Kennedy: Piłkarze muszą grać lepiej
Wycieczka w ramach potyczki z odnowionym Newcastle United nie jest na szczycie listy najprzyjemniejszych rzeczy do zrobienia dla borykającego się z problemami Liverpoolu.
Dla wielu letnich nabytków, powrót na północny wschód może być wyczekiwaną ulgą po intensywnej kontroli na Merseyside.
W związku z piątą porażką w ostatnich sześciu spotkaniach podopiecznych Kenny'ego Dalglisha, jego stu milionowe transfery są obiektem zaciekłej debaty.
Wśród tych, którzy znajdują się na linii ognia są byli zawodnicy Newcastle, Andy Carroll i Jose Enrique, były pomocnik Sunderlandu Jordan Henderson i chłopak z Middlesbrough Stewart Downing.
Jednym z piłkarzy, który wie wszystko o podróżowaniu z północnego wschodu na Anfield jest Alan Kennedy. Były lewy obrońca dołączył do Liverpoolu z Newcastle United w 1978 roku i jest jedynym Anglikiem, który zdobył decydujące bramki w dwóch finałach Pucharu Europy.
Kennedy przyznaje, że można odczuć szok kulturowy związany z podwyższonymi oczekiwaniami, gdy przywdziewasz koszulkę Liverpoolu.
- Przyjście do Liverpoolu jest zdecydowanie krokiem naprzód - powiedział Kennedy.
- Ambicją w Liverpoolu jest wygrywanie każdego meczu i oczekuje się, że wygrasz każde spotkanie.
- Jeszcze kiedy ja grałem to byliśmy pod presją za każdym razem, gdy wchodziliśmy na boisko. Zwłaszcza na Anfield, gdzie oczekiwało się, że wygramy i to przewagą kilku bramek.
- Potrzeba trochę czasu by do tego przywyknąć, niektórych piłkarzy może to przerosnąć. Nowi gracze mogą myśleć, że wiedzą wszystko o Liverpoolu, ale dopóki tam się nie znajdziesz to nie wiesz jak wygląda rzeczywistość.
Ostatnie statystyki pokazują, że Liverpool jest dużo groźniejszy z Andy Carrollem w składzie. Jednak w ostatnim spotkaniu z Wigan, napastnik pojawił się na boisku dopiero w drugiej połowie.
- Jestem pewny, że Carroll ma znacznie więcej do zaoferowania - powiedział były obrońca.
- Częścią gry jest to jak wykorzystasz zawodników. Wolałbym widzieć Carrolla i Suareza razem na boisku i próbować stworzyć zabójczy duet, niż zbyt dużo zmieniać tak jak w chwili obecnej.
- Carroll potrzebuje odpowiedniego rodzaju zagrań, a na razie nie dostaje ich w Liverpoolu.
Jako były lewy obrońca, Kennedy szczególnie interesuje sie formą Jose Enrique i twierdzi, że istnieje pole do poprawy.
- Podoba mi się Enrique. Często gra do przodu i wykazał oznaki tworzenia partnerstwa z Downingiem. Jednak w ostatnich czterech, pięciu spotkaniach obniżył swoje standardy - powiedział Anglik.
- Często wykonuje rajdy, ma dobre tempo i daje coś innego drużynie. W obronie musi więcej myśleć i być bardziej silnym fizycznie i psychicznie.
Od momentu ostatniej wygranej z Newcastle w 2011 roku, forma Liverpoolu w Premier League dramatycznie spadła. Tylko Wolverhampton zdobyło mniej punktów w tym roku kalendarzowym.
- Kenny kupił sporo nowych graczy i potrzeba czasu by się dobrze zgrali - uważa Kennedy.
- To dobrzy piłkarze, ale ich ostatnie występy sprawiają, że ludzie zaczynają się zastanawiać czy są warci pieniędzy, które zapłacił za nich Liverpool.
- Jednak nie chodzi tylko o to. Chodzi o to by stworzyć drużynę, która potrafi wygrywać. Oprócz zwycięstwa z Evertonem, Liverpool grał bez głowy na karku.
- Takie rzeczy buduje się poprzez wygrane, a Liverpool nie pozwala sobie na zbudowanie czegokolwiek.
- Pięć porażek w sześciu meczach nie jest dobrym wynikiem dla żadnej drużyny Premier League. Powinni spisywać się znacznie lepiej - dodał Alan.
- Porażka z QPR była ciężka do przyjęcia, gdyż grali dobry futbol i nagle QPR w ostatnich 15 minutach wykrada zwycięstwo.
- Zdobyli Carling Cup, ale podstawowym celem Liverpoolu jest zawsze liga.
- Jeśli spojrzysz na historię klubu to widać, że zwykle stają się silniejsi w drugiej części sezonu, ale teraz jest odwrotnie.
- Możliwe, że jest to problem mentalności. Liverpool ma problemy z odrabianiem strat i dobrą odpowiedzią na stracenie gola.
Głównym powodem ich niepokojących rezultatów jest ich bilans domowych zwycięstw. Wygrali dotychczas 5 spotkań u siebie z 15 rozegranych - to najgorszy wynik od czasów relegacji w 1954 roku.
- Kiedy ja grałem, tłum na Anfield zawsze chciał więcej, nawet jeśli wygrywałeś to chcieli wygranej większą przewagą bramek - wyjaśnia Kennedy.
- Obecnie fani są bardziej tolerancyjni, akceptują, że Liverpool nie jest taką znaczącą siłą jak trzy, cztery lata temu.
- Zespół wyglądał niepewnie na Anfield. Widziałem jak gracze marnują szanse, które powinni wykorzystać.
Gdy Enrique i Carroll wraz z kilkoma zawodnikami podstawowego składu opuszczali Newcastle w ostatnich 18 miesiącach, spodziewano się, że zespół z nad Tamizy będzie oblegał dolne rejony Premier League.
Lecz pod wodzą Alana Pardewa, Sroki znajdują się pięć punktów od miejsca uprawniającego do gry w Lidze Mistrzów i osiem punktów przewagi nad Liverpoolem.
- Newcastle pozbyło się kilku piłkarzy, ale teraz wyglądają bardziej jak drużyna. Są bardziej pewni siebie, wierzą, że mogą wygrać każde spotkanie - dodaje były Czerwony.
- To zdecydowane przeciwieństwo Liverpoolu, którzy paradoksalnie, będą zadowoleni, że grają na wyjeździe.
W jaki sposób to zmienić?
- Liverpool musi zdać sobie sprawę, że posiada dobrych piłkarzy. Eliminując błędy i pomyłki mogą zacząć budować wiarę we własne możliwości - odpowiada Kennedy.
- Muszą zaczać wierzyć w siebie, ale to od zawodników zależy kiedy to się stanie.
- Nie menedżer, a gracze mogą odwrócić kolej rzeczy.
Komentarze (6)