Problem bogactwa Liverpoolu
Zadanie wykonane. Niewiele klubów miało w ostatnich latach tyle pozaboiskowych problemów co Liverpool. Anfield rozdzierały walki o menedżera oraz jedność w sprzeciwie wobec właścicieli. Od czterech sezonów, każdego lata zastanawialiśmy się, który piłkarz odejdzie, jaki pojawi się trener i czy Tom Hicks i George Gillett kiedykolwiek opuszczą Merseyside.
Nigdy więcej. Możemy stawiać sobie wiele pytań odnośnie lata w wykonaniu Liverpoolu, jednak są one przynajmniej związane z futbolem, nie pieniędzmi. Klub, który od tak dawna cierpiał z powodu niedostatku, teraz zmaga się z problemem bogactwa.
Potwierdzony wczoraj transfer Charliego Adama spowodował, że Liverpool wydał w tym okienku transferowym 25 milionów funtów. W związku z tym kwota, jaką Fenway Sports Group zainwestowała w LFC po zakończeniu rujnującego panowania Hicksa i Gilletta w październiku, wzrosła do 82,4 miliona. Jednocześnie za tą sumę nabyto zaledwie czterech piłkarzy: byłego kapitana Blackpool, Jordana Hendersona, Luisa Suareza i Andy'ego Carrolla. Wydatki te złagodzić może 60 milionów zarobione po sprzedaży Fernando Torresa i Ryana Babela. Wciąż jednak jest tak, jak obiecała FSG: zamiary przekładają się na czyny.
Nawet duet Damien Comolli - Kenny Dalglish wydaje się współpracować właściwie. Zwłaszcza Adam i Henderson, choć w mniejszym wymiarze, były bez wątpienia transferami Dalglisha. Niemniej jednak, doniesienia sugerują, iż obaj pracują bardzo efektywnie.
Po raz pierwszy od lat, plany Liverpoolu nie są niweczone przez walki na szczycie i konflikty interesów. Nie mówi się o tym, kogo można zakontraktować lub stracić, czy nawet kto musi zostać sprzedany, by zwyczajnie zadowolić Royal Bank of Scotland. Zamiast tego, w stylu Alana Partridge'a, nasuwają się dwa pytania. Piłkarskie. Henderson i Adam: jak i dlaczego?
Na początku obecnego okienka transferowego, niewielu powiedziałoby, że środek pola jest na Anfield problemem. Środek obrony i jej lewa strona, owszem. Z pewnością skrzydłowi. Środek pomocy? Nie. Energia i nieustanna pracowitość Lucasa, posiadanie piłki i szybkie zmiany pozycji Raula Meirelesa, elegancja oraz siła Stevena Gerrarda, krzątanina i bieganina Jaya Spearinga. Nawet perspektywa gry Conora Coady'ego i Jonjo Shelveya. Po sprzedaży Christiana Poulsena, wszystko byłoby w jak najlepszym porządku.
Dalglish zdecydował się jednak na dwa wzmocnienia składu. Dlaczego ich kupił? Henderson przynosi ze sobą młodość, żywiołowość, entuzjazm, podczas gdy nawet Alex Ferguson przyznał, iż same stałe fragmenty w wykonaniu Adama warte są 10 milionów funtów. Pozyskanie całego zawodnika o charakterze rozgrywającego, jakiego brakowało Liverpoolowi od sprzedaży Xabiego Alonso za jeszcze niższą cenę, to dobry interes.
W jaki sposób Dalglish włączy ich do zespołu, dodając jeszcze owego skrzydłowego, najprawdopodobniej Stewarta Downinga, o którego Szkot także zabiega? To może być więcej niż skomplikowane.
W każdym ustawieniu Liverpoolu w przyszłym sezonie, bez wątpienia nie zostanie pominiętych trzech graczy: Suarez, Carroll i Gerrard. Dalglish nie ma zasobów, pozwalających na grę inną niż czterema obrońcami. Wobec tego w środku zostają trzy miejsca. Adam, Henderson, Lucas, Meireles, Downing, Dirk Kuyt, Joe Cole i Maxi Rodriguez - tymi piłkarzami można je wypełnić (wciąż możliwa jest sprzedaż Cole'a i Meirelesa).
W ubiegłym sezonie, ulubioną formacją Dalglisha było tradycyjne 4-4-2, teraz jednak nie pasuje ona do graczy, jakich ma do dyspozycji. Umieszczanie w środku Lucasa i Gerrarda, Hendersona z prawej, a Downinga z lewej strony wydaje się najlepszą opcją. Cechy Adama i Gerrarda z pewnością częściowo się pokrywają, ale niewyobrażalne jest to, że 60-letni Szkot pozyskał byłego gracza Rangersów tylko po to, by był on pewnym rezerwowym.
Miejsce dla Adama może znaleźć się w ustawieniu 4-2-3-1, gdzie pełniłby rolę Alonso, podczas gdy Lucas lub Henderson graliby jak Mascherano. Gerrard mógłby wówczas wyjść nieco do przodu, Suarez i Downing zajęliby miejsca na skrzydłach, a Carroll stałby się snajperem.
Przekonamy się, czy Gerrard będzie jeszcze w stanie pełnić tą rolę tak efektywnie jak w 2009 roku, kiedy wraz z Torresem niemal doprowadził Liverpool do tytułu mistrzowskiego. W wieku 31 lat, reprezentant Anglii stracił nieco swojej siły. Być może w jego interesie będzie gra formacją 4-3-3, z Adamem i Gerrardem obok Lucasa lub Hendersona oraz Downingiem, Suarezem i Carrollem w ataku. Byłoby to także korzystne dla Dirka Kuyta, którego forma z zeszłego sezonu wprost nie pozwala na przekreślenie jego kariery w Liverpoolu.
Możliwe, że ujrzymy mieszankę wszystkich tych wariantów. Jeśli Dalglish czuł, że w minionym sezonie atak Liverpoolu był zbyt przewidywalny, chce być może dodać drużynie więcej taktycznej wszechstronności. Bez zakłóceń wywoływanych przez grę w Europie, nie potrzebuje siły w tylnych szeregach. Chęć zwiększenia jakości, zamiast liczby piłkarzy, wyjaśnia jego ruchy na rynku transferowym. Dalglish ma problem, co do tego nie ma wątpliwości. Z drugiej strony, Liverpool powinien się z tego cieszyć.
Rory Smith
Komentarze (0)