Ian Rush o Hillsborough
Dwadzieścia lat temu Ian Rush siedział na ławce Liverpoolu w półfinałowym starciu z Nottingham Forrest na Hillsborough. Dzisiaj składa hołd 96 ofiarom i ich rodzinom.
Ludzie często pytają mnie o dziewięćdziesięciu sześciu kibiców, którzy tego dnia stracili życie i mogę zapewnić, że to co się wydarzyło nigdy nie przeminie w naszej pamięci.
Nigdy nie zapomnę tego, co się wydarzyło.
Musisz żyć dalej z biegiem czasu, ponieważ tak właśnie funkcjonuje świat, ale to zawsze pozostaje w świadomości.
Musimy upewnić się, że wyciągnęliśmy z tego wnioski i zagwarantować, że coś takiego więcej się nie powtórzy.
Pamięć o tych ludziach jest najważniejsza. Wszyscy byli kibicami Liverpoolu, którzy przyszli na mecz z nadzieją zobaczenia zwycięstwa swojej drużyny, ale już nigdy nie wrócili do domu. Wszyscy byli niewinnymi ofiarami, to nie była ich wina.
Miejmy nadzieję, że pewnego dnia osiągniemy sprawiedliwość.
Każdego roku myślami jesteśmy z rodzinami ofiar i tak samo jest w tym roku, będzie w następnym i za kolejne 20 lat.
Od tamtego dnia minęło dwadzieścia lat, ale ból wciąż pozostaje. Nawet teraz ciężko mi o tym myśleć.
Pamiętam, jak siedziałem na ławce i obserwowałem początek meczu, jednak moje oczy wciąż wędrowały na trybunę Leppings Lane.
Wyglądała na przetłoczoną i zacząłem zastanawiać się, czy wszystko jest w porządku, szczególnie w momencie kiedy Peter Beardsley uderzył w poprzeczkę, a fani prawie nie zareagowali.
To, co nastąpiło potem, było koszmarem. Jeden fan na boisku rozmawiał z Johnem Aldridgem i wtedy policjant podszedł do sędziego Raya Lewisa.
Zawodnicy zaczęli zbiegać z boiska i powstał chaos. Staraliśmy się pozostać w skupieniu w szatni, a sędzia zakomunikował, że wrócimy na boisko za pięć minut.
Jednak wszyscy wiedzieliśmy, że coś jest nie w porządku i Kenny wyglądał na bardzo zakłopotanego.
Wtedy usłyszałem głos krzyczący "Ludzie umierają!", tuż przed tym jak sędzia zarządził definitywne przerwanie spotkania.
Następne dni, tygodnie i miesiące były smutne i traumatyczne.
To był czas ogromnych uczuć na Merseyside. Wszyscy pogrążyliśmy się w żałobie, a niektórzy pozostali w niej do dziś.
Staraliśmy wpierać się nawzajem; chodząc na pogrzeby, rozmawiając z rodzinami tych, którzy odeszli i spędzając wiele czasu po prostu słuchając.
W tym czasie trwała ogromna debata na temat FA Cup; o kontynuowaniu go albo przerwaniu.
To była trudna decyzja, ale ostatecznie zdecydowano, że będziemy grali dalej.
Kiedy wróciliśmy do akcji wiedzieliśmy, jako gracze, że musimy wygrać FA Cup dla tych, którzy zmarli. To miał być nasz hołd.
Zdołaliśmy przejść Nottingham Forrest w półfinale, a finał miał być rozgrywany pomiędzy zespołami z Merseyside - Liverpoolem i Evertonem.
To był fantastyczny mecz, który ostatecznie wygraliśmy 3-2 po dogrywce. Fakt, że miał on miejsce tak szybko po Hillsborough uczynił go wyjątkowym.
Byłem zdziwiony jedną rzeczą, którą zauważyliśmy rozmawiając na boisku. Nie wiedzieliśmy po której stronie znajdowali się kibice Liverpoolu, a po której Evertonu, ponieważ cały stadion był niebiesko-czerwony. Wszyscy śpiewali "Merseyside" i było to jedno z najwspanialszych przeżyć, jakich doświadczyłem w życiu.
Nie byłem w pełni zdrowy na ten mecz, ale Kenny posadził mnie na ławce z uwagi na mój dorobek przeciwko Evertonowi.
To było tak niesamowite przeżycie, że górę wzięła adrenalina, gdy wchodziłem na boisko.
Strzeliłem dwa gole w dogrywce, co pomogło nam zdobyć puchar, ale radość, którą odczuwałem, była przeplatana smutkiem.
Tak jak mówię, był to bardzo emocjonalny czas i nic nie zmieniło się przez te 20 lat. Śmierć 96 kibiców dotknęła ogrom ludzi związanych z klubem i musimy upewnić się, że nie będzie ona nigdy zapomniana.
Ian Rush
Komentarze (0)