Ayre: Kandydat był tylko jeden
Ian Ayre, dyrektor zarządzający Liverpoolu wyjawił w dniu dzisiejszym, że kierownictwo klubu od początku miało tylko jednego wyraźnego kandydata na funkcję stałego menedżera Liverpool FC.
Kenny Dalglish pracuje od dzisiaj na warunkach nowego kontraktu, natomiast Ayre wymienia przede wszystkim podbój tabeli pod przewodnictwem Dalglisha od stycznia, jako główny powód, dzięki któremu decyzja była jedynie formalnością.
- To była łatwa decyzja w takim sensie, że tak naprawdę nie było innego kandydata - powiedział Ayre dla oficjalnej strony Liverpoolu. - Przez kilka ostatnich miesięcy każdy mógł wspólnie pracować; właściciele, Kenny, Damien i ja. Widać jak na dłoni, co Kenny oraz Steve Clarke zdołali razem osiągnąć.
- Kiedy jest taka sytuacja, wszystko sprowadza się jedynie do odpowiedniego porozumienia. Od samego początku mówiliśmy, że tego typu rzeczy będą załatwiane prywatnie i właśnie w ten sposób doszliśmy do zakończenia tej historii. Obecnie wszystko jest uzgodnione i na swoim miejscu. Tak naprawdę nie było innego kandydata w wyścigu o posadę.
- Nie jestem zaskoczony wynikami drużyny. To zadziwiające osiągnięcie, że zdołał zaprowadzić drużynę na taką pozycję. Pewna osoba, którą bardzo szanuje w futbolu powiedziała mi kiedyś, że jeśli masz wybrać menedżera, to postaw na zwycięzcę. Kenny ma to we krwi.
- Od długiego czasu potrzebowaliśmy osoby, która naprawdę rozumie istotę tego klubu oraz, jakie znaczenie ma Liverpool dla naszych fanów i co go odróżnia od innych klubów. Kenny zna go na wylot i myślę, że to podstawowy atrybut. Doskonale zdaje sobie sprawę, co się liczy w Liverpoolu i co należy tutaj wykonać.
- Myślę, że skromność to kolejna wielka cecha, którą wnosi Kenny. Nie musi nic nikomu udowadniać w futbolu, z wyjątkiem siebie. Z drugiej strony traktuje każdego z takim samym szacunkiem, bez względu czy chodzi o kogoś z czołówki, czy z drugiego planu. Odnosi się do wszystkich tak samo. Doskonale to widać, kiedy spojrzeć na to, jak wszechstronnie zajmuje się piłkarzami na boisku oraz poza nim. To samo może powiedzieć, jeśli chodzi o kibiców. Naprawdę widać u niego wielką pokorę i w klubie piłkarskim, jak Liverpool to ogromna siła.
Dalglish został zatrudniony jako tymczasowym menedżer w styczniu, kiedy objął dowodzenie nad zespołem, który z trudem potrafił zdobywać punkty i okupował miejsce w drugiej części tabeli ligi angielskiej.
Ludzie niezwiązani czysto z futbolem mieli wątpliwości, czy Dalglish na pewno może prowadzić ekipę the Reds po tym, jak spędził dekadę nie wiążąc się z pracą w charakterze menedżera. Ayre dodaje jednak, że zawsze wierzył w Dalglisha oraz jego magię, która może odmienić losy Liverpoolu.
Jego zdaniem, Steve Clarke, Damien Comolli i Kenny wciąż będą podążać w jednym, wyznaczonym kierunku, żeby przywołać uśmiechy na twarzach kibiców.
- Kilka ostatnich lat spędziłem obok niego na trybunach, skąd oglądaliśmy mecze zarówno u siebie, jak i na wyjeździe. Nigdy nie wątpiłem w jego wiedzę na temat futbolu oraz pasję i pragnienie dla tego klubu - dodał Ayre.
- Drużyna współpracuje dobrze już na tym etapie. W styczniu mogliśmy być świadkami znakomitej współpracy wszystkich związanych z Liverpoolem. Ta trójka to eksperci w swojej dziedzinie, dlatego należy to podkreślić, a także fakt, że nie szukają poklasku. Spokojnie wypełniają obowiązki i realizują przyjęte założenia. Stworzyli wielką drużynę i wzajemnie się szanują oraz doceniają praktyczne umiejętności drugich. Nie jestem do końca przekonany, w jaki sposób udało się pogodzić kwestię językową, ponieważ mamy dwóch Szkotów i Francuza, ale wszystko wydaje się być w porządku.
- To znakomity zespół, który stanowi serce tego, co się dzieje na boisku. Wiem, że właściciele podzielają mój pogląd i są bardzo zadowoleni z ich pracy.
- John i Tom wysłali kilka dni temu emaila do Kenny'ego. Nie wypada mi ujawniać szczegółów tej korespondencji, jednak chciałbym zaznaczyć, że nie pozostawili złudzeń odnośnie tego, jak bardzo go szanują i jak bardzo chcą go wspierać oraz Steve'a i każdego, kto znalazł się na nowym stanowisku. Dla menedżera, bez względu czy chodzi o Liverpool, czy inny klub, to dwie bardzo istotne rzeczy, kiedy masz świadomość szacunku i wsparcia ludzi za tobą. W sposób jasny i oczywisty może potwierdzić, że Tom i John są tego przykładem. Jestem przekonany, że kiedy się zjawią tutaj w weekend, powtórzą swoje słowa.
- Myślę, że najbardziej jesteśmy zadowoleni z uwagi na fanów. Bill Shankly powiedział kiedyś: "Liverpool został stworzony dla mnie, a ja dla Liverpoolu". Rzadko się zdarza, że można przyrównać jego słowa do kogoś innego, ale w tym przypadku Kenny pasuje do tego opisu znakomicie.
- Od początku było jasne, że kibice Liverpoolu będą go wspierać, natomiast on odwdzięczył się za ich wsparcie oraz lojalność. Nie ma znaczenia, czy siedzisz w biurze, czy jesteś na ulicy, gdyż wszędzie czuć ten sam optymizm i znowu to samo pragnienie. Rzecz, którą Kenny nam wręczył bardziej, niż coś innego to wiara. Przez ostatnie dwa lata były chwile, kiedy ludzie zaczynali wątpić, ale teraz jest inaczej. To wielka rzecz, którą można dać ludziom szczególnie takim, którzy są kibicami klubu piłkarskiego.
- Kiedy znajdziesz się w pobliżu futbolu, miasta i naszych kibiców to doskonale widać, co on dla nich znaczy i vice versa. To wielki dzień dla klubu.
- Potrzebna była ciężka praca, żeby znaleźć się na takim etapie, jak dziś, ale przed nami wciąż wiele do zrobienia. Każdy czuje optymizm, nawet media wydają się mieć inny przekaz, co jest dla nas miłe.
- Nikt nie da się ponieść emocjom, ale wielokrotnie powtarzaliśmy słowa w ostatnich miesiącach o tym, żeby zmierzać wspólnie w tym samym kierunku i dzisiaj możemy być świadkami perfekcyjnego przykładu. Nie zmieniamy naszej tożsamości, zostajemy przy tym, co mamy i wspólnie idziemy w tą samą stronę. Tak długo, jak każdy będzie współpracować i zmierzał w tym samym kierunku, będziemy iść na przód.
Komentarze (0)