Kenny: Nie polegamy na jednostkach
Kenny Dalglish twierdzi, że Liverpool nie polega już na dwóch zawodnikach, którzy dźwigają na swoich barkach brzemię całej drużyny. The Reds mają nadzieję na wykonanie dziś wieczorem decydującego kroku w kierunku kwalifikacji do Ligi Europy.
Przez ostatnie dwa sezony większość przeciwników Czerwonych trzymało się zasady mówiącej, że jeśli zatrzymasz Fernando Torresa i Stevena Gerrarda, zatrzymasz Liverpool. Duet ten był odpowiedzialny za 39% bramek zdobytych w sezonie 2008-09 i 44% w ostatniej kampanii.
Udział Torresa w wynikach osiąganych za drugiego panowania Dalglisha był minimalny, ponieważ Hiszpan opuścił klub w styczniu. Gerrard natomiast nie mógł grać przez większą część drugiej połowy sezonu z powodu kontuzji. Liverpool rozkwitł pod ich nieobecność. Jeśli the Reds pokonają wieczorem Fulham i wygrają w następną niedzielę na Anfield z Tottenhamem, zespół, który znajdował się na 12 miejscu w lidze kiedy Dalglish zastąpił na stanowisku menedżera Roya Hodgsona będzie bliski zapewnienia sobie gry w europejskich pucharach.
- Im więcej opcji ofensywnych masz, tym lepiej dla wszystkich. Sukcesami cieszą się zespoły mające największą ilość opcji w ataku, żadna drużyna nie osiągnęła sukcesów bez dobrze obsadzonej szatni – powiedział Dalglish.
Raul Meireles, Maxi Rodríguez i Dirk Kuyt dostarczyli 24 bramek. Od przegranego 3-1 meczu z West Hamem Liverpool zdobył 16 punktów w siedmiu spotkaniach i znalazł się na dobrej drodze do zakwalifikowania się do Ligi Europy. Być może to ze względu na swoje europejskie tradycje Liverpool wydaje się być dużo bardziej chętny udziału w tych żmudnych i względnie nieopłacalnych finansowo rozgrywkach niż Tottenham.
- Dwa zespoły, które dotrą do finału muszą to uwielbiać. Ludzie pragną sukcesu na arenie europejskiej, potem dostają go i nie uważają tego za osiągnięcie – powiedział Kenny zaprzeczając, że to szansa na grę w europejskich pucharach napędziła jego zespół.
- Są dumni z klubu dla którego grają. To ważniejsze niż cokolwiek innego. Przez wiele tygodni nie grali o nic innego niż o swoją dumę i reputację. Teraz napędza ich tylko to.
Komentarze (0)