzieciństwo grał w Manchesterze United i Realu Madryt. Jako Portugalczycy, zawsze stawiamy go sobie jako wzór.

Jota był nadal nastolatkiem, gdy Atletico Madryt ściągnęło go z Pacos w 2016 roku. Usilnie chciał pokazać swoje możliwości przed Diego Simeone, ale podczas okresu przygotowawczego został uznany za zbędny balast i wypożyczony do Porto na sezon 2016-2017.

Nigdy nie dane mu było zagrać w barwach Los Colchoneros. Następne wypożyczenie, tym razem do Wolves, zostało zamienione później na transfer definitywny na Molineux za 12,3 miliona funtów.

- Nie żałuję czasu w Atletico – mówi.

- Grali przecież rok wcześniej w finale Ligi Mistrzów. Okazja, by tam być z nimi i przepracować cały okres przygotowawczy znaczyło dla mnie wiele i dużo się nauczyłem.

- Jasne, że mogłem oczekiwać czegoś więcej, ale mimo to nie żałuję. Koniec końców, odejście na tamtym etapie mojej kariery było najlepszym rozwiązaniem. Każde nowe doświadczenie pozwala ci się rozwijać jako człowiekowi.

- Nawet jeśli nie jest to na początku coś, czego oczekujesz, każdy taki moment w życiu czegoś cię uczy i możesz to wykorzystać.

Po trzech sezonach spędzonych w Wolves był gotowy na kolejny krok. W dniu podpisania kontraktu z Liverpoolem wystosował wiadomość skierowaną fanów:

- Mogą na mnie liczyć, ponieważ jestem jednym z nich i dam z siebie wszystko.

Jota zrobił tak, jak powiedział. W jego kolekcji przedmiotów wartościowych i sentymentalnych znajduje się piłka podpisana przez kolegów z drużyny, po meczu Ligi Mistrzów z Atalantą, gdy udało mu się ustrzelić hattricka.

Nowe nabytki zazwyczaj potrzebują pewnego okresu adaptacji do systemu gry Kloppa, ponieważ wymaga on wiele w kwestii taktycznej. Jak więc zdołał zadomowić się tak szybko?

- Gdy przychodzisz do nowej drużyny, otwarty umysł jest bardzo ważny, by móc się szybko przystosować – tłumaczy.

- Sezon się rozpoczął i to ja musiałem dostosować się do drużyny, nie odwrotnie. Dokonałem tego przy pomocy Jürgena.

- To rewelacyjny trener, który poświęca mi czas. Gdy przyjechałem po raz pierwszy, odbyliśmy wspólną rozmowę, w której wytłumaczył jak działa nasza drużyna. Później wszystko było już moich rękach, aby nauczyć się jak najwięcej i udowodnić menadżerowi, że mogę stanowić o sile zespołu.

- Liverpool ma świetny skład, a kapitan Jordan Henderson był dla mnie bardzo ważny. Przywitał mnie wiadomością smsową, gdy dowiedział się o transferze i bardzo mi pomógł.

- Brazylijczycy naturalnie rozmawiają w tym samym języku co ja, więc ludzie tacy jak Fabinho, Firmino, czy Ali pomogli mi również bardzo. Adrian również, bo po hiszpańsku też się porozumiewam. Mamy rewelacyjny zespół, a to podstawa sukcesu.

Jota jest ujmującym towarzyszem. Rozmawiamy poprzez Zooma w ramach panelu dyskusyjnego prowadzonego przez The Athletic o tytule „ Diogo Jota x Portugal: Współcześni pionierzy piłkarscy na szczycie internetowym – doroczna konferencja technologiczna zazwyczaj mająca miejsce w Lisbonie.

Razem z nim jest Nuno Moura, dyrektor marketingu Portugalskiej Federacji Piłkarskiej, który ma się wypowiedzieć na temat zyskującego na popularności w ojczystym kraju Diogo Jocie.

- Od momentu debiutu w kadrze narodowej rok temu, zdobył trzy gole w dziesięciu spotkaniach reprezentacji. Podobnie inspiruje nowe, młode pokolenie, jak kiedyś robił to Ronaldo.

- Wszyscy kibice tutaj kochają Diogo. Są niesamowicie podekscytowani poziomem, do którego dotarł w tak młodym wieku – opowiada Moura.

- Jest obecnie w drużynie Mistrzów Premier League. Gra i to z powodzeniem w pierwszej jedenastce, nie marnując przy tym okazji do zdobycia bramek. Tak samo jest w kadrze narodowej.

- Wszechobecna ekscytacja nie jest jedynie dlatego, że jest świetnym piłkarzem, ale dlatego również, że przy tym cechuje go niesamowita skromność i chęć ciężkiej pracy. Każdy to widzi i szanuje. Mamy nadzieję, że wszystko będzie się układało pomyślnie dla niego i oby zdołał utrzymać wysoki poziom również w meczach swojego kraju.

Jota spędza wiele swojego wolnego czasu grając w piłkę, ale Klopp nie musi się obawiać o wypalenie. Jest zakochany w esporcie, a w szczególności w seriach FIFY i Football Managera.

- Od kiedy dostałem od ojca pierwsze PlayStation jako dziecko, stało się ono moja drugą pasją. Od początku grałem tam również w piłkę – opowiada.

- Zawsze ciekawiły mnie gry, gdzie można było samemu prowadzić własną drużynę. W świecie esportu, czuję, jakbym wszystkie trzy ciekawe aspekty piłki był razem – pasja, możliwość konkurowania z innymi oraz możliwość kierowania drużyną.

- Można delektować się życiem, jeśli się gra odpowiedzialnie. Może to być moje kolejne profesjonalne zajęcie, choć na razie to konkretne hobby. Mam czas również na inne rzeczy.

 Zeszłego kwietnia Jota został uznany mistrzem rozgrywek ePremier League Invitational FIFA 20, gdy w finale pokonał Trenta Alexandra-Arnolda zdobywając złotego gola. W niedługim czasie szykuje się rewanż.

- Myślę, że szuka zemsty, więc wyczekuję naszego następnego pojedynku. Nie dane mi było pograć jeszcze z innymi zawodnikami naszego klubu. Najzwyczajniej w świecie nie było na to czasu.

- Bardzo pociąga mnie zarządzanie zespołem, a Football Manager jest do tego idealny. Czekałem na odsłonę nowej serii, by móc ponownie pograć. Teraz już wyszła, więc liczę, że mnie wciągnie.

Moura dodaje:

- Muszę przyznać, że z Diogo jest kawał gracza, zarówno na boisku jak i na konsoli! Traktuje to tylko jako hobby, bo przecież ma obowiązki jako profesjonalny piłkarz, ale i tak jest niesamowity. Oprócz rozgrywek ePremier League, również dobrze mu poszło w starciu z naszymi graczami, którzy są sklasyfikowani na TOP 10 w świecie efootballu. Wiem, że jest skromny, ale naprawdę dobrze gra.

Ambicja Joty sięga daleko poza murawę. Obecnie pracuje nad nowym projektem biznesowym w sektorze esportu, który ma zamiar uruchomić w 2021 roku.

- Mam trochę wolnego czasu, a kwarantanna każdego skłoniła do rozważań. Zacząłem podglądać profesjonalnych graczy esportu, jak wykonują pewne rzeczy. Od tamtego momentu zacząłem lepiej grać, bo nauczyłem się pewnych rzeczy. Wtedy zacząłem myśleć „Czemu by się nie zaangażować?”.

- Tego właśnie próbujemy dokonać. Razem z moim zespołem szukamy sposobu, jak wejść w ten biznes. Mam nadzieję, że niedługo wszystko wypali.

Portugalia jako kraj już od dawna osiągała więcej, niż wynikałoby to z ich wielkości i każdy liczy, że rozpoczęty podbój piłkarskiego świata przez Diogo pomoże im, by i tym razem odnieść sukces na Mistrzostwach Europy następnego lata.

Posiadanie federacji piłkarskiej patrzącej w przyszłość z pewnością pomogła w wyszkoleniu nowego pokolenia piłkarzy. Prowadzą oni swój własny kanał telewizyjny oraz otworzyli uniwersytet. Ten z kolei pozwolił podnieść standardy trenerskiego fachu od podstaw, podczas gdy esport ma za zadanie dotrzeć do młodych ludzi.

- Jesteśmy krajem o populacji 10 milionów osób. Gdy się spojrzy na liczbę zarejestrowanych piłkarzy, to mamy ich nieco ponad 200 tysięcy – tłumaczy Moura.

- Jak widzicie, nie stać nas, by przepuścić jakiś talent. Musimy nieustannie filtrować nasz rynek. Z racji naszego małego rozmiaru, musimy być bardziej efektywni i mądrzy niż większe nacje.

- Portugalia jest obecnym Mistrzem Europy i zdobywcami Ligi Narodów. Na tym nie koniec, bowiem dzierżymy tytuł Mistrzów Europy w futsalu, a w piłce plażowej jesteśmy zarówno Mistrzami Świata i Europy. Nasz sukces rozpościera się na wiele dziedzin piłkarskich i grup wiekowych.

- Mamy okazję podziwiać talenty takie, jak Diogo, które stanowią o sile nowej generacji portugalskich piłkarzy. Pokazuje to, że przyszłość może być dla nas przychylna, ale my nadal musimy wyprzedzać pewne wydarzenia.

- Wzrost popularności esportu daje nam możliwość dotarcia do dużej grupy młodych ludzi, którzy dzielą wspólną pasję do futbolu. Dziś mamy prawie 300 zarejestrowanych zespołów w obrębie portugalskiej FA i około 30 tysięcy indywidualnych graczy, którzy regularnie mierzą się ze sobą w efootballu. Widzimy to bardziej jako super dodatek, niż konkurencję dla tradycyjnej piłki.

Jota skina głową na znak potwierdzenia.

Jest to ciężki okres dla atakującego Liverpoolu. Losy meczów staja na włosku, a gra staje się szybsza. Jego dziewczyna – Rute – oczekuje dziecka w lutym.

- Będzie to kolejne ważne wydarzenie w moim życiu. Została ostatnia prosta. Mam ostatnio wiele spotkań , ale będę, gdy się urodzi. Razem z moją dziewczyną wybiegamy myślami do tego momentu.

W sobotę odbędzie się spotkanie ze starymi znajomymi z Wolves. Będzie to pierwszy raz od marca, gdy grupa 2 tysięcy fanów będzie miała pozwolenie na wejście na Anfield.

Jota co prawda ostatni okres może uznać za jak najbardziej udany, choć przyznaje, że jednej rzeczy brakuje w tej układance.

- Piłka bez kibiców jest dziwna – dodaje.

- Odczuwasz to szczególnie, gdy grasz dla takiego klubu, jak Liverpool, który ma jedną z najlepszych atmosfer stadionowych na świecie. Czujesz, że czegoś tu brakuje. Dużo rozmawiamy ze sztabem i piłkarzami o tym fakcie.

- Czekam na ten moment, gdy finalnie będzie mi dane zagrać na Anfield przy pełnej publice. Nie potrafię powiedzieć nawet jak bardzo. Mam jednak nadzieję, że niedługo się to ziści.

- Piłka bez kibiców jest niczym.

James Pearce



Autor: Teszni1
Data publikacji: 02.12.2020