FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1026

Brak pomocnika to nie jedyny problem Liverpoolu

Artykuł z cyklu Artykuły


Liverpool zaliczył najgorszy start sezonu od dekady.

Klęska w kiepskim stylu na Old Trafford przerwała serię 21 meczów bez porażki w Premier League, trwającą od grudnia poprzedniego roku.

Chłopcy Kloppa zdobyli zaledwie dwa punkty na dziewięć możliwych i wyglądają jak cienie zawodników, którzy walczyli o tryumf na wszystkich frontach do końca sezonu 2021/22.

Niepewność w obronie, bezsilność w pomocy i brak skuteczności w ataku. Klopp ma problem w każdej formacji. Dlaczego jakość spadła tak drastycznie?

Kontuzje

To nie wymówka, a fakt. Jeszcze nigdy Liverpool nie stracił przez urazy 10 graczy w sierpniu.

Wystarczy spojrzeć na poniedziałkową ławkę rezerwową, na której zasiedli dwaj rezerwowi stoperzy i dwaj nastolatkowie z akademii.

Ibrahima Konaté, Joël Matip, Caoimhin Kelleher, Calvin Ramsay, Naby Keïta, Curtis Jones, Thiago, Alex Oxlade-Chamberlain, Kaide Gordon i Diogo Jota znajdują się poza składem.

Trzon zespołu został osłabiony, a możliwość wpływania Kloppa na przebieg spotkań poprzez wprowadzanie zmian również nic nie zdziała przy takiej liście nieobecnych.

- Jesteśmy w trudnej sytuacji z powodu kontuzji – powiedział Klopp. – Mamy dostępnych 14-15 dorosłych graczy, to oczywiście nie jest fajne. Nie ma innych prawdziwych opcji.

To prawda, ale w zespole wciąż jest wystarczająco jakości, aby wymagać czegoś więcej, niż widzieliśmy do tej pory.

Spóźniony start

Po raz pierwszy w erze Premier League Liverpool stracił bramkę jako pierwszy w siedmiu meczach z rzędu. W sześciu ostatnich przypadkach udawało im się uniknąć porażek (trzy zwycięstwa, trzy remisy), ale na Old Trafford do odrabiania strat ruszyli za późno i kontaktowa bramka Salaha nic nie dała.

- Nie możemy pozwalać na to, aby przeciwnik pierwszy nam strzelał gola. To się musi zmienić – zauważył Andy Robertson. – Musimy być zespołem, który dobrze wchodzi w mecz, wtedy presja spada na rywala, inaczej się nie da.

Muszą jeszcze raz przyjrzeć się swojemu przygotowaniu. To zdumiewające, jak ospały był Liverpool podczas pierwszych trzydziestu minut meczu. Gracze United wyskoczyli z bloków jak strzały po tym tragicznym meczu z Brentford.

Liverpool wydaje się być źle przygotowany. Przegrywają pojedynki w każdym sektorze boiska. Nie podejmują inicjatywy. Zamiast wykorzystać napiętą atmosferę w zespole rywala spowodowaną protestami przeciw rodzinie Glazerów i słabym początkiem sezonu, drużyna Kloppa dała kiepskiemu United pole do popisu.

- Czy byli bardziej agresywni od nas na początku? Pewnie tak. United zagrało dokładnie taki mecz, jaki chciało i możecie powiedzieć, że to była nasza wina – powiedział Klopp. I rzeczywiście była.

Kac po poprzednim sezonie

Fulham, Crystal Palace i Manchester United. Mecze z wszystkimi tymi rywalami miały ze sobą coś wspólnego – Liverpool wyglądał przerażająco miałko. Nie było iskry, nie było rytmu, nie było zuchwałości. Z tego powodu brakowało płynności i intensywności. To była męczarnia.

Może powodem tego jest zmęczenie fizyczne po trudnym sezonie, w którym klub rozegrał 63 mecze, a przez to miał krótszy okres przygotowawczy i do tego ten wyczerpujący tour po Azji.

Może chodzi o rany na psychice spowodowane przegraniem o włos walki o mistrzostwo Anglii i finału Ligi Mistrzów na koniec sezonu w maju.

Jak inaczej wytłumaczyć to, że gwiazdy zespołu prezentują tak niski poziom? Wyglądają na roztargnionych.

W pierwszym meczu Virgil van Dijk dał się ogrywać Aleksandarowi Mitrovicowi, z United znowu dał ciała.

- Masz się w niego w*ierdolić – ryknął w złości do Holendra wicekapitan James Milner po otwierającej mecz bramce Sancho.

Van Dijk z jakiegoś powodu stał jak przyspawany zamiast ruszyć i zablokować strzał rywala.

- Powiem w ten sposób - tylko jeden gracz próbował to zablokować. Widziałem, że Millie próbował, ale nie otrzymał wsparcia – powiedział Klopp.

Kto w pierwszych trzech meczach może się obronić swoją postawą? Może Luis Diaz, Mohamed Salah, Harvey Elliott i Fabio Carvalho, ale to trochę za mało. Zbyt wielu nie dotrzymuje tempa.

Nawet Alisson, na którego zawsze można liczyć, wprowadzał menedżera w irytację w meczu z United niedokładnymi podaniami. Było zbyt wiele błędów.

Transfery

Brak wzmocnień w linii pomocy był głównym tematem rozmów w to lato. Kontuzje tylko wzmogły nacisk na kupno kogoś do tej formacji.

Włodarze klubu dotychczas się przed tym bronili, ale muszą jeszcze raz się nad tym zastanowić, ponieważ pomoc naprawdę wymaga wzmocnień. To wyjątkowo słabe ogniwo.

Klopp podjął ryzyko sadzając na ławce Fabinho, a w jego miejsce wpuszczając Henderesona, przed którym operowali Milner i Elliott. To nie zadziałało.

19-letni Elliott działał w pojedynkę. Henderson i Milner się męczyli. To przez złe podanie Hendersona Marcus Rashford powiększył prowadzanie United na 2-0 zaraz po przerwie. Niedługo po tym wydarzeniu kapitana zastąpił, za późno, Fabinho.

Trzeba przyznać, że Milner wciąż jest pełen energii, ale nie powinno dochodzić do sytuacji, gdy w wieku 36 lat musi zaczynać mecz tego formatu. W pierwszej połowie Milner angażował się bardziej niż Roberto Firmino, ale i tak nie zagroził bramce rywala. Liverpool potrzebuje szybkości i sprytu w pomocy. Wszystko było zbyt wolne.

Gdy przyszła wiadomość, że Keïta dołączył do listy kontuzjowanych, można było zacząć coś podejrzewać, biorąc pod uwagę jego niejasną przyszłość. Tak czy inaczej, źródła blisko klubu potwierdziły, że nabawił się urazu podczas niedzielnej sesji treningowej i został wysłany na badania.

Cóż za niespodzianka, patrząc na jego dotychczasowe problemy zdrowotne. To samo tyczy się znowu kontuzjowanych Thiago i Oxlade-Chamberlaina.

Po tym, jak Real Madryt wygrał wyścig o podpis Aureliena Tchouameniego, a Borussia Dortmund zdecydowała się nie sprzedawać Jude’a Bellinghama w tym oknie, Liverpool postanowił nie szukać alternatywy. Klopp zapytany czy ostatnia kontuzja Keïty coś zmieni w tej kwestii, powiedział dla Sky Germany:

- Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Nie jestem osobą, która może udzielić odpowiedzi.

- Naturalnie jako menedżer chciałbym mieć więcej graczy gotowych do gry. Tylko tyle mogę powiedzieć. Ciągle nad tym pracujemy, ale nie wiem czy możemy coś zrobić.

Liverpool nie potrzebuje zapchajdziury do czasu powrotu podstawowych graczy, ale musi kupić pomocnika z najwyższej półki. Nie mogą jako-tako sobie radzić do następnego lata. Trzeba zainwestować pieniądze.

Pustka po Mané

Sadio Mané był podstawowym ogniwem w ataku Liverpoolu w drugiej połowie poprzedniego sezonu, gdy the Reds zdobyli dwa krajowe puchary i byli blisko sięgnięcia po poczwórną koronę.

Senegalczyk od początku roku strzelił 14 z 23 wszystkich bramek. Mané doskonale sklejał grę. Miał siłę, by przepchnąć obrońców i szybkość, by się wedrzeć w defensywną formację rywala.

Liverpool w chwili gdy przyklepał warty 35 mln funtów transfer Mané do Bayernu Monachium, ściągnął w jego miejsce Darwina Núñeza. PR-owo wyglądało to dobrze. Większość fanów była zbyt podekscytowana nowym urugwajskim nabytkiem, by martwić się o pustkę, którą pozostawi odejście Mané.

Tak czy inaczej, po trzech meczach atak Liverpoolu wcale nie wygląda tak dobrze, jak wcześniej. Nie pomogło na pewno to, że dwa z tych spotkań Firmino rozpoczął w pierwszym składzie.

Brazylijczyk, którego siły są wyraźnie na wyczerpaniu, nie rzucił wyzwania stoperom United Lisandro Martinezowi i Raphaelowi Varanowi. By się zaangażować, schodził niedorzecznie głęboko. Był stale wypychany, a gdy otrzymał szansę, zmarnował ją.

Oczywiście Firmino by tam nie było, gdyby Núñez zachował zdrowy rozsądek w starciu z Crystal Palace. To był właśnie koszt tej bezsensownej czerwonej kartki i trzymeczowego zawieszenia. Liverpool wyglądałby zgoła inaczej z fizycznymi możliwościami Núñeza. Zamiast tego, Urugwajczyk z trybun oglądał mecz, w którym jego koledzy z drużyny potrzebowali godziny, aby oddać pierwszy celny strzał.

Skoro Jota wciąż jest poza grą, odejście Divocka Origiego i Takumi Minamino również da się odczuć. Jeśli chodzi o napastników, Liverpool jest w gorszej sytuacji, niż był.

Pierwsza ligowa porażka z United od marca 2018 roku boli, szczególnie po dwóch wysokich tryumfach z poprzedniego sezonu, które wykazały przepaść klas, jaka dzieli kluby.

- To nie tak, że mecz mi się podobał, ale innego dnia przy większej pewności siebie, z którą zawsze graliśmy, poradzilibyśmy sobie. Wygralibyśmy, gdybyśmy zagrali lepiej – stwierdził Klopp.

Prawda jest taka, że Liverpool otrzymał dokładnie to, na co zasłużył. United Erika ten Haga pokazało lepszą organizację i głód gry, i to jest niepokojące.

Klopp ma nad czym myśleć przed sobotnim starciem z Bournemouth. Tryumf w meczu o Tarczę Wspólnoty wydaje się być odległym wspomnieniem.

James Pearce



Autor: GiveraTH
Data publikacji: 23.08.2022