KD: Przed nami najtrudniejszy krok
Kenny Dalglish wziął odpowiedzialność za klęskę Liverpoolu w meczu z Queens Park Rangers, jednocześnie wspierając swoich piłkarzy, którzy walczą z niemocą pod bramką rywali i wciąż nie potrafią zadać przeciwnikom ostatecznego ciosu.
Zaraz po przegranym 3:2 spotkaniu, Dalglish nie miał pojęcia w jaki sposób wytłumaczyć fakt zmarnowania przez Liverpool dwubramkowego prowadzenia, jednak późniejsze analizy doprowadziły go do wniosku, iż w momencie osiągnięcia przewagi nad przeciwnikiem, podejście do gry powinno być ostrożniejsze.
- Prowadząc 2:0 piłkarze grali dokładnie tak, jak jeszcze zanim wyszli na prowadzenie - stwierdził - Być może daliśmy się odrobinę ponieść emocjom. Dobrze wychodziły nam podania oraz ustawianie się na boisku i prawdopodobnie powinniśmy coś zmienić. To nie był tylko błąd chłopaków.
- Każdy potrzebuje pomocy, a ja powinienem im ją zapewnić. Jednak nic nie wskazywało na to, że rywale wrócą do gry i zdobędą bramkę.
Nadzieje Liverpoolu na zakończenie sezonu w wielkiej czwórce zostały przekreślone przez własne niepowodzenia pod bramką przeciwników, o czym świadczy najniższa w lidze procentowa skuteczność.
Słabość ta ujawniła się po raz kolejny na Loftus Road, ale zdaniem Dalglisha, to nie od jego graczy powinno wymagać się rozwiązania tego problemu, nawet jeśli trwający obecnie etap pracy Szkota wydaje się najtrudniejszym w jego karierze na Anfield.
- Mówiliśmy, że ostatni krok najciężej jest wykonać. Jesteśmy właśnie w tym momencie. Szukamy teraz ostatniego elementu układanki. Nikomu nie przypada większa liczba rzutów rożnych czy strzałów w słupki, wreszcie, nikt nie marnuje tylu karnych. Spróbujemy to skorygować. Żadna drużyna nie będzie czekać na mecz z nami.
- Gramy dobrze. Prawda jest taka, że musimy być dokładniejsi, by po dobrze wykonanej pracy, móc postawić kropkę nad i. Każdy z grupy naszych piłkarzy ma umiejętności, pozwalające na wykończenie akcji i zdobycie bramki. Mieliśmy wystarczająco dużo szans. To jest odpowiedź. Teraz należy uwierzyć w to, że jesteśmy w stanie to zrobić. Sami zawodnicy muszą wierzyć, że są w stanie strzelić gola.
Charlie Adam, który opuścił boisko z powodu urazu kolana przeszedł już prześwietlenie i istnieje obawa, że nie zagra już w tym sezonie w czerwonej koszulce.
Pozbawiony kilku piłkarzy z pierwszego składu, Dalglish rozważa skorzystanie z usług obiecujących młodych wychowanków Liverpoolu, którzy mieliby znaleźć się w zespole mającym zagrać w sobotę z Wigan na Anfield.
Raheem Sterling z powodzeniem reprezentuje w ostatnich tygodniach rezerwy i jest jednym z faworytów do gry w dorosłej drużynie, ale Dalglish przyznaje, że nie będzie ulegał presji z zewnątrz i nie zamierza pochopnie zadecydować o wystawieniu 17-letniego skrzydłowego.
- Jeśli ktoś zasługuje na grę, będzie miał taką możliwość, ale tylko wtedy, gdy jest to dobre dla klubu - powiedział szkocki menedżer - Raheem zrobił takie same postępy jak wielu innych młodych graczy i za to należy podziękować ludziom z Akademii.
- Prawo do gry zdobywasz dzięki grze, a nie temu, co piszą w gazetach.
Tony Barrett
Komentarze (8)
- Może to jest trochę chamskie ale to jest dobra wiadomość... Gra będzie płynniejsza i będzie szansa na wykreowanie się nowej pozycji w środku pola (Shelvey) lub umocnienia się pozycji Hendersona .
Pozdrawiam
Po raz kolejny Kenny robi za dobrego tatuśka w zespole i bardziej broni zawodników niż przyznaje się do winy... :(
A Sterling niech nie żartuje. Jak chce odchodzić to droga wolna. Nie wyobrażam sobie, żeby nastolatek okazywał taką niecierpliwość i domagał się czegokolwiek. To jest Liverpool, jeden z wielkich klubów i zaszczytem powinna być gra dla niego a na takie coś trzeba sobie solidnie zapracować. Mi ten chłopak tak mocno nie imponuje jeszcze, bo musi się nauczyć lepiej wykorzystywać nieprzeciętne umiejętności. Póki co jest efektowny ale równie efektywny jak i seniorzy.
Od dawna czekałem na te słowa. Mam nadzieję, że tym razem naprawdę wyciągnęliśmy wnioski, bo jak Wigan da nam kolejną surową lekcję, to powoli przestanę wierzyć w umiejętności Kenny'ego. Darzę Króla wielką sympatią, lecz chcę zobaczyć wreszcie jakiś stały progres. Obecnie nasz bilans przypomina kurs Franka szwajcarskiego sprzed kilku miesięcy - robi się coraz gorzej.
Zrozumiałbym, gdybyśmy zaczęli dawać czas Jonjo, czy Raheem'owi, ale nic takiego nie ma miejsca. Pomimo faktu, że w lidze jesteśmy w stanie osiągnąć maksymalnie 6. pozycję, Dalglish konsekwentnie stawia na swoich ulubieńców. Niedługo ani się nie obejrzymy, a Sterling będzie biegał po White Hart Lane. Czy tego chcemy? Cóż, pozostaje czekać na rozwój wydarzeń, ale poważnie nie podoba mi się obecna sytuacja w klubie.