PNE
Preston North End
Towarzyski
13.07.2025
16:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1424

Alan Hansen o Hillsborough


Dla Alana Hansena półfinałowy mecz FA Cup z Nottingham Forrest miał być pierwszym występem od dziewięciu miesięcy. Dzisiaj przywołuje wspomnienia z tego tragicznego wydarzenia w jego dwudziestą rocznicę.

Półfinał FA Cup przeciwko Nottigham Forrest na Hillsborough był moim pierwszy meczem w sezonie.

Byłem kontuzjowany przez dziewięć miesięcy po doznaniu urazu kolana jeszcze przed sezonem i nie brałem żadnego udziału w rozgrywkach.

Raz czy dwa wydawało się już, że dla mnie to koniec. Z powodu mojego wieku kolano wymagało dłuższego leczenia.

Po kolejnej operacji jego stan nagle zaczął się polepszać, znów trenowałem i zagrałem w meczu rezerw we wtorek lub w sobotę.

Uporałem się z tym ostatecznie i Kenny zabrał mnie na Hillsborough ale nawet przez moment nie myślałem, że będę brał udział w tym meczu. Wtedy Barry Venison złapał w piątkowy wieczór jakiś wirus.

Kenny powiedział mi, że będę grał na kilka godzin przed początkiem spotkania i już to było dla mnie stresujące, zanim wszystko tego dnia miało się zacząć.

To był półfinał FA Cup, co w tym czasie było ogromnym wydarzeniem, a ja nie do końca pewien byłem, czy jestem gotów do gry.

Zaczęliśmy mecz i był to półfinał jak każdy inny.

Poziom napięcia był wyższy niż w jakimkolwiek innym meczu, ponieważ w tamtych czasach półfinał FA Cup był wielki z powodu stawki, o jaką graliśmy.

Jeśli wygrasz pojedziesz na Wembley, a my byliśmy tam rok wcześniej i schodziliśmy z boiska bardzo rozczarowani po porażce z Wimbledonem, więc liczyliśmy na rehabilitację.

Po sześciu minutach gry wszystko się posypało.

Zobaczyłem pierwszych dwóch mężczyzn chodzących po boisku i powiedziałem: "zejdźcie - przysporzycie nam tylko kłopotów". Jeden z nich odkrzyknął do mnie: "Al, ludzie tam umierają!".

Wtedy sędzia nakazał nam opuścić boisko i znaleźliśmy się z powrotem w szatni słuchając opowieści o tym, co dzieje się na zewnątrz. To było niewiarygodne. Nie mogliśmy uwierzyć w to co się działo.

Tak naprawdę nie zdawałem sobie sprawy z tych wydarzeń dopóki nie weszliśmy na górę i nie zobaczyłem wszystkiego w telewizji. Nasze żony i dziewczyny zalane były łzami i wtedy zrozumieliśmy ogrom tragedii, która rozegrała się na naszych oczach.

Bez cienia wątpliwości był to najgorszy moment w mojej karierze.

Nic ,co wcześniej widziałeś lub robiłeś w swoim życiu nie mogłoby przygotować cię na następne 10 dni, dwa tygodnie, a nawet dłużej.

Gdy rodziny przyjechały na Anfield wszyscy płakali i było bardzo ciężko, ale to było nic w porównaniu z chodzeniem na pogrzeby.

Naiwnie myślałem, że kiedy uczestniczył będę w czterech czy pięciu pogrzebach, to może będzie lżej, ale było nawet jeszcze gorzej. Były tak tragiczne, każdy jeden i na każdym grano "You'll Never Walk Alone" na sam koniec.

Kiedy zacząłem o tym mówić powróciły wspomnienia i jak ten czas był dla wszystkich trudny.

Dla nas, zawodników, był trudny, ale dla tych, którzy stracili matki, ojców, braci, synów, kogokolwiek... ich życie się skonczyło. Było mi przykro z powodu każdego z nich.

Naszym pierwszy meczem po Hillsborough było towarzyskie spotkanie z Celtikiem 15 dni później i była to właściwie najłatwiejsza część tego wszystkiego co działo się po katastrofie.

Kiedy jesteś na boisku i kiedy zmierzasz po wygranie ligi i pucharu, zdajesz się odczuwać, jak wszystkie osobiste problemy i zmartwienia znikają.

Skupiasz się na grze i dlatego gra była przyjemna. Zdecydowanie odciągnęło to nasze myśli od tego co się wydarzyło i przyniosło chwilę wytchnienia.

Muszę także powiedzieć, że Kenny był absolutnie fantastyczny po Hillsborough.

Ktoś musiał poprowadzić i tymi, którzy to zrobili byli Kenny i Marina.

Kenny musiał wszystko organizować i Liverpool mógł na niego zawsze liczyć.

Rozmawiał z rodzinami i starał się im pomagać, spędzał czas z zawodnikami i prowadził zespół jednocześnie. Wszyscy wiedzieli, że było to kierownictwo na najwyższym poziomie, nie znajdziesz lepszego od niego.

Następstwa Hillsborough umocniły więź pomiędzy piłkarzami a kibicami.

Jest coś wyjątkowego w kibicach Liverpoolu. Nawet jeśli the Reds nie wygrali starego mistrzostwa i Premier League od 1990 roku, wsparcie na trybunach pozostało fenomenalne.

Sięga ono lat 60 XX wieku, nawet dalej, ale w dużej mierze polega na tym, co stworzył Bill Shankly.

Shankly przygotował wszystko na swój sposób. To właśnie ta więź pomiędzy kibicami a zespołem odróżnia nas od wszystkich innych drużyn.

Ludzie mogą gadać o tym, tamtym i jeszcze o czymś innym, ale to Liverpool ma kibiców których łączy więź i jedność i tym się różnimy. Niech zostanie tak na długo.

Myślę, że Hillsborough wzmocniło wszystko w społeczeństwie Liverpoolu.

Sposób, w jaki zareagowali kibice, piłkarze, menadżer, był wspaniały.

Szczerze nie sądzę, aby jakakolwiek inna społeczność poradziła sobie lepiej w tak tragicznych okolicznościach, niż zrobili to kibice Liverpoolu.

Alan Hansen

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Bajčetić po operacji mięśnia dwugłowego uda  (4)
09.06.2025 20:30, AirCanada, Liverpool Echo
Czy Jaros zmieni klub?  (0)
09.06.2025 20:22, A_Sieruga, thisisanfield.com
Mac Allister o kwietniowym faulu Tarkowskiego  (1)
09.06.2025 18:43, Wiktoria18, thisisanfield.com
Legendy Liverpoolu wspominają rok 2005  (0)
09.06.2025 15:58, Bartolino, liverpoolfc.com
Slot zasługuje na chwałę i miejsce w historii  (2)
09.06.2025 13:34, MaksKon, liverpoolfc.com
Poznaj Akademię: Amary Nallo  (2)
09.06.2025 12:41, Klika1892, liverpoolfc.com
Jota wygrywa Ligę Narodów z Portugalią  (2)
09.06.2025 08:41, AirCanada, liverpoolfc.com