Właściciele wracają do Ameryki
Właściciele Liverpoolu będą nieobecni na Wembley w sobotnim półfinale Pucharu Anglii z Evertonem. Powrócili oni do Stanów Zjednoczonych po wizycie na Merseyside, podczas której Damien Comolli został odwołany z funkcji dyrektora ds. piłki nożnej - pisze Tony Barrett w sobotnim wydaniu The Times.
Zamiast oglądać Liverpool walczący o swój drugi finał na krajowym podwórku w tym sezonie, John W. Henry i Tom Werner, główni przedstawiciele Fenway Sports Group (FSG) na Anfield, odlecieli z powrotem, żeby wziąć udział w pierwszym meczu Boston Red Sox na własnym obiekcie na inaugurację nowego sezonu baseballa.
Ich powrót nabrał pilnego charakteru, gdyż drużyna Red Sox - należąca również do FSG - zanotowała w tym sezonie zatrważający początek. Pięć porażek w pierwszych sześciu meczach spowodowało rosnące poczucie kryzysu na Fenway Park. Z uwagi na to, że zespół został wygwizdany przez kibiców po poprzedniej grze na własnym stadionie we wrześniu, Henry i Werner postanowili, że ich obecność na tym meczu jest absolutnie konieczna.
To, że obaj spędzili tylko trzy dni w Liverpoolu zanim obrali drogę powrotną wskazuje, jak ważne - w ich odczuciu - było zwolnienie Comolliego z obowiązku świadczenia pracy i rozpoczęcie poszukiwań następcy Francuza. Johan Cruyff ma wysokie notowania u FSG, jednak źródła w Holandii podają, że Liverpool nie złożył żadnej propozycji byłemu reprezentantowi Pomarańczowych.
To na tym tle gwałtownych zmian wewnątrz klubu Kenny Dalglish musi spróbować przygotować plan przejścia Evertonu, znajdującego się w dobrej formie, jeśli Liverpool ma dotrzeć do finału Pucharu Anglii. Menedżer the Reds otrzymał jednak pozytywną dawkę informacji, gdyż Daniel Agger, Glen Johnson i Marin Kelly powrócili do zdrowia po kontuzjach. Cała trójka jest dostępna na mecz.
Dalglish, który prowadził Liverpool w ostatnich starciach na Wembley z Evertonem w 1986 i 1989 roku, otwarcie przyznaje, że możliwość spotkania dwóch klubów z Merseyside dodaje szczególnego smaku. Menedżer powiedział swoim zawodnikom, że będą musieli wykazać się swoją najlepszą formą, jeśli chcą wrócić na Wembley, aby zagrać w finale w następnym miesiącu.
- Udział w półfinale jest czymś wyjątkowym. Gra na Wembley ma szczególny charakter, ale dodajmy do tego Everton, naszego lokalnego rywala, a wówczas okaże się, że pojedynek jest odrobinę bardziej wyjątkowy - powiedział Dalglish. - Dla nas są tam trzy elementy i wiemy, jaka jest nagroda. Nie jest to żaden typowy mecz. Nie będziemy próbować oszukiwać nikogo, że tak jest.
- Wiemy, że czeka nas pojedynek z zespołem, który jest w bardzo dobrej formie i który ma dobrą orientację na boisku. Wiemy, z czym przyjdzie się nam zmierzyć. Szanujemy naszych przeciwników, ale najważniejsze jest to, w jaki sposób się przygotujemy.
- Musimy stanąć na wysokości zadania i konkurować. Jako piłkarz zawsze obawiasz się porażki. U nas wcale nie jest inaczej.
- Niektórzy ludzie postrzegają to jako sukces, że drużyna awansowała aż do półfinału. Jednak kiedy jesteś już tak daleko, chcesz pójść za ciosem i wygrać te rozgrywki.
Tony Barrett
Komentarze (12)
Zreszta skoro tu zawitali i powypieprzali tych nierobow to znaczy ze im jednak zalezy
Lecą tam, gdzie są bardziej potrzebni. W obecnych okolicznościach jutrzejszy mecz jest najważniejszy w sezonie, ale nie zapominajmy, że ten sezon jest przegrany i nawet drugi puchar tego nie zmieni. Nie widzę też potrzeby codziennego pobytu właścicieli w klubie. Po to są tam poszczególni dyrektorzy i Kenny, żeby zarządzać dzień w dzień. Ważne, że wszystkiego pilnują i działają jak tego wymaga sytuacja.