TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1876

Pan Kapitan Henderson

Artykuł z cyklu Artykuły


Jordan Henderson nie gra w piłkę od kilku miesięcy. Sztuka bycia kapitanem nie ogranicza się wyłącznie do wydarzeń boiskowych, a Henderson wykracza poza ramy i udowadnia że jest przywódcą nie tylko w swojej drużynie.

Liverpool, Anglia - Jordan Henderson ma o czym intensywnie myśleć. Tematem numer jeden jest dla niego powrót do zdrowia po urazie. Po zabiegu, któremu został poddany kapitan the Reds nie pozostawało mu nic innego jak czekać i zmieniać bandaże, podczas gdy jego drużyna zmagała się ze swoimi problemami. Problem w tym, że Henderson nie lubi bezczynnie czekać.

Anglik musiał doleczyć uraz, żeby móc wznowić treningi z drużyną i stawić się do dyspozycji Kloppa przy ustalaniu wyjściowej jedenastki na kolejne spotkania. Wtedy na horyzoncie pojawiło się starcie z Realem Madryt w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, dla Jordana oznaczało to kolejne powody do zmartwień. Henderson co prawda cieszył się na myśl o rywalizacji z Królewskimi, ale jego apetyt na grę nie został zaspokojony. Kapitan Liverpoolu podobnie jak przez sześć poprzednich tygodni był wykluczony z wszelkich rozgrywek za sprawą kontuzji.

Opuszczanie kolejnych spotkań nie należy do przyjemnych dla żadnego piłkarza, a zwłaszcza dla Hendersona. W wywiadach udzielonych w ciągu trzymiesięcznej absencji lider the Reds określił siebie mianem “złego pacjenta”. Bezruch jest dla niego trudny, ale brak interakcji połączony z bezsilnością jest jeszcze gorszy.

Kontuzja, której Henderson nabawił się ubiegłej zimy miała miejsce w momencie, w którym sezon Liverpoolu zaczął się sypać. Klub zdziesiątkowany przez kontuzje doznał bolesnych sześciu porażek w kolejnych meczach na Anfield. Zespół zaczął pikować w ligowej tabeli spadając na czwarte, szóste i ósme miejsce. Kapitan czuł, że jest odpowiedzialny za to, żeby skierować drużynę z powrotem na właściwe tory.

Co więcej, Henderson był świadomy, że dopóki nie wyleczy urazu nie będzie mógł pomóc kolegom na boisku, a nawet jego plany na lato staną pod znakiem zapytania. Rozmowa z Garethem Southgatem zapewniła 30-letniego Anglika, że ten otrzyma tyle czasu ile tylko potrzebuje, żeby przygotować się do Euro. Jednak Henderson wiedział, że jest pewien termin, do którego musi udowodnić swoją dyspozycyjność na najważniejszy turniej tego lata.

Dźwigając taki bagaż problemów i zmartwień Henderson wiedział, że oprócz tego ma jeszcze coś do zrobienia. Temat nadużyć w internecie zajmował jego głowę. Jak żadna inna osoba, na którą zwrócone są oczy i uszy opinii publicznej Jordan ma doświadczenie z pierwszej ręki: nie tylko stale i dyskretnie monitoruje przypadki przemocy w sieci, lecz także jako świeżo upieczony zawodnik Liverpoolu musiał stawić czoło hejtowi, który się na niego wylał.

Własne doświadczenia mniej go jednak obchodzą od przypadków jego przyjaciół i kolegów z boiska, pod adresem których były kierowane liczne rasistowskie obelgi. Bardziej niż własna krzywda obchodzi go podatność młodych piłkarzy na ataki w internecie, bezbronność młodzieży i dzieci, które padają ofiarami cyberprzemocy. Henderson zrobił więc coś, co lubi: odkrył sposób na pomoc.

Wcześniej tego roku zwrócił się z odezwą do brytyjskich władz w sprawie bezpieczeństwa w social media. Tydzień później przekazał kontrolę nad swoimi kontami na portalach społecznościowych organizacji non-profit, która walczy z nadużyciami w internecie. Wreszcie kiedy jego drużyna przygotowywała się do konfrontacji z Realem Madryt, Henderson na spotkaniu z osobami zarządzającymi Instagramem zadawał niewygodne pytania o to, jakie powzięli środki by zwiększyć bezpieczeństwo na portalu.

Jako odpowiedź usłyszał między innymi o blokowaniu obraźliwych komentarzy, to mu jednak nie wystarczyło. Henderson zadawał kolejne pytania o mechanizmy zgłaszania nadużyć, o wykorzystaniu do tego celu sztucznej inteligencji, opowiedział jakie jego zdaniem popełniają błędy.

Tak naprawdę, Henderson nie musiał tego robić, miał na swoich barkach wystarczająco wiele problemów. Ale jak mawia jego były kolega z drużyny Nedum Onuoha, Henderson działa w trochę inny sposób.

- Jordan chce słuchać, uczyć się i rozumieć. On patrzy dalej niż na czubek swojego nosa - powiedział.

Henderson nie ujmuje tego w tak błyskotliwy sposób. Jak mówi, czuje “wielką odpowiedzialność” nie tylko za Liverpool, nie tylko za kibiców, ale za każdego, kto obserwuje poczynania zawodników.

- Mamy platformę do pomocy - powiedział. Jego zdaniem sprowadza się to do całkiem prostego równania

- Jeśli mogę pomóc, dlaczego miałbym tego nie zrobić?

Przytul to

Kiedy stadiony Premier League opustoszały stało się zrozumiałe, jak głośny potrafi być Henderson. Podczas meczu komentuje wydarzenia, gani innych, dopinguje, wydaje polecenia, zarządza grą. Cały czas jest mówi. Wyjątek stanowią przerwy na złapanie większego oddechu przed krzykiem.

On sam jednak nie do końca akceptuje tą ocenę. Przyznaje, że jest „wokalny” i zdaje sobie sprawę, że nie wszyscy jego koledzy z drużyny to doceniają.

- Niektórym to nie przeszkadza, a niektórym się to nie podoba.

Przez lata stawał się coraz lepszy w określaniu, kto należy do której kategorii. Jeśli pomyli się w ocenie, szybko to naprawia.

- Przytulasz to i idziesz dalej - powiedział Henderson.

Henderson osiągnął pełnoletność w czasach, gdy angielska piłka nożna była nadal zdominowana przez swoich kapitanów. Roy Keane z Manchesteru United, John Terry z Chelsea, Steven Gerrard z Liverpoolu. Oni byli symbolami i synonimami klubów, które reprezentowali, kapitanami w tradycji postaci takich jak Bryan Robson i Roy of the Rovers, którzy dominowali w meczach i naginali rozgrywki do swojej woli.

Henderson został jednak kapitanem w czasie, gdy to wszystko zaczynało wydawać się trochę przestarzałe w epoce super coacha i systemu, kiedy instrukcje przychodzą z linii bocznej, a ruchy są uczone na pamięć, kiedy znaczenie analizy danych wypiera wartości niematerialne - charakter, głód gry i sukcesu.

Jednak dla Hendersona bycie kapitanem ma znaczenie. To odpowiedzialność, którą mocno odczuwa. Dużo myśli o tym, co to znaczy być kapitanem, myśli potrzebach własnych i swojego zespołu, o zarządzaniu ludźmi, w końcu myśli o tym, jakim kapitanem chce być.

Jordan próbował złapać właściwy balans, odkąd otrzymał posadę w Liverpoolu. Przypadło mu w udziale trudne zadanie podążania śladami Gerrarda. W pewnym sensie był oczywistym kandydatem: przez kilka lat był wicekapitanem i miał aprobatę Gerrarda.

- Zawsze miałem pewność, że czuł, że jestem właściwą osobą - powiedział Henderson.

Z drugiej strony wybór Hendersona był ryzykiem. Trudno to sobie teraz wyobrazić, ale Henderson został kapitanem zaledwie kilka lat po tym, jak Liverpool próbował zamienić go na amerykańskiego napastnika Clinta Dempseya. Kiedy Jürgen Klopp pojawił się na stanowisku menadżera niedługo po nominacji Hendersona pojawiły się spekulacje, że trener mógłby chcieć odebrać mu funkcję.

Klopp postąpił odwrotnie. Zaoferował Hendersonowi swoje bezwarunkowe wsparcie. Początkowo Anglik walczył z ciężarem bycia liderem. Nie chciał, aby jego koledzy myśleli, że ten zaszczyt go zmienił. Powiedział jednak, że zastąpienie Gerrarda „prawdopodobnie wpłynęło na jego mentalność”.

- Brałem odpowiedzialność za wiele rzeczy. Zawsze stawiam drużynę na pierwszym miejscu, ale od wszystkich innych brałem na siebie zbyt wiele. To może zagrozić twoim własnym występom. Jürgen bardzo pomógł w tej sprawie. Pomógł mi zdjąć trochę ciężaru z moich pleców. Wydawało się, że bycie kapitanem stało się łatwiejsze.

Henderson w żadnym wypadku nie zrzekł się odpowiedzialności. Nadal uważa, że ​​jego praca polega na pomaganiu młodym graczom i nowym nabytkom w zadomowieniu się w szatni Liverpoolu. Nadal uważa, że ​​to do niego należy dbanie o morale, zbieranie liderów zespołu, gdy sprawy idą nie tak jak powinny, a w razie potrzeby prowadzenie dialogu z władzami klubu. Nadal bardzo osobiście i dotkliwie przeżywa porażki.

Podczas powrotu do zdrowia po zabiegu, Henderson pokazał tą stronę bycia kapitanem, której wszystkim najbardziej brakowało. Chciał oczywiście być na boisku, aby móc bezpośrednio wpłynąć na przebieg sezonu Liverpoolu, który ostatecznie może zakończyć się miejscem w najlepszej czwórce jeśli zespół prowadzony przez Kloppa pokona w niedzielnym starciu na Anfield drużynę Crystal Palace. Co więcej Henderson bardzo chciał znaleźć się z powrotem w ośrodku szkoleniowym by ponaglać i napominać, ale też słuchać i rozmawiać. Kiedy koledzy z drużyny byli kontuzjowani, kapitan zawsze zaglądał do nich, rozmawiał i oferował swoje wsparcie. Nie chciał, żeby drużyna poczuła, że musi się mu zrewanżować tym samym.

- Mają wystarczająco dużo na głowie. Nie mogą jeszcze martwić się o mnie - powiedział Henderson.

Wszystko co zbudowaliśmy razem

Henderson przebywał w domu, kiedy autobus drużyny Liverpoolu zatrzymał się przed Elland Road w Leeds. Uraz mięśnia przywodziciela, który zmusił go do powstrzymania się od aktywności na dwa miesiące, dobrze się goił. Kapitan the Reds czuł się silniejszy, sprawniejszy, lepszy, jego nastrój się poprawił. Był w stanie oglądać swoich kolegów z drużyny częściej. Losy Liverpoolu zaczęły się obracać, z katastrofalnych do zaledwie rozczarowujących.

Tego wieczoru oglądał w telewizji, jak kibice otaczali autobus wiozący jego kolegów z drużyny, wyładowując swoją wściekłość na propozycje - zgłoszone dzień wcześniej - projektu Superligi.

Piłkarze Liverpoolu dowiedzieli się o propozycjach w tym samym czasie, co wszyscy inni. Początkowo Henderson nie zwracał na nich zbytniej uwagi. Właściciele Liverpoolu, Fenway Sports Group, odegrali kluczową rolę w planach, ale nikt nie poinformował o tym graczy. Kiedy jednak czytał o propozycji, wydała mu się ona z natury „nie do przyjęcia”.

- Koncepcja braku spadków w rozgrywkach nie jest w porządku. Na miejsce w Lidze Mistrzów trzeba zasłużyć.

Kiedy zdał sobie sprawę, że Superliga to nie tylko czcze gadanie, natychmiastową reakcją Hendersona była ochrona nie tylko swojej drużyny. W tym czasie ktoś go poinformował, że kiedy zawodnicy weszli na stadion w Leeds, znaleźli koszulki czekające na nich w szatni z logo Ligi Mistrzów i hasłem: “zasłuż na to”.

- Te koszulki były oznaką braku szacunku. Piłkarze niczego nie zrobili. My tego nie chcieliśmy.

Henderson martwił się nie tylko o pierwszą drużynę, lecz o cały klub. Czuł lojalność i do pewnego stopnia wdzięczność właścicielom Liverpoolu.

- Jeśli na to spojrzeć, wykonali dobrą robotę. Oni rozwinęli klub, włożyli w niego pieniądze, zbudowali nowe centrum treningowe, sprowadzili menedżera - powiedział.

Obawiał się jednak, że Superliga może stać się kością niezgody między klubem a jego kibicami, że idea wspólnego celu, która doprowadziła Liverpool triumfów w Lidze Mistrzów w 2019 roku i Premier League w 2020 roku, zostanie nieodwracalnie złamana.

- Obawiałem się, że to wszystko zniszczy - powiedział.

- Wszyscy działaliśmy razem do tego momentu i nie chcę podziału.

Po meczu Henderson usiadł z kolegami z drużyny aby omówić następny krok. Postanowili następnego dnia opublikować wiadomość na swoich kontach w mediach społecznościowych którą zaczerpnęli z komentarzy Jamesa Milnera skierowanych do reportera telewizyjnego po meczu.

- Nie podoba nam się to i nie chcemy, aby to się stało - powiedział.

Drużynie chodziło o to, aby jednocześnie wydać oświadczenie, zsynchronizowany sygnał, że gracze Liverpoolu byli zjednoczeni i nikt nie musiałby ryzykować gniewu opinii publicznej pod jego indywidualnym adresem. Ktoś jednak musiał iść pierwszy. Reszta składu Liverpoolu nie wysłała wiadomości, dopóki Henderson nie wcisnął guzika.

Kapitan kapitanów

Przez większość czasu grupa w aplikacji WhatsApp zrzeszająca wszystkich 20 obecnych kapitanów Premier League jest nieaktywna. Od czasu do czasu dokonuje się jej aktualizacji, dodając lub usuwając członków w miarę awansowania i spadania drużyn, ale w najczęściej na forum kapitanów panuje cisza. Członkowie grupy mogą w niektórych przypadkach być przyjaciółmi, ale w środku sezonu są dla siebie rywalami.

Kiedy świat futbolu zdał sobie sprawę z powagi sytuacji związanej z utworzeniem Superligi, grupa ożyła. Wydarzenia z Leeds przekonały Hendersona, że ​​ważne jest, aby gracze prezentowali jednolity front. Wiedział, że jakiekolwiek podziały tylko osłabiłyby przesłanie, które chcieli przekazać środowisku.

Jeszcze tego samego dnia, kiedy koordynował reakcję piłkarzy Liverpoolu, Henderson zaproponował spotkanie Zoom z wszystkimi kapitanami ligi w celu omówienia wspólnego stanowiska. Ostatecznie nie było to konieczne: Superliga upadła dzień przed planowanym spotkaniem.

Akcja podjęta przez kapitana the Reds dobrze pokazuje, jak w ciągu ostatniego roku rola Hendersona jako lidera rozszerzyła się poza Liverpool. Onuoha, tylko pół żartem, nazywa go „kapitanem kapitanów”.

Henderson nie zabiegał o tą pozycję, ale jest w nim coś, co przyciąga ludzi. Istnienie grupy kapitanów w aplikacji WhatsApp w rzeczywistości coś mu zawdzięcza.

W zeszłym roku, gdy piłka nożna próbowała wybić się z pierwszej fali pandemii koronawirusa, Henderson prowadził rozmowy ze znajomymi z kilku innych klubów. Wszyscy gracze chcieli pomóc, ale żaden z nich nie wiedział jak to zrobić. Instynktownie zadzwonili do Hendersona.

- Byli gracze, którzy robili to prywatnie i gracze robili to ze swoimi klubami, ale przecież razem jesteśmy silniejsi - powiedział.

Henderson zbadał sytuację, zebrał kapitanów, aby przenieśli wysiłki swoje i ich drużyn na rzecz organizacji o nazwie N.H.S. Charities Together, która wspiera pracowników i pacjentów brytyjskiej służby zdrowia. Inicjatywa została upubliczniona tylko dlatego, że gracze chcieli, aby pracownicy wiedzieli, że doceniają ich pracę.

Podobnie Henderson był zaangażowany, gdy kapitanowie - za pośrednictwem tej samej grupy na WhatsAppie - pracowali nad pomysłami o formie wyrażenia poparcia dla protestów Black Lives Matter, gdy Premier League przygotowywała się do wznowienia rozgrywek. To był pomysł Hendersona, aby umieścić odznakę Black Lives Matter na rękawie każdego gracza, ale zaproponował ją dopiero po skontaktowaniu się z ciemnoskórymi kolegami.

- Zadzwonił do mnie podczas protestów, żeby porozmawiać - powiedział urodzony w Nigerii, wychowany w Manchesterze Onuoha.

- Poprosił mnie, żebym opowiedział mu o swoich doświadczeniach. Kocham go za to. Nie musiał wykonywać tego telefonu, ale chciał się nauczyć i zrozumieć.

Nowa walka

Po upadku projektu Superligi Henderson wciąż miał wiele na głowie. Jego rehabilitacja nabierała tempa. Wiedział, że najprawdopodobniej nie będzie w stanie ponownie zagrać dla Liverpoolu w tym sezonie, ale miał nadzieję, że wyzdrowieje i zasłuży na miejsce w reprezentacji Anglii. W tym tygodniu Southgate wysłał dwóch fizjoterapeutów do ośrodka treningowego Liverpoolu, aby sprawdzić jego postępy.

Mimo tego Henderson wciąż jednak myślał o ochronie swoich kolegów z drużyny, swojego klubu, o upewnieniu się, że wszyscy gracze we wszystkich innych klubach Premier League pozostaną zjednoczeni. Ale myślał też o tym, co będzie dalej.

- Superliga nie miała racji bytu - powiedział.

- Ale nowa Liga Mistrzów też nie jest dobra. Nie uwzględniono dobra graczy. Wiem, że ciężko jest zrozumieć narzekanie piłkarzy, gdy ludzie pracują od dziewiątej do piątej, ale kiedy gramy, dajemy z siebie wszystko. Po meczu jesteś wyczerpany, a potem nie masz czasu na regenerację. To niedopuszczalne. To proszenie się o kontuzje.

Henderson uważa, że ​​kontuzja, która kosztowała go ostatnie trzy miesiące sezonu, była rezultatem napiętego, przeciążonego harmonogramu rozgrywania meczów. „Nie ma wątpliwości”, że kontuzja rzepki, która zakończyła sezon Joe Gomeza, jego kolegi z Liverpoolu i reprezentacji „była konsekwencją tego, czego od nas wymagają”.

To wszystko doprowadziło go do wniosku, że coś musi się zmienić. Nie wie, jak może wyglądać ta zmiana, jeszcze nie. Wie tylko, że ma głos, który wykracza daleko poza ramy pustego stadionu i że jego obowiązkiem jest go używać: w sprawie NHS, równości, nadużyć w mediach społecznościowych, we wszystkim o czym ma przekonanie.

Nie robi tego wszystkiego bo uważa, że ​​każdy powinien czuć się zmuszony go słuchać, tylko dlatego, że jest piłkarzem i dlatego, że jest kapitanem. Henderson czuje, że ten status zobowiązuje go do zabierania głosu kiedy tylko czuje, że może pomóc. Jego zdaniem jest to całkiem proste.

- Jeśli jesteś o czymś przekonany, byłoby to trochę grzechem gdybyś nic z tym nie robił - podsumował Henderson.

Rory Smith



Autor: Ga19bs
Data publikacji: 22.05.2021