Kartka z historii
Magazyn "Shoot" daje czterem gwiazdom finału Pucharu Anglii okazję do dyskusji na temat wielkiego meczu ze swoimi rywalami, noszącymi ten sam numer. Ray Kennedy (Arsenal) i Steve Heighway (Liverpool), dwaj młodzi napastnicy, którzy mogą strzelić zwycięskiego gola – Ray Clemence (Liverpool) i Bob Wilson (Arsenal), dwaj bramkarze, którzy mogą obronić gola na wagę zwycięstwa. Posłuchajmy ich rozmowy...
KENNEDY: Dwanaście miesięcy temu byłem jednym z rezerwowych Arsenalu rokujących na przyszłość. Wiedziałem, że jeżeli dostanę szansę, żeby udowodnić swoją wartość, wykorzystam ją... nigdy nie sądziłem jednak, że sprawy tak się potoczą.
HEIGHWAY: Ja podpisałem swój profesjonalny kontrakt dopiero w czerwcu zeszłego roku. Na „dokonanie tego” dałem sobie dwa lata. Gdyby mi się to nie udało, wziąłbym się za nauczanie. Gdyby ktoś rok temu powiedziałby mi, że tak szybko znajdę się o krok od pucharowego medalu, powiedziałbym mu, że sobie kpi.
KENNEDY: Tak, nigdy nie wiadomo co się wydarzy w piłce nożnej, prawda? Na PEWNO jednak wiem, że pobijemy was w sobotę.
HEIGHWAY: Pozwolę sobie być innego zdania... ale kontynuuj.
KENNEDY: Uważam, że Arsenal zdobędzie Puchar, ponieważ mam przeczucie, że wypracujemy lepsze okazje, niż Liverpool.
HEIGHWAY: A czy kiedykolwiek byłeś na Wembley, Ray?
KENNEDY: Tak, ale tylko jako widz. Ośmielę się powiedzieć, że mogę być zdenerwowany, ale kiedy mecz się zacznie, te „motyle w brzuchu” znikną.
HEIGHWAY: Ja nigdy nie byłem na Wembley, ale jestem takim zawodnikiem, który rozkręca się w atmosferze tak wielkiego meczu, a nie ma większego wydarzenia, niż to. Pamiętaj, że po naszej stronie mamy także the Kop. Oni są znakomici, zwłaszcza kiedy tracimy gola. Wtedy drużyna naprawdę potrzebuje wsparcia. The Kop zawsze podnosi nas na duchu!
KENNEDY: Tak, bardzo podziwiam fanów Liverpoolu, ale uważam, że nasi kibice dadzą z siebie więcej, niż okrzyki zachęty. Pomagali nam już w tym sezonie, a my z pewnością damy im coś, o czym będą mogli krzyczeć.
HEIGHWAY: Wracając jednak do meczu, Ray, powiedz mi coś więcej na temat waszych planów.
KENNEDY: A więc, wasza obrona bez wątpienia jest najlepszą, przeciwko której grałem w tym sezonie. Nie chciałbym się z nią mierzyć co tydzień. Jednak po tym, co teraz powiedziałem, mogę ci zdradzić, w jaki sposób zamierzamy ją przerwać, Myślę, że jesteśmy wszechstronnym zespołem i mamy właściwego człowieka do przełamania waszej obrony. Nie więcej już nie powiem, ale uważam, że poradzimy sobie z przedostaniem się przez nią.
HEIGHWAY: Hmmm. Myślę, że czeka cię niespodzianka! Osobiście mam ogromny szacunek dla naszej obrony. Jest bardzo szczelna w każdym miejscu. Sam bym się oszukiwał, gdybym powiedział, że nie jest tam ciasno. Myślę, że nie widziałeś wszystkiego, na co stać nasz atak. Teraz, kiedy z tobą rozmawiam, sami nie wiemy, jak zespół będzie wyglądał, mamy jednak kilku zawodników, którzy nie grali przeciwko wam w ligowym meczu w tym sezonie. Być może nie strzeliliśmy zbyt wielu goli, ale wiem, że zrobimy to na Wembley.
KENNEDY: Jakie są zatem twoje przewidywania, Steve?
HEIGHWAY: Myślę, że to będzie ciekawy mecz. Na boisku będzie wystarczająco dużo zawodników obdarzonych indywidualnym talentami, żeby zrobić z tego spotkania widowisko. Jeżeli zdobędziecie jednego gola, my zdobędziemy dwa. Jestem tego pewny.
KENNEDY: Nie myślałem zbyt wiele na temat wyniku, ale o ewentualnym rezultacie. Wiesz co to oznacza.
HEIGHWAY: Cóż, okaże się. Jeżeli jednak Liverpool przegra, stanie się to po walce.
KENNEDY: Jestem pewny, że odnosi się to także do Arsenalu.
CLEMENCE: Naprawdę nie mogę się doczekać gry na Wembley w sobotę w finale Pucharu Anglii. Zdobycie tego medalu jest ambicją każdego zawodnika. Ostatnim razem, kiedy byłem na stadionie, siedziałem na linii bocznej ze składem reprezentacji Anglii w meczu przeciwko Grecji. To straszne miejsce i nie dziwię się, że tak wiele piłkarzy ma problemy z utrzymaniem nerwów na wodzy przed spotkaniem.
WILSON: Moja ostatnia wizyta na Wembley była bardzo nieszczęśliwa, Ray. Grałem w drużynie Arsenalu, która została pokonana przez Swindon Town w finale Pucharu Ligii w 1969 roku. Rozumiem, co masz na myśli wspominając o nerwach. Jestem pewny, że poczuję napięcie, kiedy znajdę się w szatni. Mam jednak nadzieję, że kiedy znajdę się na boisku i dotknę piłki, zdenerwowanie minie.
CLEMENCE: Nie wiem, jak ty Bob, ale ja jestem zdenerwowany przed każdym meczem, bez względu na to, czy jest to spotkanie europejskie, czy mecz towarzyski.
WILSON: Ja mam tak samo. Wydaje mi się, że wynika to z faktu, że bramkarz zajmuje tak odpowiedzialną pozycję w składzie, tak wiele od niego zależy. Jeden błąd może być zabójczy. Kiedy wychodzę na boisko, odrzucam wszystkie myśli i koncentruje się jak szalony. Można powiedzieć, że myślami jestem w swoim świecie. Grałem już na Wembley w przeszłości, przede wszystkim dla Arsenalu i wiem, czego moge się spodziewać... Mam więc nadzieję, że atmosfera wszystkich nas zmobilizuje. Z tego też powodu uważam, że wygramy Puchar.
CLEMENCE: Przykro mi, ale nie zgadzam się z tym ostatnim stwierdzeniem, Bob, ale uważam, że ten mecz będzie należał do Liverpoolu. Uważam, że udowodniliśmy nasza przewagę w dwóch spotkaniach w obecnym sezonie. Na Highbury pechowo przegraliśmy 2-0. Zasłużyliśmy co najmniej na jeden punkt. Na Anfield zamordowaliśmy was! Gdybyście nie byli w tak dobrej formie, Bob, strzelilibyśmy wam co najmniej sześć goli.
WILSON: Zgadzam się z tobą co do meczu na Anfield, Ray. Byłem pod wrażeniem Liverpoolu. Całkowicie zasłużyliście na zwycięstwo 2-0. Na Highbury było jednak całkiem inaczej. Jestem pewien, że wasza drużyna przyjechała tylko po jeden punkt... a w ciągu 90 minut mieliście tylko jedną strzelecką okazję. Nasza obrona zagrała niezwykle dobrze i zasłużyliśmy na dwa punkty.
CLEMENCE: Jak myślisz Bob, czy presja rozgrywanych meczów zaciąży w końcu na Arsenale? Gracie prawie dwa mecze w tygodniu przez cały sezon i taki wysiłek musi w końcu zostawić ślad.
WILSON: Nie zgadzam się. Z każdym meczem dojrzewamy i dużo się uczymy. Za każdym razem pojawia się coś nowego.
CLEMENCE: Wracając jednak do gry Bob, jak myślisz, co będzie dla ciebie najcięższym zadaniem?
WILSON: Trudno powiedzieć, Ray. Żadna szczególna rzecz nie rzuca mi się w oczy. Mam tylko nadzieję, że będę mógł grać tak dobrze, jak wiem, że jestem w stanie.
CLEMENCE: Ja tak samo, mam jednak przeczucie, że może nam się nie powieść, jeżeli nie zdołamy zatrzymać waszej mocy w powietrzu. Zarówno Ray Kennedy, jaki i John Radford udowodnili, jak zabójczy mogą być w powietrzu.
WILSON: Dobrze się spisywali, prawda? Mamy jednak w zanadrzu wiele innych sposobów na zdobycie goli. Myślę, że wasza obrona będzie zaskoczona.
CLEMENCE: Ja nie jestem zmartwiony. Nasza obrona jest obecnie w dobrej formie.
WILSON: Będzie co ma być, Ray, jednak Liverpool nie strzela ostatnio wielu goli.
CLEMENCE: Tak mogło być w przeszłości, obejrzyj nas w sobotę. Jakie przewidywania?
WILSON: Uważam, że wygramy to dwa lub trzy do jednego! Co ty na to?
CLEMENCE: Nie zobaczysz mojej szyi wychylającej się poza linię bramkową. To my wygramy!
6 maja 1971
Komentarze (1)
I tak się zastanawiam, czy w dzisiejszych czasach potrafiliby ze sobą tak rozmawiać? Czy raczej byłaby to wymiana jadów?