Blood Red: Szansa dla Alberto
Przychodził w blasku reflektorów, jako ten, którego natchnione podania, łączenie defensywy z ofensywą miały podbić serca i umysły fanów Liverpoolu ze skutkiem natychmiastowym. Jeszcze przed debiutem na Anfield pojawił się banner z Gladiatorem, Il Principino jako zbawcą zespołu z Merseyside.
Szanse, które Alberto Aquilani dostawał nie bardzo pokrywały się z jego statusem gwiazdy, a wszystko znalazło swoje zakończenie w słowach Hodgsona po pierwszym meczu z Trabzonsporem, że Mały Książe rok po przybyciu do Liverpoolu jest dostępny do wypożyczenia.
W czasie, kiedy jego koledzy walczyli na Mistrzostwach Świata, Alberto dostał wymarzoną szansę i czas na przekonanie Hodgsona do swoich możliwości i wywalczenie sobie miejsca w planach trenera.
Od jego powrotu do treningów wszystko szło pozytywnie. Peter Brukner, szef sportowej medycyny w Liverpoolu powiedział, że sztab znalazł słabsze elementy w przygotowaniu fizycznym Aquilaniego i wyeliminował je.
Sam trener również zachwycał się jego nastawieniem w pierwszych etapach walki o Ligę Europy, a także postawą na obozie w Bad Ragaz, gdzie z gracją i dokładnością zawodnika kosztującego kilkanaście milionów przerzucał piłkę z punktu A do punku B.
- Nikt nie może podważyć talentu Aquilaniego – mówił Hodgson – Ma w nogach prawdziwy dar.
- Największym dla niego rozczarowaniem musiało być przyjście tutaj z paskudną kontuzją, przez co bardzo długo dochodził do pełnej sprawności.
- Tak naprawdę dopiero pod koniec sezon mógł zacząć pokazywać formę, której od niego oczekiwaliśmy i to było dla Alberto naprawdę frustrujące.
- Musi wykorzystać czas przygotowań do następnych rozgrywek, aby zostawić wszystkie złe wspomnienia z Liverpoolu za sobą.
Te słowa jeszcze jakiś czas temu brzmiały tak obiecująco. Jednak cztery minuty po rozpoczęciu pierwszego sparingu na szwajcarskiej ziemi miało miejsce zdarzenie, które ponownie uruchomiło dzwonki alarmowe.
Przygotowując się do przyjęcia podania tuż przy linii bocznej Aquilani został dosyć brutalnie powalony na ziemię wejściem, którego nikt nie spodziewałby się w towarzyskim meczu, a jednak rywal się na nie zdecydował.
Pytanie brzmiało, czy Książe zdusi w sobie ból i wyjdzie na boisko dalej walczyć, czy jak w zeszłym sezonie, schowa się do swojej bezpiecznej muszli i zrezygnuje z gry. Niestety, został zmieniony narzekając na uraz kolana.
Jego letnie wycieczki po Europie się skończyły i dzień później pojawił się już w Melwood, aby przejść dokładniejsze badania, które nie wykazały niczego poważnego. Można się było jednak zastanawiać, czy to zapowiedź tego, co będzie się działo w tym sezonie. Absencja w meczu z Arsenalem tylko zwiększyła obawy kibiców.
Mamy więc dwa pytania: Co się teraz dzieje i jak do tego doszło? Wszystko wskazuje na to, że w Juventusie Aquilani na nowo odnajdzie się na boisku i zacznie regularnie grać.
Hodgson nie sprawiał wrażenia, jakby rozważał definitywny transfer, ale jeśli Liverpool będzie mógł odzyskać część zainwestowanych we Włocha pieniędzy, umowa może zostać zawarta. Patrząc wstecz na lata istnienia Premier League ciężko znaleźć innego zawodnika z Italii niż Gianluca Vialli i Gianfranco Zola, który poradziłby sobie z angielskim stylem gry.
Aquilani to na pewno utalentowany gracz, który może pokazać pełnię swoich możliwości w spokojniejszych warunkach Serie A, ale niemożliwe jest, żeby poradził sobie z różnicą dzielącą Liverpool i Romę.
Bohaterowie Merseyside muszą walczyć do upadłego o wszystko w swojej karierze i wymaga się od nich znacznie więcej niż innych. We Włoszech, miejscowy chłopak ma taryfę ulgową i zawsze dostanie kolejną szansę na pokazanie się.
Żeby zabłysnąć w koszulce The Reds, 26-latek potrzebuje wytrzymałości idącej w parze z umiejętnościami i jeśli uda mu się połączyć te atrybuty w trakcie wypożyczenia, wszystko będzie wspaniale. Jeśli mu się nie uda, Aquilani zostanie zapamiętany tylko jako ten, który nie potrafił się przystosować.
Dominic King
Komentarze (0)