Carra: Dziś nie chodzi o mnie
Jamie Carragher, przygotowujący się do postawienia kolejnego kamienia milowego w meczu z Fulham dziś wieczorem, przekonuje, że wygrywanie będzie dla niego zawsze nadrzędną motywacją.
Środkowy obrońca przesunie się na drugie miejsce w klasyfikacji największej ilości występów, kiedy w swoim 666 meczu zmierzy się z drużyną Marka Hughes'a.
Pozostaje jednak niewzruszony, przekonując że jakakolwiek celebracja zostanie uciszona, jeśli nie zdobędą rezultatu, który pomógłby w ich europejskiej misji.
- To będzie dla mnie wieczór pełen dumy, ale najważniejszą rzeczą jest zdobycie trzech punktów – powiedział vice-kapitan.
- Ostatnio, gdy wyjechaliśmy na Fulham, nie zagraliśmy dobrze, a ja, zdjęty z boiska, miałem zły dzień.
- W Twojej głowie zawsze są małe rzeczy, których używasz do motywacji i to jedna z nich. Mam nadzieję, że spłacę swój dług.
- Dwa lata temu Yossi Benayoun zdobył zwycięskiego gola w ostatniej minucie, więc od naszej ostatniej wygranej tam nie minęło wiele czasu. To dla nas gra ogromnej wagi.
Czerwoni przybędą do Londynu z wiedzą, że wygrana przesunie ich dwa punkty ponad zajmujący piąte miejsce Tottenham.
Carragher jest świadom tego, że niedzielne starcie z ekipą Redknappa będzie kluczowe w kontekście rozstrzygnięcia, kto ostatecznie zajmie miejsce w Lidze Europy – ale twierdzi, że nie wolno nie doceniać Fulham.
- To może być nawet trudniejsze spotkanie, niż mecz ze Spurs – powiedział.
- Fulham gra obecnie bardzo dobrze i zawsze radzą sobie u siebie.
- Są bardzo solidni i dobrze zorganizowani. Boisko na Craven Cottage jest bardzo małe, więc ciężko będzie rozbić ich na pozycje.
- Sami jesteśmy jednak w dobrej formie, więc to powinien być świetny mecz.
Carragher odbierze dziś specjalną owację od obecnych na meczu Kopites, kiedy wyprowadzi Liverpool na murawę.
Potwierdza, że przez cały czas miał szczególną więź z kibicami i wierzy, że ich pragnienie zobaczenia Scouserów stanowi dowód, że przywiązanie do lokalnych graczy jest zawsze znacznie większe.
- Kibice byli dla mnie świetni – mówi obrońca.
- Prawdopodobnie widzą mnie tak samo, jak siebie. Jestem kibicem i tak, jak oni odczuwam wyniki. Kiedy przegrywasz, bierzesz to ze sobą do domu.
- Być może się czepiam, ale w końcowej fazie grania pod Gerardem Houllier'em, kiedy nie radziliśmy sobie dobrze, grałem na nieswojej pozycji, jako boczny obrońca.
- Skończyłem grając dla reprezentacji, więc oczywiście radziłem sobie dobrze, ale nowoczesny boczny obrońca biega na całej długości flanki, w przeciwieństwie do mnie. Jestem po prostu szczęśliwy, że wróciłem do środka defensywy. W footballu zdarza się krytyka i zaliczasz wzloty oraz upadki. To może być ciężkie dla lokalnych chłopaków.
- Każdy jest zachwycony widząc, jak nasi chłopcy radzą sobie w tej chwili. Jeśli jednak grają w tym klubie z zamiarem zostania na dłużej, doczekają się krytyki, bądźcie o to spokojni. Będą musieli sobie z tym poradzić.
- To z łatwością może zmienić się z tygodnia na tydzień - dodał na koniec.
Komentarze (0)