Torres: Nie całowałem herbu LFC
Fernando Torres uważa, że romans zniknął z futbolu, że nikt nie powinien być zaskoczony, kiedy ulubieniec jednego klubu przechodzi do innego.
Zadano wiele pytań byłej ikonie Liverpoolu po treningu w Cobham, między innymi o to, co powiedziałby Stevenowi Gerrardowi w tunelu, jak poradzi sobie z pierwszym wejściem Jamiego Carraghera, czy złośliwościami kibiców Liverpoolu, którzy kochali go, a teraz stracili.
Zdecydowany, bardzo ambitny i bardzo inteligentny 26-latek odpowiadał przekonywująco. Każda jego odpowiedź niszczyła nadzieje fanów, którzy chcieliby swoje uczucia odnaleźć w sercu piłkarza.
Kopites czuli, że relacje z Torresem wykroczyły poza zwykłe wspieranie klubowej gwiazdy, że dzielona z piłkarzem pasja poszła bardzo głęboko, szczególnie czytając jego książkę. Dowiedzieli się jednak, że ich ulubieniec chciał czegoś innego.
- Nigdy nie pocałowałem herbu Liverpoolu. Nigdy. Widziałem, jak niektórzy piłkarze zrobili to, a tydzień później odeszli z klubu. Romantyzm zniknął z futbolu. Teraz jest inaczej. Ludzie przychodzą i odchodzą. Koszulka jest uniformem, nie skórą.
- Chcę strzelać bramki i robić swoje. Kiedy urodziłem się w Madrycie, nie byłem fanem Liverpoolu czy Chelsea. Byłem fanem Atletico. Ciągle nim jestem. Ich herb jest jedynym, który będę całował.
- Rozumiem złość fanów. Jestem fanem Atletico i nie mogłem zrozumieć, kiedy najlepsi piłkarze odchodzili. Futbol jest jak to powiedzenie: jednego dnia ludzie cię kochają, drugiego nienawidzą.
Zaznaczył, że nie będzie się cieszył, jeśli strzeli jutro bramkę. Torres czuł się urażony słowami kierowanymi do niego, typu Judasz czy zdrajca: - To bez sensu. Miałem trzy bardzo udane sezony w Liverpoolu, odrzuciłem wielkie pieniądze jakie mi oferowali, strzeliłem tam wiele bramek, miałem wiele dobrych występów.
Jego rozczarowanie życiem w Liverpoolu pogłębiało się od jakiegoś czasu.
- Myślę, że od jakiś dwóch lat, zwłaszcza z wcześniejszymi właścicielami. Zdałem sobie sprawę na początku sezonu, że oczekiwania nie były wysokie.
- Ludzie mówili o Liverpoolu, który wygra tytuł, czy zakończy sezon w najlepszej czwórce, jednak klub musiał iść do przodu powoli. Byliśmy nawet w strefie spadkowej na początku sezonu.
- To był bardzo trudny sezon. Progres Liverpoolu nie był najlepszy. Klub miał problemy z wcześniejszymi właścicielami i był w trudnej sytuacji, jednak cały czas pomagałem drużynie i robiłem swoje. Kiedy przybył John Henry ze swoją ekipą, klub zaczął iść w dobrym kierunku. Będą oni jednak potrzebować czasu, podczas gdy ja jestem w najlepszym wieku dla piłkarza.
- Podjąłem decyzję, że odejdę z Liverpoolu, ponieważ dowiedziałem się o zainteresowaniu Chelsea. Kiedy masz szansę wygrywać Ligę Mistrzów i Premier League, rywalizując z najlepszymi, nie możesz odmówić. W życiu czasami pojawia się tylko jedna taka szansa i trzeba z niej skorzystać.
- Miałem szczęście być w drużynie Hiszpanii wygrywającej Mistrzostwo Europy i Świata, jednak chcę też wygrywać w klubie. Większość moich kolegów z reprezentacji wygrała wszystkie trofea w ciągu ostatnich dwóch lat. To moja ambicja. Kiedy będę miał 40 lat, chciałbym powspominać i oglądać zdjęcia, jak wygrywam.
- Chelsea ostro o mnie walczyła, a ja naprawdę chciałem odejść z Liverpoolu, więc powiedziałem im to wprost. Wyjaśniłem moją sytuację, moje odczucia. Byłem szczery z każdym, twarzą w twarz. To było może 10 lub 12 dni przed zamknięciem okienka.
Zaangażowanie Romana Abramowicza zrobiło szczególne wrażenie na Torresie: - Właściciel zrobił bardzo dużo, by mnie kupić. Obecnie ceny za piłkarzy spadają, jednak on zapłacił za mnie wielkie pieniądze, ponieważ wierzy we mnie.
Cena nie przeszkadza Torresowi: - Ronaldo dołączył do Realu za 100 milionów euro, więc wszystko może się zdarzyć.
Zachowanie Abramowicza zachwyciło Carlo Ancelottiego: - Prosiłem właśnie o Fernando i Davida Luiza. Właściciel był w stanie kupić ich obydwu. W styczniowym okienku transferowym ciężko jest kupić takich piłkarzy jak Fernando i Luiz. Klub wykonał fantastyczną robotę.
Torres najwyraźniej potrzebował poznania planów klubu: - Znam plany, ambicje na przyszłość.
- Chcę być w to zaangażowany: w budowanie świetnego zespołu, rywalizowanie z Man United, Man City, Liverpoolem, Tottenhamem o bycie najlepszym klubem w Anglii i Europie. Muszę myśleć o swojej karierze. To krok do przodu, każdy to potwierdza.
Będąc pragmatykiem, Torres zostałby w Liverpoolu: - Byłem związany kontraktem, i jeśli nikt nie chciałby mnie, chętnie grałbym dalej tam. Oczywiście Liverpool nie chciał mojego odejścia. Powiedziałem im, że nie zamierzam zmienić zdania, więc walczyli o jak największe pieniądze za mnie oraz szukali następcy. Musiałem czekać do ostatnich minut okienka na transfer do Chelsea.
Torres może wyświadczyć przysługę Liverpoolowi, nie dając zdobyć United 19. tytuł i tym samym wyprzedzić w tej klasyfikacji The Reds. Chelsea jest 10 punktów za United, jednak zagra jeszcze z nimi dwa razy.
- Mamy więcej możliwości, by doścignąć ich. Mamy więcej siły, umiejętności i doświadczenia – powiedział Ancelotti.
Włoch powiedział, że rozważy wystawienie Torresa i Luiza, który powraca dzisiaj do Anglii po wizycie w brazylijskiej ambasadzie w Lizbonie.
- Chciałbym zagrać przeciwko Carze (Carragher), ponieważ jest świetnym piłkarzem. Lubię grać przeciwko najlepszym. Lubiłem grać przeciwko Johnowi Terremu i Rio Ferdinandowi. Spodziewam się ciężkiego meczu. Wiem, że Carra jest wielkim fanem Liverpoolu. Jako piłkarz, jestem pewien, że rozumie moją decyzję. Jestem pewien, że chciał, abym został. To samo rozgoryczenie odczuwałem, kiedy odchodził Xabi Alonso i Javier Mascherano. Rozumiałem ich, dlaczego to zrobili: chcieli nowego życia. Wielu moich byłych kolegów z drużyny gratulowało mi tego transferu.
- Stevie G był jednym z pierwszych, którzy zadzwonili do mnie i wspierali mnie, wierząc ze to najlepsze dla mnie, ponieważ on był raz w takiej sytuacji [też kusiła go Chelsea]. Od początku do końca był bardzo dobrym przyjacielem i kolegą z drużyny.
Gerrard, Carragher i fani Liverpoolu natkną się jutro na starego przyjaciela: - Nie będę zdenerwowany – zakończył Torres.
Henry Winter
Komentarze (0)