Drugi dzień Thommo w Chinach
Wczoraj Phil Thompson podróżujący z klubem po Azji jako Ambasador Liverpoolu opisywał pierwszy dzień w Chinach, a dzisiaj prezentujemy Państwu drugą część relacji z Dalekiego Wschodu prowadzonej na ekskluzywnym blogu legendy The Reds.
Tak jak się spodziewałem dobrze spałem zeszłej nocy, dokładnie dziewięć godzin! Prawdę mówiąc mógłbym spać jeszcze dłużej!
Będę szczery - z pewnością pięć butelek piwa wypitych wraz z kolegami bardzo mi w tym pomogło. Fajnie było usiąść i napić się z Kennym, Rushiem i innymi. Podobały mi się nasze rozmowy o czasach kiedy podróżowaliśmy jako piłkarze oraz o wszystkich głupich rzeczach, których zwykliśmy się podejmować.
Rozmawialiśmy dobre trzy godziny i każdy wciąż tylko pytał "jakim cudem wam się to upiekło?". Tak po prostu było w tamtych czasach. Porównując to do obecnych warunków na naszym tournée muszę przyznać, że na świecie zaszły niewiarygodne zmiany.
Rano zjedliśmy śniadanie razem ze sztabem i piłkarzami, było bardzo przyjemnie siedzieć z nimi wszystkimi. Oni jednak dostali je ciut wcześniej, ponieważ mieli udać się na wspaniały basen, a następnie na siłownię.
Gdy ranek zaczął przemieniać się w przedpołudnie nadszedł czas pracy. Udałem się wraz z Ianem Ayre, Ianem Rushem, Brucem Bundrantem odpowiadającym z reklamę oraz Ianem Cottonem z pionu komunikacji na chiński bankiet z członkami tutejszej federacji piłkarskiej oraz z ludźmi prowadzącymi klub, z którym gramy jutro. Było całkiem miło.
Usiedliśmy, a oni napełnili duże kieliszki odrobinką czerwonego wina. Zaczęliśmy toastem już na samym początku i wszyscy "stuknęli się" kieliszkami, ale oni wciąż to robili w dalszej części bankietu. Nawet kiedy ktoś podchodził do mnie porozmawiać o czasach kiedy grałem w piłkę raz jeszcze musieliśmy się "stuknąć". To było dla mnie coś nowego, u nas tak nie robimy.
Jedzenie było kompletnie odmienne od tego chińskiego, które znam z domu, ale postanowiłem spróbować. "Kiedy jesteś w Guangzhou rób to, co..." No dobra, nie jestem pewny jak kończy się to przysłowie, ale z pewnością znacie jego sens.
Po obiedzie piłkarze w grupkach wybrali się do miasta w celach komercyjnych. Każdy doskonale wiedział gdzie się uda. Jak wspominałem wczoraj wszystko było tutaj przygotowane bardzo skrupulatnie.
Razem z Christianem Poulsenem udałem się do biura Standard Chartered by porozmawiać z południowokoreańskimi mediami. Oczywiście tamten mecz został odwołany, ale oni zjawili się tutaj i pytali nas o graczy - głównie Park Ji Sunga z Manchesteru United. Spytali nas czemu naszym zdaniem nie ma wielu piłkarzy z Azji w Anglii i szczerze odpowiedziałem, że mimo dużych umiejętności nie spełniają oni standardów fizycznych. Dużo czasu trzeba na rozwinięcie siły wymaganej do gry w Barclays Premier League.
Wyjaśniłem im w których aspektach według mnie powinni się poprawić. Nie uznali tego za obrazę tylko uważnie słuchali. Christian mówił także o nastawieniu i mentalności potrzebnych do gry w Anglii. Muszę przyznać, że sam słuchałem z zaciekawieniem.
Spytali mnie co spowodowało, że Liverpool jest tak wyjątkowym klubem - zawsze lubię gdy ktoś zadaje to pytanie. Odpowiedziałem, że mieliśmy chwile chwały, ale także przeszliśmy przez różne tragedie, które nauczyły nas pokory. Powiedziałem, że gdy umieścisz w pokoju fana Manchesteru United i Liverpoolu to bez problemu rozpoznasz kibica Liverpoolu, ponieważ mamy w sobie "to coś". Dziennikarze pokiwali głowami na to stwierdzenie.
Następnie udaliśmy się do pokoju gdzie podpisywaliśmy dla 30 pracowników Standard Chartered wszystko co tylko wpadło im w ręce. Było to bardzo miłe doświadczenie.
Potem wróciliśmy do hotelu na lekką przekąskę zanim piłkarze udali się na trening. Wspaniale słuchało się opowieści o tym co każdemu z nich się dzisiaj przydarzyło. Niektórzy z nich udali się do sklepu, w którym Ian Rush rozgrzał już fanów grając z nimi w różne gry.
To pokazuje siłę Liverpoolu. Rushie twierdził, że było tam z tysiąc osób.
Musicie poczuć tę pasję i miłość do naszego klubu. Wiem, że często w naszym mieście odbywają się dyskusje na temat fanów wspierających klub za granicą, jednak wszyscy muszą dostrzec, że są tam ludzie, którzy kochają Liverpool tak samo jak kibice w Liverpoolu. Czasem dopiero zjawienie się tutaj pomaga w zauważeniu tego faktu.
To był niesamowity dzień, każdemu bardzo się podobał. Jutro dzień meczu i każdy z nas cieszy się na pierwsze spotkanie tego lata.
Komentarze (0)