ZAPOWIEDŹ MECZU
Już jutro o godzinie 21.00 rozpocznie się kolejne spotkanie ligowe dla Liverpoolu, kiedy to na Anfield zawita Arsene Wenger i jego Arsenal. Oba kluby spróbują odbudować swoją formę po tym, jak zarówno the Reds jak i the Gunners odpadli z pucharowych rozgrywek z zespołem Chelsea.
Na papierze Liverpool ma kilka przeważających na swoją korzyść czynników. Po pierwsze, od ostatniego meczu Liverpoolu minął równo tydzień. Arsenal dla porównania grał w zeszłą sobotę, dzięki czemu podpieczni Beniteza powinni mieć więcej sił niż rywale.
Po drugie, absencje. Nie zagrają na pewno Almunia, Clichy i Gallas, a jak wiele dla defensywy Arsenalu znaczy ta trójka, nie trzeba nikomu tłumaczyć. Dzięki temu zagra najprawdopodniej nasz rodak, Łukasz Fabiański, ale chyba nikt z nas nie będzie trzymał za niego jutro kciuków. Z naszej strony niepewny jest jedynie występ Stevena Gerrarda, choć chyba wszyscy głęboko wierzą, że kapitan wybiegnie jutro na murawę od pierwszej minuty.
Po trzecie, czynnik Anfield. Wierzyć się nie chce, że Liverpool przegra drugie spotkanie w swojej świątyni w tak krótkim odstępie czasu, tymbardziej, że liga pozostaje jedynym trofeum, o które drużyna z Merseyside jeszcze walczy.
Tak więc słabością Arsenalu pozostaje obrona. Prawdopodbnie najlepszą możliwą strategią na jutrzejszy mecz byłoby rzucenie się na przeciwnika, niczym w meczu z Realem. Jeśli Liverpool odda inicjatywę i piłkę takim piłkarzom jak Walcott, Fabregas, czy van Persie, może znaleźć się w sporych tarapatach. Ta trójka stanowi wraz z Emanulem Adebayorem największe zagrożenie, któremu będą musieli przeciwstawić się Carragher i... któż wie kto. Być może szansę dostanie znów głodny gry Daniel Agger, który udowodnił po raz kolejny, że oddanie go nie byłoby najlepszym wyborem managera.
Ligowa dyspozycja Liverpoolu pozostaje w świetnym stanie. Po dotkliwej porażce w dwumeczu z Chelsea wygrana 4-0 z Blackburn Rovers pokazała chyba wszystkim, że na Anfield nadal wierzy się w tytuł i nikt nie ma zamiaru oddać go Manchesterowi United bez walki. Znów imponował genialny Torres, a także formacja obronna, która pozwoliła na oddanie tylko jednego strzału na bramkę Pepe Reiny.
Kluczową rolę odegrają znów Mascherano oraz Alonso, od których niezwykle wiele zależy. Jeśli wykluczą z gry Fabregasa, Arsenal straci ogromnie wiele. Fabio Aurelio powinien zaopiekować się Theo Walcottem, który na chwile obecną jest prawdopodobnie najszybszym prawoskrzydłowym świata. Jednak należy pamiętać, że im lepszy rywal, tym lepiej gra Fabio, o czym przekonał się choćby Cristiano Ronaldo w meczu na Old Trafford.
Niewątpliwie czeka nas jutro piękna batalia, po której miejmy nadzieję usłyszymy "We shall not be moved". Należy podnieść 3 punkty z murawy i czekać na mecz Czerwonych Diabłów, którzy nie są już tak imponujący, jak we wcześniejszym etapie sezonu. Wierzmy, że po 19 latach nastanie nasz czas.
Komentarze (0)