Maxi: Było łatwiej niż myślałem
Maxi Rodriguez przyznaje, że przyzwyczajenie się do życia w Liverpoolu było łatwiejsze niż myślał. Reprezentant Argentyny jest w Anglii od dwóch miesięcy a już zdołał przystosować się do życia w nowym otoczeniu. Twierdzi, że Liverpool jest podobny do jego rodzinnego miasta Rosario.
- Bardzo dobrze żyje mi się w nowym otoczeniu – powiedział.
- To było o wiele łatwiejsze niż myślałem. Argentyna i Hiszpania mają wiele wspólnych cech – język i styl życia. Przez całą karierę znałem tylko to.
- Spędziłem dużo czasu zwiedzając miasto i gubiąc się w nim. Bardzo szybko zdałem sobie sprawę z tego, że Liverpool podobny jest do mojego rodzinnego miasta Rosario.
- Wiele uwagi poświęca się w Argentynie Buenos Aires ponieważ jest stolicą kraju, podobnie jak Londyn. Mimo tego Liverpool i Rosario to duże miasta, bardzo ważne ośrodki piłkarskie. To pozwoliło mi przystosować się o wiele szybciej.
Pierwszy smak Mersey Maxi poznał podczas derbowego debiutu na Anfield w lutym. Zawodnik przyznaje, że jest był to jeden z ważniejszych momentów jego kariery.
- Spotkania derbowe tu i w Argentynie są bardzo podobne, na stadionie jest wielu fanów obu drużyn, doping jest niezwykły.
- W Hiszpanii dla kibiców gości przeznaczonych jest zaledwie kilkaset biletów, nie widać tak wielkiej pasji na stadionie. Derby pomiędzy Liverpoolem a Evertonem były jednym z ważniejszych przeżyć w mojej karierze.
Rodriguez dołączył do swoich rodaków – Javiera Mascherano i Emiliano Insuy, gdy przeszedł z Atletico w zimowym oknie transferowym.
Zapytany o stosunki między tymi zawodnikami odpowiedział: - Wszyscy piłkarze w składzie, nie tylko Argentyńczycy dogadują się bardzo dobrze.
- Piłkarze z Argentyny pochodzą z różnych miejsc, różnimy się a mimo tego jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Emiliano jest z Buenos Aires, ja z Rosario a Javier z San Lorenzo, bardzo małego miasteczka. Prawdopodobnie zmieściłbyś całą populację tego miasteczka w tym pokoju.
- Javier grał także z River Plate a Newell’s Old Boys są ich odwiecznym rywalem, więc czasem się drażniliśmy.
Komentarze (0)