Wywiad z Trentem Alexandrem-Arnoldem
Artykuł z cyklu Artykuły
O Trencie Alexandrze-Arnoldzie nie zwykło być cicho.
Odkąd został on odsunięty przez Garetha Southgate'a od składu reprezentacji w marcu, rozbrzmiała gorąca dyskusja w szeroko pojętych mediach nt. jego obecności w reprezentacji podczas zbliżających się Mistrzostw Europy.
Każdy nawet najmniejszy błąd stanowił pożywkę dla krytyków, którzy utwierdzali się w przekonaniu, że selekcjoner postąpił słusznie. Nie inaczej było ze zwolennikami piłkarza, dla których każde ponadprzeciętne zagranie stanowiło dowód, że Alexander-Arnold nie może zostać pominięty.
Sakiewka argumentów stała się jednak znacznie cięższa po stronie tych drugich, a przyczynił się do tego główny obiekt tychże sporów, prezentujący w ostatnim czasie wysoką formę w klubie, która ułatwiła drużynie kwalifikację do Ligi Mistrzów. Wtorek ma być tym dniem, w którym Gareth Southgate ogłosi finalny skład, a któryś z dwóch obozów wyjdzie na swoje.
- Nie staram się przesadnie szukać wzmianek o mnie, ale to prawda, że sporo jest tego – powiedział dla The Athletic.
- Każdy ma swoje zdanie na ten temat. Zarówno w poniedziałkowych programach piłkarskich, czy w podsumowaniach „Meczu Dnia” dużo słyszę, gdy je oglądam. Sporo mówi się na mój temat i ciężko jest przed tym uciec.
- Powiem jednak, że mam wypracowany pewien mechanizm buforowy, dzięki któremu rzeczy, o których czytam nie dotykają mnie przesadnie. To nie tak, że komentarze na mój temat wprawiają mnie w smutek lub rozsierdzają.
Nie zawsze jednak tak bywało. Alexander-Arnold nauczył się mieć twardą skórę, gdy przebił się do zespołu Jurgena Kloppa w wieku zaledwie osiemnastu lat.
- Przyszło to z czasem – dopowiada.
- Na początku wszystko, co się czyta na swój temat, młody piłkarz przyjmuje jako najszczerszą prawdę. Człowiek na poczucie, że to faktycznie są trafne uwagi, podczas gdy mało ma to związku z rzeczywistością.
- Zrozumiałem, że pomimo iż wiele osób wygłasza swoje poglądy, to grupa tych, których faktycznie warto słuchać, jest bardzo wąska. Są to ludzie, którzy decydują o tym, czy zagrasz lub nie i to właśnie w tych słowa staram się wsłuchiwać. Na tych również mi najbardziej zależy.
Krytyka często wynika z rywalizacji i obszaru kraju, gdy jest się piłkarzem Premier League. Alexander-Arnold jednak nie zamierza ignorować rosnącego problemu nienawiści w social mediach. Na własne oczy przekonał się, jaki to może mieć wpływ zarówno na rodzinę, jak i klubowych kolegów. Dlatego też w pełni popiera inicjatywę BT „Hope United”, która skupia piłkarzy i stara się przeciwdziałać nienawiści w internecie przed nadchodzącymi Mistrzostwami.
Drużyna dwudziestu osób pod wodzą Rio Ferdinanda i Karen Carney składa się z takich piłkarzy jak Marcus Rashford, Gareth Bale, Lucy Bronze, Andy Robertson i Jordan Henderson. Każdy z nich wyjawi swoje doświadczenia w tej materii, aby zwiększyć świadomość i edukować użytkowników social mediów.
- Gdy BT powiadomiło mnie o działaniu i jaki jest jego cel, bez wahania postanowiłem się do tego przyłączyć.
- Jest to coś, co powinno się już zawiązać jakiś czas temu. Myślę, że to punkt startowy do większej zmiany.
- Akty nienawiści z pewnością stały się bardziej powszechne w ostatnich czasach. Regularnie, dzień w dzień przybywa nowych użytkowników internetu. Stał się on częścią naszego życia, szczególnie dla młodszych odbiorców. Mniejszość potrafi czasem zrobić dużo szumu, gdy przekracza pewne granice. Ludzie ci uważają, że to wszystko może im ujść na sucho.
- Bycie poddanym takim rzeczom nigdy nie ma pozytywnego wpływu. Osobiście nie zwracam bardzo na to uwagi. Wiem, że się to dzieje, ale staram się tego aktywnie nie wyszukiwać. To, że osobiście mnie to nie dotyka nie oznacza, że nie empatyzuję się z ludźmi, których jednak tak.
- Niestety ale widziałem, ile złego może to spowodować. Duża grupa piłkarzy sprawdza skrzynkę odbiorczą po meczach komentarze pod zdjęciami. Ja jednak od zawsze starałem się tego nie robić.
Alexander-Arnold, Sadio Mane oraz Naby Keita byli obiektami internetowego ataku na Instagramie, po tym, jak drużyna odpadła z Realem Madryt w tej edycji Champions League.
- Osobiście tego nie czuję. Wytworzyłem na tyle silną skorupę wokół siebie, że komentarze odnośnie rasy czy występów nie wpływają na mnie.
- Smutną częścią tego jest jednak, że moja rodzina widziała te komentarze. Dla rodziców nigdy nie jest miło widzieć, jak ich dziecko jest obiektem nienawiści pod kątem rasowym. Nie jest to miłe, ani w porządku. Ich bezsilność przy próbie ochronienia mnie, była dla nich bardzo trudna. U mnie więc sprawa toczy się o ludzi wokół mnie.
- Rozmawiamy o tym w drużynie. Może niekoniecznie indywidualnie o tym, co nas spotyka, ale bardziej jak możemy temu problemowi zaradzić. Nie jest to bowiem coś, co powinno się akceptować.
Alexander-Arnold wierzy, że czterodniowy bojkot zawodników i klubów mający miejsce miesiąc temu wysłał jasną wiadomość do wielkich koncernów medialnych. Pokazał, że chowanie z ich strony głowy w piasek nie może mieć już więcej miejsca. Teraz chodzi o podtrzymanie tego zrywu.
Chce on ujrzeć kres anonimowości, którą delektują się obecnie hejterzy. Trafnie zauważa, jak szybko niektóre platformy są w stanie usunąć nielegalny materiał z meczu, podczas gdy komentarze rasistowskie, seksistowskie oraz homofobiczne nadal widnieją.
- Wszystko sprowadza się do pieniędzy. Zysk stał się ważniejszy od walki z nienawiścią. Widzieliśmy trafny lament ludzi nad Super Ligą. Każdy kibic i jego pies wiedział, co się dzieje. Tutaj jednak wydaje się, że zaledwie paru z nas ma siłę, aby przeciwstawiać się obrazie w internecie.
- Zjednoczenie w świecie piłki było rewelacyjne i pokazuje, jak wielki wpływ mogą mieć social media, gdy wymierzone są we właściwy problem.
- Niestety, mniejszość wykorzystuje tę siłę do własnych celów. Będąc anonimowymi, utwierdzają się w przekonaniu, że wszystko ujdzie im na sucho.
- Social media muszą stworzyć mechanizm, który umożliwiałby identyfikację osoby przed założeniem przez nią konta. Nic się nie zmieni, dopóki to nie zostanie wprowadzone.
Alexander-Arnold ma ponad 6,2 miliona obserwujących na Facebooku, 5,3 na Instagramie oraz 1,7 miliona na Twitterze. Jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych piłkarzy na świecie i ma lukratywne umowy sponsorskie z firmami takimi jak Under Armour, czy Red Bull.
Wcześniej tego roku, legenda Arsenalu Thierry Henry opuścił media społecznościowe.
- Rozmiar rasizmu, obrazy i mentalnej tortury względem poszczególnych ludzi jest zbyt toksyczny, aby go ignorować.
Henry wyjaśnił, że nie wróci do czasu, gdy ludzie u władzy nie zreformują tychże platform z taką samą ochotą, jak ścigać zaczęli za prawa autorskie.
Czy Alexander-Arnold rozważał pójście tą drogą?
- Dla mnie nadal pozytywy przeważają nad wadami. Ważne jest utrzymywać kontakt z fanami, którzy cię wspierają. Używam też internetu, aby sprawdzać, co robią ludzie, którymi się interesuję. W ten sposób masz szansę wejść odrobinę w ich życie i połączyć się z nimi.
- Czasem owszem, przescrolluję mojego twittera, ale zależy to od meczu, jego rezultatu i od tego, czy mam czas. Istnieje chyba presja, aby aktywnie udzielać się w social mediach jako piłkarz, ale jestem pewien że sponsorzy poparliby mnie, gdybym postanowił zrobić to, co Thierry zrobił.
Nikt za Trenta Alexander-Arnolda nie pisze tweetów, ale druga para oczu sprawdza, czy przypadkiem nie wkradł się w nie jakiś niechciany błąd.
- One wszystkie pochodzą ode mnie. Chcesz sam przekazać własne myśli i słowa i to jak najszybciej. Po spotkaniach, gdy jesteś zmęczony, trudno jest czasem wyłapać każdy błąd. Warto mieć wtedy kogoś, kto pomoże ci takowe wyłapać.
Większość piłkarzy Liverpoolu odpala WhatsAppa, aby dotrzeć do reakcji rodziny i znajomych. Wyjątek stanowił gol Alissona przeciwko West Bromowi, po którym podopieczni Kloppa z ciekawością odwiedzili inne witryny.
- W czasach, gdy kibice są nieobecni na trybunach, social media są nośnikiem ich głosu, ich chęci na świętowanie z nami. W ten sposób byliśmy w stanie zobaczyć, ile znaczył dla wszystkich ten gol.
Piłkarze zjednoczyli się i uformowali silny opór na Twitterze i Instagramie wobec planowanego wprowadzenia Super Ligi. Było to możliwe dzięki kapitanowi drużyny Jordanowi Hendersonowi, który poprzez swoje kanały społecznościowe włączył się w całą akcję.
- Im więcej głosów masz koło siebie, tym komunikat jest silniejszy – dodaje Alexander-Arnold.
- Decyzja została podjęta przez starszyznę w drużynie, że najlepiej jest to zrobić jako jedność. Aby stanąć razem jako zespół i klub. Jordan jest niesamowitą osobą i wyjątkowym piłkarzem. Wartości moralne i etyczne, jakie wyznaje, są zawsze trafne. Wie co robić, w odpowiednim czasie. To czyni go wspaniałym kapitanem. Jest w kontakcie z fanami i jest w stanie się z nimi porozumieć.
- Grając znaczącą większość spotkań za zamkniętymi drzwiami, wśród szczególnie młodszych piłkarzy zaczęła kształtować się tendencja do zaglądania na portale społecznościowe celem poszukiwania jakiegokolwiek feedbacku odnośnie występów. Przykładem może być Neco Williams, reprezentant Walii, który na początkowym etapie sezonu spotkał się z ostrą krytyką.
- Jako młody piłkarz, częścią uczenia się jest dorastanie do powierzonego zadania – mówi Arnold.
- Im większa scena, na której grasz, tym trudniej może być się do tego przyzwyczaić. Neco poradził sobie bardzo dobrze. Ma odpowiednie osoby w swoim otoczeniu. Odbił się i trenował w sposób niewiarygodnie dobry.
- Czasem ciężko jest ocenić, czy zagrało się dobrze, bo człowiek bardzo skupia się na przebiegu meczu. Dopiero potem, podczas oglądania w telewizji lub na powtórkach pewne rzeczy mogą wyglądać zupełnie inaczej. Puste trybuny generują właśnie ciekawość wśród młodych piłkarzy, a krytyka która na nich spada nie zawsze jest trafiona.
Będąc bardzo wpływową osoba na boisku, Alexander-Arnold jest zdeterminowany, aby być taki również i poza nim. Wielce ceni sobie kampanię Rashforda oraz głos Sterlinga w walce przeciwko rasizmowi.
- Znaleźli to, w co wierzą i w co są skłonni brnąć nie oglądając się na innych – powiedział.
- My wszyscy chcemy, aby świat był bardziej bezpieczny i trzeba zacząć od swojego kraju, od swojego podwórka. Ta generacja piłkarzy ma o wiele więcej energii niż poprzednia.
- Jesteśmy w stanie głosić własne poglądy i wyrażać opinie nie martwiąc się, czy gazety zmanipulują nasze wypowiedzi, tak , jak robiły to już wielokrotnie w przeszłości.
- Mamy nadzieję, że akcja „Hope United” pozwoli nam odnieść sukces. Różne narodowości, rasy, płcie stojące razem i pokazujące, że jesteśmy zjednoczeni w walce z nienawiścią w internecie.
James Pearce
Autor: Teszni1
Data publikacji: 24.05.2021