Kenny: Ciężka praca się opłaci
Jutro o 14.30 Liverpool zmierzy się na St. James’ Park z Newcastle. Goście z Anfield nie są w najlepszych humorach przed nadchodzącym spotkaniem. Forma the Reds w Premier League pozostawia wiele do życzenia, a podopieczni Alana Pardewa bardzo dobrze spisywali się ostatnimi czasy w lidze.
Dwa zwycięstwa z rzędu nad Queens Park Rangers i Wigan Athletic pozwoliły Srokom utrzymać nadzieje na osiągnięcie sukcesu w tym sezonie.
Buczenie, które rozlegało się na Anfield po meczu w zeszłą sobotę podkreśla rosnącą frustrację fanów.
Po przegranej w 5 z ostatnich 6 meczów w lidze sytuacja w tabeli nie wygląda dla Liverpoolu różowo, a może być jeszcze gorzej.
Jesli Everton i Sunderland wygrają dzisiaj swoje mecze, to przed ewentualną jutrzejszą odpowiedzią the Reds znajdą się na 9 miejscu.
Ten sezon, który jest prawdziwą huśtawką nastrojów może się jeszcze skończyć dubletem w krajowych pucharach, jednak w lidze Liverpool gra już tylko o honor.
Kenny Dalglish martwi się o to, aby przed półfinałowym spotkanie FA Cup z Evertonem jego piłkarze nabrali nieco rozpędu. Po pracowitym tygodniu w Melwood menedżer the Reds wyczuwa w zespole żelazną determinację, aby zostawić ostatnie porażki daleko za sobą.
- Nikt nie jest zadowolony jeśli przegrywamy mecz, nie ważne w jakich rozgrywkach – powiedział boss.
- A jeśli przegrywasz mecze, to nikt nie będzie Cię chwalił, prawda? Jednak nigdy nie dajemy się ponosić emocjom, gdy zwyciężamy, nie będziemy też drzeć szat po porażce.
- Musimy spojrzeć na wszystko z dystansem i profesjonalnie zanalizować sytuację.
- Wszyscy musimy się o siebie troszczyć: kibice, piłkarze, personel klubu. Musimy się podnosić na duchu, ponieważ jeśli w niedzielę się nie pozbieramy, będzie nam jeszcze trudniej.
- Piłkarze nie byli zadowoleni po meczu z Wigan, jednak we wtorek wrócili do treningów i wspaniale pracowali. Pokazali swoją jakość.
- Tydzień przerwy zawsze się przyda. Gracze, którzy odczuli na sobie to, ze musieliśmy rozegrać 3 mecze w 6 dni, mogli teraz naładować akumulatory.
- Musimy ciągle wierzyć w to, co robimy i grać swoje. Nie mamy magicznej różdżki, jednak to, co mamy, to wielka determinacja.
- Musimy mądrze gospodarować tą determinacją, pilnować, aby piłkarze nie znaleźli się pod zbyt wielką presją.
Kiedy miesiąc temu Liverpool zdobył Carling Cup, pojawiły się nadzieje, że zadziała to jak trampolina na resztę sezonu.
Wtedy the Reds znajdowali się jedynie 7 punktów za plecami będącego na 4 pozycji Arsenalu, rozegrali od nich o 1 mecz mniej i mieli nadzieję na spóźniony wyścig o miejsce w kwalifikacjach Ligi Mistrzów.
Nadzieje się nie urzeczywistniły. Od dramatycznego meczu na Wembley Arsenal, Sunderland, QPR i Wigan pokonały the Reds, jedyne zwycięstwo Liverpool odniósł w derbach z Evertonem.
Jednak Dalglish przekonuje, że nikt nie pławił się w glorii pierwszego triumfu od 6 lat.
- Wygranie Carling Cup było fantastyczne, piłkarze na to zasłużyli – stwierdził Dalglish.
- Powiedzieliśmy sobie, że to jeszcze nie koniec, i że chcemy kontynuować progres klubu tak daleko, jak tylko zdołamy.
- Nie przestaliśmy pracować od czasu Carling Cup, nic z tych rzeczy.
- Nie sądzę, by ktoś dał się ponieść pozytywnym emocjom. Jeśli spojrzeć na mecze od tamtego czasu, to myślę, że nie graliśmy wcale źle. Można wysoko ocenić te spotkania, może za wyjątkiem jednego, z Wigan. Ten mecz nie był w naszym wykonaniu tak dobry, jak mógłby być.
- Gracze zakosztowali sukcesu i chcą go więcej. Jest różnica pomiędzy pewnością siebie, a samozadowoleniem. Nie sądzę, abyśmy kiedykolwiek popadli w ten drugi stan.
- Chłopcy pokazali swoją grą, że wierzą w to, co próbujemy tutaj osiągnąć.
- To, co nie zmieniło się w tym klubie, to determinacja piłkarzy i innych ludzi w klubie, aby prowadzić klub w górę. To nie stanie się w jeden dzień.
Zajmujące obecnie szóstą pozycję Newcastle ma 8 punktów przewagi na Liverpoolem, i po raz pierwszy od sezonu 2002/03 może zakończyć sezon wyżej od the Reds.
Dalglish jest świadomy ich siły ofensywnej, którą tworzy strzelec 16 goli Demba Ba wspierany przez Papissa Cisse, który zdobył 5 bramek w 6 meczach.
- Mają piłkarzy, którzy potrafią zdobywać bramki – przyznał Kenny.
- Od początku sezonu gole strzelał Ba, a w styczniu sprowadzili Cisse, i on także zaczął trafiać do siatki.
- Radzą sobie naprawdę dobrze, Alan Pardew ma fantastyczny sezon. Jednak pokonaliśmy ich na Anfield i mam nadzieję, że powtórzymy to na wyjeździe.
Komentarze (10)
Kto jak kto, ale Klub taki jak Liverpool nie powinien zadowalać się, jeszce niedawno, "małymi" rzeczami.
Jesteśmy w końcu LIVERPOOL FOOTBALL CLUB
Albo gramy dobrze i wygrywamy albo gramy źle i przegrywamy... zostawiając już to magiczne szczęście, którego oczywiście nie mamy. Ja chcę usłyszeć w wypowiedzi menadżera dlaczego jest źle, co trzeba poprawić, co zamierza zmienić..itp....
Zamiast tego mamy pieprzenie o ogórku...