Dziękujemy Ci Azjo!
Wraz z końcem wielce udanej przedsezonowej podróży Liverpoolu na Daleki Wschód, zmusiliśmy Dyrektora Zarządzającego Ian Ayre do refleksji nad tygodniem, w którym The Reds urzeczywistnili tysiące azjatyckich marzeń.
Jesteśmy z powrotem w Anglii po tygodniu, którego nigdy nie zapomnimy – jak ocenia Pan „Azję 2011” dla Liverpool Football Club?
To był fantastyczny tydzień. Ciężko jest zmierzyć wszystkie rzeczy, ale ci, którzy są najważniejsi w tego typu podróżach, to fani. Uważam, że w wyniku dwóch meczy, dwóch otwartych sesji treningowych i całej masy różnych wydarzeń i działalności komercyjnej, mieliśmy prawdopodobnie około 200 tysięcy fanów w regionie, którzy połączyli się z nami w ciągu jednego tygodnia. Jest to oszałamiające.
Jest bardzo ważne, że każdy wyjeżdżał z uśmiechem na twarzy. Nasi sponsorzy tryskali pozytywnymi opiniami dotyczącymi tego jak wielki wpływ miał Liverpool dla nich i ich działalności w tej części świata. Zarówno dla pracowników jak i graczy było to fantastyczne doświadczenie.
Dla młodych, jak i nowych graczy była to okazja, żeby ujrzeć globalny rozmiar, potęgę i znaczenie Liverpool Football Club.
Jesteś usatysfakcjonowany tym, że udało się osiągnąć wszystkie cele postawione przed tournee?
Absolutnie. Prawdziwym celem jest, żeby fani stamtąd poczuli się tak ważni jak staramy się, aby się czuli. Każdy związany tam z klubem powiedział mi albo innym osobom, jak szczęśliwi byli fani oraz jak bardzo szczęśliwi byli, że tam byliśmy. O to w tym wszystkich właśnie chodzi. Byliśmy bardzo daleko od domu, ale najważniejsze jest to, że czuliśmy się jakbyśmy byli w domu. Nie mają okazji oglądać co tydzień jak gramy, ale nie czyni to ich gorszymi miłośnikami.
Widzieliśmy fanów o 5 rano kiedy przybyliśmy do Malezji, 38 tysięcy pojawiło się na treningach, nie ma więc braku zaangażowania czy pasji. Najważniejszą rzeczą jest to, że dostają do Liverpool Football Club to na co zasługują.
Pierwsza była wycieczka do Chin – jakie są twoje wspomnienia po pierwszej części tournee po Azji?
Wybraliśmy Guangzhu, ponieważ jest mniej typowe od innych miejsc, które odwiedzały w przeszłości wielkie europejskie drużyny. Mimo, że posiadamy duże grono fanów w tej części świata, jest to zwłaszcza bardzo rozpowszechnione w Chinach więc chcieliśmy wybrać takie miejsce, gdzie przyciągnęlibyśmy ludzi nie tylko z tego kraju, mieliśmy również fanów, którzy przybyli z Hong Kongu.
To był sukces. Fani oblegali nas w hotelu przez cały czas, były nawet opowieści o fanach śpiących w ogrodzie. Mieliśmy bardzo dobre przyjęcie od Chińskiej Federacji oraz od innych z którymi rozmawialiśmy. Mówili o wielkich fantastycznym wpływie jaki miał Liverpool na nich, ich miasto i piłkę nożną w Chinach. Osiągnęliśmy wiele, a fani kochali to. Ludzie często mówią o trudnościach komunistycznego kraju, ale nie doświadczyliśmy dowodu na potwierdzenie tego. To była super zabawa.
Następnie udaliśmy się do Malezji, gdzie wszyscy byliśmy zaskoczeni…
Tak i nikt bardziej ode mnie. Mieszkałem tam przez 5 lat, myślałem, że zobaczyłem już wszystko dopóki nie zobaczyłem tłumu jaki nam towarzyszył na treningu i podczas meczu. Ilość osób na treningu była prawie taka sama jaką mamy na spotkaniach Premier League na Anfield. Po meczu rozmawiałem z paroma zawodnikami i byli zszokowani hałasem. Było to dla mnie uczucie wspomnienia jakie masz podczas finału Pucharu Europy, gdzie jest tylko biało – czerwone morze i olbrzymi hałas. Nie przestali gdy rozpoczął się mecz, tylko trwało to dłużej i dłużej.
Przed meczem poszliśmy wraz z Philem Thompsonem i Ianem Rushem na spacer wokół boiska i ludzie wręcz wpadli w histerię. To było fenomenalne. Jeżeli możemy mieć taki rodzaj wpływu na fanów w kraju do którego jedziemy w trasę to wiemy, że robimy dobrze. Wszystko chodzi o to, aby oddać to z powrotem. Tak długo jak możemy to oddać, uważam, że dobrze wykonujemy to co robimy. Zdecydowanie robimy postęp do większego zaangażowania i dania więcej naszym fanom na całym świecie.
Nawet będąc tylko jeden dzień w Singapurze, była to kolejna szansa do spotkania jeszcze większej liczby fanów…
Wyjechaliśmy grać do Singapuru w 2009, więc nie mieliśmy złudzeń co do wielkości naszego wsparcia. Myśleliśmy, że będzie miło wrócić tam podążając za zmianą naszego programu w Korei. Było niemożliwe grać tam, gdyż w chwili obecnej nie mają narodowego stadionu, więc zdecydowaliśmy się tam pojechać i potrenować. Mieliśmy fantastyczne przyjęcie w hotelu i odbyliśmy świetny trening w naszych nowych strojach.
Na treningu była niesamowita frekwencja i niewyobrażalna ilość decybeli. Myślę, że gracze będą nieco znudzeni treningami w Melwood w przyszłości.
Nie możesz winić fanów z Singapuru. Wyszli w ogromnej liczbie i byli prawdopodobnie najlepszymi śpiewakami jakich spotkaliśmy.
Z komercyjnego punktu widzenia, jaka była reakcja sponsorów od kiedy wróciliście?
Naprawdę dobra. Mamy dobrych i świetnych sponsorów, z którymi pracujemy w Liverpoolu, ponieważ jesteśmy w stanie dostarczyć coś w perspektywie długoterminowej i to spowodowało, że jesteśmy jednym z największych klubów na świecie. To nasza historia, nasze dziedzictwo, wszystko co reprezentujemy. Ma to dobre i złe strony. Dobre, bo mamy bogatą historię i duże zaplecze fanów, jednak trudno, ponieważ musisz tym zarządzać i sprawiać by ludzie wierzyli.
Myślę, że to co zobaczyłem i to co zobaczyli sponsorzy, to że wciąż jesteśmy tak duzi, tak popularni i nadal tak dobrze współpracujący z fanami z całego świata. Każdy z nich ma więcej niż się spodziewał z trasy, każdy z nich komentował profesjonalizm naszych graczy – nie tylko na boisku, ale w rozmaitych opartych na sponsorach wydarzeniach. Pracowali bardzo ciężko, bez narzekania i z tego powodu myślę, że sponsorzy zdają sobie sprawę, że to co nam dają zostaję zwrócone.
Było wiele wymagań dotyczących graczy w ciągu tego tygodnia – jak bardzo zadowolony byłeś z roli ambasadorów klubu w które się wcielili?
Myślę, że zachęcające było to, że widziałeś ich wspinających się na wyższy poziom, bez stawianych pytań czy próśb. Obecnie jest wiele krytyki dotyczącej piłkarzy, o tym ile zarabiają i wszelkiego rodzaju negatywne rzeczy w mediach.
Są pewni gracze, którzy mieli ciężkie życie w mediach i kiedy widzisz tych zawodników robiących tak ważny wkład w społeczne wydarzenia z dziećmi – i nie dlatego, że kazano im to robić – wtedy jest to wspaniałe. Poszedłem na jeden event, który gracze musieli po pewnych czasie opuścić, jednak oni tego nie chcieli. Jest do dla mnie bardzo motywujące, ponieważ oznacza to nie tylko, że chcą pracować nad różnymi rzeczami które Liverpool Football Club robi i powinien robić, ale także, że sprawia im to przyjemność. Myślę, że jesteśmy szczęściarzami, że mamy taką dobrą grupę.
Wziąłeś również wielu trenerów społecznościowych na trasę – jaka duża była ich rola w szerzeniu słowa Liverpool FC?
Powiedziałbym, że po grach i tym co one znaczą dla fanów, wysiłek społeczności był następną najważniejszą rzeczą. Wzięliśmy czterech z naszych trenerów społecznościowych. Istnieje wiele osób w naszym zespole społecznościowym, którzy wnoszą ogromny wkład przy Merseyside jak i innych miejscach, jednakże zabraliśmy ze sobą czterech z naszych trenerów i wszyscy wykonali niesamowitą pracę. Myślę, że będą w pierwszej dziesiątce ludzi, którzy najciężej pracowali podczas tego tournee. Za każdym razem widziałeś ich z torbą pełną piłek i skaczących do vana by pojechać gdzieś indziej.
Widziałem ich z bliska przy paru okazjach, pracujących z piłkarzami albo z dziećmi i innymi organizacjami, wpływ jak mieli był fenomenalny. Każdy komentował, jacy są świetni i jaki mają wpływ. Oddawali wiele strojów do sierocińców i podobnych instytucji i uważam, że jest to bardzo ważne. Zawsze jest wiele komentarzy rok po roku, gdy kluby jadą na przed sezonowe trasy by zarabiać pieniądze. Myślę, że zademonstrowaliśmy, że byliśmy tam po coś więcej niż pograć w piłkę i zarobić troszkę pieniędzy. Byliśmy tam dla dobra i nadziei, które mają długoterminowe skutki.
Zespół mediów z klubu również był podczas tej trasy – jak istotne było pokazanie światu, za pomocą naszymi wieloplatformowych mediów, co było osiągane w Azji?
Jeśli jesteś fanem gdziekolwiek na świecie, chcesz wiedzieć co robi twoja drużyna. Mieliśmy ze sobą świetny zespół medialny, który, co jest fantastyczne, rozumie to co chcemy osiągnąć. Wszyscy spośród naszej organizacji, zawodnicy, menadżerowie, trenerzy i personel, wszyscy znają naszą drużynę i uważam, że opłaca się to, gdy widzisz jakość dostępu, którą mamy i jakość materiału, którą dostajemy.
Oznacza to, że nasi fani w Merseyside, Azji i reszcie świata mogą uzyskać prawdziwy sens tego co się dzieje. To bardzo ważne, ponieważ nie rozgrywamy tylko meczów piłkarskich. Oczywiście jest to najważniejsze, ale musimy być rozlegli jako klub i jako firma. Im więcej możemy pokazać przez własne kanały ponieważ, jak bardzo się rozwijamy i stajemy się lepsi i jeszcze lepsi, najlepsi jacy możemy być, pozwalając ludziom zobaczyć jak bardzo jest to istotne.
Na poziomie osobistym, co było dla Ciebie wydarzeniem "Azji 2011"?
Najważniejsza dla mnie była prawdopodobnie Malezja. Żyłem tam przez wiele lat i mam tam wielu przyjaciół. Czuje się całkiem dumny mogąc zabrać Liverpool do Malezji i z tego, że jaki wielki wpływ wywołało to w ludziach z obu stron. Zarówno w fanach, jak i ludziach związanych z naszym klubem. Był to dla mnie prawdziwy klejnot w koronie. Oglądanie zespołu tamtego dnia było czymś specjalnym i myślę, że nikt tego nie zapomni, z pewnością nie ja.
Wreszcie jakie jest Twoje przesłanie, dla każdego kto przyczynił się do uczynienia minionego tygodnia takim sukcesem?
Ode mnie jest to podziękowanie. Jestem zobowiązany trzymać wszystko, razem w klubie i jeśli jesteś fanem Liverpoolu albo członkiem personelu obojętnie jakiego poziomu w zespole, uważam, że możesz się obudzić dzisiaj tutaj w Liverpoolu z myślą, że wszyscy pracowaliśmy jak jedna drużyna by dostarczyć czegoś naprawdę wyjątkowego.
To musi być nasz kierunek naprzód. Jeśli wszyscy będziemy pracować i trzymać się razem, jesteśmy w stanie dostarczyć niesamowite rzeczy i mam nadzieje, że te rzeczy również będą niesamowite na boisku. Nie zawsze tam będą, jednak myślę że to były najlepszy przykład. To było fantastyczna praca wszystkich.
Komentarze (0)