Jonjo: Zwyciężyliśmy determinacją
Jonjo Shelvey był pełen uznania dla ambicji i chęci zwycięstwa, jaką okazał w czwartkowy wieczór odmłodzony zespół The Reds, który po zaciętym boju zdołał odrobić straty i pokonać 5:3 w wyjazdowym spotkaniu Ligi Europy Young Boys.
Liverpoolczycy wychodzili dwukrotnie na prowadzenie w pierwszej odsłonie meczu na Stade de Suisse, dzięki przypadkowej bramce samobójczej strzelonej przez defensora gospodarzy, a także po świetnym uderzeniu głową debiutującego w czerwonym trykocie Andre Wisdoma.
Za sprawą Gonzalo Zarate szwajcarski zespół wyszedł na prowadzenie w 63 minucie meczu, jednak już parę chwil później, kolejna główka, której autorem tym razem był Sebastian Coates, wyrównuje wynik spotkania na 3:3.
Wówczas przyszedł czas na Jonjo Shelveya, który rozpoczął te zawody inaugurujące zmagania grupowe LE, na ławce rezerwowych. Właśnie ten piłkarz przechylił szalę zwycięstwa na konto przyjezdnych, strzelając 2 bramki w ciągu ostatnich 15 minut meczu.
3 punkty jadą więc na Merseyside, które zbrojąc się przed niedzielną batalią z największym rywalem, Manchesterem United, wysłało do Berna godnych zastępców.
Po spotkaniu Shelvey daleki był jednak od przypisywania sobie jakichkolwiek zasług za to spotkanie, podkreślając ogrom pracy, jaką włożyli jego koledzy na boisku.
- To nie ja wygrałem ten mecz - to zespół go wygrał 5:3 – odparł 20-stolatek.
- Bardzo dobrze jest się podnieść z kolan, przegrywając 3:2 i doprowadzić do zwycięstwa. Teraz musimy to przełożyć na grę w Premier League.
- Trener zaszczepił w nas wolę walki. Pokazaliśmy sporo zaciętości i wiary w siebie, zarówno podczas tego meczu, jak i podczas spotkania z Manchesterem City, kiedy musieliśmy odrabiać straty.
- Muszę podziękować Jordanowi [Hendersonowi – przyp.] za moje gole. Świetnie jest strzelić dwie bramki i ostatecznie wygrać.
Rodgers postawił na młodzież w czwartkowy wieczór w Szwajcarii, dając tym samym szansę debiutu dwóm młodym Czerwonym. Oprócz Andre Wisdoma, swój pierwszy mecz dla Liverpoolu zaliczył także lansowany na przyszłą hiszpańską gwiazdę, tegoroczny Mistrz Świata do lat 19, Suso.
Najstarszym zawodnikiem w wyjściowej jedenastce, bo 34-letnim, był Jamie Carragher. Po ostatnim gwizdku sędziego nie krył swojego wielkiego wrażenia co do postawy, jakie pozostawili po sobie jeszcze nieopierzeni młodsi koledzy.
- Jesteśmy wszyscy zadowoleni, bo to dla nas świetny wynik. Od siebie mogę dodać, że jestem również zadowolony z młodych chłopaków, którzy się dziś pokazali. Myślę, że ich gra mówiła sama za siebie – powiedział.
- To był momentami ciężki mecz. Wychodziliśmy na prowadzenie dwa razy, lecz później byliśmy i tak zmuszeni do odrabiania utraconych bramek, których bardzo żałujemy. Wielkie brawa jednak dla tych młodych piłkarzy – poradzili sobie naprawdę wybornie.
Carragher, który przejął opaskę kapitana na to spotkanie, rozegrał swój 705 mecz dla zespołu z Anfield, był szczęśliwy, że jego rozległe doświadczenie okazało się pomocne.
- Nie uważam, by miał wiele możliwości gry. Mam 34 lata – powiedział – Może właśnie uczestnictwo w Lidze Europy da mi jeszcze możliwość do zagrania paru spotkań, co by mnie ucieszyło.
- Powiedziałem, że w każdej chwili mogę pomóc młodszym kolegom, ale oni też już muszą pomagać mi! – zakończył z uśmiechem nasz żelazny numer 23.
Komentarze (4)