FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1587

Carvalho: Stworzony do bycia na szczycie

Artykuł z cyklu Artykuły


Dla Fábio Carvalho szum związany z nieudanymi próbami wykupienia go przez Liverpool z Fulham w styczniowym okienku transferowym nie był niczym nowym. Ma dopiero 19 lat, ale wielkie kluby z całego kraju walczą o jego podpis już od lat.

Na długo przed zabłyśnięciem w Fulham, gdy grał jeszcze na sztucznej murawie i betonowych boiskach południowego Londynu, Carvalho budził zainteresowanie. Tak twierdzi Greg Cruttwell, założyciel i prezes Balham FC, pierwszego klubu Carvalho na Wyspach.

Manchester United wysyłał swoich reprezentantów na spotkania z zawodnikiem. Chelsea zaprosiła go na wycieczkę do swojej siedziby w Cobham. Były również spotkania z Arsenalem i Liverpoolem.

- Zgłaszał się chyba każdy klub na świecie - śmieje się Cruttwell.

Według niego Carvalho "mógł pójść wszędzie", ale wraz z rodziną, która przybyła do Londynu z Lizbony kilka lat wcześniej, odrzucił największe firmy i zdecydował się w 2015 roku na przejście do Fulham. Można śmiało powiedzieć, że ta decyzja się opłaciła.

Ofensywny pomocnik rozwinął się w akademii Fulham, a teraz błyszczy na poziomie seniorskim. W zeszłym sezonie strzelił 11 goli i zaliczył 8 asyst w 38 meczach, czym pomógł Fulham awansować do Premier League. Jednocześnie sam stanął na drodze do sławy.

Carvalho obecnie reprezentuje młodzieżowe reprezentacje Anglii, ale gdy przyjeżdżał do kraju w wieku 10 lat, ledwie mówił po angielsku. Cruttwell twierdzi, że to nie Balham FC odkryło Carvalho, lecz Carvalho odkrył Balham FC.

- Pojawił się ze swoją matką na jednym z treningów naszej drużyny U-11 w Parku Clapham Common - wspomina Cruttwell.

- Dopiero co przeprowadzili się do Londynu i szukali dla niego jakiegoś klubu. Nie mieszkali w okolicy, ale gdzieś usłyszeli coś o Balham.

Carvalho dołączył do treningu i od razu pokazał swoje umiejętności.

- W ciągu pierwszych 30 sekund, jeden z nas podał mu piłkę z około 30 metrów, a on od razu podał ją z powrotem - mówi Cruttwell.

- Spojrzeliśmy na siebie z moim drugim trenerem i stwierdziliśmy, że jest dobry.

- Świetnie sobie radził, był niesamowity na tym treningu. Był opanowany, miał fantastyczny balans i umiejętności, a dodatkowo był nieco zuchwały. Po treningu poprosiliśmy go, żeby przychodził częściej. Wzięliśmy go do drużyny i świetnie się spisał.

Carvalho był w Portugalii graczem akademii Benfiki. W nowym środowisku jakim było Balham chłopiec imponował trenerom zarówno na boisku jak i poza nim.

- Nasz skład w dużej mierze reprezentuje demografię środkowego Londynu. Są tu reprezentanci różnych wyznań, kultur i środowisk - mówi Cruttwell.

- Fábio wpasował się tu idealnie. Pomimo, że był o klasę lepszy od pozostałych, to nigdy się nie wywyższał i chłopcy go uwielbiali.

- Nigdy się nie przechwalał. Nigdy nie mówił jak inni chłopcy, że zagra w Premier League, że zrobi to lub tamto.

- Oczywiście był ambitny, ale jednocześnie był najskromniejszy i miał to coś, jeśli chodzi o osobowość.

- Gdy wchodził do pokoju, od razu robiło się weselej. Zawsze się uśmiechał i przybijał piątkę. Tak było gdy miał 10 czy 11 lat i tak pozostało już zawsze. Nawet teraz gdy świetnie radzi sobie w Fulham, to czasem przychodzi na mecze Balham. To naprawdę fantastyczny chłopak.

Carvalho spędził trzy lata w Balham, ale przejście na wyższy poziom było nieuniknione. Proces ten przyspieszył występ na turnieju szóstek w Guildford.

- Okropnie lało, więc schowałem się w budynku klubowym - mówi Cruttwell.

- Byliśmy ściśnięci jak sardynki w puszce. Nie dało się ruszyć. Ludzie nie wiedzieli, że jestem z Balham, ale słyszałem tych nastolatków krzyczących, że musimy przyjść zobaczyć dzieciaka na 12 boisku. Mówili, że jest niewiarygodny.

- Gdy tylko przestało lać, wszyscy ruszyli w tamtym kierunku. Gdy tam przyszedłem Fábio dośrodkowywał z głębi pola raboną i robił wiele innych trików. To było niesamowite.

- Już wcześniej kontaktowało się ze mną Fulham, ale po tym turnieju pojawiały się telefony z Chelsea i innych klubów. Rozpoczął się cyrk.

Carvalho stał się pożądany, ale zainteresowanie nie miało na niego wpływu, a co najważniejsze, jego bliscy nie naciskali na niego.

- Widziałem tysiące rodziców, którzy naciskają na swoje dzieci by coś robiły - mówi Cruttwell.

- Gdy tylko widzą, że ich dziecko ma szansę, od razu się angażują.

- Rodzice Fábio nie byli tacy. Było jasne, że powinien pójść poziom wyżej, ale jego rodzice byli zadowoleni z tego, że gra w Balham. Nie naciskali na niego.

- Gdy dogadaliśmy się z Fulham, po tym jak spotkaliśmy się z tymi wszystkimi klubami, jego rodzice nalegali na to, by dokończył sezon u nas, ponieważ byli zadowoleni z tego jak się rozwijał.

Tak bardzo ufali Balham, że nawet poprosili Cruttwella i trenera bramkarzy Pedro Soaresa, który mówił po portugalsku, żeby pomogli im podjąć decyzję i prowadzili negocjacje w ich imieniu.

- Nie mówili zbyt dobrze po angielsku i zdawali sobie sprawę, że niektóre kluby mogą chcieć to wykorzystać, ale wiedzieli co będzie najlepsze na dłuższą metę dla ich syna - mówi Cruttwell.

- Wycieczka do Chelsea była jak pójście do Disneylandu. Inne kluby również robiły co mogły. Rodzice Fábio jednak patrzyli dalej. Nie byli nastawieni na tworzenie gwiazdy. Wiedzieli, że Fulham, które przecież też jest czołową akademią, będzie dla niego odpowiednim miejscem.

Kluczową rolę w przejściu do Fulham odegrał obecny trener rozwoju w pierwszej drużynie Fulham Colin Omogbehin. Równie ważny był Huw Jennings, będący wówczas dyrektorem klubowej akademii.

Większe kluby starały się zaimponować Carvalho. Omogbehin i Jennings skupili się natomiast na wsparciu dla rodziny i stworzeniu planu na drogę z akademii do pierwszej drużyny. Ich podejście bardziej pasowało do gracza, którego priorytetem było granie w piłkę.

- To jest najważniejsze dla Fábio. On po prostu chce grać w piłkę - mówi Cruttwell.

- Oczywiście był podekscytowany całym tym zainteresowanie, ale wydaje mi się, że nie za bardzo obchodziło go to gdzie pójdzie.

- Niektóre kluby tego nie rozumiały. Fábio był równie chętny do grania w parku jak do trenowania w Chelsea. Po prostu chciał grać, niezależnie czy miałoby to być na publicznym boisku w Stockwell czy gdziekolwiek indziej.

W Balham Carvalho miał wolność wyrażania siebie. Gdy trafił do profesjonalnej piłki, wymagano od niego więcej w aspektach fizycznych i taktycznych, ale Fulham było ostrożne i nie chciało zniszczyć jego talentu i spontaniczności, które czyniły go tak wyjątkowym.

- Fulham wykonało z nim świetną robotę - mówi Cruttwell. Wydaje się, że Liverpool zgadza się z tym twierdzeniem. Gdyby udało się przeprowadzić transfer w styczniu, klub z Merseyside chciał, by zawodnik wrócił na Craven Cottage na wypożyczenie do końca sezonu.

Fulham będzie smutne, że go traci, ale Balham jest dumne z tego co osiągnął.

- Świetnie było mieć go w drużynie przez te trzy lata i mamy poczucie, że daliśmy mu dobre podstawy - mówi Cruttwell.

- Jest dosyć drobny, ale radzi sobie fizycznie. Jako dziesiątka ma magię w stopach, ale jest też magiczną osobą. Widzę w nim tego samego chłopaka, który przyszedł na boisko w parku Clapham Common. Widzę tą samą radość z gry. Oby nigdy jej nie zatracił.

tłum. red. Redbeatle



Autor: Nick Wright
Data publikacji: 23.05.2022