Wielki dylemat Dalglisha
Trzy mecze, trzy oblicza the Reds. Rozpoczyna się przerwa na grę w reprezentacjach, a Kenny Dalglish ma za sobą pierwsze potyczki nowego sezonu. Bez wątpienia, ma również nad czym myśleć.
Największy problem, dosłownie i w przenośni, spędził 77 minut siedząc za Dalglishem na ławce rezerwowych na Anfield. Szkot musi zastanowić się, jak rozwiązać dylemat o imieniu Andy Carroll.
Napastnik wart 35 milionów funtów rozpoczął w wyjściowej jedenastce zremisowane spotkanie z Sunderlandem i zwycięskie z Arsenalem. Pierwsze u boku Luisa Suareza, drugie Dirka Kuyta. Teraz wypadała jego kolej do siedzenia na ławce.
Z wszystkich trzech kombinacji, ostatnia sprawdziła się najlepiej. Urugwajczyk i Holender zapewnili niekończącą się intensywność ataków, pozwalając drużynie Dalglisha na pełne wykorzystanie swojej siły i pressingu.
Obaj mieli swój udział w otwierającym wynik meczu golu Jordana Hendersona. Suarez zaliczył najwspanialsze podanie tego sezonu, a Kuyt zapewnił idealne wystawienie piłki pomocnikowi. Ponownie, Suarez wywalczył rzut rożny, po którym futbolówkę do siatki skierował Martin Skrtel. Wreszcie, duet nękał obrońców Boltonu, gdy Charlie Adam stanął przed szansą ustalenia wyniku meczu.
Obaj mogli sami trafić do siatki rywala - Suarez miał trzy stuprocentowe okazje (po najlepszej z nich piłka wylądowała na górnej siatce bramki przy trybunie Anfield Road), a Kuyt jedną.
Kontrast pomiędzy sobotnim meczem, a ostatnią wizytą drużyny Owena Coyle'a na Anfield, kiedy gol Joe Cole’a w ostatnich minutach, "ze spalonego", cytując menedżera Boltonu, uratował trzy punkty, które zapewniły straconemu już Royowi Hodgsonowi przynajmniej tymczasowe ułaskawienie, widoczny był gołym okiem.
- Jeśli chcecie porównać dzisiejszy Liverpool z tym sprzed roku, obecnie wyglądają na bardzo dobrą drużynę - powiedział Coyle, dla którego jedyną pociechą mógł być kolejny gol Ivana Klasnicia.
- Potrafią zdobywać bramki. Mówiąc to jestem pewien, że gdybym dostał 110 milionów funtów, zbudowałbym zespół, który wygląda groźnie za każdym razem, gdy wychodzi na boisko.
Wkrótce Coyle może mieć do dyspozycji trochę pieniędzy. Twierdzi, że "nie ugnie się" w kwestii oceny wartości Gary'ego Cahilla, celu transferowego Arsenalu, jednak wie doskonale, iż do stworzenia zespołu jest potrzebne coś więcej niż tylko zasobny portfel.
Chodzi o filozofię, zamysł i wizję. Działania Dalglisha przypominają raczej odbudowę niż rewolucję. Wydaje się, że Suarez i Kuyt są na jej straży.
Gdy Urugwajczyka zastępował na boisku Carroll, a nasza nowa siódemka odbierała zwyczajową już owację, Szkot musiał się zastanawiać czy nawet przestraszyć, że Suarez znalazł się ponad jego przepisem na sukces.
Można sądzić, iż Kuyt i Suarez najbardziej pasują do tego, co Dalglish chce osiągnąć. Jeszcze bardziej widoczne było to w ubiegłym sezonie. Mają do zaoferowania ruchliwość, wszechstronność i wymagany przez Szkota brak wyrzutów sumienia.
- Sposób, w jaki chce abyśmy grali to podawanie i szybkie poruszanie się po boisku - powiedział Daniel Agger, który pod względem wykonanej pracy niewiele różnił się od fanów obserwujących mecz z trybun.
- To kombinacja kilku czynników: silnego składu, znakomitego menedżera i dobrych trenerów. Mamy w zespole kilku zawodników, którzy świetnie podają piłkę, dlatego często gramy po ziemi. Ludzie lubią to oglądać. Najważniejsze są wyniki, jednak jeśli drużyna prezentuje się w miły dla oka sposób, stanowi to dodatkową zaletę.
Dla Dalglisha problem może stanowić fakt, że ów styl możliwy jest raczej z Suarezem i Kuytem na boisku, a Carrollem na ławce. To jeden z kłopotów Szkota, lecz nie powinien być dla niego zbyt uciążliwy.
Problem nie dotyczy może samego Carrolla, lecz konsekwencji takiej sytuacji. Obecność 22-latka inspiruje Liverpool do gry najprostszego futbolu, do którego drużyna nie jest dostosowana i który w rzeczywistości nie pozwala na wydobycie z napastnika wszystkiego, co najlepsze.
Ta sytuacja jest dla Dalglisha wyzwaniem. Na Carrolla wydał 66 milionów. Suma ta stanowi koszt samego napastnika, Stewarta Downinga i Jose Enrique, którzy mają kreować mu sytuacje i Adama, mającego zapewniać odpowiednią przestrzeń. To zespół zbudowany pod Carrolla. Ironia polega na tym, że ten zespół go nie potrzebuje.
Trzy opcje ataku Liverpolu:
Carroll i Suarez: Pod względem finansowym, pierwszy wybór Dalglisha. Suarez robi zamieszanie za plecami Carrolla, pozwalając Liverpoolowi na szybką, pełną podań grę i oferując możliwości w powietrzu. W teorii idealne, w praktyce dalekie od ideału.
Carroll i Kuyt: Opcja bardziej defensywna, gdzie pracowity Holender w rzeczywistości pełni rolę piątego pomocnika. Częściowo sprawdziło się to w meczu z Arsenalem. The Reds stłumili gospodarzy, a Carroll stał się ich głównym ogniwem w grze ofensywnej. Rzecz w tym, że zwycięstwo zostało zapewnione po wejściu Suareza.
Kuyt i Suarez: Zatrważająco skuteczny w końcówce ostatniego sezonu duet oferuje Liverpoolowi szybkość poruszania się, wszechstronną siłę ataku i energię, której wymaga styl Dalglisha.
Rory Smith
Komentarze (0)