Assaidi: Nadejdzie mój czas
Oussama Assaidi ani na moment nie myśli by złożyć broń w walce o pierwszy skład Liverpoolu. Codziennie haruje w Melwood by mieć pewność, że już za kilka tygodni bądź miesięcy fani będą przyzwyczajeni do jego widoku jako skrzydłowego i motoru napędowego podstawowej jedenastki The Reds.
Marokańczyk z holenderskim paszportem zdobył jak na razie tylko część serc Kopites swoim umiłowaniem do nękania defensywy rywali atakami lewym skrzydłem wzdłuż linii bocznej boiska i ostro bitymi dośrodkowaniami w pole karne przeciwnika, od momentu swego debiutu w czerwonej koszulce we wrześniu.
Obecnie Oussama nie zamierza poprzestawać w swym rozwoju, by podeprzeć argumentami swe roszczenia co do gry w wyjściowej jedenastce Brendana Rodgersa.
- Każdego dnia uczę się tego, jak być coraz lepszym - powiedział Assaidi - Muszę i chcę być lepszy. Każdego dnia chodzę na siłownie by przybrać masy mięśniowej.
- Moimi atutami są szarże na obrońców, schodzenie do linii końcowej zakończone kąśliwą wrzutką bądź też ścięcie do środka i strzał na bramkę. Lubię być pod grą, stwarzać sytuacje swoimi dośrodkowaniami. To mój styl gry - często wchodzę w drybling z obrońcami by stworzyć przewagę w bocznych sektorach boiska. Mam nadzieję, że kibice zobaczą jeszcze więcej dobrego w moim wykonaniu.
- Sposób prowadzenia treningu przez menadżera jest imponujący. Pracujemy bez przerwy z piłkami u nogi i nad poruszaniem się w trakcie meczów. Podoba mi się też wizja postrzegania futbolu przez trenera. Od początku preferuje i przeforsowuje styl 4-3-3 z wykorzystaniem skrajnych skrzydłowych, co jest dla mnie niezwykle pocieszające.
- Boss raczy nas wszystkich świetnym sesjami treningowymi. Muszę przyznać, że wynoszę naprawdę wiele z tych zajęć. Moim zdaniem, to dobry trener i słusznie zasiada na ławce takiego wielkiego zespołu jak Liverpool.
Assaidi przybył do Merseyside z Heerenveen w sierpniu 2012 roku, stając się tym samym trzecim nabytkiem Brendana Rodgersa.
W momencie, kiedy przyznał, że ciężko mu zaaklimatyzować się do życia w innym kraju i obcym dla siebie otoczeniu, zawodnicy i sztab szkoleniowy z Melwood - w szczególności zaś Nuri Sahin i Luis Suarez - pomogli mu natychmiast w przystosowaniu się do życia w Liverpoolu.
- Osiedliłem się tu na dobre - zaznaczył z radością 24-latek - Zawsze trudno jest się odnaleźć w obcym kraju bez rodziny u boku. Kiedy zawitałem w klubie każdy powoli wdrażał mnie w drużynę. Rozmawiałem wiele z Nurim i Luisem, ale też z każdym innym kolegom z zespołu.
- Steven Gerrard również pomógł mi w tych pierwszych dniach naprawdę bardzo. Myślę, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.
- Grać razem w teamie z Gerro i Luisem to czysta przyjemność. Na treningach z miejsca widać, jak wielkie umiejętności obaj posiadają. Choć każdy zawodnik posiada tu ogromny potencjał i jest jakościowym piłkarzem. Jakby nie miał w sobie tej jakości, z pewnością nie reprezentowałby barw Liverpoolu.
Wspominając swoje dwa występy w Premier League, przeciwko Norwich i Stoke, Assaidi pokusił się o porównanie angielskiej ekstraklasy i holenderskiej Eredivisie. Bez krzty niepewności uważa, że pod względem fizycznym i tempa gry Premier League bije na głowę holenderską najwyższą klasę rozgrywkową.
- W Holandii momentami aż na siłę pozwala się na granie piłką. Tutaj mecze opierają się w większej mierze na przygotowaniu siłowo - kondycyjnym i szybkim przenoszeniu akcji spod jednego pola karnego pod drugie.
- Wszystko jest szybsze. Jednak Liverpool prezentuje styl lekko zbliżony do tego, do czego przyzwyczaiłem się w Holandii. Formacja 4-3-3 i nastawienie na długie rozgrywanie piłki. Zdecydowanie mi to odpowiada.
- Jeśli utrzymamy dobrą dyspozycję ze spotkań z Evertonem i Newcastle, punkty w końcu same przyjdą.
- Kibicom podoba się nasz atrakcyjny futbol. Tylko kwestią czasu jest, aż będzie się przekładał także na dobre wyniki.
Assaidi doświadczył dwukrotnie atmosfery na Anfield z pozycji gracza występującego na murawie, od kiedy zadebiutował w Bernie z drużyną Young Boys. Prawonożny pomocnik dał do zrozumienia, że wprost nie może się doczekać kolejnej szansy zagrania przed The Kop.
- Anfield jest niewiarygodne - odparł - To nie jest zwyczajny stadion. Atmosfera, która tam panuje i kibice są wprost genialni. Uwielbiam ich i napawam się każdą sekundą spędzoną na murawie tego wspaniałego obiektu.
- Występ w spotkaniu z Young Boys był szczególnym, przełomowym momentem w mym życiu. Jednak nie byłem jeszcze wówczas optymalnie gotowy do gry, ponieważ ominąłem przygotowania przedsezonowe.
- Teraz jestem z dnia na dzień coraz to sprawniejszy. I silniejszy - podsumował Marokańczyk.
Komentarze (2)