Carroll: Mamy w sobie ducha walki
Według dziewiątki Liverpoolu występ zawodników podczas szalonego wieczoru na Ewood Park pokazuje charakter i determinację, jakimi dysponuje drużyna Kenny’ego Dalglisha.
Kiedy Alexander Doni, zastępca Pepe Reiny między słupkami The Reds obejrzał czerwoną kartkę, szansę ligowego debiutu otrzymał Brad Jones i wybronił jedenastkę Yakubu. Wyglądało na to, że przyjezdni roztrwonili dwubramkową przewagę, dopóki Andy Carroll nie zaznaczył swojego 50. występu w czerwonej koszulce bramką w doliczonym czasie gry.
Wszystkie oczy są już zwrócone na sobotę, kiedy to dwa zespoły z Liverpoolu zmierzą się w Londynie w walce o finał najstarszych klubowych rozgrywek w historii. Andy zdaje sobie sprawę, że zwycięstwo odniesione w takich okolicznościach da drużynie mocny zastrzyk energii przed półfinałem.
- To pokazuje ducha walki, którego mamy w zespole. Po kilku porażkach i remisach wygrana tutaj podniesie nas wszystkich na duchu w walce o finał pucharu.
- Myślę, że wszyscy jesteśmy pewni siebie. W kilku meczach mieliśmy sporo pecha, ale szczęście w końcu się odwróci, prędzej czy później. Pokazaliśmy się z dobrej strony przeciwko Blackburn i zasłużyliśmy na zwycięstwo.
- To był klasyczny, śmieszny mecz. Nie zwracając już uwagi na czerwoną kartkę, dostaliśmy rezultat, po jaki przyjechaliśmy.
- Wszyscy wierzyliśmy w zwycięskiego gola i tak jak mówił Kenny, nie przestawaliśmy atakować, a bramka przyszła na sam koniec.
Czerwoni zaczęli spotkanie w dobrym stylu, kiedy Maxi Rodriguez dwa razy w krótkim odstępie czasu trafił do bramki, jak się wydawało odbierając gospodarzom nadzieje na kolejne punkty w walce o utrzymanie.
Argentyńczyk wykorzystał podanie wzdłuż bramki Bellammy’ego, a chwilę później podwyższył na 2:0 dobijając zablokowane próby Shelvey’a i Carrolla. Zapytany, czy planem na to spotkanie było szybkie przełamanie oporu rywala i zdobycie bramki, Andy odpowiedział:
- Zawsze jest taki plan.
- Przyjechaliśmy tutaj po punkty. Nie mieliśmy ostatnio dobrej serii, ale wyszliśmy z kontrą, zdobyliśmy dwie bramki i dobrze podawaliśmy piłkę. Niestety, kiedy Doni dostał kartkę musieliśmy grać w osłabieniu, a i tak udało się zdobyć zwycięskiego gola.
Komentarze (23)
Dobrze, że chłopaki pokazali, że chcą, bez naszych gwiazd, nie bali sie brać na siebie odpowiedzialnośći, czego gdy grają Suarez i Gerrard nie robią.
Nikt tu nie robi z Niego gwiazdy, ale skoro się kibicuje klubowi to trzeba szanować piłkarzy tam grających.
Andy wam jeszcze pokaze, obiecuje :)
Na stadionie byś go wygwizdał, bo Go nie lubisz?
Ja np. bardziej szanuję piłkarzy Evertonu niż takiego Itandje'a czy Torresa.
A co do Carrolla to zagrał dobry mecz i ostatnio gra CAŁKIEM PRZYZWOICIE (nie mylić z zajebiście), ale moim zdaniem nie jest to gracz, który gra na poziomie i w stylu Liverpoolu. Po prostu za często irytują mnie sytuacje, kiedy widzę go zagubionego pod naszym polem karnym czy na środku boiska, a technicznie to maestro też nie jest. To, że Andy potrafi strzelić głową, gdy trzeba to każdy wie, ale nie jest to zawodnik, który robi przewagę jakiej od niego oczekujemy i który wkomponował się w football który my gramy.
btw. za to podanie Aggera do Carrolla to był cud miód :)
Lucasa wybuczano na Anfield po słabym meczu, teraz go uwielbiają, tutaj ilu się wyzwisk na Brazylijczyka naczytałem to bania mała, a obrażano Go, bo grał słabo.
Jak taki Gerrard drepta po boisku i nie chce mus ie ruszyć metra do piłki to i tak jest wspaniały, Andy jak się stara, ale nie wychodzi to i tak ejst drewnem.
Hipokryzja.
Gerrard lać ludzi w barach też może?
Jak mi nie okazuje szacunku to jego sprawa, mnie to nie robi.
Andy stara się na boisku i walczy, Kuyta za to się chwali, na Andy'ego pisze "co z tego jak nie strzela i nic nie potrafi".
YT/watch?v=JPZk2suM36M
Pierwsz emożna wybaczyć, a drugie, szczeólnie u kapitana i legendy nie powinno mieć NIGDY miejsca, On ma dawać przykłąd, a nie nurkować(mówiąc, że tego nie robi) dreptać po boisku i strzelać fochy.