Sobotnie mecze Premier League
W siedmiu dzisiejszych meczach 11. kolejki Premier League padły aż 24 bramki. Najciekawiej było na Reebok Stadium, gdzie Bolton po świetnym meczu pokonał Tottenham 4:2. Oprócz tego Manchester United wywalczył zwycięstwo w ostatnich sekundach, padły też trzy remisy.
Do tego meczu Spurs i Kłusaki podchodzili w zupełnie różnych nastrojach. Gospodarze przegrali tydzień temu na własnym stadionie z Liverpoolem, a Tottenham w środku tygodnia pokonał Inter 3:1. Faworyt był oczywisty, ale boiskowa rzeczywistość była dla niego tragiczna. Fantastyczny mecz rozegrał strzelec dwóch goli i kapitan Boltonu, Kevin Davies. Przy stanie 3:0 Tottenham obudził się i za sprawą Huttona oraz Pavlyuchenki był blisko odrobienia strat, ale marzenia gości rozwiał w doliczonym czasie gry Petrov po świetnej asyście Daviesa. Bolton sensacyjnie zajmuje 5 miejsce w lidze, a Koguty tracą kontakt z czołówką okupując 6 lokatę z 10 punktami straty do lidera.
Birmingham zaliczyło swój drugi remis z rzędu, chociaż przed meczem u siebie z ostatnim w tabeli West Hamem kibice z St. Andrews mogli mieć nadzieję na coś więcej, niż jeden punkt. Wszystko co ciekawe wydarzyło się w drugiej połowie spotkania, a po 15 minutach gry po przerwie gospodarze przecierali oczy ze zdumienia po golach Piquionne’a i Behrami’ego. Birmingham podniosło się jednak i odrobiło straty ratując punkt. Młoty zdobyły tym samym swoje siódme ‘oczko’ w tym sezonie, ale wciąż są na dnie tabeli. Birmingham chwilowo zajmuje 14 miejsce, ale już jutro może spaść o jedną pozycję jeśli Liverpool wygra lub zremisuje z Chelsea.
Wszystko zgodnie z planem w Blackburn. Przyjazd Wigan na Ewood Park nie trwożył gospodarzy, którzy ostatecznie wygrali 2:1. Musieli oni jednak przetrwać nerwową końcówkę, bo po golu N’Zogbii w 75 minucie goście ruszyli do rozpaczliwych ataków. Wyrównanie jednak nie nadeszło i Wigan z 10 punktami pozostaje w strefie spadkowej.
Rywale zza miedzy The Reds pojechali dziś na Bloomfield Road aby zmierzyć się z pogromcami Liverpoolu, Blackpool. Również Everton spotkała ze strony beniaminka niemiła niespodzianka, bo już po 10 minutach przegrywali 1:0. Wyrównał po chwili Cahill, a później podopieczni Moyesa znów musieli gonić wynik. Bramkę na wagę jakże istotnego punktu zdobył Coleman, chociaż wynik 2:2 na pewno nie satysfakcjonuje gości. Po ucieczce ze strefy spadkowej i kilku dobrych meczach Everton miał szansę awansować aż na 5 miejsce, pozostanie jednak w środku stawki, na 10 pozycji.
Gerard Houlier i jego Aston Villa mierzyli się dziś z byłym klubem Hodgsona- Fulham. Po zajęciu szóstego miejsca na koniec poprzedniego sezonu The Villans zawodzą, zdobyli tylko 2 punkty w ostatnich 4 kolejkach. Tym razem byli blisko upragnionego zwycięstwa po golu Albrightona, ale ich serca złamał w ostatniej akcji Hangeland po podaniu Murphy’ego ratując gospodarzom remis.
Podobna sytuacja miała miejsce na Old Trafford, gdzie o krok od sprawienia kolejnej niespodzianki byli gracze Wolverhampton. Wynik tuż przed przerwą otworzył Park Ji-Sung, a wyrównał strzelając między nogami holenderskiego golkipera United wprowadzony na boisko chwilę wcześniej Ebanks-Blake. Bohaterem spotkania został strzelec pierwszej bramki. Koreańczyk podprowadził piłkę wzdłuż pola karnego i oddał niesygnalizowany strzał pokonując spóźnionego Hahnemanna. Dzięki trzem punktom Czerwone Diabły awansowały na fotel wicelidera i jutro czekać będą na rezultaty Chelsea oraz Arsenalu.
W Sunderlandzie nareszcie odblokował się Gyan, dzięki któremu gospodarze łatwo rozprawili się ze Stoke. Ghańczyk strzelił dwa gole trafiając na początku i w końcówce spotkania. Stoke kończyło mecz w dziesiątkę po tym, jak drugą żółtą kartkę obejrzał Shawcross. Czarne Koty zajmują obecnie ostatnie miejsce premiowane grą w Lidze Europy, a Stoke znajduje się tuż nad strefą spadkową mając jedynie lepszy bilans bramkowy od 18 Wigan.
Komentarze (0)