TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1862

Tydzień, który wstrząsnął Liverpoolem

Artykuł z cyklu Artykuły


Gdy dziewięć dni temu na Old Trafford zabrzmiał gwizdek kończący pierwszą połowę, Liverpool był na dobrzej drodze do powrotu na szczyt Premier League.

Drużyna Kloppa prowadziła 1:0 dzięki bramce Luisa Díaza, a jedynym problemem dla menadżera było wykończenie zawodników, ponieważ ich przewaga była ogromna. The Reds zdominowali Manchester United w strzałach 15 do 0 w pierwszych 45 minutach.

Jednak druga połowa tego spotkania wyglądała zupełnie inaczej. Bramka pod koniec spotkania Mo Salaha dała Liverpoolowi jeden punkt, a Virgil van Dijk podsumował spotkanie słowami: „Czuje się jak przegrany”.

Od tego czasu zespół nie wygląda jak wcześniej. Upokarzająca porażka 0:3 z Atalantą w ćwierćfinale Ligi Europy, a następnie wpadka z Crystal Palace na Anfield tylko to potwierdzają. Liverpool poniósł dwie porażki z rzędu przed własną publicznością po raz pierwszy od stycznia 2017 roku.

Nadzieje na zapewnienie Kloppowi wymarzonego pożegnania poprzez dodanie do lutowego triumfu w Carabao Cup oddalają się coraz bardziej. W obliczu porażki Arsenalu z Aston Villą na pierwsze miejsce w tabeli wskoczył Manchester City, który na sześć meczów przed końcem sezonu ma dwa punkty przewagi.

Zmęczenie

Kiedy Klopp ogłosił swoje szokujące odejście w styczniu, wyjaśnił, że brakuje mu energii. Rosną obawy, że to samo dotyczy teraz jego drużyny.

W niedzielę Liverpool rozegrał 51 mecz w sezonie we wszystkich rozgrywkach i wyglądał na zmęczonego, zwłaszcza w środku pola.

- Czy Wataru i Macca grali teraz trochę za dużo w ciągu ostatnich tygodni? Być może – odpowiedział Klopp po meczu z Palace.

Menadżer dokonał rotacji w poszukiwaniu świeżości po podróży na Old Trafford, dokonując sześciu zmian przed meczem z Atalantą, a następnie pięć przed meczem z Palace. Endō i Mac Allister byli dwoma z czterech graczy z pola, którzy rozpoczęli wszystkie trzy mecze (Darwin Núñez i Virgil van Dijk byli pozostałymi) i to pokazało, jak trudno było utrzymać im wysoki poziom.

Zarówno przeciwko Atalancie jak i Palace, kontratak Liverpoolu praktycznie nie istniał, a ofensywnie trio Salah, Núñez i Díaz nie działało jako zgrana jednostka. Brakowało energii i dynamiki. Przeciwnikom zbyt łatwo przychodziło rozgrywanie piłki na połowie the Reds.

- Brakowało nam przekonania do rzeczy, które robiliśmy. Nasz pressing wynosił maksymalnie 80 procent, przestrzenie były zbyt duże – wyjaśnił Klopp.

Mieszanka zmęczonych trudami sezonu piłkarzy i powracających dopiero po kontuzji zawodników takich jak Salah, Curtis Jones, Diogo Jota i Trent Alexander-Arnold, którzy szukają rytmu meczowego, nie jest idealną mieszanką.

Emocjonalny rollercoaster

Wygodnie byłoby wskazać na letnie odejście Kloppa jako niechciane rozproszenie uwagi. Oczywiście istnieje pewien stopień niepewności, ponieważ zawodnicy czekają na ogłoszenie nowego menadżera i tego, gdzie znajdą się w jego planie. W przypadku Salaha, Van Dijka i Alexandra-Arnolda istnieje również kwestia uporządkowania ich przyszłości, ponieważ przygotowują się do wejścia w ostatni rok swoich obecnych kontraktów.

Jednak wydaje mi się, że zbliżające się odejście Kloppa nie przyczyniło się do ostatnich wyników, zwłaszcza biorąc pod uwagę , że Liverpool wygrał dziewięć z kolejnych 10 meczów, które nastąpiły po ogłoszeniu Niemca, jedyna wpadką była porażka 3:1 z Arsenalem.

Ta porażka ożywiła szatnię, a Van Dijk, który szczególnie ciężką przyjął porażkę mówił o palącym zbiorowym pragnieniu zakończenia ery Kloppa na wysokim poziomie.

Niezaprzeczalne jest jednak to, że ostatnie miesiące były emocjonalnie wyczerpujące. Liverpool od dłuższego czasu żyje na krawędzi, a to z pewnością odbiją się na psychice zawodników.

Trzeba wrócić do zwycięstwa 4:1 z Brentford w połowie lutego, kiedy to drużyna Kloppa prowadziła po 45 minutach, a następnie zagrała drugą połowę na podobnym poziomie.

Był ten mecz z Luton Town na Anfield, kiedy Liverpool przegrywał do przerwy i musiał zaprezentować o wiele lepszą drugą połowę, aby zapewnić sobie trzy punkty. Potem nadszedł wygrany w dramatycznych okolicznościach finał Carabao Cup na Wembley, zwycięstwo w ostatniej akcji meczu z Nottingham Forest, remis 1:1 z Manchesterem City, porażka 4-3 z Manchesterem United w FA Cup, mało przekonujące zwycięstwa u siebie z Brighton i Sheffield United oraz niszczący remis 2:2 z United.

Każdy z tych meczów był bardzo ważny i bardzo ciężki dla zespołu Kloppa, ani razu nie wpadli w swój dawny rytm i po prostu nie popłynęli z wiatrem zwycięstw.

Powolne początki

„Wow”, powiedział Klopp przy linii bocznej po bramce Eberechiego Eze w 14 minucie spotkania na Anfield.

Była to raczej reakcja na łatwość, z jaką jego zespół pozwolił dojść do sytuacji strzeleckiej, niż podziw dla jakości wykończenia tej akcji. Przeciwnicy nie byli dobrze kryci, obrońcy nie podejmowali walki, to było zbyt łatwe.

Brak czystych kont, z którymi boryka się Klopp przez cały sezon musi zostać naprawiony w przyszłej kampanii. Liverpool tylko dziewięciokrotnie nie stracił bramki. W 14 z 32 meczów ligowych the Reds stracili pierwsi bramkę, co jest najgorszym wynikiem w pierwszej szóstce, tyle samo co Aston Villa.

- Przecież nie mówię chłopakom przed meczem żeby stracili bramkę jako pierwsi, a potem będziemy odrabiać. Pracujemy nad tym – powiedział Klopp.

- Zdajemy sobie sprawę z naszych problemów i pracujemy nad poprawą ich. To nasza codzienna praca. Przegrywanie 0:1 nie jest planem, zwłaszcza jak tracimy bramki w taki sposób.

Podobnie było w meczu z Atalantą, kiedy tylko dobra interwencja Caoimhina Kellehera powstrzymała Mario Pasalica od strzelenia bramki w ciągu pierwszych trzech minut spotkania.

Liverpool strzelił dwie bramki i stracił siedem w pierwszych 15 minutach meczów ligowych w tym sezonie, tylko Sheffield United zdobyło mniej bramek i ma gorszą różnicę bramek (1-11) w tym okresie.

Ich wynik 27 punktów zdobytych w meczach, w których przegrywali jest najlepszych w lidze i tak, czasami było to dramatyczne i ekscytujące, ale po prostu nie jest to zrównoważone dla potencjalnych mistrzów.

- Rozmawialiśmy o tym i powiedzieliśmy, że nie możemy polegać na naszych powrotach - przyznał lewy obrońca Andy Robertson, jeden z nielicznych, którzy wyszli z niedzielnego meczu z jakimkolwiek kredytem zaufania.

- To niemożliwe. Nie można tego robić sezon po sezonie, mecz po meczu. Trzeba wyjść na prowadzenie, zdobyć pierwszą bramkę, być na szycie i ciągnąć dalej. A nam to się nie udało, znowu. Kolejny raz zaczęliśmy zbyt wolno, Palace to wykorzystało. Tak naprawdę to mogli spokojnie prowadzić 2:0.

Słabe wykończenie

W trzech meczach z United, Atalantą i Palace, Liverpool oddał 68 strzałów i wygenerował oczekiwaną liczbę goli (xG) na poziomie 9,08. Jakimś cudem udało się im strzelić tylko dwa gole.

Współczynnik xG Liverpoolu wynoszący 2,87 w meczu z Palace, który nie wygrał na wyjeździe od listopada, był ich najwyższym wynikiem w meczu Premier League, w którym nie udało im się strzelić gola, a Salah, Jota, Jones i Núñez byli winni rażących niewykorzystań akcji bramkowych.

Jednak wykorzystywanie szans było problemem Liverpoolu przez cały sezon. Ich współczynnik konwersji strzałów wynosi 11 procent (9,8 procent od czasu, gdy Klopp ogłosił swoje odejście 26 stycznie). Wskaźnik ten wynosił 14 procent, gdy po raz ostatni zdobyli tytuł.

- Jeśli nie zdobywasz bramki, z ilością szans, które mieliśmy, jest to bardzo frustrujące – dodał Robertson.

- Wszyscy przed bramką przeciwnika nie mamy dobrej passy, a dodatkowo nie zachowujemy czystych kont, więc wyniki nigdy nie będą na naszą korzyść. Mieliśmy sześć czy siedem klarownych okazji z odległości od sześciu do ośmiu metrów przed bramką.

Núñez, który również nie wykorzystał dogodnych sytuacji przeciwko Atalancie i United, wybrał zły moment na regres swojej formy. Nieregularny Urugwajczyk ma najgorszy współczynnik wykorzystania dużych szans spośród napastników Kloppa w tym sezonie, zdobywając zaledwie sześć z 31 (19,35 procent).

Jak wypadają napastnicy Liverpoolu

W ostatnich trzech meczach napastnik, który przybył na Anfield za 85 milionów funtów był zmieniany za każdym razem gdy jego drużyna przegrywała i potrzebowała inspiracji. W ostatnich sześciu meczach trafił do siatki tylko raz, a było to po błędzie bramkarza Sheffield Unitego. Jego irytacja zagotowała się, po tym, jak Jones nie wykorzystał sytuacji sam na sam, a on wylądował na ławce rezerwowych.

Przez długi czas Liverpool mógł polegać na Salahu, gdy inni zawodzili. Niestety, gra Salaha pozostawia również wiele do życzenia, zawodnik po kontuzji nie jest już tak wpływowym zawodnikiem na wyniki drużyny. W swoich ostatnich dziewięciu występach trafił do siatki tylko cztery razy.

Mając za sobą dwa występy za ławki rezerwowych, rychły powrót do podstawowej jedenastce Joty powinien pomóc drużynie. Portugalczyk wykorzystał pięć z ośmiu dużych szans (62,5 procent) w sezonie dotkniętym przez kontuzje.

Można również argumentować, że młody Jayden Danns powinien być częściej wykorzystywany z ławki. Nastolatek wyglądał na zawodnika, który może coś wnieść do zespołu, gdy był wykorzystywany przez Kloppa i strzelił genialnego gola w meczu przeciwko Manchesterowi United U-21 w zeszły piątek.

Brak wiary

Reakcja, którą Klopp obiecał po porażce z Atalantą, nie nadeszła.

- Widać było, że to nie było nasze spotkanie. Straciliśmy na tym więcej niż tylko samo mecz – narzekał menadżer, odnosząc się do szkód wyrządzonych przez drużynę z Serie A, która rozbiła Liverpool na Anfield.

Klopp mówił również o tym, że porażka w Pucharze Anglii z United w zeszłym miesiącu była dla zawodników niczym katastrofa, po tym jak prowadząc 2:1 przegrali 4:3 po dogrywce. Remis 2:2 na Old Trafford w lidze wcale nie był lepszy.

Pewność siebie ucierpiała w tym czasie, presja rosła, a zmęczenie było coraz większe. Wkradło się zwątpienie w siebie, zarówno na boisku jak i na trybunach. Atmosfera na Anfield była niczym piknik przez większość niedzielnego spotkania. Pozom niepokoju wzrósł, a jęki stały się bardziej słyszalne, gdy narastały obawy o końcową porażkę.

Przed niedzielnym meczem Mac Allister był w znakomitej formie, Robertson wykazywał oznaki powrotu do swojej najlepszej formy po długiej nieobecności. Díaz stanowił zagrożenie, a Cody Gakpo znacznie się poprawił.

Wielu zawodników niestety nie jest w swojej najlepszej dyspozycji. Dominik Szoboszlai jest tego najlepszym przykładem. Od czasu powrotu po kontuzji w zeszłym miesiącu nie był w stanie na nowo odkryć swojej pewności siebie i popełnia zbyt wiele błędów.

Klopp będzie musiał podnieść podbródek z podłogi, a grupa liderów drużyny razem z nim. Nie mogą pozwolić sobie na użalanie się nad sobą.

- Od teraz musimy być perfekcyjni – powiedział Robertson.

- To bardzo frustrująca sytuacja, ale nie przestajemy walczyć. Musimy podnieść wszystkich na duchu, ponieważ jest wielu ludzi, którzy są zdołowani, niezależnie od tego, czy stracili szasnę, oddali piłkę, czy cokolwiek innego. Wracamy w czwartek.

Tydzień do zapomnienia. Tydzień, który sprawił, że Liverpool znalazł się na krawędzi. Muszą wierzyć, że szkody można jeszcze naprawić.

James Pearce



Autor: RosolakLFC
Data publikacji: 16.04.2024