Problem? Sztywny schemat zespołu
Elokwentny ten Brendan Rodgers. Nie bez kozery wszyscy na Anfield byli pod ogromnym wrażeniem tego, jak rozpoczął swoją kadencję. W odniesieniu do kwestii taktyki mówi, że nie dostrzega potrzeby na opracowanie strategii zastępczej. "Jeśli plan A nie działa, to plan B polega na tym, żeby usprawnić plan A" - stwierdza Rodgers. Fizyczny futbol drużyny Stoke City irytował Liverpool. Przede wszystkim jednak ujawnił niedoskonałość planu.
Gdy tylko Liverpool zetknie się z przeciwnikiem, który uniemożliwi lub poważnie utrudni wykonanie założeń taktycznych, plan B może okazać się konieczny. Tak było w niedzielnym meczu, który zakończył się bezbramkowym wynikiem. The Potters nazbierali sześć zółtych kartek, za co dodatkowo zostaną ukarani grzywną w wysokości 25 tys. funtów. W związku z tym może to być usprawiedliwieniem dla słabości Liverpoolu - w ocenie menedżera. Dlatego właśnie brak środkowego napastnika lub kogoś najbardziej wysuniętego z drużyny na połowie przeciwnika obdarzonego zdolnościami fizycznymi działa na niekorzyść the Reds. Liverpool nie ma obecnie możliwości zagrania długiego podania, ponieważ nie ma nikogo, kto pokusiłby się o rywalizację z wielkimi obrońcami, nie wspominając już nawet o przytrzymaniu piłki.
Tymczasem wariant B - wysoki Andy Carroll - przeszedł na wypożyczenie do West Ham United. Nazwisko Anglika będzie pojawiać się za każdym razem, gdy Liverpool nie zdoła strzelić gola, lub wtedy, gdy drużyna będzie posyłać groźne dośrodkowania w pole karne, tyle że bez adresata. A tak właśnie było w spotkaniu ze Stoke w drugiej połowie. W przegranym pojedynku z Manchesterem United w ostatnich 10 minutach Rodgers ekspediował do przodu Martina Skrtela. Słowak prawie zdobył zwycięskiego gola w 90. minucie meczu ze Stoke. The Reds starannie wymieniali podania, ale im bliżej pola karnego rywala, tym gorzej to wyglądało. Zawodnicy zapędzali się w ślepą uliczkę.
Drużyna niemal skazana była na grę krótkimi podaniami, po ziemi. Nie chodzi tu bynajmniej o filozofię futbolu, ale o fakt, że brak alternatywy i urozmaicenia czyni ten zespół przewidywalnym. Stoke względnie łatwo wytrącało Liverpool z równowagi stosując wysoki pressing. Ta strategia przyniosła efekty już w pierwszej połowie, kiedy to Charlie Adam a potem Michael Kightly mogli wyprowadzić swój zespół na prowadzenie. Obie sytuacje odkrywały słabe strony schematu, który stosuje Rodgers. Kibice drżeli, kiedy piłkarze próbowali wyprowadzić piłkę ze swojej połowy. Najwyraźniej jednak to było polecenie Rodgersa: gra krótkimi podaniami, nawet przy agresywnym kryciu. Co więcej, w najbliższym okresie nie zanosi się na zmianę taktyki.
Należy raz jeszcze podkreślić, iż problem leży nie w filozofii, lecz w sztywnym trzymaniu się schematów. Tony Pulis rozpracował i przejrzał zamiary przeciwnika, dlatego zastosował wysoki pressing. I tym oto sposobem Stoke mogło strzelić dwie bramki. Gdyby tak się stało, goście mogli nawet sięgnąć po wygraną na Anfield po raz pierwszy od 1959 roku.
Tabela Premier League pokazuje Liverpool na czternastym miejscu. Po rozegraniu siedmiu ligowych spotkań the Reds mają siedem punktów. Kiedy po raz ostatni klub miał tak fatalny początek sezonu? Odpowiedź brzmi: dwa lata temu, za kadencji Roya Hodgsona. Wyżej postawieni przedstawiciele Liverpoolu popierają Rodgersa do tego stopnia, że - jak mówią - może on przegrać w pierwszych sześciu spotkaniach i to wcale nie zachwieje ich wiary. Hodgson otrzymał niewiele ponad pięć miesięcy na Merseyside, natomiast Rodgers może spodziewać się lat na zaimplementowanie swojej filozofii. Liverpool w wykonaniu Rodgersa a Hodgsona to dwa różne światy. Nowy menedżer klubu obudził wielkie nadzieje, a wiara w niego pozostaje niezachwiana.
Nowy menedżer, nowy sezon i dopiero siedem kolejek - dlatego należy przyjąć, że jest za wcześnie, by orzec bezsprzecznie werdykt. Jakikolwiek by był.
W niedzielę futbol Stoke City irytował Liverpool, aczkolwiek własne niedociągnięcia powinny stanowić większe powody do obaw. To był mecz, w którym brak planu B - w osobie Carrolla - kosztował the Reds bardzo drogo. "Naprawdę nie uciekam się do desperackich czynów w ostatnich 10 minutach, gdy wykopuje się piłkę daleko do napastników" - brzmiała odpowiedź Rodgersa.
Zestaw przykazań Rodgersa jest godny podziwu, jednak tylko do pewnego momentu.
Komentarze (14)
Z dwóch przewidywalnych Liverpoolów zdecydowanie wolę ten obecny.
Plan B jest mu potrzebny, ale nie w postaci Carrolla. Wierzę, że należy on do przeszłości klubu i już więcej nie wrócimy po jego usługi. Do planu B potrzeba nam niekoniecznie wielkiego napastnika do wygrywania główek. Jest wielu napastników o różnych stylach, ale nam potrzeba takich silniejszych, których rywal łatwo nie przepchnie. Nie da się łatwo przesunąć Torresa czy Drogby a czy są oni tak ograniczeni w zagraniach jak Andy? Ponadto faktycznie potrzeba nam ulepszenia planu A. Nie jest on nawet w połowie wypracowany. Jednak nie wolno go porzucać na początku drogi. Zakładam, że Dalglish ze swoimi transferami też miał jakiś pomysł i chciał go wprowadzać. Jednak w połowie drogi postanowił go porzucić i było tylko gorzej. Rodgers musi trzymać się swojego planu i go ulepszać. Na dziś nie ma w ataku odpowiedniego zestawienia dla swojego planu A, już nie mówiąc o B. Oczywiście, że lepiej byłoby mieć Carrolla niż tak jak to się stało nie ściągnąć nikogo. Popełniono błąd i każdy to przyznał, ale już tego nie zmienimy do stycznia. Trzeba pracować z tym co jest. A ja się bardzo cieszę, że postanowił postawić na Sterlinga i Suso a nie Cole'a czy Downinga. Zobaczymy jak i czy wzmocnimy się w styczniu, ale nie oczekujmy obecnie wielu opcji w ataku, kiedy ich po prostu nie mamy.
Ponadto Stoke to nie reguła w tej lidze. Mniejsze drużyny jak Norwich, Swansea, Wigan nie uciekają się do takiego brutalnego i siłowego futbolu. Musimy się skupić, żeby ulepszyć własną grę, podkręcić tempo i siłę rażenia. Wtedy częściej będziemy sobie radzić z przeciwnikami stawiającymi na proste rozwiązania. Pójście z nimi na noże i dostosowanie się do ich stylu gry to tylko to na co czekają. Tacy Huth z Shawcrossem tylko czekają na piłki wlatujące w ich pole karne. Czują się z tym znacznie lepiej niż na ziemi.
A już na marginesie to ile z dobrych dośrodkowań Andy zamieniał na bramki? Pamiętam dwa z City niedługo po transferze a potem całą masę pudeł z naprawdę dobrych okazji. To nie jest człowiek do naszego planu B.
NOT
Wole brak planu B niz plan uwzgledniajacy Andy'ego.
Na koniec, praca jaką wykonał z zespołem nasz nowy menadżer jest dla mnie nie do przecenienia i osobiście chciałbym go widzieć na tym stanowisku przez długie lata, mając jednocześnie nadzieję, że jego "myśl taktyczna" jak najszybciej dojrzeje do potrzeby stworzenia planu "B"
Trzeba grać dalej swoje, a nie robić jakieś chaotyczne ataki rozpaczy. Żeby pokonać taką drużynę, trzeba ją zdominować, a nie się do niej upodabniać. Kopia jest zawsze gorsza od oryginału.
Poza tym, nie do końca zgadzam się z oceną tego meczu. Stoke miało dwie sytuacje po naszych błędach i nic więcej. My swoje do strzelenia też mieliśmy i mogliśmy to wygrać.
B - nastawienie na pressing (powodowac wiecej bledow przeciwnika)
C - indywidualne krycie Luisa (odciecie jedynego napastnika)
D - atakuje szeroko skrzydłami (boczni obroncy LFC nie dadza rady przez caly mecz biegac od jednaj bramki do drugiej)"
Nie wiem w jakim świecie żyjesz, ale prawie w ten sam sposób rozpracowuje się Barcelonę, a i tak mało kto z nimi wygrywa.
Co Ci nie pasuje w tym 4-3-3? Jeśli nie zauważyłeś to boczni napastnicy WRACAJĄ tak samo jak skrzydłowi w 4-2-3-1, totalnie nie rozumiem pretensji o to.
Mamy cierpliwie budować ataki, czekając na odpowiedni moment, żeby przyśpieszyć, pomysł na grę widać, progres również.
Nie atakujemy ciągle w jeden sposób, prędzej czy później pomysły Brendana zaskoczą.
Już Hansen wygadywał pierdoły, że trzeba wywalać piłkę w obronie, bo co? Bo raz bramkę straciliśmy? Teraz takie coś.
Sytuacje bramkowe są i to sporo, trzeba je tylko wykorzystywać, a z tym jest problem.
Ze Stoke sobie nie poradziliśmy, ale to nie pierwszy i nie ostatni raz jak sobie jakaś drużyna nie radzi z ich chamskim stylem gry.
Czy, że nie poradziliśmy sobie ze "stylem" Stoke?
taki sam jak wyżej, nie zremisowaliśmy, bo tak świetnie nas ropzracowali, po prostu byli silniejsi fizycznie, a my nie wykorzystaliśmy naszych sytuacji.
W Premier League NIE MA drugiej tak grającej drużyny.
Więc nie wypisuj mi tu pierdół o fizyczności Premier League.
Pamiętam jak kibice to śpiewali i byłem zajebiście zazdrosny o takich kibiców których Chelsea nie ma. Taka prawda i tak powiedziałem to ja kibic Chelsea.