Carra: Steven zasłużenie kapitanem
Steven Gerrard już kilka razy przywdziewał kapitańską opaskę reprezentacji Anglii, jednak w turnieju Euro 2012 po raz pierwszy zagra z wiarą, że posiada autorytet kapitana.
Wiem jak bardzo podekscytowany był Stevie, gdy otrzymał telefon od Roya Hodgsona z potwierdzeniem, iż poprowadzi swój kraj. Wiem również jak bardzo zawiedziony był, gdy tymczasowy menedżer, Stuart Pearce, nie dał mu opaski kapitana na towarzyski mecz z Holandią.
Dla osób, które znają dobrze Steviego, było zaskoczeniem, że tak doświadczony zawodnik, który udowodnił, że jest ma umiejętności przywódcze, został pominięty. Nie wywyższa się w żaden sposób i woli raczej dawać innym przykład niż zachowywać się jakby był darem od boga, który biega w angielskiej koszulce. Nigdy nie był zadufany w sobie i arogancki.
Byłem świadkiem różnych zachowań gwiazd, gdy byli oni powoływani do reprezentacji Anglii. Gdy wyjeżdżasz ze swoim krajem, spędzasz czas z zawodnikami, którzy w swoich klubach mają taką samą reputację i w różny sposób się zachowują.
Są tacy, którzy przychodzą pierwszego dnia do hotelu drużyny, napinają się jakby uważali, że tutaj jest ich miejsce. Nie mają problemu narzucaniem swojego autorytetu na treningach. W pewnym sensie doceniam taką pewność siebie, ponieważ pod względem psychologicznym, jest to efektywne tak jak wszelkie inne formy przekonywania się o tym, że zasługuje się na przebywanie w takim otoczeniu. Trochę to zuchwałe, ale menedżerowie lubią to w piłkarzach.
Stevie miał zawsze inne podejście, zawsze miał pewność, że znajduje się w miejscu, gdzie powinien się znajdować, ale nie czuł potrzeby ogłaszania tego całemu światu. Myślę, że podczas jego reprezentacyjnej kariery, trochę musiał przecierpieć, szczególnie w ostatnim czasie, ze względu na kwestię przywództwa w zespole. Pomimo jego niesamowitego talentu, nigdy nie zachowywał się jakby uważał, że jest lepszy od innych zawodników z drużyny.
Podejrzewam, że Fabio Capello oczekiwał, że Gerrard będzie chodził jak paw i domagał się opaski kapitańskiej, co pewnie wielu czołowych włoskich zawodników by zrobiło. Stevie zainspirowałby ludzi będących wokół niego w inny sposób.
W Liverpoolu trochę to wygląda inaczej. Od młodego wszyscy wiedzieli, że jego przeznaczeniem jest bycie naszym najlepszym zawodnikiem. Wytworzył pewną aurą już w meczu, w którym debiutował. Przez ostatnie 10 lat, każdy młody zawodnik czy kupiony piłkarz szukał u niego rady. Często takie nastawienie wprowadzał w reprezentacji, gdzie okazywał swój autorytet w ważny, ale też skromny sposób. Kiedy Wayne Rooney dostał się do składu Anglii, to właśnie Gerrard pomógł mu się zadomowić.
Podobno sytuacja miała miejsce z Ryanem Shawcrossem, który został powołany w czasie, gdy media rozpisywały się na temat jego wślizgu na Aaronie Ramseyu. Ponownie, to Gerrard był osobą, która wprowadzała nowego chłopaka do zespołu i sprawiła, że czuł się on potrzebny w zespole. Takie incydenty są niezauważane przez ludzi, gdyż dla wielu oznaką przywództwa jest ciągłe krzyczenie i zaciskanie pięści.
Przedstawię wam teraz przykład subtelnej różnicy pomiędzy tym jak wygląda gra Steviego w Liverpool i reprezentacji. W klubie, powiedzmy, że remisujemy 0:0 w ważnym spotkaniu pucharowym, zostało 10 minut do końca spotkania i zdobyliśmy karnego. Bez chwili zastanowienia, to Steven Gerrard podszedłby do piłki i strzelił bramkę, która wygrałaby dla nas mecz.
Wyobraźcie sobie teraz podobną sytuację w meczu Anglii. Frank Lampard byłby zawodnikiem, który podszedłby do piłki. Równie dobrze to Stevie mógłby podejść do tego karnego, ale jego skromność działa przeciwko niemu. Frank użyłby swojej silnej osobowości, by upewnić się, że to on podejdzie do piłki. Bez Lamaparda, który jest kontuzjowany, Gerrard będzie teraz mógł użyć swojego autorytetu, by samemu wykorzystywać takie sytuacje. Będzie czuł się lepiej wiedząc, że pewne obowiązki spoczywają właśnie na nim.
Nawet na ostatnich Mistrzostwach Świata, pomimo tego, że Stevie był kapitanem przez cały turniej, dało się odczuć, że to Terry jest wciąż prawdziwym przywódcą zespołu. Pewne granice zostały zniesione. Gerrard dostał opaskę kapitana, gdyż na nią zasłużył i nie musi myśleć o tym, że dostał ją w spadku po kimś innym.
W klubie, dzięki takiej presji się rozwinął. Zbliża się do swojego setnego występu dla kraju w jego 12-letniej karierze. To niezłe osiągnięcie dla każdego zawodnika. Podejrzewam, że będzie chciał dalej ją ciągnąć po Euro 2012, pomimo tego, że rozmawialiśmy o tym jak rezygnacja z gry w reprezentacji wpływa na formę. Jeżeli następne cztery tygodnie pójdą zgodnie z planem, nie widzę powodu, dla którego ten turniej ma stać się łabędzim śpiewem międzynarodowej kariery Steviego.
Jamie Carragher
Komentarze (0)