Kenny: Pełen szacunek dla Cardiff
Kenny Dalglish na dzisiejszej konferencji prasowej zaakcentował, że drużynie Cardiff City należy się maksymalny respekt chociażby za to, że będą finałowym przeciwnikiem Liverpoolu w finale Pucharu Ligi.
Szkot był trenerem The Reds w 1988 roku, kiedy Czerwoni zostali pokonani w finale przez Wimbledon w Fa Cup. W zeszłorocznym finale CC skazywana przez wszystkich na porażkę ekipa Birmingham City ograła Arsenal, by ostatecznie sięgnąć po główne trofeum, dlatego Dalglish doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jego podopieczni nie mają miejsca i czasu na błędy w niedzielne popołudnie.
Menadżer Czerwonych nie może zrozumieć do końca, dlaczego niemal wszyscy już teraz widzą Liverpool jako głównego faworyta do zdobycia Pucharu Ligi, nie patrząc na atuty, jakimi dysponuje zespół Cardiff City.
- Każdy kto jest związany z profesjonalnym graniem uzyska dużą satysfakcję, jeśli uda mu się coś zdobyć, jednak w tym wypadku nic nie jest przesądzone.
- Pojedziemy na Wembley i zagramy przeciwko drużynie, która w pełni zasłużyła na grę w finale. Zagramy z należnym szacunkiem do przeciwnika, tak jak graliśmy w poprzednich rundach.
- Mamy przed sobą finał i wielką szansę na zwycięstwo, ale nie oznacza to, że ono przyjdzie do nas samo. Cardiff ma wielkie oczekiwana odnośnie tego spotkania i też chce triumfować.
- Czeka nas wcale nie takie proste zadanie i zdajemy sobie z tego sprawę. To jasne, że zamierzamy wygrać i mieć powody do radości po ostatnim gwizdku sędziego.
Dalglish zapytany, czy presja na Liverpoolu, jako drużynie stawianej w roli faworyta nie podziała jakoś destabilizująco na jego podopiecznych odpowiedział:
- Niekoniecznie. Każde spotkanie ma zazwyczaj swojego faworyta, najważniejsze jest to, byśmy dali po prostu z siebie wszystko.
- Cardiff grało naprawdę dobrze i zasłużyło na to, by się tutaj znaleźć. Nie twierdzę, że to szok, iż wszyscy stawiają nas w roli faworyta, ale mamy do pokonania jeszcze jedną przeszkodę w tym pucharze.
- Faworyci przegrywali już we wcześniejszej fazie rozgrywek, dlatego musimy zachować odpowiednią czujność.
- Każda osoba zareaguje inaczej na różne sytuacje. Stres i podekscytowanie może ci pomóc, albo przeszkodzić.
- Nie sądzę, by to miało na mnie silny wpływ. Odnotowywaliśmy swoje zwycięstwa i porażki. Nie uważam jednak, by nasze wygrane padały dlatego, że ktoś gorzej sobie radził z presją od nas.
- Emocje są nieodłączną częścią piłki nożnej. Trzeba się z tym liczyć. Na Wembley zagra wielu zawodników o całkowicie innych osobowościach, na których to wszystko różnie zadziała.
Wycieczka Liverpoolu na Wembley będzie pierwszą wizytą na tym stadionie od 1996 roku. Z kolei ostatnim występem w meczu o jakikolwiek puchar The Reds, był finał LM w Atenach z Milanem w 2007 roku.
Dalglish sądzi, że to znak, iż klub robi systematyczne postępy od kilkunastu miesięcy na boiskiem a także poza nim.
- Będziemy dalej starać się iść do przodu i rozwijać. Poczyniliśmy postępy w porównaniu z ostatnim rokiem. Widać to w Fa Cup, Carling Cup a także tym, że tracimy 4 punkty do 4 lokaty w lidze, która premiuje grą w Champions League.
- Poza boiskiem również się rozwinęliśmy, dzięki niesamowitemu wsparciu od sponsorów, które nieustannie otrzymujemy.
- Zarówno oni jak i fani są bardzo podekscytowani grą w finale. Wszyscy nie mogą się doczekać niedzieli.
- Można to odczuć przy klubie i całym Liverpoolu. Każdy jest podekscytowany i wyczekuje spotkania na Wembley.
Exeter City, Brighton, Stoke City, Chelsea i Manchester City to drużyny, które stawały na drodze Liverpoolu w walce o grę na Wembley.
Zwycięstwo 3-2 w dwumeczu z Manchesterem City, przyniosły klubowi z Merseyside wyjątkowe powody do radości.
- Jeśli nie cieszysz się, że zagrasz na Wembley, musisz być nie do końca zdrowy, czyż nie?
- Byliśmy bardzo zadowoleni z wyeliminowania lidera ligi w półfinale, gdyż chcieli zagrać w finale tak samo jak my. Robili wszystko, by się tam znaleźć, ale mój zespół był równie mocno zdeterminowany.
- Dla kibiców i każdego związanego z klubem to fantastyczna wiadomość, że Liverpool zagra w finale Carling Cup.
- Potrzeba nam odpowiedniej zwycięskiej mentalności w finale. Spróbujemy zrobić to, co potrafimy najlepiej, licząc na zwycięstwo w tym meczu.
- W końcu otrzymasz swą nagrodę, kiedy ciężko pracujesz na boisku. Każdy, kto przyczynił się do wyeliminowania Brighton w Fa Cup zagrał fantastycznie i powiedziałem to do chłopaków po meczu. Jeśli ciężko pracujesz, masz więcej szczęścia to znajduje to przełożenie w rezultatach, jakie notujesz.
Steven Gerrard stanie przed wielką szansą wzniesienia w górę kolejnego trofeum z Liverpoolem.
Dalglish powiedział, że byłaby to idealna nagroda dla kapitana po trudach, jakie przeszedł w związku z kontuzją i rehabilitacją, zanim pojawił się w pełnym blasku ponownie na boiskach w Anglii.
Boss powiedział, że doświadczenie Carraghera i Gerrarda może być kluczowe dla Liverpoolu przy okazji niedzielnej rywalizacji.
- Stevie to zawodnik, który ma na wszystkich ogromny wpływ. Każdy w zespole odgrywa istotną rolę. Gerrard jako kapitan nosi na sobie jeszcze większą odpowiedzialność za cały Liverpool.
- Carra jest tu równie długo co Steven i jest wspaniałym ambasadorem klubu. Prawdopodobnie w finale nie będzie mógł grać z opaską kapitana, ale także ma wielki wpływ na to wszystko.
- Dla Gerrarda będzie to wielka nagroda, za to wszystko, co przechodził w związku z kontuzją.
Dla Dalglisha to pierwszy finał z Liverpoolem od 1989 roku, kiedy w finale Fa Cup podejmował Everton na Wembley.
Menadżer ma nadzieję, że jego zawodnicy poczują ogromną dumę i odpowiedzialność, gdy w niedziele wyjdą na murawę stadionu w Londynie.
- Oczywiście wiele to dla mnie znaczy, ale jeszcze więcej dla piłkarzy, czekających kilka lat, zanim ponownie zagrają w tego typu spotkaniu.
- Ktoś powiedział, że minęło 16 lat, odkąd Liverpool ostatni raz grał na Wembley. Dla każdego związanego z klubem to nagroda za lojalność i wsparcie, którym nas obdarowali. Szczególnie dla piłkarzy, którzy tak dobrze się spisali w tych rozgrywkach.
- Każdy finał jest inny i każdy niezwykle istotny. Najlepszy w głowie jest ten ostatni, oczywiście pod warunkiem, że w nim wygrałeś!
- Każdy finał jest w twojej głowie, ale oczywiście najlepiej wspominasz te, kiedy zwyciężałeś.
- Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego co odnieśliśmy. W pełni poważnie potraktowaliśmy te rozgrywki, skorzystaliśmy w nich z usług około 20 zawodników i każdy z nich ma wkład w ten sukces.
Na zakończenie Dalglish powiedział, że spodziewa się występu w finale Aggera i Bellamy'ego, którzy z powodu drobnych urazów opuścili ostatnie spotkanie z Brighton.
- Mamy dopiero wtorek, ale myślę, że wszystko będzie z nimi w porządku. Craig i Daniel powinni być w pełnej gotowości. Jak mówię, mamy wtorek, więc przed nami jeszcze sporo czasu, jednak sądzę, że będą gotowi - podsumował King Kenny.
Komentarze (10)
marsz po potrójną koronę czas zacząć! :D