Podsumowanie meczu
Milan Baros zdobył dwie bramki w meczu ze swoim byłym klubem. Liverpool ponownie przegrał 0-3 tym razem z Galatasaray, które podjęło walkę w Stambule w czwartkowy wieczór.
Były napastnik Liverpoolu dwukrotnie pokonał bramkarza Liverpoolu w pierwszej, zdominowanej przez Galatasaray połowie - ku uciesze hałaśliwych fanów na Turk Telekom Arena.
Najpierw Baros otworzył wynik uderzając z woleja poza zasięgiem Alexandra Doniego, druga bramka zaś padła po pewnym strzale głową, na parę minut przed przerwą w grze.
Liverpool stwarzał większe zagrożenie w drugiej, odznaczającej się znacznie poprawioną grą, połowie. Mimo to, the Reds nie byli w stanie uporać się z rezerwowymi Galatasaray i ostatecznie Johan Elmander i jego potężne uderzenie ustalili wynik meczu na 3-0, czyniąc swoje zwycięstwo jeszcze bardziej pewnym.
Kenny Dalglish zdecydował się podczas wyprawy do Turcji wystawić skład młodzików, dlatego wyjściowa jedenastka składała się z takich zawodników jak John Flanagan, Jack Robinson, Jojno Shelvey czy Martin Kelly.
W ataku dało się odczuć nieco więcej doświadczenia, a to dzięki Andy'emu Carrollowi, któremu towarzyszył Joe Cole. Sotirios Kyrgiakos, po przeciwnej stronie boiska, starał się dyrygować kolegami jako kapitan.
Nowe nabytki - Charlie Adam, Stewart Downing i Jordan Henderson, wszyscy pozostali na Merseyside, szykując się do poniedziałkowego starcia w Norwegii.
Tymczasem kilka znajomych twarzy wyselekcjonowanych w Galatasaray nie dorastało do pięt jednemu z wielu bohaterów Liverpoolu, którzy wpisali się w karty historii tej epokowej nocy na Ataturk Stadium w 2005 roku - Barosowi.
Turecka Telekom Arena, mimo że świeżo otworzona (styczeń bieżącego roku), zdążyła już wywalczyć swoje miejsce w Księdze Rekordów Guinnessa za stworzenie najgłośniejszego dopingu na stadionie sportowym. Wrzawa, która wybuchnęła podczas inauguracji meczu, była na to dowodem.
Wydaje się, że poziom decybeli wywarł pożądany wpływ na zawodników Galatasaray, którzy już po pierwszych trzydziestu sekundach powinni prowadzić, jednak Baros uderzył niecelnie po tym jak obrona Liverpoolu zapewniła mu nieco przestrzeni.
Chwilę potem Arda Turan strzelał głową minimalnie niecelnie w długi słupek bramki Alexandra Doniego. Gospodarze ewidentnie zamierzali przejąć kontrolę nad spotkaniem już od pierwszego gwizdka.
Wczesny pressing gospodarzy opłacił się, bo już po ośmiu minutach Milan Baros przełamał impas strzelając swym byłym pracodawcom. Wykorzystał niski cross z lewego skrzydła, uderzając z 12 jardów i wykorzystując słabe krycie defensorów Liverpoolu.
Jedyne zagrożenie, jakie Liverpool mógł stworzyć w pierwszej połowie to niesforna próba uderzenia z dystansu w wykonaniu Carrolla. Rywal z Turcji w dalszym ciągu utrzymywał tempo gry.
Po trzydziestu minutach gry Selcuk Inan próbował śmiałego strzału z linii pola karnego i sprawił pewne trudności Doniemu, po drugiej stronie boiska z kolei Jonjo Shelvey posłał piłkę z rzutu wolnego, która jedynie minęła Carrolla i Kyrgiakosa.
Galatasaray wyprowadziło kontratak i Baros próbował szczęścia strzałem głową w dół bramki, jednak Doni wybił piłkę. Zaś dobicie w wykonaniu Inana zostało zablokowane przez Martina Kelly'ego.
Obrońca the Reds z numerem 34 zmarnował znakomitą szansę w 36. minucie, kiedy posłał obok odegraną piłkę przez Kyrgiakosa, chociaż był wolny w polu karnym na szóstym metrze. Tak czy inaczej liniowy zasygnalizował przewinienie, zanim Doni sparował strzał Turana koło słupka.
Prowadzenie Galatasaray zostało podwyższone parę minut przed przerwą, gdy dośrodkowanie z rzutu rożnego odnalazło Barosa, który pewnie wpakował piłkę do siatki uderzając z bliska głową.
Shelvey próbował jeszcze podniesionego strzału w doliczonym czasie pierwszej połowie, ale po pierwszych 45 minutach, całkowicie zdominowanych przez gospodarzy, gwizdek wzywający zawodników do szatni dał szansę graczom Liverpoolu na przegrupowanie sił.
Dalglish zdecydował się wprowadzić Kuyta i Alberto Aquilaniego, by wyrównać szanse po przerwie. Na bramce Doniego zmienił Brad Jones. W początkowej fazie drugiej połowy były oznaki poprawionej gry w wykonaniu gości - gdy Carroll zmusił do interwencji rezerwowego Ufuka Ceylana.
Pojawienie się Kuyta i Aquilaniego pomogło Liverpoolowi podjąć walkę, para współpracowała wyśmienicie, lecz doczekała się jedynie pewnej obrony bramkarza Galatasaray.
Liverpool wciąż próbował walczyć z przeciwnikiem, który usiłował zachować tempo gry z pierwszej połowy.
Czas uciekał, a Ceylan obronił kolejne uderzenie z powietrza Carrolla. Jednak Galatasaray ustaliło wynik, gdy były napastnik Boltonu - Elmander - pokonał wolejem bramkarza Liverpoolu z linii pola karnego, przesądzając o zwycięstwie.
Komentarze (0)