Powiązania z Cardiff: Nr 1
Jako przedsmak niedzielnego finału Carling Cup na Wembley, w tym tygodniu prezentujemy pięć powiązań z Cardiff, zaczynając od pierwszego meczu Billa Shankly'ego za sterami jego ukochanych the Reds.
Pierwszy mecz Shankly'ego (19 grudnia 1959 roku)
Gdy myślisz o Billu Shankly'm, widzisz zaciśnięte pięści przy schodach St George's Hall, albo ikonę, próbującą przedrzeć się przez morze szalików na the Kop, wśród tysięcy fanów śpiewających jego imię. Myślisz o człowieku, który położył podwaliny pod futbolową dynastię, która miała później rządzić Anglią i Europą.
Jeśli obraz Shankly'ego, dowodzącego demolką Newcastle w finale FA Cup w 1974 roku był do zapamiętania, jako jego ostatni znaczący występ jako managera, to jego pierwszy mecz na ławce Liverpoolu z pewnością wypada zapomnieć.
"Bill Shankly, z reguły jeden z najbardziej szczerych futbolowych charakterów, był niezwykle przytłumiony po swoim pierwszy meczu, jako managera Liverpoolu" zanotowano w News Chronicle i w Daily Dispatch, kiedy Liverpool został pokonany 4:0 na oczach rozzłoszczonej widowni na Anfield.
Przeciwnicy? Bill Jones i jego Cardiff City w meczu drugiej ligi. Przed spotkaniem the Reds byli na czwartej pozycji, Cardiff na dziesiątej.
To było bardzo dalekie od chwały, jaką pokryli się Czerwoni Shankly'ego, kiedy 7 lat później na Wembley wygrali FA Cup po raz pierwszy w 73-letniej historii klubu.
Drużyna, którą Phil Taylor pozostawił Shankly'emu, była podzielona i potrzebowała motywacji.
Johnny Wheeler, Bobby Campbell, i prawoskrzydłowy Fred Morris najchętniej zapomnieliby o tym wieczorze, w którym dwie bramki dla Bluebirds strzelił Derek Tapscott, a po jednej dorzucili Johnny Watkins i Joe Bonson.
Tylko Roger Hunt i Ronnie Moran byli w stanie stwarzać kłopoty Grahamowi Vearncombe'owi z Cardiff. Nowy manager the Reds, który przybył 5 dni wcześniej z Huddersfield Town, zdecydowanie miał przed sobą górę do pokonania.
"Jakiekolwiek pomysły ma Shankly na Liverpool - i spodziewamy się drastycznych posunięć, kiedy weźmie się za selekcję w zespole - rażąca słabość na skrzydłach musi być widoczna dla każdego" kontynuował raport Daily Dispatch.
"Shankly został stworzony, by zdawać sobie sprawę z ogromu stojącego przed nim zadania, gdy sfatygowany zespół Liverpoolu został rozbity przez Cardiff City, wyglądających jak pewni kandydaci do awansu".
"Ostatecznym ciosem dla Shankly'ego były szyderstwa, rzucane przez rozczarowanych fanów na Anfield. Jednakże Shankly nigdy nie obawiał się ciężkiej pracy jako manager. Obawiam się, że będzie miał jej bardzo dużo przez najbliższe kilka miesięcy".
Shankly, w charakterystyczny sposób, był uparty i zdeterminowany.
Powiedział:
- Oczywiście, że jestem rozczarowany, ale to jest tak, że dopiero co zobaczyłem zespół, będący bez formy, w moim pierwszym meczu. W ten sposób nauczyłem się kilku rzeczy.
Pomimo, że Cardiff wywiozło z Anfield zauważalny skalp, za porażką 4:0 kryły się większe problemy.
Praca Shankly'ego, by odwrócić kolej rzeczy, zaczęła się niemal natychmiast. W następnym tygodniu przyszło lanie 3:0 z rąk Charlton Athletic, ale później Liverpool wygrał 12, z 21 pozostałych spotkań, a 5 zremisował.
Liverpool skończył rozgrywki na trzecim miejscu, o włos przegrywając awans, podobnie jak miało to miejsce w następnym sezonie. Jednakże poczynając od sezonu 1962-63, the Reds byli ponownie w najwyższej klasie rozgrywkowej.
W maju 1964 roku zdobyli szóste mistrzostwo Anglii.
Komentarze (0)