Pieniądze to nie wszystko
Po przejęciu Liverpoolu jeden z najważniejszych ludzi w Fenway Sports Group, John W. Henry, starał się aby wyraźnie podkreślić, że jego nazwiska nie poprzedza słowo "szejk" i nie ma do dyspozycji środków płynących z posiadania takiego tytułu.
Wczoraj drużyna Henry'ego mierzyła się z ekipą, której właściciel nie tylko ma tytuł szejka, ale zachowuje się jak jeden z nich. Mecz Liverpoolu z Manchesterem City na Anfield być może nie jest najważniejszym meczem w Północno-Zachodniej Anglii w tym tygodniu, jednak był pierwszym prawdziwym testem przekonań Henry'ego, że liczy się nie to ile wydasz, a jak wydasz.
Miliardowe wydatki Szejka Mansoura na transfery, pensje i inne aspekty związane z funkcjonowaniem klubu stały się nowym wyzwaniem dla właścicieli innych klubów. Problem jest jeden - mało kto może to wyzwanie podjąć. Henry zrobił mądrze i postawił sprawę jasno - nie miał zamiaru nawet próbować i zaznaczył, że nawet w nowoczesnym futbolu można jeszcze wiele osiągnąć bez wydawania miliardów, a poprzez mądre zarządzanie, ciężką pracę i ambicję.
To że właściciele Liverpoolu muszą jeszcze sięgnąć głęboko do portfela by wzmocnić klub nie było ani trochę widoczne w meczu z The Citizens. A już z pewnością nie w trakcie pierwszej połowy, w której drużyna Kenny'ego Dalglisha dominowała tak bardzo, że nawet Michael Owen czuł się zobowiązany by poinformować użytkowników Twittera, że "nie widział Liverpoolu grającego tak dobrze od bardzo dawna".
Głównym powodem ich przewagi była forma Luisa Suáreza i Andy'ego Carrolla, jak do tej pory jedynych znaczących nabytków ery FSG, aczkolwiek nawet imponujące 58 milionów funtów wydane na ich kupno było w zdecydowanej większości pokryte z przychodów ze sprzedaży innych graczy, głównie Fernando Torresa.
Porównując ich do Edina Dzeko i Mario Balotellego - z których ten drugi zastąpił po 15 minutach kontuzjowanego Téveza, by potem zostać zmienionym przez Nigela de Jonga na 8 minut przed końcem - duet Liverpoolu zaczyna się pomału uzupełniać, widać zrozumienie, które pomaga wyciągnąć z obojga wszystko co najlepsze.
Dla City głównym pytaniem jest czemu Dzeko i Balotelli nie potrafią grać na podobnym poziomie. Czy dzieje się tak z powodu niezbyt mądrze wydanych przez Mansoura pieniędzy, czy może dlatego, że Roberto Mancini nie potrafi wykrzesać z nich tyle, co Dalglish z Carrolla i Suáreza?
Ich obawy z pewnością zpotęguje fakt, że z obronnej czwórki, z którą nie radzili sobie we wczorajszym meczu tylko za jednego z tych zawodników, Martina Skrtela, Liverpool musiał cokolwiek zapłacić. Johnowi Henry'emu wczorajsze spotkanie dostarczyło jeszcze więcej dowodów do wsparcia swojej teorii, że rzucanie pieniędzmi na prawo i lewo nie jest jedyną drogą do osiągnięcia sukcesu w sporcie.
Tony Barrett
Komentarze (0)