Fotorelacja: Spotkanie w Toruniu
Zachęcając i przybliżając niektórym klimat kibicowania Liverpoolowi w Polsce, zapraszamy do przeczytania krótkiej relacji ze spotkania fanów the Reds w Toruniu, które odbyło się przy okazji meczu trzeciej kolejki Premier League z Arsenalem.
Długo wyczekiwany dzień zaczął się dla mnie wraz z dźwiękiem budzika przed 6:00, tym razem nie przeciągałem wstawania do ostatniej chwili, jak robię to zwykle, wręcz przeciwnie wstałem jak najszybciej i ruszyłem na dworzec w Sieradzu, skąd pociąg miał zabrać mnie do Łodzi. Ta podróż jest raczej bez historii, przespałem większość drogi i wysiadłem na "kaliskiej", mając przed sobą niespełna dwie godziny czekania na połączenie do Torunia.
I teraz pierwszy argument, który może przemówić do niezdecydowanych kibiców the Reds, których nie do końca przekonuje długa podróż do odległego o czasem kilkaset kilometrów pubu, by zobaczyć mecz w większym gronie - turystyka! Nie lubię siedzieć i czekać, więc te prawie dwie godziny postanowiłem spędzić "na mieście". Szybko znalazłem pierwszy punkt trasy, w którym zrobiłem zapasy na dalszą podróż i ruszyłem dalej, przed siebie. Trafiłem do Parku im. Księcia Józefa Poniatowskiego. W tym miejscu puszczam oczko do Warszawiaków, którzy z Łodzią kojarzą jedynie syf na ulicach, bo nie tylko w Warszawie są ładne parki, co możecie zobaczyć na zdjęciach niżej. Spędziłem tam przyjemną godzinkę, zajadając się kanapkami i cykając fotki dla tej relacji. Aha i widziałem zagubionego psa, który miotał się po całym parku zziajany, więc jeśli czyta to ktoś z Łodzi, który przypadkiem zgubił psa niedawno to podeślę zdjęcia na priv.
Nadeszła 9:18 i ruszyłem w końcu w stronę Torunia, już nieco po ponad godzinie spotykając pierwszą Czerwoną facjatę. W Kutnie dołączył do mnie Kefir i przy piwku pięknie udekorowaliśmy nasz przedział, głównie za sprawą jego "fantów". Szalik przez duże "SZ" o mało nie wywalił mnie wrażeniem z pociągu, a i nasza przepiękna toruńska flaga prezentowała się niesamowicie. Przy rozmowach spędziliśmy kolejną godzinkę i we Włocławku tuż po 11 dołączyli do nas Chrisu, Piciek, Tomek (kibic Arsenalu) i dwóch neutralnych ziomów. Wszyscy oczywiście zachwyceni liverpoolskim przedziałem. Piwko - piwko, wspólne śpiewy i już tylko Toruń przed nami.
Godzina 12:00, lądujemy na dworcu Toruń Główny. Tunel w podziemiach jak zwykle należał do nas, "we'll be coming!..." i "oh when the Reds..." poszły kapitalnie i głośno, ludzie postronni oczywiście wywalili oczy na nas, ale do tego już jesteśmy przyzwyczajeni. Do pubu na starówce ruszamy na nogach, mijając po drodze imprezę na toruńskim mosirze. Naszą uwagę przykuło ponad dwadzieścia tańczących panien i oczywiście nie mogliśmy się powstrzymać by do nich nie dołączyć. Wybraliśmy z Kefirem miss i ruszyliśmy dalej, przez most, skąd Toruń wygląda najpiękniej. Ludzie, warto przyjechać do tego miasta choćby po to, by zobaczyć ten widok! Zrobiliśmy parę zdjęć, kilka z nich możecie zobaczyć poniżej.
Już po wejściu na starówkę Kefir i Chrisu pognali na wieżę, ja po chwili zastanowienia z nimi. Ledwo co weszliśmy po tych schodach, po drodze wypluwając płuca i tyrając serce do granic wytrzymałości, ale wyszliśmy w końcu na taras i nasza - powtórzę to - przepiękna toruńska flaga po chwili wisiała już dumnie nad miastem. "Toruń jest nasz! Bo Toruń się nam należy!..." Widok z góry oczywiście niesamowity, panorama całego miasta, piękna starówka i w oddali szare bloki. Polecamy!
Dalej jeszcze wizyta w Biedronce, gdzie odśpiewaliśmy ich reklamowy hymn i potem w delikatesach, gdzie kupiliśmy szampana, którym wyróżniliśmy Pićka za popisy na zlocie (Man of the Match!). Po chwili byliśmy już w pubie, gdzie spotkaliśmy Białego, a następnie dołączyli Wojtek i Mona. Łącznie było nas ósmioro, co nie jest rekordem frekwencji w Toruniu, ale bawiliśmy się jak zwykle NAJLEPIEJ! Sam mecz wszyscy widzieliście i rozumiecie pewnie, że nie mam ochoty o nim pisać, ale uwierzycie czy nie - nasze śpiewy nie milkły nawet na moment. Ba! Zrobiliśmy nawet węża przy "we've got the best midfield in the world!", co pewnie pamiętacie ze zlotu. Dla takich chwil warto jechać nawet i całą Polskę, wielkie dzięki dla wszystkich obecnych! Po meczu przenieśliśmy się na małą salę, a na dużą weszły mancsy oglądać swoje spotkanie z Southampton. Jak można się było spodziewać, nie śpiewali nic. My za to bawiliśmy się jeszcze lepiej niż na naszym meczu, świętując bramki rywali United jak te strzelane przez Liverpoolczyków. Nie obyło się bez małego spięcia przy naszym wyjściu koło 70 minuty (wtedy wciąż Święci wygrywali), ale nie warto o nim pisać.
Odkładaliśmy jak tylko mogliśmy powrót do domu, ale jednak trzeba było ruszyć się na dworzec. Wsiedliśmy do autobusu (po co komu bilety?) i po chwili byliśmy na peronie. Kolejny niezapomniany dzień powoli się kończył, ale co najmniej do Włocławka byliśmy jeszcze w grupie (wcześniej pożegnaliśmy Kefira, Białego i Monę). Szybko jednak minęła droga do Włocławka i zostałem w pociągu sam, a przede mną ponad 200 km podróży do domu... Uśmiech jednak nie schodził mi z twarzy, wszystko dzięki tym ludziom, którzy tworzą to wspaniałe miejsce na kibicowskiej mapie Polski. Bez ściemy, pojadę za Wami na koniec świata, byleby razem jeszcze pośpiewać!
Mam nadzieję, że zachęciłem Was do przyjazdu do Torunia, ale nie tylko to miałem na myśli. Uwierzcie mi na słowo - jeśli nie jesteście przekonani do wyjazdów, spróbujcie chociaż raz! Nieważne, czy to Toruń, Warszawa, Rzeszów czy Poznań. Kibicowanie Liverpoolowi w Polsce ma niepowtarzalny klimat, zarazicie się nim od pierwszego kontaktu. Aha i korzystając z okazji zapraszam Was do Torunia na mecz z United 23. września, szykujemy grubszą imprezę, łącznie z noclegiem w hostelu na starówce - więcej informacji niedługo na forum!
Miler
Komentarze (10)
Chętnie bym obejrzał mecz Liverpoolu z kibicami i powydzierał mordę :)
Zajebiscie! Jakbyscie kiedys do Katowic lub okolic wbijali to na pewno wygospodaruje czas zeby przyjechac i zbiore wieksza ekipe !
Może zabrzmi to trochę dziwnie, ale na mecze Liverpoolu, szczególnie tez z Manchesterem, chodzę ze znajomymi do Sport Pubu na Bogusławskiego. Jest ich tam mnóstwo, nie robią problemów i fajnie się ogląda, a jeszcze lepiej się tańczyło między nimi po bramce Kuyta w 88 minucie :) ogólnie przydałoby się stawić im czoła, bo jest ich 10 razy więcej tam zawsze, a bar jest świetnie przygotowany, więc odezwij się jak coś ;)