Liverpool pokonał dziś na Anfield 3:1 ekipę Newcastle. Goście niespodziewanie objęli prowadzenie w 7. minucie rywalizacji, kiedy Jonjo Shelvey po asyście ... Thiago uderzył zza pola karnego, kompletnie zaskakując Alissona. Liverpool nie stracił jednak impetu i za sprawą bramek Diogo Joty i Mohameda Salaha po pierwszej odsłonie wygrywał różnicą jednego gola. Mecz 'zamknął' w 87. minucie Trent Alexander Arnold. Wychowanek klubu huknął z około 20 metrów i Dúbravka był zmuszony wyciągnąć piłkę z siatki.

W siódmej minucie spotkania to drużyna gości wyprowadziła cios, po którym padła bramka na 1:0. Jonjo Shelvey wykorzystał błąd Thiago, który fatalnie wybił piłkę przed pole karne. Były zawodnik Liverpoolu miał dużo czasu na ułożenie sobie piłki i oddanie strzału w okienko bramki zasłoniętego Alissona Beckera.

Czternaście minut piłkarze Eddiego Howe'a cieszyli się z prowadzenia. Liverpool mocno naciskał na rywala od utraty gola i skutecznie dopiął swego. Zderzenie obrońców Newcastle dało większą swobodę Diogo Jocie, który znalazł się w doskonałym miejscu i czasie, aby znaleźć drogę do siatki. Portugalczyk w najpierw uderzył piłkę głową z bliskiej odległości w polu karnym, Dúbravka dobrze interweniował, ale przy dobitce zawodnika Liverpoolu był już bezradny.

Cztery minuty później wysoki pressing Liverpoolu przekuł się w drugiego gola dla the Reds. Jonjo Shelvey dostał gorącego kartofla od Joelintona, który następnie próbował odegrać piłkę do obrońców. Do futbolówki dopadł Sadio Mané, którego chciał wyciąć Fabian Schär. Senegalczyk został co prawda powstrzymany przez golkipera Newcastle, jednak Mo Salah przy dobitce dopełnił formalności.

W 35. minucie fenomenalne podanie Alexa Oxlade'a-Chamberlaina nie potrafił zamienić na bramkę Mohamed Salah. Egipcjanin popędził w kierunku bramki Newcastle, ale zabrakło tylko zimnej krwi przy wykończeniu akcji i ostatecznie piłka po jego strzale minęła słupek.

Liverpool w drugiej połowie długo się męczył, żeby oddać jakikolwiek celny strzał na bramkę Newcastle. Dopiero w 81. minucie oglądaliśmy dwie dobre okazje, po których mogły paść gole, oba z udziałem Diogo Joty.

W 87. minucie Trent Alexander-Arnold ustanowił wynik meczu na 3:1 strzałem, a w zasadzie pociskiem rakietowym ziemia-powietrze w samo okienko bramki.