Podsumowanie meczu
Charlie Adam przywitał się z kibicami jako zmiennik w drugiej połowie pierwszego przedsezonowego spotkania. Liverpool rozpoczął swoją podróż po Azji kurtuazyjną wygraną 4-3 nad Guangdong Sunray Cave w środowe popołudnie.
Były pomocnik Blackpool pokazał kilka schludnych zagrań podczas obiecującego epizodu, w którym Christian Poulsen, David N'gog, debiutant Conor Coady i Andy Carroll zapewnili drużynie prowadzonej przez Kenny'ego Dalglisha zwycięstwo przed zafascynowaną publicznością w Guangzhou.
Boss The Reds od początku zamierzał skorzystać z okazji wystawienia większości swojego składu w pierwszym meczu kampanii 2011-12 i mógłby wyciągnąć wiele pozytywów ze spotkania, która rozpoczęło się świetną szansą dla Danny'ego Wilsona.
Były zawodnik Glasgow Rangers dosięgnął piłki posłanej z prawego kornera przez Dani'ego Pacheco, uderzając ją prawidłowo głową z odległości pięciu metrów, ale mógł tylko patrzeć, jak o centymetry mija dalszy słupek.
Gospodarze odpowiedzieli i Ricardo Steer został pokonany w polu karnym przez Peter'a Gulasciego, moment przed tym, jak N'gog zmusił do pierwszej interwencji meczu stopera Yu Yongzhe swoim niskim strzałem z lewego narożnika pola karnego.
Francuz wyglądał pewnie i myślał, że otworzył wynik swoim spokojnym wykończeniem z 15 minuty, ale znajdował się na pozycji spalonej.
Próba ta spotkała się z frustracją lokalnych kibiców, którzy tłumnie zebrali się na stadionie by doświadczyć pierwszego meczu Liverpoolu na chińskiej ziemi.
Było jasnym, że każda część boiska domagała się gola ze strony The Reds. W 19 minucie dostali to, o czym nie marzyli w swoich najśmielszych snach.
Joe Cole posłał trudną piłkę z prawego skrzydła na dalszy słupek, gdzie na sygnał dotarł Poulsen, by spokojnie uderzyć z woleja w dalszy róg siatki.
Spotkało się to z firmowym uśmiechem aprobaty ze strony Dalglisha, który już po dwóch minutach promieniał ponownie, kiedy elegancka klepka Cole'a i Jonjo Shelveya otworzyła drogę N'gog'owi, który wbiegł w pole karne posyłając wprost do siatki nisko lecącą piłkę.
Rozmyślny Shelvey był kolejnym czerwonym, który był bliski wpisania się na listę strzelców, ale jego kąśliwy strzał z daleka poszybował ponad bramką.
Gracze Liverpoou błyszczeli szybką wymianą piłek i znakomitą gra na jeden kontakt, czym utorowali drogę sobie oraz N'gog'owi, którego kolejne, sprytne wykończenie zostało poprawnie odgwizdane jako ofsajd.
Goście byli relatywnie spokojni w pierwszej fazie spotkania, ale Guangdong ostatecznie zaniepokoił Liverpool, kiedy Mahamad Awal był bliski wpisania się na listę strzelców uderzeniem, które przeleciało przez pole karne w 44 minucie.
To było ostrzeżenie, na które Liverpool nie zwrócił uwagi i po kilku sekundach gospodarze złapali kontakt, kiedy Ricardo uderzył z główki, podrywając stadion, ponad Gulascim po dokładnej wrzutce z lewego skrzydła.
Przerwa przyniosła ze sobą nieunikniony przypływ zmian, których Dalglish dokonał w liczbie 11, włączając w to pierwsze w ich karierach wejście Conora Coady'ego i Andre Wisdoma, jak również nowego nabytku, Charlie'go Adama.
Pierwszy kontakt reprezentanta Szkocji z piłką także nie był zły, dając przedsmak tego, co Adam może zaoferować atakowi The Reds w tym sezonie, posyłając niesamowite, 40-metrowe podanie, z którego niemalże skorzystał Carroll.
Maxi Rodriguez najpierw uderzał na bramkę rywala z małego kąta, a potem zmusił do interwencji rezerwowego bramkarza Guangdong strzelając z dystansu.
Każdy gracz w czerwonej koszulce wydawał się żądny zrobienia dobrego wrażenia, a powracający do składu Alberto Aquilani zestawem dobrych podań przypomniał wszystkim o swojej doskonałej technice.
Połowa graczy na boisku ubrana na czerwono kontynuowała swoje próby zdobycia 3 bramki i doczekali się jej w 74 minucie, kiedy Coady dopadł podanie Carrolla i doprowadził publikę do wrzenia swoich zapierającym dech w piersiach golem, który wysoko ocenianemu młodzikowi zapewnił wymarzony debiut.
Drużyna gospodarzy sprawiała wrażenie męczącej się a Carroll skorzystał z ospałej obrony przeciwników, by posłać do siatki czwartego gola, na 5 minut przed końcowym gwizdkiem.
Jednak, co należy uznać, gospodarze nie poddali się i zapewnili sobie łechcący wynik, którzy w doliczonym czasie gry ustalili Lu Lin i Yin Hongbo.
Komentarze (0)