Coady: Muszę być szybszy
Conor Coady zamierza uczyć się od graczy takich jak Steven Gerrard i Joe Allen by dopasować się do szybkiej gry, jaka jest uskuteczniana w pierwszym zespole.
19-latek zadebiutował w zespole Brendana Rodgersa w zeszłotygodniowym, przegranym starciu z z Anży Machaczkała.
Choć spełnił swoje dziecięce marzenie, Coady zdaje sobie sprawę, że przed nim wciąż ogrom pracy zarówno na boisku jak i na siłowni, zanim będzie mógł stać się graczem regularnie reprezentującym barwy Liverpoolu.
- Myślę, że muszę przyśpieszyć swoją grę - powiedział.
- Muszę nauczyć się grać szybciej, na dwa kontakty. Na mojej pozycji trzeba to robić dość często.
- Zawodnicy z pierwszego składu grający na mojej pozycji tacy jak Gerrard i Allen bardzo szybko operują piłką. Wiedzą, w którą stronę potoczy się akcja jeszcze zanim to nastąpi.
- Moim celem jest ciężka praca. Muszę trenować na siłowni by być coraz silniejszym a jednocześnie poprawiać się na boisku. Wiem, że to się opłaci i miejmy nadzieję, że otrzymam kolejne szanse.
Czerwony od urodzenia Coady przyznał, że zawsze marzył o tym by zagrać mecz w pierwszym zespole Liverpoolu. Nigdy jednak nie przypuszczał, że stanie się to w chłodną noc w Moskwie, 1600 mil od Anfield.
- Nie spodziewałem się tego, ale szczerze mówiąc nie robiło mi to różnicy.
- Miałem zagrać dla Liverpoolu, każdy chłopak o tym marzy. Teraz, gdy mam to już za sobą mogę powiedzieć, że jestem zachwycony.
- To najlepsze uczucie na świecie. Dla lokalnego chłopaka z akademii marzeniem jest by zadebiutować w pierwszej drużynie. To była najlepsza noc w moim życiu i cieszyłem się każdą sekundą.
- W tunelu byłem nieco zdenerwowany, gdy spojrzałem w prawo zobaczyłem stojących obok mnie graczy Anży. Pamiętam, że po wejściu na boisko Jonjo Shelvey powiedział do mnie, że otrzymam pierwszą piłkę po rozpoczęciu meczu, mam ją podać i dalej grać swoje. To właśnie robiłem.
- W trakcie meczu wszyscy starali się mi pomagać. Menadżer powiedział, żebym grał tak jak lubię, proste podania i utrzymywanie nas przy piłce przed czwórką obrońców.
- Carragher, jak można się było spodziewać, był fantastyczny, reszta też była wobec mnie fantastyczna.
Debiut w Liverpoolu miał jednak swoją cenę, zwłaszcza w stolicy Rosji.
- Dostałem olbrzymią liczbę wiadomości po meczu, rachunek za telefon będzie więc pewnie nieco wyższy w tym miesiącu!
- Wiele z nich było od rodziny, która była bardzo dumna i cieszyła się mogąc oglądać mnie na boisku grającego dla the Reds.
Komentarze (0)