Hansen: Chcę tu grać
Wypracowanie sobie marki w Liverpoolu nigdy nie jest prostym zadaniem, a posiadanie nazwiska jednego z najlepszych graczy klubu wcale go nie ułatwia. Obecnie mało kto zrobił większy krok w przód niż młody bramkarz, Martin Hansen.
20-latek zasiadał na ławce rezerwowych pierwszej drużyny już cztery razy w tym sezonie i zrobił duże wrażenie na nowym sztabie klubu. Jak więc zapowiada się przyszłość Duńczyka, który od dzieciństwa marzył o grze w barwach Liverpoolu?
W wywiadzie dla oficjalnej strony klubu Martin opowiada o jego rywalizacji z innymi bramkarzami, grze ze złamanym palcem, jego respekcie dla legendarnego Petera Schmeichela oraz o tym, jak każde lato spędza na nauce dzieci. Dodatkowo wyjaśnia, dlaczego jego scouserski akcent jest lepszy niż Daniela Aggera.
Jak często myślisz czy też marzysz o grze w pierwszej drużynie pewnego dnia?
To moje marzenie odkąd byłem małym chłopcem. Kiedy podpisywałem kontrakt z Liverpoolem moim celem była gra w pierwszej drużynie. Dla bramkarza jest to dłuższa droga niż dla innych, ale po kilku meczach spędzonych na ławce jestem jeszcze bardziej głodny gry i spełnienia mojego marzenia. Na mojej pozycji gra w pierwszym składzie w wieku 20 lat to duże szczęście dla zawodnika. Jednak to wciąż piłka nożna - różne rzeczy się zdarzają. Muszę tylko wciąż ciężko pracować.
Czy był pomysły wysłania cię na wypożyczenie?
Tak, rozmawialiśmy o tym, abym poszedł na wypożyczenie od nowego roku by zdobyć doświadczenie w niższych ligach, rozegrać trochę meczy i zobaczyć dokąd mnie to zaprowadzi. Nie troszczę się zbytnio o to, gdzie pójdę. Nawet jeśli będzie to Londyn, to pojadę tam i będę grał.
Jak to jest trenować codziennie z Pepe Reiną?
To jedna z najlepszych okazji do nauki, ponieważ masz przed sobą jednego z czołowych bramkarzy świata. Jeśli masz pytanie, zawsze możesz spytać. Próbujesz robić to co on, jednak to nie zawsze działa. Pepe zawsze stara się kierować młodych graczy na właściwe tory. To świetny nauczyciel. Myślę, że to jeden z trzech najlepszych bramkarzy świata, ponieważ jest niezwykle silny psychicznie a jego rozprowadzanie gry jest na fenomenalnym poziomie - jest niczym pomocnik w bramce. Może posłać piłkę na 50-60 metrów, po której zdobędziemy gola. Mało który bramkarz potrafi obecnie tak świetnie rozgrywać piłkę.
Na kim wzorujesz swoją grę? Czy jest to Pepe, czy może twój rodak, Peter Schmeichel?
Ze względu na narodowość i to, że grał w najlepszych klubach, Peter Schmeichel wręcz musi być jednym z moich największych idoli. Starałem się przejąć z jego gry kilka rzeczy, jak na przykład dalekie wyrzuty. Wzorowałem się również na Ikerze Casillasie. Po przyjściu do Liverpoolu dużo patrzyłem na Pepe, a kiedy oglądasz mecze z jego udziałem nie masz innego wyjścia - musisz podziwiać jego postawę.
Twój ojciec również był profesjonalnym piłkarzem, prawda?
Tak, mamy małą rodzinną tradycję. Mój tata grał w duńskiej 1. i 2. Dywizji (obecnie odpowiednio 2 i 3 szczebel rozgrywek w Danii, jednak od 1945 do 1991 roku były to odpowiednio najwyższa oraz druga liga Danii - przyp. tłum.). Zacząłem grać w młodym wieku i tata dużo mi pomagał, nie tylko mentalnie, ale również pod względem poprawy umiejętności. Następnie trafiłem do Brøndby, jednego z największych klubów w Danii. Mieli tam wspaniałych trenerów bramkarzy, więc miałem dosyć dużo szczęścia.
Jesteś lepszy niż twój tata?
Zdecydowanie!
Czy to prawda, że założył swoją własną szkołę bramkarzy?
Naszym zdaniem w Danii nie ma odpowiedniego podejścia do bramkarzy. Więc wpadliśmy na pomysł, by pomóc rozwijać się młodym zawodnikom. Robimy obozy bramkarskie i mamy mały klubik dla nich. Mogą przyjść i uczyć się fachu od podstaw, po najwyższy poziom. Staram się pomagać latem. Młode dzieciaki bardzo lubią, gdy pojawiam się w szkółce.
Mamy obecnie kilku młodych bramkarzy w klubie - jak mocna jest rywalizacja między tobą, Peterem Gulacsim a Deanem Bouzanisem?
To wielki klub i zawsze będzie w nim rywalizacja. Trzeba się do tego przyzwyczaić i skupić na ciężkiej pracy.
W sumie mamy obecnie siedmiu bramkarzy. Czy to znaczy, że zawsze musisz dawać z siebie 100%?
Musisz dawać z siebie wszystko nawet gdy jesteś drugim czy pierwszym bramkarzem. Zawsze jest ktoś, kto czai się na twoje miejsce.
Jak ocenisz współpracę z nowym trenerem bramkarzy, Mike'iem Kelly'm?
Bez wątpienia to świetnie dla mnie, że jestem tak blisko pierwszej drużyny. Po prostu pracuję ciężko, tak jak zawsze, a szczęśliwie dla mnie znalazłem kogoś, kto twierdzi, że bardzo dobrze sobie radzę. To świetnie, że przyszedł on do klubu i dzięki temu moja pozycja lekko się zmieniła.
Jesteś w klubie od 2006 roku, kiedy to dołączyłeś do Akademii - jak ocenisz trudy zmiany kraju w wieku 15 czy 16 lat?
Na początku mieszkałem z rodziną, potem z Johnem Owensem z Akademii. Jest świetnym facetem - jest zawsze do dyspozycji, gdy tylko go potrzebujesz. Musimy być mocni psychicznie. Jesteśmy tutaj z jednego powodu, a jest nim gra w piłkę. Jedyną trudnością może być pożegnanie się z przyjaciółmi. Chcę grać w pierwszej drużynie Liverpoolu i zrobię wszystko aby spełnić marzenie, więc dla mnie nie było to aż tak trudne. Miałem wspaniałą okazję i musiałem ją wykorzystać. Nie myślę o tym, co mogłem stracić.
Wygrałeś już jedne rozgrywki z Liverpoolem - jakie znaczenie miał dla ciebie tryumf w Młodzieżowym Pucharze Anglii w 2007 roku?
To było coś wspaniałego. To był mój pierwszy sezon i niewiele wiedziałem o rozgrywkach, ponieważ w Danii jest trochę inaczej. Mieliśmy świetny zespół i uważam, że zasłużyliśmy na wygraną.
Czy to prawda, że grałeś w pierwszym meczu finałowym ze złamanym palcem?
Kiedy na stadionie są 24 tysiące ludzi, a mecz leci na żywo w telewizji nigdy nie chcesz przegapić takiego spotkania. To był finał. Złamałem palca na rozgrzewce i od razu poinformowałem trenera bramkarzy. Powiedziałem mu, że nie ma opcji by ominął mnie ten mecz i poprosiłem o jakiś opatrunek. Czułem ból, to oczywiste, ale kiedy grasz to jesteś pod wpływem adrenaliny i nie zwracasz na to aż takiej uwagi.
Jak widzisz swoją przyszłość?
Mam kontrakt ważny jeszcze przez dwa i pół roku, co jest długim okresem. Mogę pójść na wypożyczenie, ograć się i pokazać sztabowi trenerskiemu, że pierwsza drużyna może na mnie liczyć. Mój cel to pokazanie, że zasługuję na miano drugiego bramkarza i że mogę grać, gdy tylko będzie taka potrzeba. Na prawdę chcę tutaj występować. Zdarzają się kontuzje, więc trzeba wykorzystywać szansę, gdy się nadarzy. Należy ciężko pracować i wypełniać swoje obowiązki na boisku, jak i poza nim. Trzeba pokazać, że jest się godnym miejsca w drużynie, no i bez wątpienia potrzeba do tego odrobiny talentu.
Jesteś jednym z czterech Duńczyków w naszej kadrze - jakie są twoje relacjie z Danielem Aggerem, Christianem Poulsenem i Nikolajem Kohlertem?
Dobrze bawimy się na boisku jak i poza nim. Dobrze jest mieć obok siebie rodaków, ponieważ jest dużo wolnego czasu do zapełnienia. Miło jest posiadać znajomych, z którymi można porozmawiać o wszystkim, nie tylko o piłce.
Duńczyk Jan Mølby jest jednym z bardzo szanowanych Scouserów. Kóry z obecnych Duńczyków w klubie ma najlepszy akcent?
Trudno ocenić, ale słyszałem, że wiele osób wskazuje na mnie - głównie kiedy rzeczy nie idą po mojej myśli.
Masz w swoim słowniku jakieś scouserskie słowa lub powiedzenia?
Bardzo dużo klnę (śmiech).
Komentarze (0)