Hiddink o meczu z Liverpoolem
Guus Hiddink rzucił rękawice Liverpoolowi, twierdząc, że jego drużyna nie ma zamiaru bronić się na Stamford Bridge.
The Reds muszą trzykrotnie pokonać bramkarza Chelsea i nie stracić żadnej bramki, żeby zagrać w półfinale elitarnej Ligi Mistrzów, jednak Hiddink podkreśla, że zamierza namówić swoją drużynę na atak.
- Kiedy grasz w kwietniu i maju w Lidze Mistrzów, każdy mecz musisz traktować jak finał, o wszystkim zadecydują detale i kopa szczęścia.
- Tak samo jest z Liverpoolem, to dla nas jak finał i nie ma pomiędzy managerami żadnej gry, chodzi po prostu o to co postanowisz zrobić i czasem grając na wyjeździe wygrywasz. Teraz też musimy wygrać.
- Nie zakładam, że szczęście decyduje o wygranej, wtedy wszystko można by było zrzucić na jego brak - odpowiada Hiddink, zapytany czy w dalszej części rozgrywek będzie potrzebował szczęścia.
- Ludzie mówią, że jeśli wygrasz wyjazdowy mecz z LM, tak jak my, wtedy nie musisz się o nic bać w drugim meczu. Ale my tak nie sądzimy, jesteśmy profesjonalistami i na każdy mecz przygotowujemy się na 100%.
- Każdy z nas wie, że Liverpool gra ostatnio piękny futbol i ma wspaniałą drużynę i bardzo się tego obawiamy - mówi Holender w kontekście rewanżowego meczu z the Reds.
Jednym z graczy, którzy mogą sprawić Chelsea nie lada problem jest niewątpliwie Fernando Torres. Jedyny gracz Liverpoolu, który zdobył w pierwszym meczu bramkę i piłkarz, który zdobył dwa gole w ostatnim meczu ligowym, kiedy to zespół Rafy Beniteza rozbił w pył drużynę Blackburn (4-0 przyp. red.).
- Zdobył niesamowitą pierwszą bramkę w tym spotkaniu, oczywiście jest bardzo groźny i dlatego odpowiednie krycie Hiszpana jest dla nas kluczowe, jednak on nie jest jedynym graczem, który może nam w tym meczu zagrozić.
Komentarze (0)