Johnson: Musimy walczyć dalej
Glen Johnson przekonywał, że Liverpool będąc zespołem, który trzyma się razem, wróci jeszcze silniejszy niż przed rozpoczęciem słabej serii. Drużyna Rafy Beniteza odniosła wczoraj kolejny frustrujący rezultat, remisując 2:2 z Birmingham City.
Na Anfield drużyna gospodarzy potrzebowała karnego wykonanego przez Stevena Gerrarda, aby doprowadzić do remisu, gdy Cameron Jerome dał Birmingham prowadzenie. Wcześniej bramki strzelali Christian Benitez oraz David N'gog.
- Chcemy wygrywać takie spotkania i czułem, że zasłużyliśmy na 3 punkty, ale nie zdobyliśmy ich - powiedział Johnson.
- Możesz sugerować, że mogliśmy zachować się lepiej przy pierwszej straconej bramce, ale potem Cameron Jerome uderzył nie do obrony.
- Mieliśmy swoje okazje, zdominowaliśmy grę i widziałeś, że każdy pracował na osiągnięcie wyniku. To kolejny mecz tego typu w ostatnim czasie i musimy dalej pracować.
- Jeśli zachowamy pasję i będziemy trzymać się razem, jak wczoraj, jestem przekonany, że przejdziemy przez ten czas z uśmiechami na twarzach.
- Wyniki nie są najlepsze i są przerażające jak dla klubu pokroju Liverpoolu. Jednak takie sytuacje zdarzają się w futbolu. Drużyna nie może przestawać walczyć.
- W lidze zobaczyliśmy, że każdy może pokonać każdego; jeśli przed sezonem ktoś powiedziałby, że tak będzie wyglądała nasza zdobycz, wyśmiałbyś to.
- Po prostu chcemy zdobyć jak największą możliwą ilość punktów i na końcu sezonu zobaczymy, gdzie nas to doprowadzi.
Jak dotychczas na sezon Liverpoolu duży wpływ mają problemy z kontuzjami.
Defensor reprezentacji Anglii wrócił do składu the Reds we wczorajszym meczu, ale w czasie gry kontuzje odnieśli Albert Riera i Yossi Benayoun.
- Niestety zanotowaliśmy kolejne urazy, ale wkrótce zawodnicy zaczną wracać i będzie lepiej - dodał.
- Czuję się strasznie, kiedy łapię kontuzję. Mogę tylko patrzeć na to co się dzieje na boisku i chciałbym pomóc.
- Musisz po prostu słuchać swojego ciała. Miałem problemy z pachwiną i zranioną łydkę. To było frustrujące, ale liczę na zamknięcie tego rozdziału.
Komentarze (0)