LIV
Liverpool
Premier League
31.03.2024
15:00
BHA
Brighton & Hove Albion
 
Osób online 1151

Czy Liverpool znów igra z ogniem?

Artykuł z cyklu Artykuły


Aktualny scenariusz jaki możemy zaobserwować w linii pomocy Liverpoolu przywołuje traumatyczne i nieprzyjemne wspomnienia kampanii 2020/21. Wówczas po odejściu Dejana Lovrena nie zdecydowano się na zakup obrońcy, co w skutkach niemal doprowadziło do tragedii, a The Reds rzutem na taśmę zakwalifikowali się do Ligi Mistrzów. Tamte wydarzenia można zwyczajnie określić cudem, lub po prostu geniuszem Jürgena Kloppa. No bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że zespół, którego defensywa składa się z Nathaniela Phillipsa i Rhysa Williamsa zdołał odrobić straty do pierwszej czwórki i zakończyć sezon na trzecim miejscu? Oczywiście, była to kampania wyjątkowo pechowa, uraz więzadeł Virgila van Dijka, następnie długoterminowe kontuzje Joe Gomeza, Joëla Matipa i regularne problemy zdrowotne Fabinho, który miał być opcją numer cztery. Wybitny pech, ale również nauczka na przyszłość, aby starać się zapobiegać tego typu sytuacjom.

Druga linia Liverpoolu wołała o wzmocnienia już w poprzedniej kampanii. Mimo, że na pierwszy rzut oka można przychylić się do słów Jürgena Kloppa, że jest ona dobrze obsadzona, to kiedy przyjrzymy się jej dokładniej, zdajemy sobie sprawę, że jest zupełnie odwrotnie. Fabinho, kluczowy zawodnik dla funkcjonowania pomocy, potrafiący w zarodku rozbijać ofensywne zapędy rywali, od lat, kiedy w nogach ma nadmierną liczbę spotkań, zaczyna obniżać loty w końcówce sezonu, która z reguły jest kluczowa. Niejednokrotnie spotykają go także problemy mięśniowe, wynikające z braku należytego odciążenia. Thiago Alcântara to maestro środka pola, katalizator i człowiek obdarzony największą wizją. Jednak łudzenie się, że on i Naby Keïta będą w stanie bez żadnego urazu przebrnąć przez chociażby połowę ligowej kampanii to bardzo odważne podejście do sprawy. Jordan Henderson z roku na rok zdaje się być na równi pochyłej, w ostatnim czasie słynąc głównie z niecelnych podań pod nogi rywala. Nadal zdarzają mu się świetne spotkania, ale przeplata je bezbarwnymi, bądź zwyczajnie słabymi, jak chociażby wczoraj. Kapitan The Reds aktualnie najlepiej zdaje się funkcjonować na pozycji numer sześć, co mogłoby czynić z niego swego rodzaju alternatywę dla Fabinho na tej pozycji. Regularnie jest jednak wystawiany wyżej, gdzie nie prezentuje się na poziomie jaki jest wymagany w walce o mistrzostwo z tak silnym rywalem jak Manchester City. James Milner ma 36 lat, niewątpliwie może służyć swoim doświadczeniem młodszym zawodnikom, pojawiać się na boisku i co jakiś prezentować się przyzwoicie, jednak metryki nie da się oszukać.

Milly po prostu momentami nie nadąża, bywa spóźniony, prowokuje groźne stałe fragmenty, w chwilach, kiedy zdaje się pojawiać na boisku, by uspokoić grę. Harvey Elliott ma ogromny potencjał, podobnie jak Fabio Carvalho, ale to wciąż młodzi zawodnicy, od których nie można wymagać tego, by momentalnie nieśli na swoich barkach konieczność wygrywania rywalizacji w środku pola, co w wielu spotkaniach jest kluczowe. Curtis Jones na poziomie seniorskim występuje najdłużej z nich, wciąż jest młody, jednak jego rozwój nie jest tak dynamiczny jak wydawało się na początku. Będąc szczerym zdaje się, że rozwój ten zwyczajnie się zatrzymał. Regularnie popełnia te same błędy, zbyt długo holując piłkę, wielokrotnie tracąc ją w zbędnych sytuacjach i często podejmując złe, a nawet niezrozumiałe decyzje. Alex Oxlade-Chamberlain to z kolei odrębny temat, bowiem od czasu niefortunnej kontuzji więzadeł, odniesionej w starciu z Romą w 2018 roku, nie wniósł niemal nic do gry zespołu. W okresie przygotowawczym, w swoim stylu nabawił się kolejnej kontuzji i nawet jego sprzedaż stała się niemożliwa.

Mamy zatem ośmiu potencjalnych pomocników, dziewięciu jeśli zaliczymy do nich także Carvalho, który raczej jest widziany przez Kloppa w roli skrzydłowego. Ilu z nich zostało nam do dyspozycji po okresie przygotowawczym i pierwszym ligowym meczu? Licząc razem z Carvalho - sześciu. Oczywiście przy założeniu, że Naby Keïta rzeczywiście wróci do pełni zdrowia po chorobie. Po tym jak kontuzji na inaugurację sezonu nabawił się Thiago, sytuacja stała się co najmniej skomplikowana. Nie da się bowiem ukryć, że prezentuje on zdecydowanie największą jakość spośród pomocników w zespole Kloppa. To właśnie on, miał być kluczowy. On i jego zdrowie, które poległo już w pierwszym sprawdzianie. Zastanawialiśmy się, jak to będzie kiedy Hiszpan pozostanie zdrowy, jak wiele The Reds stracili w zeszłym sezonie na etapie, gdy nie był on dostępny i czy to właśnie jego brak w tamtych momentach przyczynił się do tego, że mistrzostwo Anglii za sprawą różnicy jednego punktu trafiło do Manchesteru City. Wejście Elliotta było wczoraj bardzo obiecujące, przypomniał nam niejako o tym, co widzieliśmy na początku poprzedniej kampanii, zanim nabawił się niefortunnego urazu kostki. Ten sezon może być bardzo istotny z perspektywy rozwoju Anglika, ale nadal należy podkreślać, że nie jest on zawodnikiem, na którym można opierać grę w linii pomocy. Nie można wymagać od niego, by każdy jego występ niósł ze sobą odpowiednią jakość, nie można kłaść zbyt wiele na jego barki, bo stawia on dopiero pierwsze poważne kroki na poziomie Premier League.

- Transfery muszą mieć sens, zarówno teraz jak i w perspektywie, mamy pomocników, wystarczająco dużo pomocników. To nie tak, że nam ich brakuje, po prostu niektórzy z nich są kontuzjowani - tak w tej kwestii wypowiedział się wczoraj Jürgen Klopp.

Niektórzy z nich są kontuzjowani, ale to nie tak, że są kontuzjowani teraz. Taka sytuacja ma miejsce co roku. Nie można naiwnie wierzyć w to, że urazy będą omijać Thiago, Fabinho, Keïtę, czy z racji wieku, także Milnera, regularnie miewającego w poprzedniej kampanii problemy mięśniowe. Granica jest naprawdę cienka, co pokazała nam wspomniana przeze mnie na początku kampania 2020/21. Nauczeni tamtymi doświadczeniami przedstawiciele klubu powinni zareagować odpowiednio. Mówienie o tym, że transfery muszą mieć długoterminowy sens, czy też zasłanianie się niedostępnością Jude’a Bellinghama niewiele zmienia w tej kwestii. Oczywiste jest bowiem, że klubowi skauci analizują dokładnie opcje dostępne na rynku. Od paru lat linia pomocy jest największą bolączką Liverpoolu Kloppa.

Sam fakt, że The Reds byli mocno zainteresowani sprowadzeniem Aureliana Tchouaméniego, ostatecznie przegrywając rywalizację z Realem Madryt, mówi sam za siebie. Do końca okienka transferowego pozostało jeszcze trochę czasu i trzeba mieć nadzieję, że jeśli niepokojące informacje na temat przerwy jaka ma czekać Thiago okażą się prawdziwe, w klubie dojdą do wniosku, że trzeba ruszyć na zakupy. W złotej erze Jürgena Kloppa zwyczajnie nie można igrać z ogniem. Ta drużyna stworzona jest do wielkich rzeczy, z doskonałym menadżerem i wybitnymi piłkarzami. Nie można ryzykować, by walka o najwyższe cele wymknęła się Liverpoolowi z rąk przez brak wyciągania wniosków z poprzednich lat. Margines błędu w Premier League jest bowiem naprawdę mały.

Adam Porażyński



Autor: Ad9am_
Data publikacji: 07.08.2022