Kuyt: Nikogo się nie boimy
Dirk Kuyt wierzy, że najlepsza forma Liverpoolu nadeszła w odpowiednim momencie w kontekście dzisiejszego pojedynku na Anfield z rywalem z pierwszej czwórki, Tottenhamem Hotspur.
Podwójne zwycięstwo nad Manchesterami i imponujący triumf nad Wolves w środku tygodnia dodał drużynie pewności siebie i prawdziwej wiary.
Reprezentant Holandii podkreśla, że zawodnicy idealnie odpowiedzieli na porażkę z Boltonem.
- Byliśmy bardzo zawiedzeni tym, jak zagraliśmy z Boltonem. Wiemy, że jesteśmy lepszym zespołem i trzy mecze mogą zmienić cały sezon – pokazaliśmy to po tym spotkaniu – powiedział liverpoolfc.tv.
- Jesteśmy pewni siebie, gramy dobrze, nie sądzę więc, żeby był jakiś lepszy czas na spotkanie ze Spurs.
- Mamy za sobą wspaniały tydzień, w którym osiągnęliśmy znakomite rezultaty z Manchesterami i Wolves.
- Jesteśmy szczęśliwi. Właśnie w ten sposób chcemy posuwać się naprzód i przenieść tą formę na następny mecz.
- To powinien być wspaniały mecz. Byliśmy zawiedzeni porażką z nimi na Anfield w naszym ostatnim domowym spotkaniu w poprzednim sezonie, czekamy więc także na rewanż.
- Musimy to kontynuować. Z taką pewnością siebie, jaka nam towarzyszy, nie powinniśmy się bać nikogo. Gramy w domu, mamy za sobą naszych kibiców – nie możemy się doczekać gry.
Kuyt jest także przekonany, że drużyna Harry’ego Redknappa zmierzy się ze znacznie lepszym Liverpoolem, od tego, z którym mieli do czynienia na White Hart Lane w październiku, kiedy the Reds kończyli mecz w dziewiątkę po zejściu Charliego Adama i Martina Skrtela.
- Mecz na White Hart Lane na początku tego sezonu był czymś, z czego nie możemy być zadowoleni. Mieliśmy wtedy zły dzień – powiedział Kuyt.
- Wiem, że kończyliśmy w dziewiątkę, ale oni grali tego dnia bardzo dobrze.
- Jednakże w meczach przeciwko City i United, pokazaliśmy, że możemy rywalizować i wygrywać z najlepszymi. Spurs są według mnie jedną z najlepszych drużyn w lidze i wspaniale byłoby zdobyć trzy punkty.
- Wyścig o pierwszą czwórkę nadal jest otwarty, ale najważniejsze jest, żeby nie oglądać się na inne drużyny jak Spurs, Chelsea czy Arsenal, ale pilnować siebie. Jestem pewny, że znajdziemy się tam.
- Znowu jesteśmy na dobrej drodze. Jeżeli wygramy nasze mecze i będziemy grać tak, jak potrafimy najlepiej, powinno być dobrze.
Kuyt czuje także, że Spurs nie będzie zadowolone mierząc się z takimi zawodnikami jak Andy Carroll i Craig Bellamy, po tym, jak para ta dokonała kolejnej imponującej zmiany przeciwko Wolves.
Numer 18. powiedział:
- Wspaniale było oglądać jak Andy zdobywa bramkę, a zespół gra tak dobrze.
- Andy pracuje naprawdę ciężko. Zdobył wspaniałego gola i myślę, że w kilku ostatnich spotkaniach poradził sobie naprawdę dobrze. Najważniejsze jest jednak, żeby cały zespół grał dobrze.
- Craig był niewiarygodny. Sprowadziliśmy go z powrotem bez żadnej opłaty transferowej, a jego występ był niesamowity.
- To wspaniały profesjonalista. Przekonałem się o tym jeszcze podczas jego pierwszego okresu z nami. Teraz wrócił i prezentuje się jeszcze lepiej.
- Na treningach zachowuje pełny profesjonalizm i zawsze stara się pomóc chłopakom. Jest wspaniały dla drużyny i jesteśmy zadowoleni, że mamy go w naszym zespole.
Po raz ostatni Liverpool pokonał Tottenham w styczniu 2010 roku, kiedy Kuyt został bohaterem notując podwójne trafienie.
- Pamiętam ten mecz. Zagraliśmy wtedy bardzo dobrze. Grałem mniej więcej na przedzie z Alberto Aquilanim. Przy pierwszym golu znakomicie mi podał piłkę, drugi gol był dwukrotnie wykonanym rzutem karnym, mam więc nadzieję, że w poniedziałek znowu strzelę im bramkę.
Kuyt ujawnił także, że przekomarzał się ze swoim holenderskim kolegą i kluczowym zawodnikiem Tottenhamu, Rafaelem van der Vaartem.
- Przesłaliśmy sobie kilka smsów. Dobrze sobie radzi w szeregach Spurs – dodał.
- Zmagał się z kontuzją, ale powiedział mi, że będzie gotowy na poniedziałek. Kocha Anfield i kocha tu grać. My tylko musimy postarać się, żeby nie zdobył bramki w poniedziałek.
- Spurs są jedną z najlepszych drużyn w lidze. Mają kilku wartościowych zawodników, ale my także mamy takich piłkarzy jak Suarez, Ballamy i Gerrard, nie mamy więc czego się obawiać.
Komentarze (4)