LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1036

Oto największy "gamechanger" Liverpoolu

Artykuł z cyklu Artykuły


Kontrast między teraźniejszością a przeszłością nie mógłby być chyba bardziej wyraźny.

Niemal dokładnie rok temu - 14 stycznia - Jürgen Klopp stał przed sektorem kibiców gości w Brighton i ze złożonymi rękami pochylał głowę. To była forma przeprosin ze strony menedżera Liverpoolu za to, co sam nazwał najgorszym występem w całej swojej trenerskiej karierze.

- Bardzo dobrze zorganizowana drużyna zagrała przeciwko zdezorganizowanej. Było źle, naprawdę źle. Strasznie się to oglądało - tak gorzkie słowa padły z jego ust po zasłużonej porażce 3:0, po której jego zespół wylądował na dziewiątym miejscu w tabeli Premier League z 16 punktami straty do Arsenalu.

Przygnębiony tego dnia Klopp cieszył się zbyt sporym uznaniem, by ktoś poważnie myślał o jego zwolnieniu, jednak z pewnością mierzył się on z największym kryzysem w czasie swoich 7-letnich rządów na Anfield.

12 miesięcy później transformacja jego zespołu jest aż nadzwyczaj widoczna.

Liverpool w swoją mini-przerwę zimową wchodzi jako lider Premier League, jest też o krok od finału Carabao Cup po środowym zwycięstwie 2:1 z Fulham w pierwszym półfinale na Anfield. Mało tego, The Reds są już w 1/8 finału Ligi Europy, a także w 1/16 finału Pucharu Anglii.

Klopp natomiast, który jeszcze rok temu wyglądał w Brighton na człowieka bezsilnego, teraz wydaje się zamieniać w złoto niemal wszystko, czego dotknie.


Niemiec przechyla szalę na swoją korzyść dzięki inspirującym jego zespół wejściom z ławki, sprytnym zabiegom taktycznym i zmianom personalnym w jedenastce. Jego asystent, Pep Lijnders, który zawsze jest pełen świeżych pomysłów, również odegrał w tym swoją rolę.

Wszystko zaczęło się w kwietniu, wraz z decyzją o przestawieniu Trenta Alexandra-Arnolda na pełnienie roli hybrydowej - prawego obrońcy, gdy Liverpool był bez piłki i defensywnego pomocnika przy jej posiadaniu - jednak odrodzenie The Reds naprawdę nabrało tempa w lecie, gdy klub poświęcił na cel przebudowy linii pomocy 145 milionów funtów. Ten zastrzyk świeżej krwi dał kopa zarówno piłkarzom jak i członkom sztabu.

Klopp ukuł nawet sformułowanie 'Liverpool 2.0', ponieważ chciał, by potraktowano tegoroczne lato jako nowy start z czystą kartą. Nie chciał, by pozostał jakikolwiek bagaż po zmaganiach z zeszłego sezonu.

Po letniej przerwie bez międzynarodowych turniejów i intensywnym okresie przygotowawczym dostosowanym do swoich precyzyjnych wymagań, Klopp zaczął stosować rotację w stopniu większym niż kiedykolwiek wcześniej tak, by wykorzystać głębię swojego składu. Pod tym względem z pewnością pomógł fakt gry Liverpoolu w Lidze Europy - mniej wymagającej niż Liga Mistrzów - po zajęciu w zeszłym roku piątego miejsca w lidze.

Wiara w młodzież została hojnie nagrodzona choćby objawieniem się środkowego obrońcy w osobie Jarella Quansaha, kończącego w tym miesiącu 21 lat, sam menedżer jest też zdecydowanie bardziej proaktywny w podejściu do zmian. Nawet w obliczu przeciwności, takich jak kontuzje, czerwone kartki czy kontrowersje związane z VAR, Klopp pozostał pewny siebie – wciąż szukał rozwiązań zamiast wymówek.

W kontekście niemieckiego menedżera uwaga zazwyczaj koncentruje się na jego zarządzaniu ludźmi i sile osobowości - na serdecznych uściskach i wymachiwaniu pięścią - jednak wykazał się on odwagą i innowacyjnością pod względem taktycznym, dając Liverpoolowi doskonałą platformę do ścigania się o trofea. Odzyskał swój blask i stał się największym 'gamechangerem' w ekipie Liverpoolu.

Wspomniany na początku wyjazd do Brighton wydaje się być jakby wyjęty z innej epoki.

CZTERY PRZYKŁADY MAGII KLOPPA

Adaptowanie się do gry w dziesięciu

Przykłady: Newcastle 1:2 Liverpool (27 sierpnia), Tottenham 2:1 Liverpool (30 września)

Mecz wyjazdowy z Newcastle w trzeciej kolejce sezonu mógł być tym definiującym erą Liverpoolu 2.0, a już z pewnością był tym, który ją napędził.

Liverpool już po 30 minutach grał w 10-kę i przegrywał 1:0, a perspektywy były raczej ponure. Biorąc pod uwagę fakt, że kibiców wciąż nawiedzały duchy rozczarowującego sezonu 2022/23, pojawiły się realne obawy, że nowa kampania może wykoleić się zanim się na dobre zaczęła.

Tak się jednak nie stało. Liverpool uspokoił grę, przechodząc na ustawienie 4-4-1 z Codym Gakpo na szpicy, zanim doszło do zamiany z Mohamedem Salahem. The Reds byli ustawieni kompaktowo, czym ograniczali liczbę okazji bramkowych Newcastle i – przy małej pomocy Alissona oraz obramowania bramki – udało się im się pozostać w grze.

Zaczął być widoczny pewien schemat, ale prawdziwa odmiana nastąpiła po wprowadzeniu Diogo Joty i Harveya Elliotta przed 60. minutą meczu. Świeże siły oraz umiejętności techniczne zmienników sprawiły, że Liverpool zaczął stwarzać zagrożenie, a - już po wejściu nakręconego Darwina Núñeza w 77. minucie – nie tylko wrócił do tego meczu, ale wygrał go w doliczonym czasie gry, kończąc rywalizację jako strona dominująca (co pokazuje poniższa grafika).


Liverpool powtórzył ten wyczyn w wyjazdowym spotkaniu przeciwko Tottenhamowi miesiąc później.

The Reds, ponownie grając w dziesięciu już po 30 minutach, do tego pozbawieni prawidłowo zdobytego gola po błędzie systemu VAR, zaczęli odstawać od rywali, ale nie wpadli w panikę i przeszli do formacji 4-4-1. Wciąż potrafili stanowić zagrożenie i wyrównali dzięki Gakpo tuż przed przerwą, natomiast po przerwie utrzymali zwarte ustawienie i uspokoili mecz, grając na swoich warunkach.

Gotowy był już kolejny etap planu, gdy Núñez i Alexander-Arnold czekali przy linii bocznej na wejście na plac gry, jednak plany te zostały pokrzyżowane, gdy Jota dostał drugą żółtą kartkę, a Liverpool musiał grać w dziewięciu od 69. minuty.

Klopp zareagował przejściem na pięciu obrońców, wprowadzając Alexandra-Arnolda razem z Ibrahimą Konaté i Wataru Endō. The Reds neutralizowali Tottenham, wydający się już tracić pomysły do momentu, w którym Joël Matip niefortunnie odbił piłkę do własnej bramki i dał gospodarzom zwycięstwo praktycznie ostatnim strzałem w meczu.

Liverpool może i przegrał ten mecz, ale pod względem taktycznym Klopp trafił w dziesiątkę.

Wykorzystanie wszechstronności zespołu

Przykłady: Wolverhampton Wanderers 1:3 Liverpool (16 września), Liverpool 4:3 Fulham (3 grudnia)

Jednym z wartych odnotowania aspektów polityki transferowej Liverpoolu jest to, że klub kupuje zawodników, którzy potrafią operować na kilku pozycjach, pełniąc różne role. Każdy z pięciu napastników The Reds może grać przynajmniej na dwóch z trzech pozycji dostępnych w linii ataku, pomocnicy mogą wypełniać różne zadania, a obrońcy – jak Alexander-Arnold czy Joe Gomez – grają na kilku pozycjach.

Wczesne oznaki wszechstronności zespołu można było zobaczyć w meczu z Wilkami, kiedy to Klopp zdecydował się namieszać w ustawieniu po pierwszych 45 minutach, w których gospodarze zdominowali The Reds.

Alexis Mac Allister, wyglądający na wyczerpanego po późnym powrocie ze zgrupowania kadry w Ameryce Południowej, został zmieniony, jednak zamiast wprowadzać zmiennika 1:1, Klopp posłał w bój Luisa Díaza i przeszedł na ustawienie 4-2-4 (na boisku byli już Salah, Gakpo i Jota).

Dominik Szoboszlai (numer 8) i Curtis Jones (numer 17) grali do tej pory jako 'ósemki, operując przed Alexisem Mac Allisterem, jednak od tego momentu ich role się odmieniły. Obydwaj stali się obrotowymi zabezpieczającymi ataki Liverpoolu, co pokazuje poniższa grafika przedstawiająca uśrednioną pozycję zawodników w drugiej połowie wspomnianego meczu.


To zrobiło znaczącą różnicę. Para zawodników umożliwiła przejęcie kontroli nad grą, pomagając zespołowi utrzymać posiadanie piłki i przesuwać się do przodu, a z wyniku 1:0 do przerwy zrobiło się 3:1 dla Liverpoolu.

Formacja 4-3-3 zdefiniowała większość kariery Kloppa na Anfield. Przejście do systemu 3-4-3 przy posiadaniu piłki w zeszłym sezonie było pierwszą istotną zmianą, która zaskoczyła, jednak Klopp czuje się dziś swobodnie porzucając ustawienie 4-3-3 w trakcie meczu i wykorzystuje zarówno formację 4-2-4 jak i 4-2-3-1.

Liverpool znalazł się w opałach również w trakcie domowego meczu przeciwko Fulham na początku grudnia. Rozwiązaniem Kloppa było wówczas testowane przed sezonem przeniesienie Alexandra-Arnolda na pozycję numer 6, by zwiększyć jego wpływ na grę zespołu.

Nie był to całkowity sukces, ponieważ Fulham objęło prowadzenie 13 minut po wspomnianej zmianie, jednak wprowadzenie Endō i przejście na dwóch obrotowych ostatecznie się opłaciło - Alexander-Arnold pojawił się w końcu na skraju pola karnego i zapewnił The Reds dramatyczne zwycięstwo, mimo że jeszcze w 86. minucie było 3:2 dla gości.

Kluczowy jest rytm. Gra w Lidze Europy pozwoliła Kloppowi na rotację swojej wyjściowej jedenastki w stopniu, na jaki nie mogła pozwolić sobie żadna inna drużyna w Premier League. Biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, Niemiec co mecz dokonuje średnio sześciu zmian w pierwszym składzie - w zeszłym sezonie było to tylko 3,1 zmiany na mecz.

W samej Premier League tylko Brighton (80) i Nottingham Forest (54) dokonywały w tym sezonie większej liczby zmian w swoich jedenastkach niż Klopp (51). W zeszłym roku Liverpool również był wysoko pod tym względem z wynikiem 107 zmian (lepsza była tylko Chelsea ze 109 zmianami), jednak w tej kampanii można odnieść wrażenie, że menedżer The Reds dokonuje zmian z pozycji siły, a nie w ramach poszukiwania rozwiązania na zaistniałe problemy.

Wykorzystanie zmienników

Przykłady: Arsenal 0:2 Liverpool (7 stycznia), Liverpool 2:1 Fulham (10 stycznia)

W wyjazdowym starciu z Arsenalem w trzeciej rundzie FA Cup w niedzielę, Klopp podjął pierwszą próbę zapełnienia luki pozostawionej przez Salaha, który przebywa obecnie na Pucharze Narodów Afryki i jego wybór padł na Harveya Elliotta. Niestety, ta zmiana nie przyniosła oczekiwanego efektu. Liverpool miał problem się z przesuwaniem się z piłką wobec zaciekłego pressingu rywali, a nawet gdy The Reds udało się wyjść z piłką wyżej, nie potrafili skutecznie wykorzystać posiadania w ostatniej tercji boiska.

Pozostając nadal w temacie elastyczności, Klopp nie sięgnął od razu po ławkę rezerwowych. Zamiast tego, przestawił tych, którzy już byli na boisku. Elliott cofnął się na bardziej znaną mu pozycję prawego pomocnika, Gakpo przesunął się z tej pozycji na pozycję numer 9. W rezultacie Núñez przeniósł się na lewą stronę, a Díaz przeszedł na prawą.

Efekt był natychmiastowy.

Liverpool zaczął grać bardziej bezpośrednio, kierując piłki w wolne przestrzenie dla Núñeza i Díaza, żeby rozciągnąć obronę Arsenalu. Obydwaj zawodnicy zaczęli być znacznie bardziej zaangażowani w grę. Zwłaszcza Núñez, bo to głównie po lewej stronie koncentrowały się ataki The Reds w drugiej połowie.


Wprowadzenie Joty za Gakpo po upływie godziny gry tylko zwiększyło zagrożenie ze strony Liverpoolu. Nie było więc nic dziwnego w tym, że to właśnie ofensywne trio było zamieszane w zapewniającą zwycięstwo akcję bramkową w doliczonym czasie.

Klopp pozostał przy wyborze Elliotta na pozycji prawego skrzydłowego w pierwszym półfinale Carabao Cup z Fulham w środę i ponownie musiał wykazać się kreatywnością w drugiej połowie po tym, jak jego początkowy skład nie zachwycił. Wprowadził z ławki Núñeza i Gakpo za Elliotta i Ryana Gravenbercha, dostosowując swoją formację 4-3-3 na bardziej przypominającą 4-2-4.

Zrobił coś podobnego w zremisowanym bezbramkowo meczu z Manchesterem United w grudniu, co wówczas nie zadziałało i pozostawiło Liverpool bardziej otwartym. To samo działo się początkowo przeciwko Fulham w środku tygodnia, ale ostatecznie zmiana pomogła Liverpoolowi odzyskać kontrolę nad grą. Núñez zaliczył w tym meczu dwie asysty, a wśród nich płaskie dośrodkowanie zamienione na zwycięską bramkę przez Gakpo.

Klopp był jednym z największych zwolenników wprowadzenia zasady pięciu zmian na mecz na początku poprzedniego sezonu. Już wtedy dokonywał średnio 4,5 zmiany na mecz i praktycznie identyczny wynik notuje w obecnym sezonie (4,4). Teraz jednak Niemiec z większą głębią składu na każdej pozycji może często wpływać na przebieg spotkań i sprawiać, że przeciwnicy mają ciągle kilka nowych rzeczy do przemyślenia.

W poprzednim sezonie - nawet przy tak wielu kontuzjach i zawodnikach w słabej formie - rezerwowi Liverpoolu mieli udział przy 24 bramkach, zdobywając 16 goli i notując osiem asyst we wszystkich rozgrywkach. Wśród drużyn Premier League lepszy pod tym względem był tylko Manchester United (37). W bieżącym sezonie The Reds już zdołali przebić swój zeszłoroczny wynik i komfortowo przewodzą stawce z 30 bramkami zdobytymi przy udziale zawodników wprowadzonych z ławki.

Núñez okazał się najbardziej wpływowym zmiennikiem, zdobywając trzy gole i zaliczając cztery asysty. Szczególnie wyróżnił się, dwukrotnie trafiając do siatki przeciwko Newcastle w sierpniu oraz strzelając spektakularnego zwycięskiego gola w listopadowym meczu przeciwko Bournemouth w Pucharze Carabao.

Elliott również stał się swoistym super-zmiennikiem, i choć może nie przepadać za tym określeniem, to potrafił kilkukrotnie znacząco wpłynąć na grę po wejściu z ławki. Zapewnił choćby zwycięstwo w końcówce przeciwko Crystal Palace w zeszłym miesiącu i to on dośrodkowywał kilka tygodni wcześniej na głowę Díaza, by wyrwać w ostatnich minutach remis z Luton Town.

Przełamywanie nisko ustawionej defensywy

Przykład: Liverpool 2:0 Everton (21 października)

Liverpool bezskutecznie dwoił się i troił w pierwszym derbach Merseyside w tym sezonie, sfrustrowany zapewne głębokim ustawieniem defensywnego bloku przez Seana Dyche'a.

Gdyby Klopp grał w Football Manager, to można by powiedzieć, że podjął decyzję o przejściu na ultraofensywę.

Z boiska zszedł boczny obrońca Kostas Tsimikas, zastąpiony przez Núñeza, napastnika, zaś Díaz cofnął się, aby zagrać jako lewy obrońca. To całkowicie zmieniło oblicze gry. Dzięki Núñezowi i Jocie, którzy zajmowali obrońców i ściągali ich do środka, stworzono więcej przestrzeni dla Díaza po lewej stronie. Ten skorzystał z tego w pełni.

Na poniższym przykładzie widać, jak Liverpool znajduje możliwość podania piłki do Kolumbijczyka. Ten dostaje piłkę w tempo, co pozwala mu ruszyć w stronę Nathana Pattersona, by wejść w starcie jeden na jeden. Wcześniej, gdy grał jako lewoskrzydłowy, jego krycie było podwajane.


W tej sytuacji jego apel o przyznanie rzutu karnego po starciu z Pattersonem został zignorowany, ale cała akcja nadała ton pozostałej części meczu.


Dwie minuty później Díaz ponownie wchodzi w pole karne...


… wyciągnięta ręka Michaela Keane'a blokuje jego dośrodkowanie...


... i - po analizie VAR - zostaje przyznany rzut karny, zamieniony po chwili na gola otwierającego wynik tego meczu przez Mo Salaha.

To był tylko kolejny przykład tego, jak Klopp potrafi odmienić mecz kluczowym posunięciem. Jasne, kampania 2023/24 może i jest dopiero na półmetku, jednak geniusz Niemca sprawia, że może to być pamiętny sezon dla The Reds.

James Pearce, Andy Jones



Autor: Bartolino
Data publikacji: 12.01.2024