TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1870

"Pozytywna arogancja" definicją drogi Szoboszlaia

Artykuł z cyklu Artykuły


Dotychczasowa kariera Dominika Szoboszlaia poprowadziła go z Węgier do Austrii przez Niemiec do Anglii. David Lynch porozmawiał z byłymi trenerami pomocnika o jego imponującej jak do tej pory historii.

To właśnie Jesse Marsch najlepiej podsumowuje istotę tego, co dali mu jego byli trenerzy, zapewniając że zawsze posiadał pewność siebie graniczącą z arogancją.

Amerykański trener wspomina swoje pierwsze spotkanie z 18-letnim „Szobo” po tym, jak objął stanowisko menadżera w Red Bull Salzburg w 2019 roku, i wspomina, że był zachwycony zawodnikiem, którego niezwykły talent dorównał jego własnemu przekonaniu o tym, że uwolni pełnię swojego potencjału.

Ta jakość wyraźnie utrzymywała Szoboszlaia na dobrym kursie podczas spektakularnego rozwoju, który kontynuował tego lata, przenosząc się za 60 milionów funtów na Anfield, gdzie szybko wyłonił się jako bijące serce tego, co Jürgen Klopp określa mianem „Liverpoolu 2.0”.

Jednak taki obrót wydarzeń nie był w żaden sposób gwarantowany, gdy musiał przywyknąć do norm kulturowych podczas kluczowego dla jego kariery pobytu w austriackiej Bundeslidze.

- Rozmawiałem z Szobo trochę wcześniej, ale pierwszego dnia, kiedy się pojawiłem, można było zobaczyć, że ma do siebie ogromne zaufanie. To wręcz swego rodzaju arogancja, ale wynikająca ze szczerości - mówi Marsch.

- On po prostu wierzy w siebie i zawsze wierzył, że będzie wielkim graczem. Pociągają mnie tego rodzaju osobowości, lubię facetów, którzy przychodzą z odrobiną arogancji.

- Niemcy i Austria są trochę inne, ale występuje słowo „demütig”, które oznacza pokorę. Niemcy nie lubią arogancji. Ale ja jestem inny, jestem Amerykaninem! Od razu byłem nim zachwycony.

- Był jeszcze młody, nieco niedojrzały i wciąż potrzebował wskazówek, jak wykorzystać swoją pewność siebie, aby mu ona pomogła.

- Oglądałem jego grę rok wcześniej, naprawdę go polubiłem i wiedziałem, że ma przed sobą wielką przyszłość, jeśli chodzi o to, jak będę popychał drużynę do przodu. ”

To ojcu Szoboszlaia - Zsoltowi, byłemu zawodowemu piłkarzowi, który grał na Węgrzech i w niższych ligach Austrii, najczęściej przypisuje się wykuwanie tej żelaznej wiary w siebie.

Mieszkańcy Székesfehérvár pamiętają również Dominika dorastającego w surowym środowisku, które w dużej mierze zawdzięcza determinacji ojca, aby jego własna kariera została prześcignięta przez syna.

Szoboszlai musiał nosić buty mniejsze niż tego potrzebował, aby poprawić swoją sprawność, jako dziecko rzadko miał możliwość zawierania kontaktów towarzyskich z przyjaciółmi, a głównym celem był trening.

Surowe usposobienie Zsolta rozciągnęło się nawet na rezygnację z tradycyjnej węgierskiej ścieżki rozwoju młodzieży. On i jego syn byli trenerem i zawodnikiem młodzieżowego klubu Fehérvár FC (wówczas znanego jako Videoton ze względu na umowę sponsorską z lokalnym producentem elektroniki), dopóki Zsolt nie został stroną nieporozumienia, które doprowadziło do rozstania w 2007 roku.

Zamiast szukać innej akademii, Szoboszlai Senior zdecydował się na założenie własnej, o nazwie Fonix Gold, z surowymi kryteriami selekcji i skupieniem się na jednostkach w mniejszych grupach, aby zwiększyć kontakt jeden na jeden z zawodnikami.

Szoboszlai rozwijał się w tym środowisku, choć pewnego razu zarzucono mu, że nigdy nie będzie wystarczająco szybki, aby przebić się na poziom elitarny.

Oczywiście mit ten nie przetrwał długo, a wyczyny młodego pomocnika w akademii ojca szybko zyskały uznanie na arenie międzynarodowej.

To właśnie w tym momencie 15-letni Szoboszlai pojawił się na radarze Michaela Borisa, niemieckiego trenera, który wtedy dowodził węgierskim zespołem U-19 i miał stanąć na czele U-21.

- Bernd Storck był dyrektorem sportowym federacji węgierskiej i powiedział, że muszę się mu przyjrzeć - wspomina Boris.

- Dwa tygodnie przed tym, jak grał dla U-17, zabrałem go wraz z U-19 do Armenii.

- W drugim meczu wszedł na kilka minut i od tego momentu było jasne, że jeśli mam być trenerem U-21, to muszę go jak najszybciej powołać.

- Miał grać ze starszymi chłopakami, ponieważ w porównaniu do rówieśników widać było, że jest inny.

Po pierwsze, stałe fragemtvy gry, rzuty wolne i jego technika były niesamowite. Myślę, że w tej chwili jest jednym z tych, którzy biegają najwięcej w Premier League i widać to było również w młodzieżowych drużynach.

- Zazwyczaj typowy numer 10, nie pracuje w defensywie i woli grać do przodu, ale on robił wszystko, mimo że występował wyżej.

Oprócz techniki, Szoboszlai wykazywał już swoją charakterystyczną pewność siebie, próbując przejąć odpowiedzialność od swoich starszych kolegów z drużyny.

- Mieliśmy takich zawodników jak Daniel Gazdag, który obecnie gra w reprezentacji seniorskiej i odnosi duże sukcesy, więc mieliśmy wielu dobrych pomocników - dodaje Boris.

- Ale Dominik, przy każdym rzucie wolnym szedł do piłki i chciał strzelać! Musiałem wyjaśnić, że jest pewna kolejność i że starszy zawodnik ma pierwszeństwo, a jeśli nie będzie sobie radził, to przyjdzie jego kolej.

- Jak na tamten wiek był trochę nieznośny, ale w pozytywny sposób. Jakość jego strzałów z rzutów wolnych było widać na pierwszy rzut oka.

- W słowie arogancja jest nuta negatywnych emocji, ale miał pewność siebie, dużą pewność siebie i wiedzę, jak radzić sobie przeciwko starszym graczom.

Przełom na arenie międzynarodowej oznaczał, że wkrótce nadeszło zainteresowanie z zagranicy, a Red Bull znalazł się w kolejce dzięki słynnej, rozległej sieci skautów.

Jednak z powodów, których nawet osoby bliskie transakcji nie są w stanie do końca wyjaśnić, Szoboszlai musiał spędzić trochę czasu w akademii drużyny z najwyższej półki, zanim można było sfinalizować transfer.

Z racji tego, na 12 miesięcy przeniósł się do pobliskiego MTK Budapest i właśnie tam, po latach wysłuchiwania o nim jako o perełce, Zsolt Szekely po raz pierwszy miał okazję zobaczyć go z bliska.

Był oszołomiony tym, co zobaczył, i wspomina: „był bardzo, bardzo bystry – geniusz”.

- Wiedział, kto jest dobry, a kto nie i nigdy nie podał piłki komuś, kto nie był dla niego wystarczająco dobry.

- Czasami, jeśli widział, że dobry zawodnik jest ustawiony tak, że może strzelić gola, podawał mu piłkę trochę za plecy, aby ponownie ją otrzymać i samemu strzelić bramkę.

Szekely przywołuje zwłaszcza jedną historię, która pokazuje, jak Szoboszlai dominował na tle swoich rówieśników.

- Został mistrzem w drużynie U-17, ale drużyna U-16 miała przed sobą ostatni mecz i musiała go wygrać, aby także zostać mistrzem.

- Wrócił więc do nas, aby nam pomóc… Strzelił cztery gole i dał trzy asysty, a my wygraliśmy 8:0. To szalony facet.

Oczywiście, biorąc pod uwagę jego młody wiek, Szoboszlai musiał się jeszcze wiele nauczyć, ale jak to często bywa w jego krótkiej do tej pory karierze, jego pewność siebie na ogół pomagała mu przetrwać.

- Czasami miałem wrażenie, że nie pracował wystarczająco ciężko. Był mecz, w którym byłem z niego niezadowolony i rozmawiałem z jego ojcem, który również był zły, że to nie jest wystarczająca jakość.

- Rozmawiałem z Szobym i powiedziałem mu, że jeśli nie będzie pracował ciężej, posadzę go na ławce rezerwowych, nawet w jego własnej grupie wiekowej.

- Tego dnia dobrze trenował, następnego grał fantastycznie, a wieczorem otrzymałem SMS-a: „To miałeś na myśli, Zsolt?”.

- Zawsze był bardzo silny psychicznie. Wiedział, co musi zrobić i robił to. Szczerze mówiąc, jego ojciec zawsze go wspierał, zawsze mówił mu, co ma zrobić. Myślę więc, że jedną z największych części jego sukcesu jest jego ojciec.

Marsch również pamięta, jak od czasu do czasu starał się nakłonić Szoboszlaia, aby po przybyciu do Salzburga pobierał lekcje od kogokolwiek innego niż jego ojciec.

- Na początku, kiedy byłem wobec niego krytyczny, nie chciał mnie słuchać. Odbyłem z nim wiele indywidualnych sesji wideo, analizowaliśmy prawie każdą sesję treningową, prawie każdy mecz.

- Siedzieliśmy i rozmawialiśmy z nim, ponieważ w przypadku takich młodych, utalentowanych graczy najważniejsze jest pomaganie im w osiągnięciu ich potencjału i stworzenie przyspieszonej krzywej rozwoju.

- Następnie ma miejsce coś, co nazywam „kliknięciem”, gdy zaczną dokładnie rozumieć, co jest konieczne, pojmują to i osiągają zachwycające rezultaty.

- Na początku Szobo kwestionował niektóre rozwiązania. Jednak mieliśmy do siebie zaufanie i dobre relacje, a ja naciskałem, aby dawał z siebie jeszcze więcej i nie spoczywał na laurach.

- W końcu naprawdę to pojął i stało się to jedną z cech definiujących jego charakter.

Ta świadomość spowodowała eksplozję talentu Szoboszlaia, a jego pobyty w Salzburgu i Lipsku przyniosły cztery tytuły austriackiej Bundesligi, trzy puchary Austrii i dwa Puchary Niemiec, a także położyły podwaliny pod jego wymarzoną przeprowadzkę do Liverpoolu.

Teraz liczy na jeszcze więcej na Anfield, gdzie jego decyzja o wyborze kultowej koszulki z numerem 8 wywołała porównania ze Stevenem Gerrardem, które - co zaskakujące - wydają się mieć pewne podstawy.

Z pewnością widać po nim znajomą umiejętność niestrudzonego biegania, dominacji w środku pola i strzałów z dystansu nie do powstrzymania. Być może jedynie akcent Scousera wymaga pracy.

Jednak najbardziej uderzającą cechą Gerrarda, jaką prezentował dotychczas Szoboszlai, jest jego umiejętność radzenia sobie pod presją, co być może nie powinno dziwić w przypadku gracza, który jest węgierską ikoną, odkąd w wieku zaledwie 22 lat został mianowany kapitanem swojego kraju.

- Mieszkam w Budapeszcie i można zobaczyć wiele koszulek Liverpoolu z numerem 8 i Szoboszlaiem na plecach - tłumaczy Boris.

- Wszyscy są dumni, że ten facet przeszedł do Liverpoolu i gra dobrze. Nie wiem, czy każdy mecz Liverpoolu był wcześniej transmitowany na Węgrzech, ale teraz jest jasne, że transmitują wszystkie.

Być może łatwiej będzie stawić czoła dużym oczekiwaniom, gdy po prostu realizujesz to, co od dawna uważałeś za swoje przeznaczenie.

Zdaniem Marscha, Szoboszlai dzieli to podejście z inną znaną gwiazdą, która również niedawno szturmem podbiła Premier League.

- Dostałem wiadomość od jego agenta w dniu, w którym podpisał kontrakt z Liverpoolem, w której napisał: „to była nasza wizja od pierwszego dnia, a ty pomogłeś Dominikowi ją osiągnąć”.

- Szobo zawsze miał tę wiarę w siebie i tę wizję, że będzie grał dla największych klubów na świecie i będzie najlepszym zawodnikiem tych drużyn.

- To wszystko jest częścią manifestacji jego pewności i wiary w siebie. Niektórzy mogą uznać to za arogancję, ale Erling Haaland jest taki sam.

- To interesujące, ponieważ Erling i Szobo mieli naprawdę dobre relacje w Salzburgu i myślę, że wiele się od siebie nauczyli.

- Widziałem po nich obu, że znajdą się wśród najlepszych graczy na świecie ze względu na swój entuzjazm, talent, wiarę, zaangażowanie, etykę pracy i chęć doskonalenia się.

- Wizja, jaką mieli na siebie, różniła się od wizji większości graczy.

Zatem, co dalej, po dotarciu do miejsca, w którym będzie mógł w pełni wykorzystać swój ogromny potencjał pod okiem tak znakomitego trenera, jak Jürgen Klopp?

Według tych, którzy znają Szoboszlai najlepiej - chce on podbić świat.

- Zapytali mnie dwa lub trzy lata temu, kiedy przeprowadził się z Austrii do Niemiec, jak dobry może być - mówi Boris.

- Powiedziałem, że w porównaniu do Kaia Havertza jest silniejszy i lepszy, a to dlatego, że ma takie nastawienie do pracy.

- Jest w stanie grać jako dziesiątka przy mniejszym wysiłku w defensywie, ale może występować także na ósemce, zawsze ciężko pracuje na boisku.

- Dzięki temu ma niesamowitą technikę, strzały z dystansu, podobnie jak rzuty wolne. Wydaje mi się, że jego mentalność jest idealna.

Marsch także powraca pamięcią do własnych komentarzy na temat Szoboszlaia, które jego zdaniem podkreślają potencjał dalszego rozwoju.

- W poprzednich wywiadach mówiłem, że różnica między nim a Erlingiem pod względem talentu nie jest zbyt duża.

- Grają na różnych pozycjach i mają inny wpływ na grę, ale wiedziałem, że fizycznie będzie w stanie dominować.

- Dzięki technice i inteligencji piłkarskiej Szobo, wiedziałem, że będzie bardzo dobry.

- Twardo stąpa po ziemi, ale kiedy widzę go w grze, dostrzegam, że wciąż jest wiele małych detali, które może zrobić lepiej i myślę, że w miarę kolejnych występów będzie się rozwijał i stawał coraz lepszy.

Jeśli na tym etapie wiemy jedno o Dominiku Szoboszlaiu, to fakt, że na jego drodze do samodoskonalenia na pewno nie stanie brak wiary w siebie.

David Lynch



Autor: Ad9am_
Data publikacji: 12.10.2023